Ale uczciwie przyznam, że jest tez humor w stylu dzisiejszych odcinków (mianowicie sezony 25-29 które według mnie mają trochę inny rodzaj, takiego humoru nie wiem objazdowego, kabaretowego?)"Jak ja w ogóle mogę wyobrażać sobie coś takiego"
- Może zmienimy go na Obamę
- O świetny pomysł, popieram
- Ja też popieram, zresztą cały świat go popiera"
"panie u mnie tez tragedia, moja chciała mi braci Mroczków wcisnąć"
"Ferdek, a ty co o ty myślisz
Halincia no ja żem to sam wymyślił przecież"
na przykład:
- to już się bardzo źle zestarzało, aż musiałem zatrzymać z żenady odcinek. I no jest parę takich tekstów, ale no nic."- Ja bym chciał Lodę Robaczewską
- w żadnym wypadku
- a dlaczego?
- bo ściągnie na nas ten cały majdan"
Początek mnie na prawdę zaintrygował i chwała im za to, w ogóle to odcinek pomieszałem z tym z 12 sezonu jak Boczek Ferdek i Paździoch wszędzie widzieli i czułem się jakbym oglądał po raz pierwszy ten odcinek, fajnie.
To siedzenie na kamerach spoko, jak widać w tym uniwersum można realistycznie przedstawić monitoring (mam tu na myśli odcinek "Naprawa Ferdka" rzecz jasna, aczkolwiek wszystko można wytłumaczyć, że "są rzeczy które się nie śniły filozofom" tak więc, a no właśnie, idąc tropem 560 odcinka - powinno to się skończyć tak, że są takie rzeczy które się filozofom nie śniły. Jakie to by było proste i wygodne.
Nie podobały mi się te przedłużone do granic możliwości retrospekcje z Florydy, przecież Paździoch to mógł w 5 słowach zmieścić, tylko wspomnieć . W ogóle a propos Kotysa to bardzo dobrze grał w tym odcinku (nie żeby w innych grał gorzej, w tym po prostu wyjątkowo się wczuł).
Kończąc ten baaaardzo chaotyczny post (tak ja sobie zdaję sprawę, że to się ciężko czyta xd).
To był całkiem fajny odcinek z paroma wadami, czasami zastojami humoru. 7,5/10.
W ogóle czy tylko ja miałem wrażenie, że odcinek nie ma kompletnie klimatu ani stylu ówczesnych scenarzystów? Bardzo mi przypominał ten odcinek fan-fiction, nie wiem czemu.