Moja interpretacja odcinka, bo ostatnio się jedna osoba pytała czy jest w tym odcinku jakieś drugie dno
Choć z drugiej strony jakimś wielkim odkrywcą nie jestem i dość dosłownie jest to nam zaserwowane, a odcinek ratuje się sam i bez drugiego dna, co jest wielkim plusem i potem wiele odcinków poza wartością merytoryczną nic więcej nam nie da.
Interpretacja:
Paździoch w tym odcinku reprezentuje socjetę (to akurat nie jest specjalnie odkrywcze), co chociażby można poznać nie tylko po jego zachowaniu, ale nawet wyglądzie (ekskluzywne kimono), ma dwie sceny; pierwsza jak przychodzi do bezrobotnego na utrzymaniu swojej żony żeby ponaśmiewać się razem z klasycznego, wręcz stereotypowego robola rodem z PRLu: Boczka. Jak dobrze pamiętam to pada chyba nawet "ja ostatnio żem widział takiego robola za Gomułki" (ale spokojnie nigdzie Wzgórza Gomułki nie było
), czyli dla niego bycie bezrobotnym jest wciąż szlachetniejsze niż bycie szeroko pojęto najniższą klasą robotniczą jaką reprezentuje Kablociąg S.A (swoją droga nazwa przepyszna wręcz). A potem jest jeden z piękniejszych symboli czyli scena którą wielu mocno zminusowało tutaj; Ferdek śpiący o tym, że jest koniem, co może wydawać się głupim zapychaczem, ale oczywiście, że tak nie jest i zaraz do tego wrócę. A druga scena z nim to Ferdek idący z Boczkiem do pracy (zarazem chowający się przed Paździochem ze wstydu), Paździoch nabija się teraz z nich dwóch, tylko i wyłącznie ze względu na status społeczny, mimo że Ferdek w ciągu tych parunastu godzin nie zmienił się ani trochę (jeszcze).
Ferdek po pewnym czasie uświadamia sobie co robi: zasila całe miasto, każdy sprzęt w tym mieście, a także to dzięki niemu (klasie robotniczej) powstały metropolie i najważniejsze dla dzisiejszego świata rzeczy (co mówi w ostatniej scenie), dzisiaj ten odcinek jest jeszcze bardziej aktualny zresztą ze względu na to, że elektronicy powierzyliśmy prawie całe swoje życie. Oczywiście nie chodzi tylko i wyłącznie o dosłownie zasilanie wszystkiego, tylko o po prostu o wszystko; nawet o to że pisze teraz na telefonie (zapewne skręcone przez jakieś dziecko z Indii i tym smutniejsze jest to, że mówię to z pełną tego świadomością). Jednak Ferdek paradoksalnie ma największą władzę. Nawet w scenie w sypialni mówi, że gdyby chciał to odłączyłby Halinę od prądu, odłączyłby nawet kościół, wypowiada te słowa tak jakby był Bogiem (żeby tylko z okna nie skakał hehe, przepraszam), Halina go przywołuje do porządku i sprowadza na ziemię, bo ciągnie kabel, a nie jest żadnym Bóstwem, jednak na swój sposób właśnie Bogiem Ferdek jest i gdyby nie on to i ten Paździoch z tego odcinka nie byłby tym kim jest.
Ferdkowi śni się koń. Koń - czyli zwierzę które uczestniczyło w największych bitwach tego świata, które ciężko pracowało na wszystkich konnych wyścigach i zawodach, które jest nie do odróżnienia od reszty koni, bo no nie oszukujmy się wszystkie konie wyglądają prawie tak samo. A wszystkie zasługi na tych wojnach i zawodach przypisujemy ludziom którzy tych koni dosiadają, a nie koni którzy ciężko pracą "zasilają" całe to koło i którzy wozili prawie każdą arystokratyczną i bohaterską dupę tego świata (Poza Kasztankiem, o Kasztanku Piłsudskiego zawsze się pamięta
). I prawda jest taka, że choć to Paździoch się tapla w luksusach (to akurat mogłoby być lepiej podkreślone w filmie, na przykład w zamian za jakąś słabą scenę w kablociągu), ale nie zależy od niego nic i gdyby go nie było nikt by nawet nie zauważył, natomiast gdyby Ferdek który w tym odcinku dźwiga w swojej osobie całą siłę robotniczą zniknął (o czym mówi w scenie w sypialni) nie byłoby dosłownie niczego i świat stanąłby w miejscu bez tej najniższej warstwy społecznej, która zarazem jest najmniej szanowana i jest niezauważalna (jak ten wspomniany koń).
_
Samemu odcinkowi zmieniam ocenę na
8,5/10, kiedy akcja działa się w kamienicy albo obok; odcinek był cudowny, przezabawny i w ogóle. Jednak kiedy tylko zaglądaliśmy do Kablociągu to niestety, tak sobie się to oglądało, jedyne co mogę pochwalić to że jak raz piosenki aż tak nie-irytowały, ale pierwsza scena w tej kanciapie już tak, do tego była przebrzydle głupia. No i ten Pręgowski
. Ale to w zasadzie tylko jedna scena, reszta scen jest albo świetna, albo dobra