Mi się trochę nie chce wierzyć, że serial zabrał im tyle zdrowia. Tzn. widziałem ich osobiście na promocji książki i oboje wyglądali jak śmierć na chorągwi, ALE to wina:
1. Genetyki
2. Jak najogólniej pojętego stylu życia (nie wiem jaki prowadzą, ale jak widać zły)
3. Zajęć, które pochłaniały im więcej czasu niż kilkanaście odcinków raz na pół roku, czyli tych związanych z teatrem
4. Dopiero na szarym końcu Kiepskich, którzy to potęgowali wszystko, a nie wywoływali.
Całkowicie im wierzę, że Kiepscy byli bardzo uciążliwi, bo nie dość, że to, to i tamto, to jeszcze trzeba serial pisać i to mogło dobijać, więc zrezygnowali, ale jeśli nie wspomnieli nic o innych kwestiach, to wygląda to tak, jakby (nawet mimowolnie) zrzucali wszystko na serial, a to nieprawda. Tzn. rozumiem, że po pierwsze mogli nie chcieć mówić o sprawach prywatnych i mieli do tego pełne prawo, a poza tym co kogo te sprawy obchodzą w książce o serialu, ale jak już budują pewną narrację, to niech ją budują uczciwie.
Bardzo możliwe, że ich odejście było jedyną słuszną decyzją, bo gdyby nie ono, to by sobie nie poradzili z pewnymi problemami, ale to chyba te problemy stoją na pierwszym planie, a nie ,,choroby współtowarzyszące", używając modnego teraz określenia.
A co do Jolaśki, to możliwe, że faktycznie w pewnym sensie uratowała serial, bo stawał się on powoli coraz bardziej nijaki, a wraz z jej przyjściem nieważne, że kontynuował zjazd w dół (tak, dalej uważam, że kontynuował zjazd w dół, spokojnie

), tylko ważne, że ten zjazd znów nabrał jakiegoś konkretnego stylu. A potem formuła Jolaśki się wypaliła, a Złomiarze, Janusz, Oskar, Zofia i Adelajda byli uładzeni jak z telenoweli, zamiast prezentować cokolwiek jakiejkolwiek jakości, ale ŚWIEŻEGO, więc zjazd w dół znowu stracił styl i tak sobie zjechał do trumny po 31. sezonie.
Rozmawiałem niedawno z kumplem, z którym byłem na promocji książki i mówił mi, że polubił Kiepskich za oryginalność, a wraz z Oskarem i Zofią stracili oni tę oryginalność. Ja ich na zmianę lubię i nie lubię, w zależności od odcinka, ale trudno się nie zgodzić z tym, że byli zbyt schematyczni. Jolaśka natomiast te schematy parodiowała, czasem wpisując się w nie opacznie, a czasem w ogóle. Mimo wszystko szkoda, że nie dali rady wykreować postaci równocześnie wyrazistej oraz dobrej jakości jak Ferdek, Paździoch, Boczek i Babka, tylko zadowoliła ich sama oryginalność i to niezmiennie pozostaje moim zarzutem wobec Jolaśki. Do tego stopnia, że już wolę miałkie postaci bez uroku, bo nie męczą, ale muszę się niestety zgodzić, że nie mają one uroku.