Dobrze, mam wenę więc napiszę, póki nie ucieknie
Mam wielki i nieoceniony zaszczyt przedstawić szacownemu Państwu scenariusz do serialu drzewiej zwanego "Kiepskich Świat", a tytuł jego:
SZLACHCIURA
Występują:
-Ferdynand Kiepski
-Halina Kiepska
-Mariola Kiepska
-Waldemar Kiepski
-Jolasia "Pupcia" Kiepska
-Marian Paździoch
-Janusz Paździoch
-Helena Paździoch
-Arnold Boczek
-Staś, właściciel sklepu
Ferdek czyta artykuł o potomkach szlachty, chcących odzyskać swoje dawne posiadłości ziemskie. Skuszony możliwością zysku, zamierza kupić sobie tytuł szlachecki...
Scena 1
Korytarz Kiepskich. Ferdek zmierza do prywatnej publicznej toalety, nagle zauważa Janusza, który umieszcza koło drzwi kibla stojak na gazety.
Janusz: O! Witam pana Ferdynanda. Proszę zobaczyć! Wspaniały pomysł, nieprawdaż?
Ferdek: Dzień dobry. A co to jest?
Janusz: Panie Ferdku. To jest stojak na prasę krajową i zagraniczną. Każdy zainteresowany przed wejściem do toalety będzie mógł sobie wziąć a potem oddać! Praktyczne i przyjemne, prawda?
Ferdek: No wie pan panie Januszu... No praktyczne może i panie tak, ale przyjemne... No tu to kurde nie bardzo, wie pan?
Janusz: Ależ dlaczego, panie Ferdku?
Ferdek: No bo jak weźmiesz pan gazetkie do kibla nie? Weźmiesz pan zrobisz wiadomo wypróżnienie, a potem tą gazetkią wiadomo... podtarcie to potem tak nieestetycznie to będzie wyglądało.
Janusz: Ale jakie podtarcie, panie Ferdku?
Ferdek: No jak jakie, normalnie panie podtarcie po czynności prawda fizjologicznej.
Janusz: (śmiech) Ale panie Ferdku, to nie będzie prasa do podcierania się! Żyjemy w dobie papieru toaletowego.
Ferdek: No to po gówno te papiry tutaj?
Janusz: Do lektury podczas czynności fizjologicznej.
Ferdek: A! (śmiech) No tak panie Januszu, no no. To wie pan, dobrego pan masz pomysła! Dobrego. Bo ja to normalnie czasu na czytanie prasy poważnej... Ni mam!
Janusz: A cóż tak pana zajmuje, jeśli wolno wiedzieć?
Ferdek: E! Co pana to gówno obchodzi. W ogóle gdzie te gazety są, to puste jest wszystko. Tylko się człowiek potknie, czaskie rozwali i ament.
Janusz: Troszkę cierpliwości!
Janusz wchodzi do swojego mieszkania, po chwili wraca z całym stosem gazet i zaczyna wkładać je do stojaka.
Janusz: Wszystkie ulubione tytuły mieszkańców. Tele Srele, Gazeta Publicystyczna, Sexolatka, Walczący Katolik...
Ferdek: O! I to jest panie prasa kurtularna narodowa, to poczytne jest panie, pouczające.
Janusz: A tu mam coś dla pana. Powinno przypaść panu do gustu.
Janusz wręcza Ferdkowi "Polskie Życie". Na okładce staropolski sarmata z szablą i krzykliwy nagłówek: POTOMKOWIE SZLACHTY CHCĄ ODZYSKAĆ POSIADŁOŚCI!!!
Ferdek: O! O! To ja se bardzo chętnie to poczytam, bo panie mnie się chce.
Janusz: No to życzę miłej lektury.
Ferdek wchodzi do WC, a Janusz do mieszkania.
Scena 2
Korytarz Kiepskich, noc. Otwierają się drzwi od klatki schodowej. W piżamie, na palcach do stojaka z gazetami podchodzi Arnold Boczek. Szpera chwilę w tytułach, po czym wyciąga "Sexolatkę".
Boczek: O w mordę jeża! Jest!
Boczek chowa świerszczyka pod koszulą nocną i już kieruje się w stronę klatki schodowej, kiedy to nagle z toalety wychodzi Ferdek.
Ferdek: O! Co pan tu robisz? Trzecia w nocy jest, na górę do siebie, pan tu nie mieszkasz i pan dobrze wiesz o tym!
Boczek: A dobry wieczór, panie Ferdku. Ja żem se tylko przyszedł do toalety, o!
Ferdek zaczyna wnikliwie przyglądać się sąsiadowi.
Ferdek: Co pan tam trzymasz?
Boczek: Co, jak? Ja nic se nie trzymam, normalnie. Omama masz pan wzrokowego, bo ciemno jest!
Ferdek: No jak mam, jak nie mam! Panie Boczek! Pokaż pan co pan tam masz, kurde!
Boczek: Ale jak ja se nic nie mam, w mordę jeża!
Boczek próbuje poprawić gazetę pod koszulą nocną, ale efekt jest odwrotny i ta spada na ziemię.
Ferdek: O! Prasę się kradnie, erotyczną! Ja pana pozwię do prokuratury bo pan żeś kradzieży dokonał dobra publicznego, pan jesteś ZŁODZIEJ I EROSOMAN PANIE!
Nagle z mieszkania Paździochów wychodzi Helena.
Helena: CO TO ZA KRZYKI DO JASNEJ CHOLERY! TRZECIA W NOCY! NIE DRZEĆ SIĘ, DO CHOLERY JASNEJ!!!
Obok Heleny pojawiają się Janusz i Paździoch.
Janusz: Co to za krzyki, ludzie chcą spać!
Wtem od Kiepskich wychodzą Halina i Mariola.
Halina: Ferdek! Co to za darcie, powiedz ty mi! JA JUTRO WSTAĆ MUSZĘ DO PRACY, ABYŚ MIAŁ CO ŻREĆ JEŁOPIE. DRZESZ SIĘ KASTROWANY BARAN!
Nagle wszyscy spoglądają na Boczka i gazetkę pod jego nogami.
Halina: O! Pan Boczek. No co jak co, ja mogę zrozumieć, że pan bierzesz gazety na noc. ALE EROTYCZNE?!
Helena: ZŁODZIEJ! ZWYKŁY ZŁODZIEJ!!!
Paździoch: Grubas pornograficzny.
Boczek: E! Panie, nie obrażaj pan, dobre? Bo ja normalnie se potrzebę mam, jak i wy!
Janusz: Zasadniczo w takiej sytuacji należy udać się do kiosku. No widzicie państwo, co za pokaz braku rozumu i inteligencji.
Zawstydzenie Boczka osiąga szczyt. W końcu wybiega na klatkę.
Scena 3
Salon Kiepskich. Narada sąsiedzka przy herbacie. Wszyscy piją herbatkę, oprócz Ferdka, który pije piwo. Są Ferdek, Halina, Mariola, Helena, Marian i Janusz. Ten ostatni czyta gazetę, którą dał Ferdkowi do toalety.
Ferdek: Chamstwo! Chamstwo! To jest złodziej, świnia i EROSOMAN.
Janusz: Stojak na gazety był inicjatywą sąsiedzką, dla sąsiadów, do zwrotu po skorzystaniu z toalety. To nie biblioteka.
Ferdek: No jak nie jak tak! I to się doniesie do prokuratury, pójdzie siedzieć. PÓJDZIE SIEDZIEĆ!
Halina: Co pójdzie siedzieć. Co pójdzie siedzieć. Za co? Za kradzież gazetki erotycznej?
Janusz: W ogóle czytał pan już ten artykuł, niech pan spojrzy... O potomkach szlachty.
Ferdek: Panie, co mnie teraz gówno szlachta interesuje. Teraz mnie interesuje ARNOLD BOCZEK.
Halina: A ja uważam, żeby pana Arnolda zostawić w spokoju. Ma coś nie halo pod czaszką, więc to uszanujmy. Nikt z nas jeszcze nie ucierpiał przez chwilowe przywłaszczenie jakiegoś pisemka erotycznego.
Janusz: No! Ja już będę szedł, muszę zdążyć do kiosku, kupić świeżą prasę toaletową. Panie Ferdku, chce pan tę gazetę? Jest z zeszłego tygodnia, zaraz będzie nowy numer.
Ferdek: A tam, co tam. Dej pan.
Janusz wręcza Ferdkowi "Polskie Życie"
Scena 4
Sypialnia Kiepskich, scena łóżkowa. Ferdek czyta "Polskie Życie", a Halina próbuje zasnąć.
Halina: Ferdek? Coś ty się nagle taki czytelnik zrobił?
Ferdek: Halincia, nie przeszkadzaj ty mię, bo ja se czytam artykuła poważnego.
Halina: Tak? A o czym ty tam czytasz?
Ferdek: Czytam sobie, Halincia o szlachcie naszej polskiej, co jej nie chcą dworów ich własnych oddać, kurde.
Halina: Co takiego?
Ferdek: No żyją se normalnie potomkowie szlacheccy, chcą odzyskać dawne dworki swoje polskie, a tu magisterek jeden z drugim mówią, że gówno dostaną, bo prywatyzancja jest kurde.
Halina: Phi! Znalazła się szlachta zasrana. Weź Ferdek nie czytaj takich durnot, bo do końca zdurniejesz.
Ferdek: Halincia, ale to mądre rzeczy są!
Halina: Ty mnie weź nie rozśmieszaj. Arrivederci Roma! No!
Ferdek z niechęcią odkłada gazetę, a Halina gasi światło.
Scena 5
Korytarz Kiepskich. Z klatki schodowej wychodzi Ferdek w bardzo, ale to bardzo kiczowatym stroju sarmaty. W ręku trzyma jakiś świstek. Z mieszkania Paździochów wychodzi Helena i na widok Ferdka zaczyna się śmiać. Tymczasem przy stojaku z gazetami klęczy Janusz i montuje przy nim jakiś mechanizm. Gdy tylko słyszy śmiech Heleny, odwraca się i zauważa Ferdka. Ten wyjmuje plastikową szablę i zaczyna wymachiwać nią w powietrzu. Wtem na korytarzu pojawia się Boczek.
Boczek: Ooo! Dzień dobry panie Ferdeczku! A co to się żeśta tak wystroili? Na bala maskowego pan idziesz?
Ferdek: Panie Boczek! Nie waż się pan do mnie odzywać w ten sposób, kurde!
Boczek: A, niby dlaczego, o!
Ferdek: Bo ja żem jest teraz szlachcic Ferdynand Kiepski!
Janusz i Helena zaczynają się śmiać.
Janusz: Panie Ferdku, to nie ta epoka!
Ferdek: Jak nie jak tak, kurde! Szlachcic jestem, wąsa mam, pas koturnuszowy se mam, dokumenta se mam, kurde!
Ferdek pokazuje Januszowi "dokument". Jest tam bardzo kiczowato napisany certyfikat: "Poświadcza się, że właściciel tego certyfikatu, pan (.............) (tutaj długopisem wypisano niedbale Ferdynand Kiepski) posiada pełnoprawny stan szlachecki"
Janusz: Panie Ferdku, proszę mi nie mówić, że zniżył się pan do poziomu pana Boczka! (śmiech)
Boczek: E! Panie! Nie obrażaj pan, dobre?
Ferdek: Panie, ale to se można chałupę mieć! Dwór! I to panie prawnie i legalnie!
Janusz: Nikt panu nie uwierzy.
Boczek: Panie! Dokumenta se pan posiadasz?
Ferdek: A posiadam se prawda i tytuł se też posiadam dozgonny!
Boczek: O! Ale panie Januszu, to certyfikat jest! To normalnie legalnie podbudowane jest! A co tutaj montujeta?
Janusz: Drzwiczki na stojak. Otwierane na kluczyk. Aby nikt taki JAK PAN nie kradł więcej prasy.
Ferdek: Właśnie. I jakem szlachcic, panie, mówię panu tera żeby pan WYPIERDZIELAŁ STĄD w podskokach.
Boczek: A WEŹTA SIĘ OBSRAJTA WE TYM KIBLU!
Boczek wychodzi na klatkę i trzaska drzwiami.
Scena 6
Kuchnia Kiepskich. Noc. Ferdek i Walduś siedzą przy stole. Ferdek nalewa po kieliszku dla siebie i syna.
Ferdek: No, synek! Chluśniem, bo uśniem!
Wypijają swoje.
Walduś: Tatu! A ty to se tak normalnie wierzysz, że ty tytuła masz szlacheckiego legalnie?
Ferdek: Walduś... Jak tak jak nie. Ja żem to zrobił dla piniędzy.
Walduś: Ale jak ojciec dla piniędzy?
Ferdek: Cycu! Tera to te wszystkie szlachcice chcą odzyskać dawne swoje posiadłości, nie?
Walduś: No... No... No... No niby se chcą, nie?
Ferdek: O! O właśnie! I ja jak se będę szlachciura, synek to se weznę, dworek se odzyskam, sprzedam, kurde i będziemy mieli piniędzy potąd! Potąd Walduś!
Walduś: Ojciec... Ty to już za stary na takie rzeczy jesteś.
Ferdek: Synek! Nie bój żaby! Ja w tytuła nie wierzę. Ale ja w piniądz wierzę, bo piniądz rządzi światem. No, rozumiesz?
Walduś: No jak nie, jak tak!
Ferdek: No, to skiknij po kiszone, bo kieliszki napełnione (śmiech)
Walduś idzie do lodówki, a Ferdek nalewa drugą kolejkę.
Scena 7
Korytarz Kiepskich. Ferdek wychodzi z mieszkania Paździochów z Januszem.
Janusz: No! Po tym co mi pan powiedział, cofam swoje słowa. Ale ostrzegam pana: To jest bardzo, ale to bardzo, ale to BARDZO ryzykowne. Mój kolega w Paragwaju poszedł za takie coś za kratki. I dotąd siedzi, wie pan?
Ferdek: Panie! Nie pierdziel pan, tylko powiedz jak taki o! Dworek wiejski se zdobyć.
Janusz: No przede wszystkim musi pan znaleźć interesujący budynek i udowodnić na drodze sądowej, że jest pan jego prawowitym właścicielem.
Wtem z klatki wychodzi Boczek w jeszcze bardziej kiczowatym niż Ferdka stroju sarmaty, w ręku ma identyczny świstek. Zaczyna wymachiwać szabelką nawet nie z plastiku, a z kartonu.
Boczek: Dzień dobry panie Ferdku! I co! Ja żem teraz też se jest szlachciura, w mordę jeża. I papira se mam, centryfikata. I szabelkie, panie! I wąsa se posiadam! I tera panu żal dupę ściska! I ja żem se tera jest wysoko urodzony!
Janusz zaczyna się dławić ze śmiechu. Boczek pokazuje Ferdkowi "certyfikat". Jest identycznej treści, tylko zamiast "Ferdynand Kiepski" jest napisane "Arnold Boczek". W końcu Janusz przestaje się śmiać.
Janusz: Panie Boczek, a skąd pan ma ten certyfikat?
Boczek: Jak skąd se mam, panie. Ze bazarku. Za dwadzieścia dwa złote, panie! A kostiuma żem dostał jeszcze w cenie.
Janusz: Szabla... Też?
Boczek dumnie pokazuje szablę z kartonu.
Boczek: Szabelka też, panie Januszu! I ja se teraz mogie wszystko i se do kibla pójść i se gazetę wziąć, bo ja żem szlachta jest!
Janusz: No, obawiam się, że to wykluczone. Nie ma pan kluczyka do stojaka.
Boczek zasmucony spogląda na zamknięty stojak i wychodzi z korytarza.
Scena 8
Salon Kiepskich. Obiadek. Tradycyjnie Ferdek, Halina, Walduś, Mariola i Jolasia. Wszyscy jedzą schabowe.
Halina: Ja ciebie Ferdek tylko informuję, że ja w twoim durnym przedsięwzięciu nie biorę udziału.
Ferdek: Halincia, nie czarnowidz, nie czarnowidz. To jest wszystko ułożone wzorowo! WZO-RO-WO!
Mariola: Ojcu to już zupełnie odpierdzieliło.
Ferdek: MILCZ! Ja ci teraz oświadczam, że jak dwór będzie mój, to ty najmniejszą część zysków z niego dostaniesz!
Mariola: Dżizys, co mnie jakiś dwór obchodzi.
Halina: Właśnie, Ferdek. Ja rozumiem mieć jakiś szalony pomysł. Ale to jest samobójstwo! Biurokratyczne samobójstwo!
Mariola: Przecież nikt się na taki świstek nie nabierze. A w ogóle o jaki dwór chodzi?
Ferdek: Cycu! Pokaż no!
Walduś pokazuje wszystkim na telefonie zadbany, szlachecki dworek.
Ferdek: Dworek, Halinkia proszę ja ciebie idealny, wartość nominalna - milion, rejon - Poznań.
Halina: Poznań... Poznań! (śmiech) Najeździsz się a najeździsz.
Jolasia: Ale dwór ten bynajmniej milion kosztuje, a mało kto taką kwotą dysponuje. No szczególnie ty, Waldemar.
Walduś: E! Jolancia, nie przesadzaj!
Halina: Właśnie, Ferdek! To drogie rzeczy. Nawet jak jakimś cudem zdobędziesz ten cholerny dworek to nikt go od ciebie nie kupi.
Ferdek: Jeszcze się okaże!
Scena 9
Kuchnia Kiepskich, noc. Ferdek, Janusz i Marian siedzą przy wódce. Ferdek nalewa.
Ferdek: Na jedną nogię, bo jej ruszyć nie mogię! Zdrowie!
Sąsiedzi wypijają do dna i odstawiają kieliszki. Janusz wykłada na stół wydrukowane zdjęcie dworku pod Poznaniem, wyjmuje czarny marker.
Janusz: Panie Ferdku. Jak mówiłem jest to rzecz bardzo, ale to bardzo ryzykowna i niebezpieczna. Jeżeli jednak nie boi się pan ryzyka, trzeba podjąć trud przejścia przez labirynt biurokracji. Większość nie uzna pana "certyfikatu" za prawdziwy. Drugie tyle będzie przeciwko przyznaniu panu tegoż dworu. Będzie musiał pan załatwić fałszywych świadków i wyłożyć na stół nieco pieniędzy.
Ferdek: E! Panie! To ja pieniądze dostać mam kurde, a nie im płacić.
Janusz: Cierpliwości! Ja wiem, że pan chce zarobić i się nie narobić, ale nie wszystko jest możliwe od razu. Sporządźmy może małą mapkę myśli...
Janusz rysuje coś po kartce markerem.
Ferdek: Panie, nie pierdziel pan, tylko ile to będzie kosztowało, kurde?
Janusz: Będę szczery... Sporo. Nawet kilkanaście tysięcy. Ale idąc pańskim rozumowaniem, powinno się zwrócić. Wszak nie po to tu jesteśmy, aby wydoić od pana pieniądze.
Paździoch: Nie tym razem przynajmniej!
Ferdek: Co pan nie powiesz, panie Paździoch...
Janusz: Musimy zacząć działać od jutra. Proponuję znaleźć na aukcji internetowej prawdziwy strój sarmaty. Mógłby pan udowadniać, że to ubiór pana przodka. Bo na to, w co się pan ubrał na korytarzu uwierzyć może tylko taki przygłup jak Arnold Boczek.
Ferdek: Panie Januszu... Ile?
Janusz: No cóż...
Janusz zaczyna coś notować na papierze.
Scena 10
Sklep "U Stasia". W kolejce stoją Boczek, Ferdek i Paździochowa. Ten pierwszy jest w swoim tandetnym stroju szlacheckim.
Staś: To co dla pana?
Boczek: Jak co? Jak co? To co zwykle mi dajta. Kiełbasy krakowskiej 20 deko, wiejskiej pół kilo! I wino truskawkowe.
Staś pakuje Boczkowi zakupy.
Staś: Dwadzieścia trzy.
Boczek: Wiela?
Staś: Dwadzieścia trzy! Głuchy pan?
Boczek: Panie! Ja żem jest szlachcic, ja nie płacę! O! Ja żem se posiadam dowoda, certyfikata!
Ferdek: E! Panie Boczek! Płać pan! Pan jesteś złodziej i erosoman, PŁAĆ PAN!
Helena: Właśnie, kuźwa! Bo jak nie to po policję zadzwonię!
Boczek: Gówno mi zrobita, ja żem se teraz jest szlachta i mnie możeta wszyscy w dupę pocałować! A to, to ja se bierę!
Boczek porywa reklamówkę z lady, na szczęście Staś zdołał mu ją wyrwać z rąk.
Staś: DWADZIEŚCIA TRZY, NO DO JASNEJ CHOLERY!
Boczek spogląda chwilę na Stasia, a później na sąsiadów i produkty w reklamówce. Bardzo, ale to bardzo niechętnie wyjmuje z kieszeni pieniądze i wręcza je Stasiowi.
Scena 11
Salon Kiepskich. Janusz i Ferdek siedzą w fotelach. Na stole stoi bardzo misternie wykonany strój szlachecki. Janusz okiem eksperta ogląda nabytek.
Janusz: Cena boli, ale te detale! Ten pas kontuszowy! Widział pan kiedyś piękniejszy pas kontuszowy! To już może kogokolwiek przekonać.
Ferdek: To co? Idziem do sądu grodzkiego, kurde?
Janusz: (śmiech) Nie tak szybko, panie Ferdku. Musimy jeszcze załatwić wieeeeele spraw. Myślę, że cały proces może potrwać do trzech-czterech lat.
Ferdek: Co? ILE?
Janusz: Trzy-cztery lata (śmiech) Chyba nie myślał pan, że wszystko przyjdzie tak od razu?
Ferdek: Panie... Zabieraj pan to.
Janusz: Że... co proszę?
Ferdek: Panie! Jak tak to nie.
Janusz: Co... Jak?
Ferdek: Co? GÓWNO. Koszta pan ode mnie wyłudzasz! Koniec! KONIEC! Rozumie pan?! KONIEC TEMATU. JAK JA MAM PANU PŁACIĆ CZTERY LATA, TO JA KURDE KOŃCZĘ. AMENT!
Ferdek wyjmuje z kieszeni swój certyfikat i drze go na strzępy.
Scena 12
Korytarz Kiepskich. Przed kiblem stoi Helena, za nią Boczek w szlacheckim stroju, a za nim Halina.
Helena: Pieprzona obstrukcja. A mówiłam mu, aby nie żarł na noc.
Boczek: E! To jak ja se czekać muszę, to dajta mi gazetkię! Sexolatkę, o! Ja se weznę, poczytam we domu i se oddam!
Helena: Chyba się panu śni, panie Boczek. I nie rozśmieszaj mnie pan tym swoim kostiumem! Na górę, srać do siebie!
Boczek: E! Ładniej trochę, dobre? Bo ja żem se teraz jest szlachta i ja uprawnienie mam, w dupę węża!
Halina: Dobra, panie Boczek! Dosyć tego dobrego! Na górę, ale już!
Z mieszkania wychodzi Ferdek i podchodzi do Boczka.
Ferdek: Na górę, wypierdzielaj pan. JUŻ!
Boczek: Panie! Ja żem jest szlachcic jak pan! I ja se prawa mam jak pan!
Ferdek wyrywa z rąk Boczka certyfikat i drze go na strzępy.
Ferdek: No. Na górę. Już. Wypierdzielać. Już.
Boczek zbiera z ziemi resztki certyfikatu i jest bliski płaczu. Wychodzi na klatkę, wygrażając sąsiadom.
Halina: A coś ty nagle, Ferdek front zmienił, co?
Wtem z toalety wychodzi Paździoch.
Paździoch: Wie pani czemu? Bo szlachectwo, pani Halino, ZO-BO-WIĄ-ZU-JE!
THE END.