O ile o poprzednim odcinku nie mogę powiedzieć że był jednym z najlepszych w sezonie, to ten był taki i to zdecydowanie.
Same motywy wykorzystane w tym odcinku [polityka i wypróżnianie Boczka (choć w tym wypadku akurat nie było zbyt wiele mowy o wypróżnianiu
)], co prawda przewijały się przez serial wieeeelokrotnie, ale zostały w tym odcinku ujęte bardzo ładnie i zgrabnie
Wątek z łowieniem ryb w kiblu (też nieoryginalny) może być nieco abstrakcyjny, ale dzięki umiejętnie rozpisanemu scenariuszowi, dialogom, nie raził w oczy swoją dziwnością.
Ogólnie co najbardziej mi się spodobało?
- próba pokazania napięć politycznych w społeczeństwie na przykładzie odniesień mieszkańców kamienicy do Boczka, upieczono tu wręcz dwie pieczenie na jednym ogniu, ale było serio ok
- fajny też był motyw regulaminu, że też wcześniej na coś takiego nie wpadli
- Jolaśka, choć było jej dużo, nie była wkurzająca, może tylko poza tym striptizem (przynajmniej nie piłowała mordy
)
- chyba najlepsza była scena z konfrontacją obu frontów, z mniejszych żartów fajne było jak Janusz chciał przekonać Jolasię do wiadomo czego, a Waldek mu to krótko i dosadnie wyperswadował
- ostatnia scena odcinka, zarazem ostatnia scena serialu z Boczkiem i Paździochem - z tą świadomością słowa Ferdka poruszają dużo bardziej niż gdyby mieli to wyemitować jeszcze półtora roku temu
A co mi średnio spodobało
- zastoje, takie jak sceny z Badurą i Kozłowskim, oni akurat byli zbędni w tym odcinku
- nie do końca zrozumiałem niezdecydowanego Ferdka, co raz jest za Boczkiem, a raz przeciwko, ale z drugiej strony, patrząc przez pryzmat przekroju całego serialu no i jeszcze tego co stało się po nakręceniu tego sezonu, lepiej że nie był zdecydowanie przeciwko Boczku
Ogólnie nie wiem co więcej o tym epizodzie powiedzieć
Ale wiem jedno, że przyniósł bardzo pozytywne odczucie, zwłaszcza jeśli potraktuje się je jako rodzaj epitafium pozostawione postaci Arnolda Boczka
6/10
edit: jeszcze dopiszę plusika że państwa Oskarkowych było jak na lekarstwo