Tragedii totalnej nie ma, ale i tak jak na odcinek o Boczku, to jednak niski poziom.
Wtórność nad wtórnościami i wszystko wtórność, chciałoby się powiedzieć. Bo jakby nie patrzeć, nabijanie się z zabobonów i podejścia ludzi do służby zdrowia (które to jednak jest takie, a nie inne nie bez powodu) to już było nieraz i jeszcze nieraz się powtórzy, ba! w "Wiem co jem" to wszystko się praktycznie powtórzy, z tą tylko różnicą, że tam nie Ferdkowi dupa uschnie, a całej reszcie bohaterów.
Natomiast tu to nie wiem, na czym scenarzyści chcieli się skupić, bo skaczą z kwiatka na kwiatek, a to stroją sobie żarty z Boczka-znachora pod nowym imieniem Jemiołka, a to rżną głupa z młodych, że Ferdek jest "umierający", a ci sprzęt wynoszą... Nie można się na niczym skupić, a Boczek pojawiaja się tu tak nieczęsto, że idzie zapomnieć o głównym wątku.
Zasadniczo to ja już prawie nic nie pamiętam.
Na plus Ferdek, jak nabijał się z Paździocha, a potem odwrotnie, tekst Haliny: "Alkoholik magister" i propozycje Ferdka, żeby ta dała mu wódki. Ponadto troszeczkę pierwsza scena, poza starowiejszczyzną Boczka i niezłe zakończenie.
Reszty nie pamiętam, więc niech będzie, że na minus. Pupcińskich niestety zapamiętałem, więc tym bardziej na minus.
3/10 ode mnie.
Bździuch pisze: ↑2018-09-03, 22:27
n kim trzeba być żeby nie lubić skóry z kurczaka?
Przyznaję się, możesz mnie wychłostać pokrzywą.
