Dobra! Po kombinacjach z parówkami i ASMR coś normalniejszego
Konwencja nadal 29 sezon.
Mam zaszczyt przedstawić scenariusz do serialu dawniej zwanego "Kiepskich Świat", a tytuł jego...
MARIAN W OPAŁACH
Marian Paździoch zostaje porwany. Sąsiedzi muszą zapłacić okup i odbić Mariana.
Persona:
-Ferdynand Kiepski
-Halina Kiepska
-Mariola Kiepska
-Waldemar Kiepski
-Jolasia "Pupcia" Kiepska
-Marian Paździoch
-Janusz Paździoch
-Helena Paździoch
-Arnold Boczek
-Kazimierz Badura
-Andrzej Kozłowski
-"Foka", żona Kozłowskiego
i inni.
Scena 1
Korytarz Kiepskich, noc. Ferdek i Janusz stoją pod kiblem, Ferdek w piżamie, a Janusz w szlafroku. Grają w kamień papier nożyce.
Ferdek: No panie Januszu, pan papier i ja papier, od nowa.
Pokazują.
Ferdek: O, o panie, ja żem mam nożyce prawda nożyce tną papiera, wódkę pan przynosisz.
Janusz: Ale pan ogórki, dobrze?
Ferdek: Dobre, dobre! (śmiech) Ja se ogórków przyniesę, a pan pół litra.
Janusz: A śledzie?
Ferdek: A tam śledzie, panie. Sam se pan przynieś jak pan śledzie chcesz.
Janusz: No ale jak to, wódka bez śledzika? Przecież nie od dziś wiemy, że śledzik lubi pływać.
Ferdek: Lubi, lubi, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
Janusz: To znaczy... co?
Ferdek: A... A bo ja wiem, panie idź pan po te wódkie, u pana w mieszkaniu się spotykamy.
Janusz: No to ja idę naszykować kieliszki.
Ferdek: No, o.
Scena 2
Mieszkanie Paździochów. Słychać pukanie do drzwi, otwiera Janusz. Za drzwiami Ferdek ze słoikiem ogórków kiszonych.
Janusz: Zapraszam, zapraszam panie Ferdku. Wódeczka cały dzień chłodziła się w lodóweczce.
Ferdek: Dobre! Dobre, panie Januszu.
Ferdek otwiera słoik z ogórkami, a Janusz otwiera wódkę i polewa.
Janusz: Za Polskę i Paragwaj.
Ferdek: Tak jest.
Opróżniają kieliszki i zagryzają kiszonym. Nagle zapala się światło i wchodzi Helena.
Helena: Janusz, ty znowu tę wódkę chlejesz? A pan, panie Ferdku mógłby sobie odpuścić, bo jak panu wątroba siądzie to ja co niedzielę świeczki na pańskim grobie palić nie będę.
Ferdek: A dupa dupa, nie wątroba.
Helena: Janusz, weź mi daj te proszki na migrenę co żeś wczoraj kupował, bo mnie czerep boli jak jasna cholera.
Janusz wydobywa pudełko tabletek i podaje Helenie.
Helena: W ogóle gdzie Marian? W łóżku go nie ma, w kiblu siedzi?
Janusz: Możliwe, nie wiem.
Helena: Znowu dziad ma obstrukcję, ja mu ciągle powtarzam aby nie żarł w tym wieku tych... A z resztą, Janusz zwijaj interes, a pan panie Ferdku jak chce pić, to bardzo proszę tylko u siebie!
Ferdek: To już nawet dla zdrowia na żołądek się wódeczki ze sąsiadem napić nie można, kurde. To ja sem idę kurde. Do widzenia.
Janusz: Przykro mi panie Ferdku. Ale zostawię na jutr...
Helena: Ani mi się waż, Janusz! Libacje to u pana Ferdka!
Ferdek: A dajcie spokój, kurde.
Scena 3
Mieszkanie Paździochów, na kanapie śpi Janusz, wchodzi Helena i zapala światło. Janusz budzi się
Helena: Janusz, cholera jasna gdzie ten Marian? Weź sprawdź czy go nie ma w tym sraczu.
Janusz: No jest, jest. Z pewnością.
Helena: Tylko niech jutro nie zapomni wstać do bazaru. Dobranoc.
Janusz: Dobranoc.
Scena 4
Przedpokój Kiepskich, ranek. Słychać pukanie do drzwi. Idzie Halina w stroju roboczym.
Halina: No kogoż to niesie o tej godzinie?
Otwiera drzwi, za nimi stoi Arnold Boczek.
Boczek: Pani Halinko! Pani budzi męża, bo normalnie afera jest w mordę jeża! Tragedia się okrutna dzieje normalnie!
Halina: Na miłość boską, co się stało?
Boczek: Pani budzi pana Ferdeczka! Mariana Paździocha porwali w mordę jeża!
Halina: Niech pan tu czeka, zaraz przyjdę!
Halina biegnie do sypialni i budzi Ferdka.
Halina: Ferdek, wstawaj jełopie! Paździocha porwali!
Ferdek: A idźże, idźże co mnie budzisz tera. Spać się...
Halina: WSTAWAJ JEŁOPIE, PAŹDZIOCHA PORWALI!
Ferdek: Kurde, a którego?
Halina: Mariana! Wstawajże!
Scena 5
Korytarz Kiepskich. Pod drzwiami Paździochów stoją Janusz, Helena, Boczek, Ferdek, Halina, Mariola oraz Badura.
Boczek: Wzięły i porwały, dziady jedne pana Mariana, w mordę jeża! Zara nas porwą i gówno z tego wszystkiego będzie.
Ferdek: Panie Boczek, nie czarnowidz pan, dobre? Bo jeszcze wszystkiego...
Halina: Nie no, ale dlaczego pana Mariana? Dlaczego akurat...
Helena: DO JASNEJ CHOLERY USPOKÓJCIE SIĘ! BO DO NICZEGO NIE DOJ... A PAN PANIE BADURA TU PO CO?
Badura: A ja do pana Ferdeczka, byłem mu piwko winny.
Badura wyjmuje puszkę Mocnego Fulla i wręcza Ferdkowi.
Ferdek: O dziękujem, dziękujem. A ja pana...
Helena: CISZEJ NO DO JASNEJ CHOLERY! SŁUCHAJCIE! KARTKĘ TAKĄ POD TRZEPAKIEM ZNALAZŁAM! O! SŁUCHAĆ!
Helena bierze kartkę i czyta.
Helena: "Marian został przez nas porwany. Jeśli do tej niedzieli, do godziny 23:59 nie prześlecie pod podany adres 20 000 złotych, nie zobaczycie go już nigdy. I nie ważcie się nawet wzywać policji, bo... " Janusz do cholery co tu jest napisane?
Janusz: "...Bo wam zrobię z życia meksyk"... No, szkoda, że nie Paragwaj.
Helena: Co robimy do cholery?
Janusz: Ja mam pomysł.
Janusz wchodzi do mieszkania, wychodzi ze strzelbą.
Janusz: Spróbuję pertraktować.
Helena: Janusz, wracaj natychmiast! Chyba nie...
Helena nie kończy, bo Janusz wychodzi z korytarza na klatkę.
Boczek: To co robimy, pani Helenko?
Helena: NO WŁAŚNIE PYTAM SIĘ!
Halina: Nie tragizujmy, nie tragizujmy... Spokój to droga do wszystkiego. Mamy czas do niedzieli, pamiętajmy, mamy czas do niedzieli...
Boczek: Ale niedziela jest se pojutrze, w mordę jeża!
Halina: A to nieco zmienia postać rzeczy...
Scena 6
Mieszkanie Kiepskich. Są wszyscy z poprzedniej sceny, łącznie z Badurą, ale bez Janusza. Po chwili do mieszkania wchodzą również Walduś i Jolasia.
Jolasia: No jesteśmy, bynajmniej na prędce wezwani do ważnej sprawy teraz powołani raczej nie inaczej. Co się dzieje ojcze kochany?
Jolasia obejmuje Ferdka i całuje go w czoło.
Ferdek: Proszem tu cyrku nie robić, bo jest sytuacja kurde poważna, bardzo poważna, Marian Paździoch porwany został, okup zapłacić trzeba.
Walduś: Ojciec, ale że se normalnie Paździocha Mariana porwali?
Ferdek: No mówiem właśnie że tak, cycu. I okupa se zapłacić kurde trzeba, bo już więcej go kurde nie zobaczymy.
Jolasia: Tak? A ile? Dużo raczej, czy mało?
Halina: 20 000 złotych. Właśnie po to teraz tutaj jesteśmy, aby to jakoś...
Walduś: Ja se normalnie dwie stówy posiadam, to ja je wykładam, więcej nie mam.
Walduś wyciąga banknot dwustuzłotowy i kładzie na stół.
Halina: Ja też mogę dać dwieście.
Helena: Ech... Ja na ten moment to tylko pięćdziesiąt.
Mariola: Jak już bierzecie, to też pół stówy mogę dać, bo mi z reszty po nowych słuchaweczkach zostało.
Jolasia: Też posiadam, raczej nie inaczej złotych sto trzydzieści, bo tyle w portfelu moim się mieści.
Boczek: A ja se dam, o! Stówkie se dam, bo pan Marianek to dobry człowiek jest!
Badura: Ja to nie mam zazwyczaj, ale w sprawie wagi wysokiej kolegi i sąsiada pana Ferdynanda mogę na złomie znaleźć ze dwa naszyjniki i sprzedać w lombardzie.
Wszyscy wykładają pieniądze na stół.
Halina: A ty, Ferdek? Ty Ferdek ile dasz?
Ferdek: Ja, to...
Ferdek wyjmuje z kieszeni kilka monet i kładzie na stół.
(NOSTALGIA ALERT)
Ferdek: Osiem czterdzieści.
Halina: Co? Osiem czterdzieści? Kpisz sobie?
Ferdek: TAK KURDE! OSIEM CZTERDZIEŚCI KURDE! Ja sem tyle mam teraz i ja się troszczę o zdrowie i życie pana Mariana drogiego, ale jak ja nie mam to ja nie dam, bo pracy nie mam, bo w tym kraju nie ma...
Halina: A W POŚREDNIAKU BYŁEŚ?
(KONIEC NOSTALGIA ALERT)
Helena: Proszę państwa, nie kłóćmy się i umówmy się: To, to nam gówno da. Trzeba pożyczkę od zaraz wziąć i zapłacić dziadom. A Marian jak tylko do domu wróci to na bazarze trzy razy więcej majtek sprzedawać ma.
Boczek: Pani Helenko, ale po co w ogóle oni se go... No porwali?
Helena: A bo ja wiem? Nie wiem! Może to jakiś szantaż?
Ferdek: Ale zara, zara... Przepraszam ja bardzo, pan Janusz pieniędzy nie ma?
Halina: O, właśnie! On musi mieć pieniądze!
Helena: Nic z tego, pani Halinko. Wydał ostatnie swoje oszczędności.
Scena 7
Korytarz Kiepskich. Ferdek i Badura stoją pod WC i palą papierosy.
Badura: Ja mówię panu, pójdzie się na parking, zapierdzieli się jakiegoś panie Mercedesa, sprzedam i panu w gotóweczce przyniosę.
Ferdek: No panie Kazimierzu, to jest nie najgorszy plan, ale widzi pan zasadniczo to panie przestępstwo jest i tym się prokuratura może interesować, panie.
Badura: A co tam prokuratura. Do prezesa Kozłowskiego pan przydzwonisz, on sprawę wyciszy. A w ogóle to czemu pan Prezes finansowo nie udzieli wsparcia?
Pojawia się przeskok i widzimy Kozłowskiego z żoną siedzącego w kawiarni. Czyta SMS w telefonie.
Kozłowski: Czemu, Foka nie udzielę finansowo wsparcia? Bo ja pieniędzy nie mam, kraj nasz okradają, ja biedny jestem, już na nic sobie pozwolić nie mogę.
Do stolika prezesostwa podchodzi kelner z wielkim pucharem lodów.
Kelner: Dla pana podwójny deser lodowy z rumem, glazurowany polewą z pigwy i ananasa z czekoladą belgijską i płatkami złota?
Kozłowski: Tak jest, kurka wódka. Foka, a ty czemu sobie nie zamówiłaś?
Kozłowska: Bo podobno nie masz pieniędzy.
--Plansza: DWA DNI PÓŹNIEJ--
Scena 8
Salon Kiepskich, obiadek, skład standardowy. Wszyscy jedzą rosół.
Halina: Ferdek, weź nie siorb, proszę cię.
Ferdek: Halincia, ja se będę siorbał, bo ja se mam powoda, bo ja żem zestresowany jest.
Halina: Tak? A czym? Nieróbstwem? Tym co w telewizji mówią?
Ferdek upuszcza łyżkę.
Ferdek: Przepraszam ja bardzo... Ale ja w tym domu takiego gadania nie zniesę. Ja się o Mariana Paździocha sąsiada mojego martwiem i stresuję, a ty Halincia na telewizora se to zwalasz? Na telewizora?
Mariola: No weźcie się nie kłóćcie, no!
Nagle wchodzi Helena.
Helena: Ja przepraszam, że zakłócam niedzielną sielankę, ale nareszcie mam dobre wiadomości w tym całym burdelu. Udało mi się dostać pożyczkę. Cudem. Teraz tylko tym dziadom podłożyć i możemy być spokojni.
Halina: Tylko kto to spłaci?
Helena: Jak to kto? Marian! Znowu pewnie narobił się czarnych interesów na bazarze i teraz ma przez to kłopoty. A że stary i dziadyga, to się dał porwać.
Ferdek: A przepraszam ja bardzo, pan Janusz gdzie?
Helena: No poszedł jak debil z tą dubeltówką w miasto. Cud, że jeszcze nie jest na komendzie. Ale żyje, dzwonił że zatrzymał się w hotelu. No. Ja sugeruję już się wybierać, podłożyć im paczkę z pieniędzmi i mieć to wszystko z głowy.
Scena 9
Korytarz Kiepskich. Od Paździochów wychodzi Helena ze sporym pakunkiem. Z WC wychodzi Boczek. Na korytarzu są prócz tego wszyscy uczestnicy obiadku.
Boczek: O, pani Helenko, jak ze pieniędzmi, bo termin się kończy normalnie!
Helena: No jak, jak. Mam. Udało się, ale nie wiem jakim cudem to spłacimy. Tylko teraz tam pojechać... Niech no przypomnę sobie adres.
Helena wyciąga kartkę.
Helena: Będzie z pół godziny jazdy.
Na korytarz wchodzi z klatki Badura.
Badura: Panie Ferdku, sprzedałem co nieco w lombardzie, mam jeszcze dwie stówki.
Ferdek: Ale to kurde już pieniądze są, panie Kazimierzu.
Badura: To co ja, proszę pana mam zrobić? To sporo mamony jest.
Ferdek: A nie wiem, panie. Nie wiem, kurde.
Badura: O to ja pójdę do "Stasia" i kupię "Leśnych". Podzielę się nawet z panem.
Ferdek: O, o i to jest panie wzorowy interes, panie...
Halina: Ferdek, jełopie czy ty choć raz możesz nie myśleć o piciu?
Ferdek: A co mam nie myśleć, myśli mi kontorololować chcesz?
Walduś: Panie Badura, weź pan mi jeszcze piwko kup jak panu reszta zostan...
Halina: Waldek, ciebie to na prawdę trzeba by było czasem palnąć w tą głowę jak za starych dobrych lat.
Jolasia uderza Waldka w głowę.
Helena: Dobrze, to niech ze mną jedzie pani Halina i pan Ferdek... Aha i pan Boczek też się przyda.
Boczek: Ja?
Helena: No jasne. Jak na kogoś się rzucą, to wiadomo na kogo (śmiech).
Scena 10
Wartburg, Helena prowadzi. Koło Heleny siedzi Halina, a z tyłu Ferdek i Boczek. Za tylną szybą przewijają się krajobrazy podmiejskie.
Helena: Mam nadzieję, że nam się bagażnik nie otworzy, bo jak raz Marian jechał przez wyboje, to nam toboły wydupczyło aż pod Rzeszów. A jechaliśmy w Bieszczady.
Ferdek: Ale co otworzy, jak tu droga dobra jest, niewyboista.
Helena: No żeby się pan nie zdziwił, zaraz pojedziemy w takie wyboje, że pan posiniaczony z auta wyjdziesz.
Ferdek: A co tam, dupa tam, gówno tam.
Nagle ekran zaczyna się trząść.
Helena: I co?
Ferdek: Co. Równa jest droga, tylko upały normalnie naprzemiennie ze mrozami i się pomarszczyła, ot wielka mi zagadka kryminalna.
Helena: To ja może jednak stanę, potrzyma się ten tobół.
Scena 11
Ferdek, Halina, Boczek i Helena stoją przy niskim murku. Obok niewielki krzak. Helena ostrożnie kładzie paczkę z pieniędzmi obok krzaka.
Helena: To jeszcze dziś Marian powinien być w domu. Chodźmy już.
Wszyscy idą. Wtedy zza kadru wychodzi jakiś mężczyzna i bierze paczkę. Wyciąga telefon.
Mężczyzna: Mam już. Wybierać się? Dobrze... Dobrze... A nie, wszystko w porządku... Czy ich informować? Nie próbowałbym jeszcze. Wyślijcie im pocztówkę. Powinienem być jutro koło szóstej. No! Na razie!
Mężczyzna odchodzi.
Scena 12
Tradycyjne, szwajcarskie wnętrze. Wydaje się być ciepło i miło, ale jednocześnie nieco bogato. Na stole stoi kociołek z fondue i spora ilość trunków. Zza wielkiego okna widać ośnieżone Alpy. W tle leci szwajcarska muzyka. Na wygodnych fotelach siedzą Janusz i Marian. Janusz przegryza zapewne drogą, szwajcarską czekoladę. Wchodzi ten sam mężczyzna, co w poprzedniej scenie.
Mężczyzna: Mam już, panie Januszu.
Janusz: Doskonale! Doskonale! Od razu idź do kantoru i wymień na franki. Przy okazji weź jakąś ładną pocztówkę, wyślemy rodzinie.
Paździoch: Dupę im z żalu rozsadzi!
Janusz: Może i rozsadzi, może nawet bardzo zezłości, ale zainwestuję w coś resztę pieniędzy i jeszcze się wzbogacimy. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. A tak to przynajmniej nieco się pobawimy na ich koszt.
Paździoch: Oczywiście.
Mężczyzna: To ja może jeszcze tej czekolady kupię, panie Januszu, bo coś widzę, że panu posmakowała.
Janusz: A można, można!
Paździoch i Janusz zaczynają się śmiać.
Janusz: Każdy czasem potrzebuje urlopu.
Paździoch: Moja krew, synu.
KONIEC