Witam!
To mój pierwszy temat!
Od zawsze chciałem podzielić się z kimś moją wizją na temat odcinków ŚWK. Prezentuję więc mój autorski scenariusz, luźno oparty o pewną znaną książkę... Ale Kiepscy lubią nawiązania.
Życzę miłego czytania
Wybaczcie za brak wyróżnień tekstu, jestem nowy i pisałem tekst na Wordzie. Pisząc tu miałem małą usterkę
Przeczytajcie mimo wszystko.
W salonie Kiepskich Ferdek i Waldek oglądają wspólnie telewizję. Na stole leżą 2 puste puszki po „Mocnym Fullu”.
Ferdek: Walduś, kurde… Ty to dobrze, żeś przyszedł na tego mecza kurde, zara się zaczynać będzie!
Walduś: Jak nie jak tak, ojciec jak Jolancia sobie pojechała do koleżaneczki to kurde do ojca, nie?
Waldek sięga po piwo, które okazuje się puste.
Walduś: Tatuś… Piwo się normalnie skończyło!
Ferdek: To co kurde Cycu? Skoknij no do kuchni, przynieś 2 nowe i kiełbasy wiejskiej 2 laski i musztardę!
Walduś: Już się robi, ojciec!
Waldek znika w kuchni, po chwili wraca z kiełbasą i musztardą.
Walduś: Tatuś?
Ferdek: Co?
Walduś: No normalnie piwa nie ma w lodówce.
Ferdek: No jak nie ma jak jest, przecież byłem wczoraj u „Stasia” i żem całe zgrzewkie „Mocnego Fulla” zakupił.
Walduś: No ale nie ma!
Ferdek: No jak nie ma, no musi być, przecież nie wyparowało, kurde!
Walduś: Bo ty… ojciec… ty żeś był wczoraj u Boczka?
Ferdek: A może i byłem, a co?
Walduś: A bo tatuś normalnie ja pamiętam jak żeś szedł tam z piwem!
Ferdek: Z piwem?
Walduś: No z piwem.
Ferdek: No to… widocznie zapomniałem… E tam, Cycu weź dyszkie, dwie skocz no do „Stasia” kup całą zgrzewkie „Mocnego Fulla”, bo niedługo się mecz zacznie. Ale synek… W podskokach!
Walduś: Dobra!
Walduś wychodzi z salonu.
--
Walduś wraca z całą zgrzewką piwa, Ferdek wygląda na zaniepokojonego, bo zaraz zaczyna się mecz.
Ferdek: No nareszcie Cycu jesteś już. Masz piwo?
Walduś: Jak nie jak tak! Masz ojciec, mecz już się zaczął?
Ferdek: Nie, zara się zacznie.
Ferdek wyjmuje sobie jedno piwo, ale szybko kończy mu się dobry humor.
Ferdek: Cycu… Co to kurde jest?
Walduś: No kurde piwo, a co?
Ferdek: Jak piwo, jak… Walduś cożeś to kupił? Czytaj!
Podaje Waldusiowi puszkę, na niej widnieje napis „Lekki Light 2% alk.”
--
Sypialnia Kiepskich. Ferdek leży obok Haliny niezadowolony, ta czyta „Tele Srele”
Ferdek: Halincia…
Halina: Co?
Ferdek: Bo jak ja żem dziś z synem oglądał tego mecza to… to piwo takie niesmaczne było.
Halina: Co? „Mocny Full” ci nie smakował?
Ferdek: Jaki tam. Waldek kupił jakiegoś „Lekki Light” podobno normalnie wytwór tego samego browaru.
Halina: Fascynujące.
Ferdek: Ale Halincia ty nie lekceważ, nie lekceważ, bo to jest cios dla mnie, to jest normalnie cios dla polskiego i europejskiego browarnictwa, bo wyprodukować piwo niskoalkoholowe to jak dom bez dachu postawić.
Halina: Ale zrozum, że czasy się zmieniają i nie każdy już pije piwo po to aby uchlać się jak świnia.
Ferdek: Ale Halincia, ja przepraszam bardzo, ja sobie wypraszam, bo ja piwo piję dla smaku, a alkohol smak należyty nadaje i to polskie i światowe browarnictwo kurde uzasadnia i to nie może tak być, że piwo jest niskoa-a-a-a-alkoholowe. Bo ja jestem Halina POLAK i KATOLIK i ja takiej oranżady pił nie będę.
Halina: Tak? A zobacz, co tu piszą.
Pokazuje Ferdkowi artykuł z gazety.
Ferdek: A weź mi nie pokazuj tego, proszę cię.
Halina: Patrz, jełopie. Gienek Tyłkotył, ten aktor z telewizji… No on przez całe życie był uzależniony od mocnego piwa. I raz kupił takie niskoalkoholowe. Ferdek! Wszystkie jego problemy! Patrz: „Wyzbyłem się oszczerstw żony, nieświeżego oddechu, problemów z nerkami…”
Ferdek: A dupa tam, dupa e tam co tam.
Halina: Nie po dobroci, to jełopie słuchaj: Ty ALBO przestawisz się na piwo z obniżoną zawartością alkoholu, bo ja już dłużej nie zniosę pijaństwa w tym domu, albo… Albo spotkamy się U ADWOKATA.
Ferdek: I ty, mnie człowiekowi spragnionemu wody chcesz odebrać?
Halina: Przestań jełopie!
Ferdek: Ja przepraszam, ale ja tych oszczerstw dłużej nie zniosę i ja uroczyście w tym momencie opuszczam dom swój umiłowany i jakem Polak i katolik ja opuszczam to miejsce, idę kurde i nie wiem kiedy wrócę. I tyle w temacie.
Halina: A idź! Znalazł się kiper zasrany.
--
Ferdek pali papierosa na korytarzu, jest już bardzo późno. Po kilku chwilach z toalety wychodzi Janusz.
Janusz: O, witam pana Ferdynanda. A co pan tak stoi niemrawy?
Ferdek: A, panie Januszu… Nie pytaj pan… Żona własna w moim domu mnie nie chce, piwa mnie pozbawia… Rozbój w biały dzień.
Janusz: Tak dla sprostowania, panie Ferdku… Mamy noc. Ale to nic nie szkodzi, oj nic!
Ferdek: A co pan taki zadowolony? Znalazł pan milion dolarów w tym kiblu, czy co?
Janusz: Panie Ferdku, czy kłótnia może dotyczyła pośrednio napoju niskoalkoholowego „Lekki Light”?
Ferdek: A może i tak, a bo co?
Janusz: Słuchaj pan!
Janusz wyciąga gazetę ilustrowaną. Szuka kilka sekund odpowiedniej strony, po chwili znajduje. Zaczyna czytać.
Janusz: „Wraz z pojawieniem się nowej marki piwa znanego w Polsce browaru „Mocny Full” o nazwie „Lekki Light” drastycznie spadła sprzedaż produktów firmy. Jak pokazują sondaże, jedynie 10% stałych nabywców piwa popiera nową kampanię browaru, polegającą na obniżaniu procentów alkoholu w znanym wszystkim trunku. Firma „Mocny Full” wydała mnóstwo pieniędzy na marketing, reklamę i samą produkcję piwa, toteż nie mając zysków jest na skraju bankructwa. Postanowiono wobec zaistniałej sytuacji ogłosić konkurs. Browar wypuści wyjątkowo kolejne partie piwa „Mocny Full” w butelkach. Na spodzie tylko czterech kapsli umieszczone zostaną INICJAŁY FIRMY – „MF”. Kto znajdzie inicjały na kapslu wystartuje jako jedna z pięciu osób we WIELKIM TURNIEJU BROWARNICZYM, który wyłoni przyszłego właściciela browaru!
--
Mieszkanie Paździochów. Paździoch, Janusz i Ferdek siedzą przy stole. Stoi na nim butelka wódki i kieliszki.
Janusz: Panie Ferdku! Nic tylko kupować i mieć szczęście!
Ferdek: Dokładnie panie Januszu! Wola Nieba niech się dzieje, zaraz piwo się poleje, kurde!
Wznosi kieliszek z wcześniej nalaną wódką, co czynią także Janusz i Paździoch.
Paździoch: Tylko żebyście się nie zdziwili jak gówno pod kapslem znajdziecie, a nie inicjały.
Ferdek: Panie Paździochu, nie czarnowidz, nie czarnowidz. Ja i Waldek dużo piwa pijemy i wygramy. To jest panie Paździochu podstawa myślenia logicznego istoty myślącej.
Pażdzioch: Znalazł się naukowiec, humanista, esteta, poeta karwasz twarz Barabasz!
Janusz: Niech się zacznie konkurs wielki, patrzcie wszyscy pod kapselki.
Paździoch: Ty Janusz to w zasadzie możesz być profesorem na Uniwersytecie Warszawskim!
Nagle wśród sąsiadów pojawia się zdenerwowana Helena.
Helena: Marian, dziadygo jedna! Co ty wódkę chlejesz po nocach?! Do wyra cholera jasna, bo majty jutro z rana trzeba na bazar wyłożyć! Potem będą mówić, że PAŹDZIOCHOWA siedzi obok tego zapitego dziada co nawet gaci nie poda nie trzęsąc się jak galareta!
Paździoch: Helena! To był tylko jeden, mały kieliszeczek!
Helena: PIERDU, PIERDU! Janusz! Panie Ferdku! Do spania, nie urządzać mi libacji w nocy, ani W OGÓLE. MARIAN!!! DO WYRA POWIEDZIAŁAM!!!
Paździoch: No idę, idę karwasz twarz… idę!
Marian idzie do sypialni z Heleną. Zostają Janusz i Ferdek.
Janusz: Życzę szczęścia panie Ferdku, szczęścia życzę.
Ferdek: A dziękuję, dziękuję.
--
Mija kilka dni. Ferdek z Waldkiem siedzą przy stole w salonie Kiepskich. Na stole stoi kilnanaście butelek „Mocnego Fulla”. Waldek otwiera kolejno butelki, sprawdza kapsle i podaje piwa ojcu, który bierze łyk z każdej butelki. Zbliżają się do końca.
Ferdek: No, Walduś! Ostatnia! Coś mi się zdaje, że będziemy mieć szczęście, kurde! Odkapslowywuj!
Walduś: To sprawdzamy, nie?
Walduś otwiera butelkę, ale pod kapslem nie ma inicjałów browaru. Zrezygnowany podaje butelkę piwa ojcu.
Ferdek: Walduś, kurde. I nic. I NIC KURDE.
Walduś: Ojciec, ale normalnie my to żadnych szans nie mieliśmy. Normalnie każden jeden tera piwo pije. Paździoch pije, bo pod mieszkaniem butelkę normalnie pustą widziałem, Boczek pije podobno do każdej kiełbasy, a kiełbas to on dużo je raczej! Prezez Kozłowski też pije, widziałem jak szedł z całą reklamówą „Mocnego Fulla”. Parter pije, pierwsze piętro pije, cała klatka w butelkach kurde. Badura pije, Bocian pije, Kolęda pije. Wszyscy! Normalnie wszyscy!
Ferdek: Walduś, to jak my swoją szansę zwiększymy?
Walduś: No ojciec, to przede wszystkim tak na moją głowę to trzeba mieć pieniądze. Dużo!
Ferdek: Dużo pieniędzy… Ej, Cycu…
Walduś: Co, tatuś?
Ferdek: Hehe! MAM POMYSŁA!
--
Korytarz. Na drzwiach Kiepskich widnieje kartka z napisem „ Rękodzieło – dekoracje artystyczne z butelek na każdą okazję!”
--
Ferdek i Walduś siedzą przy stole. Z opróżnionych butelek po piwie wykonują tandetne dekoracje – naklejają wszelakiego rodzaju wstążki, tasiemki i ozdóbki do butelek. Waldek na każdą z nich nakleja cenę. Ceny nie są niskie – zaczynają się od 50 złotych, a kończą na 300!
Ferdek: Widzisz Cycu… My to za te butelki będziemy mieli piwa PO TĄD! I będziemy mieli browar na własność! I kurde będziemy mieli piwa do końca życia! Ja to tak widzę Walduś, że normalnie je se tutaj koło fotela taką beczkie postawię z rurką i tylko się nachylić i hehe! Walduś naklejaj kurde, bo zaraz zacznie się ELDORADO!
Do mieszkania wchodzi Arnold Boczek z butelką nieotworzonego „Mocnego Fulla”.
Boczek: Dzień dobry sąsiedzie. Wy tutaj macie te swoje… Dekoracyjki, nie?
Ferdek: Panie Boczku, jak nie jak tak! Panie! Bierz pan do wyboru, do koloru! A wszystko rękodzieło arytstyczne!
Boczek: Panie, w mordę jeża! To się doskonale składa bo ja żem se mam maślankie, olej, ocet i ja to muszę w buteleczki ponalewać! Bo jak ostatnio ksiądz po kolędzie był i maślankie zobaczył na wpółotwartą, to jak Boga kocham, trzy dni mnie bęben bolał, ŻE HEJ!
Ferdek: No to pan zobacz se, tu mamy różne takie.
Boczek ogląda chwilę butelki, w końcu bierze jedną z nich. Nie wygląda imponująco – owinięta jest jakąś tasiemką, ma ponaklejane nalepki z samochodami dla dzieci. Na dodatek na dnie butelki jest reszka piwa, a na szkle zostały wyraźne ślady po etykiecie, a nawet jej resztki.
Boczek: Panie, ja za to to mogę panie piątala dać, spokojnie!
Ferdek: Panie Boczku! Weź pan obkręć i cenę zobacz!
Boczek: O W DUPĘ WĘŻA! 200 złotych! Panie Ferdku co to ma być?
Ferdek: Rękodzieło artystyczne!
Boczek: Gówno, a nie rękodzieło artystyczne! Panie tu reszta etykiety je! Panie i to nieestetyczne jest wcale.
Walduś: Panie Boczek, a we Paryżu to podobno takie dekoracyjki to normalnie po pincet euro idą!
Boczek: W mordę jeża, to jest rozbój!
Ferdek: Za pięć złotych panie Boczku, jakie pan chciał nam dać to ja panu mogę najwyżej… Etykietę zdartą dać!
Boczek: To gówno jest a nie dekoracja! A poza tym nikt z was nie był w Paryżu a się tutaj wymądrzacie!
Ferdek: Panie, pan jest nieobeznany ze sztuką, pan jest ciemny jak jesień średniowiecza!
Boczek: Panie! Nie obrażaj pan, dobre? Bo ja swoje rację mam i ja swoje gusta mam! I ja za to kasiory nie dam, bo to bubel jest a ja pana do kryminału pozwie, bo pan interes nielegalny prowadzisz i pan do pierdla pójdziesz w dupę węża, no w mordę jeża!
Ferdek: O tak to nie będzie, kurde! WYPIERDZIELAJ PAN STĄD i to w podskokach!
Boczek: A żebyś pan wiedział! Moja noga tu więcej nie postanie! Ale ja się wpierw piwa napiję, bo ja piwo swoje mam, w przeciwieństwie do pana!
Boczek otwiera sobie piwo, wypija duszkiem zawartość butelki. Upada mu kapsel. Podnosi go, a wtedy…
Boczek: O w mordę jeża! EM EF!
--
Piwnica. Ferdek, Paździoch, Janusz i Waldek siedzą przy skrzyni i piją wódkę. Wszyscy mają smętne miny.
Ferdek: Boczek, grubas i świnia pornograficzna kapsla sobie wylosował nielegalnie i to kurde pewnie z latarenką chodził po sklepie i sprawdzał te piwa specjalnie, aby mnie na złość zrobić kurde! I to się udowodni, dowoda się znajdzie, na policję i już i koniec będzie grubasa jednego.
Paździoch: Gówno pan znajdziesz. Każdy ma równe szanse, jeśli dużo piwska pije.
Ferdek: Ale nie ten Boczek kurde! On wygrał, a ja… Polak uczciwy, chrześcijanin kurde, uczynny, skory do pracy, której nie mogę znaleźć w tej ojczyźnie polskiej… Dobry, szczodry, gościnny
Paździoch: Może od razu weteran kampanii wrześniowej?
Ferdek: A pan panie Paździoch to też nie jesteś lepszy! Bo pan złodziej jesteś i ja żem widział jak koło bazaru pan w koszu kapsli szukał!
Janusz: Panowie, nie kłóćmy się! Każdy ma szanse. Boczek niekoniecznie wygra, ma zerową wiedzę o piwowarstwie. Podczas turnieju trzeba wykazać się swoją znajomością piwa.
Walduś: Bo on to normalnie jak pamiętam cały czas tylko wódkę pił i wino pił, a piwo to tylko z nami!
W tle gra nieco popsute radio. Szybko kończy się piosenka, po czym rozpoczyna się program informacyjny.
Głos z radia: Pragniemy poinformować, że odnaleziono drugi sygnowany kapsel będący przepustką do turnieju piwowarskiego browaru „Mocny Full”. Drugi kapsel z inicjałami browaru odnalazł pan Marek Markowski z Marek. Przypominamy, że szczęśliwym znalazcą pierwszego kapsla był pan Arnold Boczek z Wrocławia.
Ferdek: Kurde no… Szanse nam się zmniejszają… A pieniędzy jak nie było, tak ni ma. Żona jak zobaczyła te butelki, to awanturę mi zrobiła o mocne piwo, powywalała i dupa, koniec, kaputt.
Janusz: Panie Ferdku, to ja mam pomysł. Zbierzmy się jako solidarni sąsiedzi na piwo. Ktoś z nas pójdzie zakupić jego jak największą ilość. A jak wygramy będzie czterech właścicieli! Ale… Ale w sumie zasady nie pozwalają…
--
Salon Kiepskich. Ferdek ogląda telewizję. W telewizji leci program publicystyczny. Kiczowate studio, przy stoliku siedzą dwaj rozmówcy – pan Hieronim oraz pan Sebastian.
Hieronim: Panie Sebastianie, cała Polska żyje konkursem organizowanym przez browar „Mocny Full”.
Sebastian: Owszem, owszem panie Hieronimie. Powiem więcej: Cała Polska ma MNIEJSZE SZANSE na ostateczne starcie w turnieju piwowarskim. Jak wiemy, pierwszy sygnowany kapsel odnalazł pan Arnold Boczek, rzeźnik z Wrocławia. Zaprosiliśmy go do naszego skromnego studia.
W telewizji pojawia się Arnold Boczek.
Ferdek: Grubas zasrany i oszust!
Hieronim: Panie Arnoldzie, gratulujemy panu pierwszego odnalezionego kapsla. Czy może nam pan… zdradzić swoją taktykę?
Boczek: Panie! Kiełbacha na śniadanie, kiełbacha na drugie śniadanie, do obiadu kicha, po obiedzie baleronik, a na kolacyjkę kapuśniak, to danie moje ulubiene jest, ale musi być na świńskim ryju! I do tego raz jeszcze kiełbaska panie, ale mocno naczosnkowana! I panie redaktorku szanowny, do wszystkiego piwko wchodziło, bo tańsze od wódki, a i browar wygrać można na własność!
Ferdek: Gówno nie browar! Grubasie nic nie wygrasz kurde! Oszust!
Sebastian: Drugi kapsel z inicjałami firmy znalazł niejaki pan Marek Markowski z Marek, który jednakże nie mógł przybyć do naszego studia.
Hieronim: Ale proszę państwa, to nie wszystko! Mamy dla państwa informację z ostatniej chwili! TRZECI KAPSEL ODNALEZIONY! Zwycięzcą jest niejaki JANUSZ MARIAN PAŹDZIOCH, syn MARIANA JANUSZA PAŹDZIOCHA… hehe Pan Janusz jeszcze o tym nie wie, ale zaraz go o tym powiadomimy!
Boczek: Panie! Pan Janusz to mój sąsiad jest! W tej samej kamienicy mieszkamy, we Wrocławiu!
Hieronim: Wrocław kiedyś był niemiecki, nic dziwnego że piwo jakieś takie lepsze!
Ferdek wyłącza telewizor i biegnie do mieszkania Paździochów
--
Kolejna wódka na stole. Paździoch, Ferdek, Paździochowa siedzą wpatrując się w Janusza okazującego wszystkim swój zwycięski kapsel.
Janusz: Uśmiech losu. W lodówce zostało jedno piwko, bo funduszy nie starczyło. Myślę – wypiję do obiadu. Otwieram, a tam…
Helena: Złoto! Złoto! Janusz musi wygrać ten turniej!
Ferdek: Koniec końców lepiej kurde, aby pan Janusz zarządzał browarem, a nie ta świnia Boczek.
Janusz: W Paragwaju też był podobny konkurs. Tylko dotyczył on…
Ferdek: Czego?
Janusz: Eee… Coś z papierami wartościowymi… Ale nie wygrałem. W każdym razie mam nadzieję, że pokonam Boczka, Marka Markowskiego i tego… ostatniego rywala.
Janusz nalewa wszystkim wódkę
Helena: W tym uroczystym dniu i ja sobie pozwolę.
Janusz: No to na zdrowie!
Paździoch: Tak w zasadzie synu, to mógłbyś objąć katedrę Uniwersytetu Warszawskiego!
--
Sypialnia Kiepskich. Ferdek leży na łóżku rozmyślając. Jego uwagę nagle rozprasza coś błyszczącego na blacie toaletki Haliny. Zaciekawiony Ferdynand podchodzi. Na blacie leży moneta pięciozłotowa. Uradowany Ferdek chowa monetę do kieszeni, zakłada laczki i wybiega z pokoju.
Ferdek: Raz się żyje, kurde!
Rozpoczyna się „widowiskowy” bieg Ferdka. Najpierw niemal nie wpada na Halinę idącą przez przedpokój i niosącą garnek z zupą. Halina wyzywa Ferdka od jełopów. Następnie Kiepski wychodzi na korytarz. Mija Boczka, który w odświętnym stroju pozuje do zdjęcia prasowego. Obok przystrojony stoi Janusz, ale sąsiedzi nie patrzą się na siebie. Ferdek wygraża coś Boczkowi, po czym znika w klatce schodowej.
--
Uradowany Ferdynand wraca z butelką zimnego „Mocnego Fulla”. Wchodzi do wnęki koło kibla, aby nikt go nie widział. Wyjmuje z kieszeni otwieracz i ostrożnie, z wielkim zaciekawieniem otwiera piwo. Spogląda na kapsel.
Ferdek: Pusty… Pusty kurde!
Ferdek ciska kapslem o podłogę.
--
Salon Kiepskich. Ferdek i Waldek siedzą przy stole. Ferdek jest bliski płaczu.
Ferdek: Tyle starań… Tyle butelek piwa… MNIE UCZIWEMU! Gówno z tego wszystkiego.
Walduś: Ojciec, nie tragizuj, przecie normalnie pan Janusz ma kapsla, on piwem się podzieli, nie?
Ferdek: Walduś… Normalnie Janusz jest miły i uprzejmy. Ale on z rodu Paździochów Bibersztajnów menda, złodziej i oszust!
Walduś: A tam… Tatuś…
Ferdek: Co?
Walduś: Coś mnie normalnie gniecie w tyłek no!
Ferdek: Walduś… Ty mnie tu dupy nie zawracaj ja w żałobie jestem teraz kurde pogrążony.
Walduś: Co to jest, no co…
Waldek wyciąga spod siebie… butelkę piwa.
Walduś: Tautś! Pa! Piwo normalnie znalazłem kurde!
Ferdek: Walduś przestań, wypij sobie sam. Ja o piwie nie chcę nic więcej słyszeć. Ja to chyba w ogóle na wódkie się przestawię.
Walduś: Jak nie, to nie.
Otwiera sobie piwo, odrzuca kapsel i pije. Kapsel „wędruje” w stronę Ferdynanda, który łapie go w dłoń.
Ferdek: Przeklęte kapsle, tyle krwi mi napsuły… No przeklęte kapsle…
Ferdynand unosi kapsel na wysokość oczu.
Ferdek: Cycu… Cycu! CYCU!!! KURDE!!! EEEEMMM EEEFFF!
Ferdynand dumnie okazuje zwycięski kapsel z inicjałami.
--
Jako, że aż trójka zwycięzców pochodzi z Wrocławia, postanowiono turniej urządzić na korytarzu kamienicy Ćwiartki ¾.
Cały korytarz jest elegancko przystrojony w eleganckie zasłony i ozdoby w kształcie szyszek chmielowych. W miejscu roweru jest ogromny neon „MOCNY FULL”. Pod napisem znajduje się stół z kilkudziesięcioma puszkami złotego trunku. Obok stoi pracownik firmy w bawarskim stroju, rozdając piwo tłumom zgromadzonych ludzi. Na drugim końcu korytarza stoją czterej zwycięzcy: Boczek w białej koszuli, Waldek w krzywo zapiętym garniturze, Marek Markowski w schludnym i eleganckim stroju oraz Janusz w garniturze z nutą egzotyki. Waldek i Janusz podają sobie rękę, ale na Boczka nie chcą nawet patrzeć. Marek Markowski jest jakby poza wszystkim. Do Waldusia podchodzi Ferdek i Halina.
Ferdek: Cycu… Cycu, powodzenia kurde!
Halina: Początkowo byłam dość sceptyczna, ale jak wygrasz to przynajmniej ojciec jełop będzie miał jakąś robotę w browarze!
Ferdek: A tak Halincia, nie przesadzaj.
Walduś: Hehe! Jakby to Jolanta widziała normalnie!
Do Janusza podchodzi Paździoch i Paździochowa.
Pażdzioch: Nie daj się im synu! Bądź przebiegły jak wąż! Jak żmija!
Helena: Powodzenia, powodzenia!
Boczek i Markowski spoglądają na siebie.
Markowski: Marek Markowski, pan Arnold?
Boczek: Jak nie jak tak! A markowską też lubię!
Markowski: MOJĄ ŻONĘ?
Boczek: Skąd! Kiełbasę!
Po kilku chwilach wszyscy milkną, bo do zwycięzców podchodzi prowadzący konkurs w jeszcze bardziej odświętnym bawarskim stroju. U pasa ma zawieszone olbrzymie kufle na piwo.
Prowadzący: Bardzo miło mi panów widzieć. Wygraliście nasz konkurs. To już wielkie zwycięstwo. Cóż za ironia losu sprawiła, że aż trzech z czterech finalistów pochodzi spod tego samego dachu… Witam panów… To zapewne pan Arnold, a to pan Marek. Witam pana Waldemara i Janusza. Bardzo mi miło. Panowie! Niech teraz rozpocznie się WIELKI TURNIEJ PIWOWARSKI!
Prowadzący wyjmuje zza pasa kufle i podaje każdemu po jednym. Po chwili pracownik w bawarskim stroju przynosi cztery butelki z ewidentnie drogim, zagranicznym piwem. Butelki mają jednak zalepione logotypy. Boczkowi nalane zostaje jakieś zagraniczne białe piwo, Markowski otrzymuje ciemne, Walduś – piwo o klasycznej barwie, natomiast Janusz otrzymuje piwo z bardzo dużą pianką.
Prowadzący: Waszym zadaniem jest odgadnąć na podstawie SMAKU i WĘCHU dokładnie ODMIANĘ i KRAJ POCHODZENIA DANEGO PIWA. Kto pierwszy prawidłowo odgadnie – ten wie, co go czeka. Czas start!
Wszyscy z trudem próbują ocenić piwo. Boczek nawet nigdy nie widział białego, toteż jest zdziwiony na widok tak jasnej barwy. Waldek w nieskończoność smakuje swój trunek, podobnie jak Janusz, któremu piana przylepia się do wąsów. Dla Kiepskich i Paździochów emocje sięgają zenitu. Ferdek modli się na klęczkach szeptem, a Halina trzyma rękę na sercu. Paździoch wpatruje się wraz z Paździochową oczyma „surowych opiekunów” oczekujących od Janusza bezbłędnej interpretacji. Jedynie Markowski pozostaje niewzruszony. Nawet niespecjalnie kosztuje piwa, a jedynie ocenia je węchem.
Markowski: Porter bałtycki.
Prowadzący: Panie Marku… Jest pan…
Emocje sięgają zenitu
Prowadzący: WIEEEELKIE BRAWA DLA NOWEGO WŁAŚCICIELA BROWARU MOCNY FULL, MARKA MARKOWSKIEGO Z MAREK!
Paździochowi robi się słabo.
Paździoch: Heeelena…. Mam… Mam zawał!
--
Walduś i Ferdek siedzą zasmuceni w salonie. Nawet Halina zdaje się im współczuć, zaglądając z kuchni. Pojawia się program w telewizji, a w nim – Hieronim, Sebastian oraz zwycięzca – Marek Markowski
Sebastian: Panie Markowski… Nawet nie wiemy jakich słów użyć, by ocenić pana geniusz w ocenie jakże szlachetnego trunku jakim jest piwo. Proszę mi powiedzieć – co sprawiło, że stał się pan takim ekspertem?
Markowski: Proszę pana… Odpowiedź jest prosta. Mój ojciec ma browar w Niemczech, w Monachium. A i ja znam się na piwach z całej Europy. Mój dziad miał browar w Galicji, a mój wuj produkuje piwo w Stanach Zjednoczonych.
Ferdek: Znalazł się obieżyświat zasrany.
Hieronim: Proszę mi tylko powiedzieć, panie Marku… Co się zmieni, kiedy już wejdzie pan na halę?
Markowski: Wzrośnie cena piwa!
Sebastian: Ale smak pozostanie ten sam?
Markowski: Oczywiście. Dla prostego ludu, proste piwo.
Ferdek wyłącza telewizor.
Ferdek: Wiesz Walduś? Niech będzie drogie, „Mocny Full” pozostanie moim ulubionym piwem i pić je będę do grobowej deski. Nawet jakbym miał sprzedać oba laczki, sweter i kalesony kurde!
Walduś: Ojciec wiesz? Mnie już wcale nie jest żal normalnie. Przynajmniej ten grubas Boczek nie wygrał.
Ferdek: No widzisz Walduś. Tak to już jest.
Walduś: Ale z kapselkiem to ja miałem kurde szczęście, nie?
Ferdek: No jak nie jak tak! Walduś bo widzisz… Są na niebie i ziemi rzeczy, o których się fizjologom nie śniło!
-Napisy-
KONIEC