To mój pierwszy scenariusz nie osadzony w konwencji sezonu najnowszego.
Długo nad tym myślałem i chyba nadszedł odpowiedni dzień - jaka konwencja? Sam nie mam pojęcia. Sezony późniejsze, ale nie jeszcze bardzo późne. Najlepiej sami oceńcie jak to będzie wszystko wyglądało
Więc zapraszam na najnowszy scenariusz serialu dawniej zwan... A zresztą, kto to czyta.
INTRYGA MARIANA P.
Streszczenie:
Marian Paździoch, po raz kolejny brutalnie wypędzony z domu przez Helenę postanawia się zemścić. Zamierza przyszykować nieszkodliwą truciznę, którą poda Helenie celem przywołania jej do porządku. Marian jednak posiada dylemat co robić - ostatecznie do swojego plany werbuje Ferdynanda Kiepskiego, by w razie wykrycia jego intrygi, móc zrzucić winę na sąsiada...
Bohaterowie:
-Ferdynand Kiepski
-Halina Kiepska
-Mariola Kiepska
-Jolasia "Pupcia" Kiepska
-Waldemar Kiepski
-Marian Paździoch
-Helena Paździoch
-Arnold Boczek
-Tadeusz Kopciński
-Edzio Listonosz
Scena 1
Korytarz Kiepskich, późny wieczór. Kamera kieruje się na drzwi Paździochów. Słychać wszelkiego rodzaju kłótnie i waśnie. W pewnym momencie z mieszkania wręcz wylatuje Marian Paździoch w szlafroku i berecie, a za nim lecą przeróżne naczynia kuchenne - garnki, łyżki, pokrywki. W drzwiach pojawia się Helena z wielkim tasakiem.
Helena: MARIAN DZIADYGO, DO JASNEJ CHOLERY, WRÓĆ MI TYLKO W NOCY DO CHAŁUPY, TO TYM CI TĄ TWOJĄ ŁYSĄ PAŁĘ ROZWALĘ!
Paździoch: Ależ Helena! Kobieto! Co ja ci zrobiłem, że mnie, MNIE chcesz ukatrupić żywcem?
Helena: SAM WIESZ ŁYSA PAŁO! ZA TE TWOJE LIBACYJKI W NOCY, ZA TO ŻE OŚMIESZAM SIĘ PRZED CAŁYM OSIEDLEM! PRZEZ CIEBIE
Paździoch: Helena... Nie doprowadzaj mnie do furii! W zeszły piątek, o którym mówisz, opróżniłem tylko, TYLKO dwa kieliszki czystej wódki!
Helena: PIERDU PIERDU!
Helena trzaska drzwiami, a Paździoch zrezygnowany siada na stołku. W tle leci smutna muzyka.
Scena 2
Przedpokój Kiepskich, noc (bezpośrednia kontynuacja poprzedniej sceny). Pukanie do drzwi, natarczywe dość. Przychodzi Ferdek.
Ferdek: Zara! Zara! Idę kurde, no przecież się nie rozerwię!
Otwiera drzwi, a tam Paździoch.
Paździoch: Dobry wieczór!
Ferdek: Panie, jaki wieczór, trzecia w nocy jest, kurde! Wypierdzielaj mi pan stąd i to w podskokach, siup! No już!
Paździoch wyjmuje wódkę zza szlafroka.
Paździoch: Panie Ferdku... Porozmawiajmy.
Scena 3
Kuchnia Kiepskich. Ferdek i Marian opróżniają kieliszki.
Paździoch: Panie Ferdku... Dość już mam traktowania mojej osoby jakoby tej kukły Marzanny, którą topią rok za rokiem... Ja, drogi sąsiedzie, jestem obecnie najbardziej wyszydzaną i niepopularną w tej kamienicy, a może... Powtarzam może i w... całym Osiedlu Kosmonautów.
Ferdek: No co pan nie powiesz!
Paździoch: Ale widzi pan, panie Ferdku... Postanowiłem z tym skończyć! Postanowiłem ściąć wszystkie łby tej hydrze, która zatruwa mi życie!
Ferdek: Jakiej hydrze?
Paździoch: No jakiej, do jasnej cholery? Helenie, mojej żonie! Ale widzi pan... Słabym jestem człowiekiem, może to ze względu na wiek, a może to ze względu na moje usposobienie, ale widzi pan, drogi sąsiedzie... Nie miałbym na tyle odwagi i zła w sobie, aby zrobić jej krzywdę. Chciałbym jedynie nadszarpnąć nieco jej samopoczucie, co powinno natychmiastowo i wymiernie przywrócić ją na właściwe tory!
Ferdek: I co pan zamierzasz zrobić?
Paździoch: Plan jest prosty - wykonujemy prostą, nieszkodliwą truciznę - taką aby dostała sraczki, bólu głowy, bólu brzucha, wie pan, takie pierdoły. I po tym to już na pewno wszystkie trybiki w jej łepetynie wrócą na swoje miejsce.
Ferdek: Ale ja przepraszam... To jest panie przestępstwo kryminalne, za to panie do sąda można iść, do prokuratura i panie pierdel, pierdel i ciemnica.
Paździoch: Gówno, nie ciemnica, panie Ferdku! Ta wiedźma posiada status żony i nikt za taką pierdołę nie będzie sobie zadawał nawet trudu, aby angażować do takiej błahostki urząd prokuratury i sądu rejonowego.
Ferdek: Nikt?
Paździoch: Panie Ferdku! Spokojna pana rozczochrana... Ale sam tego nie zrobię. Potrzebuję asystenta!
Ferdek: Jakiego asynstenta, kurde?
Paździoch: Sam sobie nie dam rady! Z mieszkania mnie wyprosiła, a i tą wódkę... To musiałem od Boczka pożyczać, już jestem w tył dwudziestkę karwasz twarz...
Ferdek: Panie, ja żem jest sąsiad dobry... I ja pomogię. Ale wiesz pan - to nie są tanie rzeczy.
Scena 4
Korytarz Kiepskich, ranek. Ferdek i Marian czekają na kogoś przy drzwiach na klatkę schodową.
Ferdek: Panie, kurde, nie ma co czekać, gówno przyjdzie i ament! Ja w ogóle żałuję panie, żem w tego procedera się wkręcił.
Paździoch: Dostał pan sto złotych, czy nie?
Ferdek: No dostałem kurde, ale no...
Paździoch: To zamknij się pan i wykonuj co ja mówię!
Nagle ktoś puka do drzwi od klatki. Marian otwiera. Za drzwiami stoi Edzio z paczką.
Paździoch: No nareszcie, ileż można czekać, do jasnej cholery!
Edzio: Życie tutaj nie jak w raju, tyka zegar w naszym kraju! Czasu mało, pracy wiele, pana zdanie ja pierdzielę.
Ferdek: Panie, a co jest w tej paczce?
Paździoch: Dowiesz się pan w stosownym momencie. Słyszą i widzą osoby postronne!
Edzio: Kupił Paździoch i Ferdeczek pudło seksi zabaweczek! Hehehe! Ale jaja!
Paździoch: Panu to już podziękujemy, panie Edziu!
Edzio zamyka drzwi i odchodzi.
Paździoch: Chamstwo i obłuda, panie Ferdku! To są dwie cechy dobitnie charakteryzujące Pocztę Polską.
Ferdek: No dobre, ale co pan se tu zamówił?
Paździoch: Pierwszą potrzebną rzecz z brzegu. Od takiego jednego znajomego spod Białorusi... Prowadzi taką drobną działalność przedsiębiorczą...
Ferdek: Panie, ale co to kurde jest?
Paździoch: Patrz pan lepiej, a nie wiercisz się pan z niecierpliwości jak to dziecko, co mu przed oczami dorosłość się marzy.
Paździoch wyjmuje nożyk i otwiera pudełko. Wewnątrz jest czerwony proch.
Paździoch: To jest, panie Ferdku, ruski wypełniacz do kiełbasy i pasztetów. Dwadzieścia groszy za kilogram! Jedna łyżeczka, a nie zejdziesz pan z kibla przez tydzień... To będzie idealna baza do mieszanki, którą podam Helenie!
Ferdek: A żona pana, to w domu jest?
Paździoch: Co pan, w łeb się palnął? Nie rozmawiałbym z panem głośno o tym i nie ryzykował własnego życia! Pojechała do Elbląga do tych innych wstrętnych bab.
Nagle z WC wychodzi Boczek.
Boczek: O! Dzień dobry sąsiadom! A co żem ja se słyszał, że tu robita, o! Ruskie wypełniacze do kiełbachy se będziecie dawać pani Helence! Aby ze kibla nie wstała za tydzień, o!
Paździoch: A co to pana gówno obchodzi! Wolny kraj! Demokracja!
Ferdek: A zresztą, panie, pan się miałeś tu nie wypróżniać, a pan się dalej wypróżniasz i to panie nielegalne jest i ja pana do sąda podam i w ogóle wypierdzielaj pan stąd i to szybko, kurde!
Boczek: Gówno mnie zrobita! Ja żem se słyszał i ja se nie zamierzam nie donieść, w mordę jeża!
Ferdek i Paździoch wymieniają porozumiewawcze spojrzenia.
Paździoch: Dobra... Dam panu pięć dych, tylko zamknij się pan i nie mów o tym co tu się wydarzyło!
Boczek: Dobre! Tylko pięć dych, teraz!
Paździoch wyjmuje 50 złociszy i niechętnie daje je Boczkowi.
Boczek: No i Arrivederci Roma, w dupę węża!
Zadowolony Boczek wychodzi na klatkę.
Scena 5
Salon Kiepskich, obiadek. Skład standardowy tj. Halina, Ferdek, Jolasia, Waldek, Mariola. Wchodzi Halina z wielkim talerzem placków ziemniaczanych i miską śmietany.
Halina: Macie dzieci, placuchy i zajadajcie!
Jolasia: O, placuszki ziemniaczanuszki, wyborne, moje ulubione, ze śmietaneczką, raczej nie inaczej, mniamniuśne!
Wszyscy sobie nakładają.
Halina: Ferdziu, a czy ja mogę wiedzieć, co ty robiłeś wczoraj wieczorem? Bo w domu to ciebie nie było, kochany.
Ferdek odkłada widelec.
Ferdek: Przepraszam, kurde bardzo, ale ja żem się oddawał rozrywce, prawda, kulturalnej, prawda.
Halina: Ale szczerze to ja zdziwiona byłam, bo alkoholu to od ciebie czuć nie było!
Ferdek: Halincia, co miało czuć, jak ja nie piję prawie wcale, czasem se prawda renkreacyjnie wypiję, ale tak to se nie piję! Ja się Halincia oddaję rozrywkom kulturalnym, prawdziwym rozrywkom, Halincia! Prawda karty, szachy, literatura prawda krajowa, zagraniczna...
Halina: Nie no, wiesz Ferdek, ja jestem szczerze zdziwiona, że byłeś gdzieś i nie piłeś.
Ferdek: Aaaa, tam! Gówno tam, dupa tam!
Ferdkowi dzwoni telefon, spogląda nań, rozłącza się i wstaje.
Ferdek: Przepraszam bardzo, ale ja se nie mogę obiada kontynuować, bo ja żem właśnie wezwany został aby się oddać rozrywce kulturalne, więc dziękuję kurde i do widzenia.
Halina: Ferdek! Gdzie ty leziesz znów!
Ferdek: Halincia, jak gdzie, jak gdzie! W karty grać, prawda, w szachy, w warcaby, czytać Mickiewicza, Dickiewicza!
Halina: Chyba Dickensa!
Ferdek: No Dinkensa, no!
Waldek: Ojciec, ale na serio gdzie ty se idziesz, kurde?
Ferdek: Cycu, ty się nie interesuj kurde, dobre? Placka se jedz jak jesz, tatuś iść musi.
Ferdek wychodzi z salonu. Zostaje Mariola, Halina, Jolasia i Waldek.
Jolasia: Co ojcu jest, że taki natchniony, do rozrywek kulturalnych prawdziwie pobudzony?
Halina: Nie wiem, Jolaśka, nie wiem! Na picie nie idzie, to by było zbyt proste... Ale ja się dowiem! Ja się prędzej czy później dowiem!
Mariola: Ojciec po prostu przeżywa sobie ten, o! Kryzys wieku średniego! Trzeci w tym miesiącu!
Scena 6
Piwnica. Na środku skrzynie i misa z moździerzem. Obok stoi Paździoch i uciera w misie jakąś mieszankę, z której unosi się czerwony, złowieszczy dym. Podchodzi Ferdek.
Paździoch: Panie Ferdku, ile można czekać, karwasz twarz? Przecież umawialiśmy się na drugą! Punktualnie! Wiesz pan dobrze, że ja to muszę ucierać, a ktoś inny dodawać resztę składników... Co pan wyrabiał, do jasnej cholery?
Ferdek: Obiada żem se jadł, placki ze śmietaną kurde! Nie wolno!
Paździoch: Podczas gdy pan się obżerał placuchami ze śmietaną, to mnie się prawie mieszanka zważyła! Specjalnie kupiłem dwa opakowania mielonki tyrolskiej, abyśmy tu z głodu nie zdechli, a pan zażerał się plackami! Wiesz pan, jaka była umowa!
Ferdek: Dobre! Kurde, nie pierdziel pan, tylko mów pan co mam robić!
Paździoch: Dolej pan trochę denaturatu, tylko odrobinkę!
Ferdek znajduje koło skrzyni denaturat i zaczyna wlewać. Nagle dym zmienia kolor z czerwonego na fioletowy i znacznie się wzmaga.
Paździoch: POWIEDZIAŁEM ODROBINĘ, A PAN WLAŁEŚ TO JAKBYŚ PAN MIAŁ SAM WYPIĆ! GÓWNO Z TEGO WYJDZIE! TRZEBA DODAĆ TRIKARBOKSYLANU MIEDZI DLA RÓWNOWAGI!
Ferdek: Trikoksylilaalalala, co?
Paździoch: Gówno! Ten biały żwirek w foliowym worku!
Ferdek znajduje na ziemi worek i wsypuje nieco do środka.
Paździoch: DOŚĆ! No... Panie Ferdku... Teraz trzeba będzie ucierać to przez siedem godzin... Po tym czasie utworzy się mieszanka idealna!
Ferdek: No ja mam nadzieję, kurde!
Scena 7
Korytarz Kiepskich. Pod drzwiami do WC stoją Kopciński, Halina, Mariola, Waldek i Jolasia.
Kopciński: Wracam sobie normalnie z kółka różańcowego, zachodzę tutaj i patrzę! A tu zawalone czerwonym prochem, k***a mać!
Halina: Ale niech się pan nie wyraża, panie Kopciński!
Kopciński: Ale skąd ten czerwony proch! Cała podłoga usrana!
Zbliżenie kamery na podłogę lekko przyprószoną czerwoną substancją.
Halina: Ale skąd ja mam wiedzieć, panie Kopciński... Pył ceglany pewnie, noszą tu różne rzeczy w tę i wewtę... Zresztą proszę nas nie wzywać do byle czego. Przeszkodził pan w obiedzie!
Mariola: Ale normalnie pan Kopciński se ma rację, bo to o! Wygląda normalnie jak ten ruski wypełniacz do kiełbasy!
Halina: Dziecko, a skąd ty wiesz takie rzeczy?
Mariola: Jak to skąd, Paździoch zamawiał nie raz nie dwa, całymi paczkami mu dowozili! On se to z mięsem mielonym mieszał i sprzedawał koledze z bazarku.
Halina: Zaraz... Paździoch... Wypełniacz... Coś mi tu śmierdzi.
Kopciński: To jest skandal! MILICJA!
Halina: Cicho pan bądź, panie Kopciński! Choć przez chwilę!
Halina natenczas podchodzi do drzwi od Paździochów, puka.
Halina: Panie Marianie! Pani Helenko! Panie Marianie!
Brak rezultatu. Halina podchodzi do grupy.
Halina: Za chwilę odechce się im spotkań literackich!
Kopciński: Precz z komuną!
Scena 8
Przenosimy się znów do piwnicy. Ferdek i Marian pracują nad mieszanką.
Paździoch: Słyszysz pan?
Ferdek: Ale co se mam słyszeć?
Paździoch: Idzie ktoś, cholera jasna! Wiej pan! Nakryją nas i gówno będzie, nie trutka! Tylko wróć pan zaraz!
Ferdek: Dobre, kurde!
Ferdek odchodzi. Marian szybko zamyka drzwi od piwnicy, kiedy Ferdek znajdzie się już za nimi.
Bez zmiany sceny powracamy na korytarz. Z klatki wychodzi Halina.
Halina: W piwnicy go nie ma... W każdym razie zamknięto.
Jolasia: Może do Stasia ojciec poszedł bynajmniej staranniej, piwko kupić zakupić!
Wtem na korytarzu pojawia się Ferdek. Halina spogląda nań surowo.
Scena 9
Sypialnia Kiepskich, noc. Ferdek i Halina leżą w łóżku.
Halina: Czy ja mogę wiedzieć, na czym polegają te twoje spotkania literacko-kulturalno-szachowe?
Ferdek: Jak to na czym se polegają, normalnie się czyta literaturę, w szachy się gra, w karty, w Piotrusia, prawda, w Makało prawda.
Halina: Tak? A co powiesz mi na to, że na korytarzu wszędzie rozsypany jest ruski wypełniacz do wędlin?
Ferdek: A co mnie to gówno jakiś wypełniacz zasrany obchodzi. Ja nie wiem w ogóle o co się rozchodzi, Halincia! Wypełniacze, sracze, kurde, oskarżenie na mnie pada zupełnie bez powodu.
Halina: No ale jedno jest pewne! Alkoholu to ty nie pijesz!
Ferdek: Ja żem se jest Polak i katolik i se alkohola nie nadużywam, nigdy zresztą nie nadużywałem...
Halina: Dobra Ferdek: Ty se chodź na te swoje spotkania, tylko ostrzegam: Jak z tego wyniknie jakakolwiek afera, to spotykamy się wiesz gdzie?
Ferdek: U adwokata.
Halina: Dokładnie. A teraz dobranoc, bo ja muszę spać, aby rano do roboty wstać.
Scena 10
Piwnica. Cała piwnica jest w czerwonych oparach. Marian ledwo żywy uciera nadal mieszankę. Wtem wchodzi Ferdek w piżamie.
Paździoch: CO PAN ŻEŚ ROBIŁ KARWASZ TWARZ! MDLEJĘ TU! DZWONIĘ I DZWONIĘ, A PAN NIC, JAK TEN GROBOWIEC! NO CO PAN TAK STOISZ, SKOROŚ PAN JUŻ RUSZYŁ CZTERY LITERY TO CHODŹ PAN POMÓŻ!
Ferdek: No idę, idę, kurde, idę, idę, idę!
Ferdek przejmuje moździerz i uciera truciznę. Marian pada wycieńczony na skrzynie.
Paździoch: Jeszcze tylko dziesięć minut i będzie... Będzie gotowe, panie Ferdku! A wtedy dokonam swego i moja osoba nigdy już nie będzie obiektem kpin i szykan ze strony Heleny!
Ferdek: Panie, to czerwone jak krew jest, kurde!
Paździoch: Takie ma być, dokładnie takie ma być! Potem doleję to tej wiedźmie do herbatki różanej, dwie łyżeczki specyfiku i popamięta sobie!
Ferdek: Panie, ale ty ze dwa litry są!
Paździoch: Zabutelkuje się i będzie na zapas! No nie gadaj pan, tylko trzyj! A równo!
PRZEJŚCIE, następnie znów widzimy tę samą scenę, ale Ferdek już nie uciera mieszaniny.
Paździoch: A teraz... Teraz najważniejszy składnik! Do tej mikstury z wypełniacza i chemikaliów należy dodać dokładnie pół litra jasnego PIWA!
Ferdek: O tu se jest, normalnie.
Ferdek wynajduje puszkę "Mocnego Fulla" i otwiera. Zamierza wziąć łyk.
Paździoch: NIEEEE! Nawet się pan nie waż! Pańskie pijaństwo może spowodować tragedię! Jeśli będzie choć troszeczkę mniej niż pół litra, wszystko pójdzie na marne! No! Ja pomieszam, a pan lej!
Ferdek niechętnie wlewa piwo do misy. Paździoch miesza przez moment.
Paździoch: No... Nareszcie... Udało się, panie Ferdku! Udało się! Teraz już nic nie przeszkodzi mi w słodkiej zemście! Możemy świętować!
Ferdek: Ale panie, na sucho?
Paździoch wyjmuje nagle zza szlafroka małpkę.
Paździoch: Nigdy nic na sucho, panie Ferdku!
Scena 11
Korytarz Kiepskich. Helena z walizką wychodzi z klatki na korytarz. Z toalety wychodzi Boczek.
Boczek: Oooo! Dzień dobry, pani Helenko! A skąd to pani wraca ze tą walizeczką!
Helena: A co to pana gówno obchodzi? Nie pana interes!
Boczek: Ale pani Helenko, bo afera jest normalnie!
Helena: Jaka znowu afera?
Boczek: Bo pani Helenko, ja żem miał nie mówić, ale ja se powiem, o! Pan Marianeczek ze panem Ferdkiem to se wzięli i kupili se tego o... Ruskiego wypełniacza do kiełbasy! I jak się jego troszeńkę zje, to sruuu! I ze kibla się przez tydzień nie wstaje! I se normalnie oni to chcieli pani dać, aby otruć panią, normalnie!
Helena: Co pan zdurniał do reszty?
Boczek: Ale ja se prawdę mówię, pani Helenko, jak Boga kocham! A oni to se w ogóle miksturę będą, trutkę robić całą!
Helena: I mówisz pan prawdę?
Boczek: Jak Boga kocham, pani Helenko!
Helena: Zatłukę dziadygę...
Scena 12
Mieszkanie Paździochów. Na stole leży butelka wiśniówki, w fotelach siedzą Ferdek i Paździoch. Na stole jest także list, który Marian czyta.
Paździoch: "Wpuszczam cię do domu, abyś mi robali żadnych ze śmietnika do chałupy nie wniósł, zostaję w Elblągu jeszcze dwa dni. Masz pozmywać gary, bo ja nie, to rozwalę ci nimi twój łysy łeb razem z twoim bereciskiem. Podpisano: Helena."
Ferdek: No to widzę, panie Marianie, że się z żoną nadal źle wiedzie!
Paździoch: Na chwilę obecną w ogóle mnie to nie obchodzi. Ważne, że będę się mógł wreszcie odegrać. Przelałem miksturę do butelki i odstawiłem do lodówki, niech się chłodzi. Jak tylko Helena wróci do domu, to sobie popamięta do końca usranego życia!
Ferdek: No co pan nie powiesz, kurde... A to co, wiśnióweczka?
Paździoch: Najlepsza pod słońcem! Proszę, panie Ferdku! Nasze zdrowie!
Opróżniają kieliszki.
Paździoch: Cholera jasna, smak jakiś dziwny... Zepsute, zakiszone, czy co? Muszę do kibla!
Ferdek: Panie, ja też se muszę, mnie też skręca kiszonką jakąś, kurde!
Paździoch: Ale mnie się chce!
Ferdek: Panu się zawsze wtedy chce, kiedy mnie się chce!
Paździoch: Karwasz twarz, niedobrze...
Paździoch i Ferdek wybiegają z miejsc, Marian otwiera drzwi. Tam stoją Halina i Helena. Helena trzyma butelkę połowicznie napełnioną miksturą Paździocha.
Helena: Tego szukasz dziadygo? TEGO?
Paździoch: Helena! Miałaś być w Elblągu! Helena! Ja muszę do... kibla! Będę miał chyba... Obstrukcję!
Halina: A co do ciebie, jełopie, to wiesz co? Wstyd! WSTYD I HAŃBA! I ANI MYŚL WŁAZIĆ MI DO CHAŁUPY!
Jednak zarówno Marian jak i Ferdek wybiegają z mieszkania nie ważąc na żony, gdyż potrzeba wzmaga. Marian pierwszy wchodzi do toalety, a Ferdek uwiesza się na drzwiach. Z klatki wychodzi natomiast Boczek. Kamera kieruje się na niego - jest wyraźnie zadowolony. W ręku trzyma banknot o nominale 50 zł.
KONIEC!