Na samym początku wymienię minusy tego odcinka, a były nimi: scena z tańcem Daniela (nudna i głupia
), scena z obiadem (oprócz tekstu "A nie, on tylko pizzę przywiózł
), gra Jolaśki (owszem, nie było żadnych kuźw, bynajmniej, zaj****te, no raczej nie inaczej itp., ale okropnie mnie wkurzyła swoim durnym śmiechem, głupimi rymowankami i swoim stosunkiem do Waldka
) oraz gra Mariolki. Neutralna była gra Waldka (z jednej strony był zły na Jolaśkę, i to u niego na plus, ale z drugiej wyzwolił z siebie jakieś ADHD i walnął głową w szafę, po prostu strasznie był wkurzony na Jolaśkę
(ja bym na jego miejscu te gadanki Dupci miałbym w d**ie
)). Cała reszta na plus. W szczególności spodobały mi się trzy sceny:
1) scena z Edziem (może jego rola w tym odcinku była mniejsza niż w odcinku "Happy New Year", ale rozśmieszyła mnie ona o wiele bardziej
),
2) scena z Tadkiem, Staszkiem i policjantem przy kiblu (rozśmieszył mnie przede wszystkim Boczek podjadający jaja z cukrem, teksty "- Staszek, ty masz mój sweter! - A ty żeś moje laczki wziął!" i "- Gdzie są moje jaja? - No jak to gdzie, między nogiema."
),
3) scena ostatnia (rozwaliły mnie teksty Paździochowej, m.in. "Jak jeszcze raz poczuję od ciebie alkohol, to ci obcasem czaszkę rozdupcę."
).
Podsumowując, ocena tego odcinka to
8/10.