Z powyższych na pewno zgadzam się co do: Kevina, Shreka. A niektóre z tu wymienionych Gwiezdne Wojny - to chyba nie powinny być bo to nie sequele(?). Podobnie jak Harry Potter - od początku siedem części i w zasadzie jedna w miarę ciągła fabuła, to bardziej seria, a sequelem (a raczej prequelem) są te Fantastyczne Zwierzęta, ale raczej nie martwię się że to coś tu ktoś by wymienił
. Podobnie jak Kill Bill - był kręcony jako jeden film, Tarantino był zmuszony podzielić na dwie przez naciski produkcji. Kill Bill już więcej ma z sequela "Lady Snowblood", bo jest nazywany pierwowzorem Kill Billa, ja niestety nie znalazłem wspomnianego filmu więc nie widziałem, ale domyślam się, że to po prostu film do którego Tarantino nawiązywał najmocniej ze wszystkich
. Swoją drogą kocham Kill Billa, choć ja właśnie część pierwszą.
U mnie na pierwszym miejscu postawiłbym dwa prawdziwie rzadkie przypadki, czyli udany powrót do uniwersum nie trwał kilka, a kilkadziesiąt lat.
"Blade Runner 2049" - Dla mnie to najważniejszy film XXI wieku i choć pierwszą część lubię to jednak druga urzekła mnie chyba najpiękniejszymi i najbardziej perfekcyjnymi zdjęciami, po których chyba nawet Kubrick poczułby konkurencję na karku. Do tego znacznie bardziej trafia do mnie mniej prostolinijna filozofia w sequelu. No i mimo mojej ogromnej sympatii do Blade Runnera z lat 80-tych to dziś miejscami się zestarzał (sceny z lalkami i tak dalej).
"Mad Max. Na drodze gniewu" - Chyba nie można było oddać większego hołdu kinowym pościgom, jeden wielki pościg w niesamowitej pustynnej scenografii Mad Maxa i do tego to wszystko ma sens i nie jest głupie. Uwielbiam, a poprzednie Mad Maxy były ok, ale niczym szczególnym się nie wyróżniły, w przeciwieństwie do kontunacji z 2015.
Oprócz tego na pewno warto wspomnieć o
Powrocie Do Przyszłości, bo choć wolę odrobinę bardziej część 1, to jednak w ogóle się nie odczuwa że początkowo części 2-3 nie planowano, wszystko wygląda jak zaplanowane od początku jako trylogia i nie da się tego nie kupić.
Ojciec Chrzestny zazwyczaj jest podawany jako sztandarowy przykład "lepszej dwójki" ja natomiast nie potrafię wskazać który film cenię bardziej, bo są zbyt różne od siebie. Jedynka ma pełno kultowych momentów i jedną ciągłą fabułę. Dwójka jest bardziej chaotyczna, ale też bardziej ciekawa, jeżeli można tak powiedzieć, dzieją się rzeczy znacznie "większe". Ale cóż, są w II części tak na prawdę dwa filmy; prequel i sequel i niestety tego pierwszego nie jestem entuzjastą i dlatego nie potrafię nazwać Ojca Chrzestnego II lepszym filmem, co najwyżej tak samo dobrym.
Suspiria - Przyznaję nie obejrzałem oryginału, więc cięzko mi się wypowiadać, ale próbowałem i za każdym razem wywoływał u mnie jedynie śmiech, dziś tego filmu nikt nie bierze poważnie (chyba), a sequel jest moim zdaniem bardzo wartościowym filmem i na pewno jednym z moich ulubionych ostatnich lat, choć nie jest pozbawiony wad i pretensjonalności to muszę powiedzieć, że jest tu prawdopodobnie najlepsza kreacja aktorska jaką widziałem (a w zasadzie kreacje, bo trzy) Tildy Swinton, to co ona tam robi to majstersztyk, podobnie jest ze zdjęciami i muzyką - są po prostu genialne. Natomiast oryginał dzisiaj jest na pewno kultowy, ale nic więcej.
Goście Goście 2 - Głównie dlatego, że z drugą częścią spędziłem sporą cześć dzieciństwa i mam ogromny sentyment, natomiast pierwsza część mnie nudzi.
Myślałem jeszcze nad "Dniem Świra", ale też ciężko nazwać to sequelem
.
Na pewno o czymś zapomniałem, jak mi by się przypomniało to tu wspomnę