Ehh... Słabe zakończenie sezonu. A może i nie słabe, tylko na takim samym poziomie jak i reszta... W tym odcinku była większość najgorszych rzeczy, które można spotkać w odcinkach ostatnich sezonów
Zaliczają się do nich takie elementy jak:
- Jolaśka i jej głupie, często rymowane teksty i idiotyczne słowa, np. "zasmaczyste". Po cholerę w ogóle ją do tego odcinka wcisnęli? Jej występ był tu całkowicie zbędny!
- Paździoch na początku w głupim przebraniu. Po co to?
- występ Malinowskiej i oczywiście jej standardowe narzekanie przed sklepem, czyli poziom sięgający dna,
- oczywiście musieli także wcisnąć Badurę i Kozłowskiego, zamiast skupić się na Ferdku, Boczku i Paździochu, no i może ewentualnie jeszcze Waldku (pod warunkiem, że byłby normalny),
- Waldek w scenie z Jolaśką i Mariolką oraz później przez Stasiem, denerwujący się na żonę. Nosz ku**a, czy on nie może wreszcie kopnąć jej w dupę i wziąć rozwodu?!
Tylko raz jest na nią wkurzony, a za chwilę jej się podlizuje, prawi komplementy, kupuje prezenty i rzuca podteksty, w których oczywiście chodzi o seks (no tak, a co Yoka i Sobiszewscy mogliby wymyślić innego...). Żenada! To jest jakaś porażka. Kultowa postać została doszczętnie zniszczona
- jakieś głupie pieprzenie o niczym, właściwie to mało się działo... I teksty za bardzo odnoszące się do rzeczywistości (np. rozmowa Ferdka i Haliny w sypialni), w ogóle nieśmieszne. Co prawda nie denerwowały, ale nudziły, więc na minus,
- scena z leżącym Badurą w parku. Co to miało być, ja się pytam?! Reakcje ludzi ani razu nie sprawiły, żebym nawet na chwilę się lekko uśmiechnęła. Tekst tej matki skierowany do syna jest powielony z odcinka "Wezyr". Scenarzystom nawet niczego nowego się nie chce wymyślić
- nuda, nuda i jeszcze raz nuda...
- dużo greenboxów, niepotrzebnych zupełnie,
- nawet scena z Boczkiem była nudna
To świadczy o tym, że nawet najlepszy aktor nie pomoże za wiele, jak wszystko inne jest do dupy,
- ekran w tv na cały ekran,
- znowu ta Rakowska jako redaktorka i ta baba w parku, która ostatnio się pojawia w co drugim odcinku. Nie przepadam za nimi,
- ten polonez w tv
To miało być śmieszne czy jak? Sorry, ale nie bardzo rozumiem, jaką to miało wywołać u widza reakcję... U mnie wywołało jedynie lekkie zażenowanie i chęć pójścia spać z tych nudów.
Na plus zaliczę fragmenty pierwszej sceny z tym "to może zmienię rekwizyt", a następnie "pić albo nie pić" Paździocha. Ten drugi tekst był już wypowiedziany przez Ferdka w odcinku "Śnięta królewna", ale jednak był dobry (chociaż po raz kolejny scenarzyści udowadniają, że bardzo ciężko im coś nowego i śmiesznego wymyślić) i końcówka (chociaż też trochę wiało nudą) oraz kultowy, dawno niewykorzystywany już tekst "mam pomyła!". Miło to usłyszeć ponownie po tylu latach w nowym odcinku.
Po ilości minusów można już wywnioskować, jaka będzie moja opinia o tym "czymś". Bardzo zawiodłam się na tym odcinku. Spodziewałam się czegoś lepszego (taa, a jednak nadzieja matką głupich
), no ale niestety... Właściwie nawet nie było ani jednej okazji do roześmiania się. Kiepscy ze znakomitego, wręcz idealnego i genialnego sitcomu stają się cukierkowatą obyczajówką, podczas oglądania którego można zapomnieć o tym, co to w ogóle jest śmiech. Jeśli tak miałyby wyglądać przyszłe serie (zakładając, że są w planach), to, przepraszam, ale moim zdaniem już ich nie powinno być. To jest po prostu dno i dwa metry mułu. Przykro mi to pisać, tym bardziej, że jestem wielką fanką ŚwK, czyli tego serialu, który towarzyszy mi od lat i zawsze był lekarstwem na zły humor lub zdenerwowanie.
Moja ocena to 1,5 za dwa dobre teksty (mimo, że wtórne) ale że w dolnym sposobie nie ma połówek, to dam 1. Więcej choćbym chciała, to nie mogę.