WAŻNE:
Pomóż przetrwać forum - zbiórka na dalszą działalność! Przekaż dowolną kwotę przelewem poprzez PATRONITE lub PAYPAL
- KLIKNIJ po szczegóły!
Możesz nas wesprzeć poprzez: Blik, przelew SMS | PATRONITE.PL || PayPal.com (kliknij: paypal lub płatność kartą)
Dla osób, które pomogą ranga Zasłużeni + wyróżnienie nicka kolorem i pogrubieniem. DZIĘKUJEMY!
Ferdek wychodzi z mieszkania i udaje się w wiadomym kierunku. Pod drzwiami od toalety stoi Boczek w piżamie.
(Ferdek) Panie, co pan tak stoisz i nie wchodzisz? Ludzie tu mają pilne potrzeby filozoficzne do załatwienia.
(Boczek) Ale panie, zajęte jest. Też bym się dawno wypróżnił, ale nie mogę.
(Ferdek) A kto tam jest? Zaraz… Panie Paździoch! Otwieraj pan!
Ferdek wali pięścią w drzwi od kibla. Paździoch wychodzi z mieszkania, nieco wkurzony.
(Paździoch) Co się pan drzesz po nocy jak stary kocur? O co chodzi?
(Ferdek) Myślałem, że… Ale skoro nie pan, nie ja i nie Boczek, to kto jest w kiblu?
(Paździoch) Nie wiem i gówno mnie to obchodzi. Do widzenia.
Paździoch nadal stoi, a Ferdek znów wali w drzwi.
(Ferdek) Kto tam jest? Otwierać, bo po policję zadzwonię!
(Boczek) Jak dla mnie to ktoś się zamknął w środku i nie chce wyjść. To już się na prokuraturę nadaje.
(Ferdek) Nie no, pałka się przegła. Dzwonię po służby specjalne i zaraz tak komuś z laczka zasadzę. Panie Boczek, pilnuj pan, a my z Paździochem idziemy załatwić formalności.
Ferdek i Marian odchodzą. Boczek zostaje sam. Za chwilę akcja przenosi się do kuchni Kiepskich. Ferdek z Marianem siedzą przy stole i piją wódkę.
(Paździoch) Jak dla mnie, panie Ferdku, to coś tu mocno zajeżdża smrodem. Po co ktoś miałby siedzieć w kiblu i się nie wypróżniać?
(Ferdek) A jak tam się jakaś orgia erotomańska odbywa albo libacja alkoholowa?
(Paździoch) O to, to. Takie rzeczy to można robić legalnie i ze smakiem jak my albo tak jak niektórzy, po ciemku i w kiblu.
Słychać gwar na korytarzu. Wstają od stołu i idą sprawdzić. Przyjechał policjant, a Boczek śpi pod ścianą.
(Ferdek) Panie Boczek! Pan miał pilnować, a nie spać jak jakiś gad niewychowany.
(Boczek) Ja nie śpię, tylko mi się oczy przypadkiem zamknęły. On tam nadal jest.
Kiepski sprawdza. Drzwi są zamknięte.
(Ferdek) No prawda. Masz pan farta. Panie milicjancie, bo ktoś zablokował kibel i to ani ja, ani Paździoch, ani Boczek.
(Policjant) W takim razie wyważamy?
(Ferdek) Jak nie, jak tak.
Policjant wyważa drzwi. W kiblu nikogo nie ma.
(Ferdek) O kurde. Co jest?
Jakiś czas później. Ferdek idzie za potrzebą, a drzwi od kibla znów są zamknięte.
(Ferdek) No nie. Kto tam jest?
(Boczek) Spokojnie. To ja, Boczek.
(Ferdek) Co pan tam robi?
(Boczek) Nie interesuj się pan. Robię, co mogę.
(Ferdek) Chyba czego pan nie może. Ma pan zakaz wypróżniania się w tej publicznej prywatnej toalecie. Wyłaź pan!
(Boczek) Przecież się nie rozerwię.
Paździoch wychodzi z mieszkania.
(Paździoch) Panie mi się strasznie chce. Wchodzisz pan czy nie wchodzisz, bo jak pan nie wchodzisz, to ja wchodzę.
(Ferdek) Tam jest Boczek. W dodatku ja byłem pierwszy.
(Paździoch) Boczek? Jak jest, jak nie ma?
(Ferdek) Jak nie ma, jak jest?
Ferdek otwiera drzwi od kibla. Są niezamknięte, a w środku nie ma Boczka.
(Ferdek) O kurde.
(Przerwa na reklamy)
Mieszkanie Kiepskich. Ferdek ogląda telewizję, wchodzi Waldek.
(Waldek) Tatuś! Tatuś!
(Ferdek) Co, Cycu, czego chcesz?
(Waldek) Bo pan Boczek przyniósł takie cuś.
Waldek kładzie na stole pudełko przewiązane kokardką.
(Ferdek) Co to jest?
(Waldek) Nie wiem, tatuś. Może piwko?
(Ferdek) Jakieś takie kwadratowe. Ciężko powiedzieć.
Ferdek otwiera pudełko. W środku jest czarny owalny przedmiot.
(Ferdek) No mówiłem, że to nie piwko. Walduś, leć po tego Boczka. Zaraz się dowiemy, co to takiego.
Kilka chwil później w kuchni. Ferdek ogląda tajemniczy przedmiot. Przychodzi Boczek.
(Ferdek) Panie, to od pana jest? Coś pan przyniósł?
(Boczek) A gówno. Nie wiem, co to. Znalazłem tę paczuszkę pod wycieraczką, to żem dał Waldusiowi.
(Ferdek) Panie, jak pod wycieraczką?
(Boczek) Tam taka karteczkia jest.
Ferdek przygląda się karteczce, wyciąga okulary i czyta.
(Ferdek) „Do pana Ferdynanda Kiepskiego”. No kurde, wydaje się, że to do mnie.
(Boczek) No przecież mówiłem.
(Ferdek) Ale co to jest? Nigdy czegoś takiego na oczy żem nie widział.
(Boczek) Tam jest taki dzyndzel. Może trzeba go nacisnąć.
(Ferdek) Gdzie?
(Boczek) No, naciskej pan.
(Ferdek) Zara…
Kiepski przygląda się przedmiotowi i pociąga za pokrętło. Akcja przenosi się nagle z kuchni na zewnątrz, jest ciemno, wszystko czarno-białe, a w tle widać stare blokowiska.
(Boczek) No panie, a ja mówiłem, żeby nic nie wciskać. W mordę jeża.
(Ferdek) Gdzie my jesteśmy? Chyba nas przeniosło jak w tych filmach srajens fikszyn.
(Boczek) Muszę wracać. Głodny jestem, kapuśniak na świńskim ryju miałem robić.
(Ferdek) Może jak jeszcze raz pociągnę…
(Boczek) Pospiesz się pan, bo balet mongolski zaraz się zaczyna.
Kiepski pociąga za pokrętło, raz i drugi i nic się nie dzieje.
(Ferdek) Co mi pan za szajs przyniosłeś?
(Boczek) Przecież to nie moje jest. W kiblu znalazłem.
(Ferdek) Jak w kiblu, jak na wycieraczce?
(Boczek) No bo pan, panie Ferdku, jeszcze nie wszystko wiesz.
Nagle Kiepski i Boczek słyszą jakieś odgłosy. Idą sprawdzić, co to. Natrafiają na kibel, z którego dobiega bulgotanie.
(Boczek) Panie, ja się boję, bo tu ciemno jest. A jak tam jaki zwierz dziki siedzi?
(Ferdek) Może tam Paździoch jest.
Coś zaczyna warczeć.
(Boczek) Aaaaa! Uciekajmy!
(Ferdek) Panie, nie ruszę się stąd, dopóki mi pan czegoś nie wytłumaczysz.
(Boczek) A, bo ja sobie znalazłem ten fikuśny przyrząd w kiblu. Przyszedłem się wypróżnić i patrzę, zamknięte jest. No to stukam i słyszę jak coś bulgocze. I nagle drzwi się otworzyły i taki czarne cuś wyskoczyło. Zemdlałem prawie, a jak się ocknąłem, to tylko ten przyrząd leżał koło kibla.
(Ferdek) A co z tą paczką do mnie?
(Boczek) To ja żem napisał. Bałem się, bo już raz mnie przeniosło, ale wtedy to w takie miejsce, gdzie piwo było. Takie czarne i kudłate ludzie je sprzedawały. Jak mnie zobaczyły, zaczęły się drzeć. Nie wiem, co wcisnąłem, ale znów się we własnym kiblu znalazłem.
(Ferdek) Mówi pan, że piwo było?
(Boczek) No tak, ale teraz chyba noc jest. A piwo to tylko w dzień sprzedają. W dodatku to jakieś kośmity są.
Nagle z kibla wyskakuje czarnoskóry wujek Władek.
(Władek) Co wy tu robita? Spieprzajta spod kibla.
(Ferdek) Po polskiemu mówi. Swój chłop. Pi-wo. Gdzie jest pi-wo?
Władek zaczyna się śmiać i prowadzi Boczka i Kiepskiego za sobą, do miejsca, wyglądającego jak sklep u Stasia. Przy stoliku na zewnątrz siedzą ciemnoskórzy Badura i Kopciński.
(Ferdek) Panie, a skąd tu Badura?
(Boczek) Bo to wszechświat równoleglejszy jest. Tak mi powiedziano.
(Ferdek) Kto panu powiedział?
Wchodzi czarnoskóry prezes Kozłowski i przynosi flaszkę wódki.
(Ferdek) A, nieważne. Jak tu wódkę mają, to panie, ja tu zostaję.
Boczek kiwa głową, po czym z głupią miną patrzy się w stronę kamery.
(Napisy końcowe)
Mam mieszane uczucia. Pomysł był średni, gdyż zbyt chaotyczny. Jednak najgorsza jet forma, trudno się czyta, jest nieprzejrzyście, ale to nie jest produkt, tylko scenariusz, więc w porządku. Akcja zbyt szybka, nie przezkadza mi długość scenariusza, ale to co zmieściłeś w tych 3-6 minutach, lepiejby było rozpisać na zwykły odcinek, gdyż po prostu wszystko dzieje się za szybko, nie ma jakiegoś wprowadzenia, luźnej gadki, jakiegoś fajnego akcentu, zwykłej rozmowy, nic. To takie trochę streszczenie, to chyba najlepiej oddaje ten scenariusz. Nie wciągnęła mnie też niestety fabuła.
Ale muszę na prawdę pochwalić Cię o jedno, bo wyróżniają się o dziwo dialogi i humor. A choć nie było setek przezabawnych tekstów, to to co najważniejsze, podszedłeś do tematu z dystansem, zupełnie jak Okil i stara ekipa, Yoka nie umie robić satyry z takim "jajem" Tobie się nawet w jakimś stopniu udało, w każdym tekście było trochę humoru i dystansu. Najzabawniejsze to cały ten absurd z toaletą, załątwianie "formalności" prze Ferdka i tekst: (Boczek) Nie interesuj się pan. Robię, co mogę. (Ferdek) Chyba czego pan nie może. Ma pan zakaz wypróżniania się w tej publicznej prywatnej toalecie. Wyłaź pan! , ale trafiło sie jeszcze parę. Niestety niczym nie zaskoczył, niczego nowego nie było, trochę wszystko na siłę, ale początki są trudno, więc lekko naciągane 5/10, bo nawet przystępnie się bawiłem i było całkiem "z jajem".
Ostatnio zmieniony 2017-05-07, 13:28 przez Bździuch, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie lubię kiedy się mnie cytuje"
- Neil deGrasse Tyson
Świetny scenariusz, choć można go było trochę bardziej rozwinąć. Dobry początek na korytarzu, szczególnie wyjście Paździocha z mieszkania i tekst Boczka "To już się na prokuraturę nadaje". Bardzo fajna rozmowa Ferdka z Marianem przy wódce "A jak tam się jakaś orgia erotomańska odbywa albo libacja alkoholowa". Śmieszna też kolejna scena ze śpiącym Arnoldem i wyważeniem przez policjanta drzwi od kibla, w którym nikogo nie było. Podobało mi się także jak Ferdek rozmawiał z Boczkiem siedzącym w zamkniętym kiblu, a potem, gdy przyszedł Paździoch drzwi były już niezamknięte, a w środku nie było Boczka, lecz to było do przewidzenia. Arnold namawiający Ferdka do naciśnięcia dzyndzla i jego późniejszy tekst po przeniesieniu "a ja mówiłem, żeby nic nie wciskać" znakomity Fajna cała akcja we wszechświecie równoleglejszym, zwłaszcza przestraszony Boczek. Niezłe również zakończenie. 9/10.