Nie pojmuję, dlaczego sezon wcześniej, kiedy nie było Waldka, Sobiszewscy wymyślali jakieś Ziomki i inne tego typu cuda, a w tym sezonie napisali tak świetny odcinek jak ten? I w dodatku bez Waldka.
Przekomiczny odcinek, cały ten absurdalny wątek Parafiady i Ferdka, który przez nieprzyjęcie sakramentów musi zostać pochowany na parkingu, to złoto w najczystszej postaci! Coś tak niepoważnego napisać w taki sposób, żeby wydawało się jakimś zwykłym, życiowym problemem, to trzeba umieć.
Świetna była rozmowa Ferdka z księdzem w salonie - i tu doceniam przy okazji fantastyczną grę aktorską Dracza, znów pokazał swoje mistrzostwo!
Potem dobry wątek Ferdka zdającego egzamin i to jego "pożegnanie".
A już scena, w której Ferdek słucha w radiu relacji z Parafiady, w ogóle miażdży: najpierw postrzelenie Paździocha przez Babkę, no i ten tekst: "Przyłożę mikrofon bliżej, żeby państwo usłyszeli, jak on kwiczy!", po czym słyszyny kwik.
Dalsza część to po prostu coś pięknego - Ferdek wygrywa Parafiadę, załatwia pochówek i Paździoch od razu chce odkupić od niego kryptę. Jedynie ta wizja pogrzebu nie pasowała mi do całości i oceniam ją raczej na minus.
Zakończenie, co tu dużo mówić, świetne i pomysłowe, istotnie jest po części tak, jak mówił Ferdek.
Miała być dziewiątka, ale jako że ten odcinek stoi trochę za nisko w rankingu, to dam
10/10 - niewiele to pomoże, ale co tam.