Po sezonie 12. było już naprawdę niewiele odcinków, które byłyby jednocześnie ciekawe, zabawne i refleksyjne zarazem.
Ten jest wyjątkiem.
W zasadzie największym plusem jest tutaj postawa Ferdka, cały czas wesoły i uśmiechnięty (poza początkiem i scenami po śmierci Glonka, no ale to chyba nikogo nie dziwi). Strasznie smutna historia uśmiercenia Pawełka przez Helenę, ale naturalnie na plus. Świetne były udogodnienia Ferdka zapewnione Glonkowi i to, jak chciał mu postawić telewizorek przed akwarium.
Pupcińscy tradycyjnie żenada, mogłoby ich nie być.
Natomiast scena ze zjedzeniem Glonka mnie strasznie zasmuciła, to co zrobiła Halina faktycznie było okropne. Bardzo dobre zakończenie z zemstą Ferdka.
Mam wrażenie, jakby po dwóch słabych sezonach Sobiszewscy, pisząc ten odcinek, naprawdę wiedzieli, jak poprowadzić akcję i celowo pisali scenariusz bardziej w stylu sezonów przedjolaśkowych. Zresztą świetnie im wyszedł ten śmieszno-niepokojący klimat odcinka. Ale wszystkie następne już sobie olali.
Zasłużone
8/10, byłoby więcej, gdyby nie Pupcińscy, może bym wtedy naciągnął na dychę.