WAŻNE:
Pomóż przetrwać forum - zbiórka na dalszą działalność! Przekaż dowolną kwotę przelewem poprzez PATRONITE lub PAYPAL
- KLIKNIJ po szczegóły!
Możesz nas wesprzeć poprzez: Blik, przelew SMS | PATRONITE.PL || PayPal.com (kliknij: paypal lub płatność kartą)
Dla osób, które pomogą ranga Zasłużeni + wyróżnienie nicka kolorem i pogrubieniem. DZIĘKUJEMY!
Po prawie dwóch latach zamieszczam mój kolejny scenariusz. Nie wiem czy będą kolejne, bo obecnie ciężko mi wymyślić coś oryginalnego i fajnego, ale zachęcam do przeczytania i oceny:
Odcinek 17 "MAGIA HOROSKOPU"
Opis odcinka: Mieszkańcy kamienicy zaczynają wierzyć we wszystko co jest napisane w horoskopach. Ferdkowi się to nie podoba i postanawia wykorzystać ten fakt do własnych celów.
SCENA 1:
Salon. Ferdek siedzi w fotelu z puszką piwa w ręku. Zostaje pokazany telewizor:
Prezenterka: Witam państwa w programie "Niezwykle niezwykli". Dziś gościmy w studiu pana Zenobiusza Jehowego.
Zenobiusz: Witam panią, witam państwa.
Prezenterka: Jeszcze rok temu pan Zenobiusz pracował we wrocławskiej kanalizacji, a po godzinach dorabiał wywozem gnoju z pobliskich wsi. Dziś natomiast jest milionerem i jak to się mówi "leży palnikiem do góry i ma wszystko gdzieś". Panie Jehowy, jak to się stało?
Zenobiusz: No normalnie pani redaktor, niech się pani głupio nie pyta, bo pani doskonale wie, przecież przed wejściem na antenę czytała pani mój życiorys.
Prezenterka: No tak, ale telewidzowie nie wiedzą.
Zenobiusz: By czytali horoskopy to by wiedzieli.
Prezenterka: To znaczy?
Zenobiusz: To znaczy, że tam jest wszystko napisane, wystarczy się dobrze wczytać i stosować do wskazówek tam zawartych, a nasze życie zmieni się w raj. Pani redaktor, rok temu, w lipcu, był mecz Polski z Niemcami w piłkę nożną. I ja zasiadam przed telewizorem, oczywiście z puszką piwa w ręku (słychać śmiech Ferdka) i po rozpoczęciu transmisji przychodzi, proszę panią, moja żona. I rzuca mi jakąś kolorową gazetę na stół, po czym, proszę panią, następuje awaria energii elektrycznej. I w tym momencie myślę sobie "Noż kur... de no!". Żona przyniosła świeczkę, więc z nudów postanowiłem przejrzeć sobie tą kolorową gazetę i trafiłem na stronę z horoskopem. I było tam napisane "Baranie jeden, w piątkowy wieczór udaj się do przyjaciela, bowiem może to być jeden z najprzyjemniejszych wieczorów w twoim życiu".
Prezenterka: No i co?
Zenobiusz: No pani redaktor, ja zaraz zadzwoniłem do Staśka, mojego przyjaciela i się okazało, że u niego prąd jest. W dodatku Polska wygrała z tymi Niemcami i jak ja bym poszedł do tego Staśka to chyba do września byśmy nie wytrzeźwieli.
Prezenterka: Dobrze, może przejdźmy do konkretów, bo w związku z wejściem w życie nowej ustawy medialnej mamy ograniczenie czasowe i za 15 minut nasza publiczna telewizja musi nadać transmisję z urodzin ojca dyrektora.
Zenobiusz: Więc konkrety są takie, że od tego dnia zacząłem co tydzień czytać horoskopy i postępować według wskazówek tam zawartych, aż pewnego dnia napisali, abym zagrał w loterię liczbową.
Prezenterka: I zagrał pan?
Zenobiusz: Oczywiście, pani redaktor i co najlepsze - wygrałem. Kilka milionów złotych. Oprócz tego doradzono mi również doskonale, abym nie jechał na urlop do teściowej, bo może to być mój ostatni urlop i faktycznie. Żona pojechała sama i okazało się, że teściowej nie ma kto rąbać drewna. Poprosiła więc sąsiada. Sąsiad przyszedł, ona wzięła siekierę z szopy, a gdy mu niosła, potknęła się i wyrżnęła go tą siekierą prosto w głowę. Trup na miejscu. A przecież to mogłem być ja, ale nie byłem, bo mój horoskop mnie przed tym uchronił.
Zostaje pokazany salon, wchodzi Halina z pracy, rzuca kolorową gazetę na stół.
Halina: Cześć Ferdziu, o widzę program o Jehowym oglądasz. Cały kraj aż huczy o nim.
Ferdek: E tam, takie pierdoły pokazują, a ty w to wierzysz.
Halina: Nie ja, tylko każdy. Poza tym to jest powtórka programu, bo to tydzień temu było. Patrz, kupiłam gazetkę z horoskopem, zaraz zobaczę co tam dla mnie przewidują.
Ferdek: Halinka, przestań, przecież to jakieś głupoty są, ty jesteś Polka i katoliczka i w ogóle ja za chwilę pójdę do proboszcza i mu powiem, że ty w takie zabobony wierzysz. Ekskomuniką cię obłoży!
Halina: A idź, proszę cię bardzo, sama słyszałam jak ludzie mówili, że proboszcz też w to wierzy i dlatego sobie kupił nowy samochód. Bo mu tak w horoskopie napisali "to doskonały tydzień na wszelkiego rodzaju zakupy". Więc z religią to nic wspólnego nie ma, Paździochowie, Boczek, Malinowska, wszyscy od tygodnia robią tak jak im radzą horoskopy i ich życie zmienia się na lepsze.
Ferdek: Nie no kurde, co to za zabobon jest jak w jakimś średniowieczu!
Halina: O, no proszę, a mi napisali "nie przejmuj się pierdołami", więc niniejszym ja od dziś się panem nie przejmuję.
Halina wychodzi do kuchni.
Ferdek (zdenerwowany): Nie no, kurde! (popija piwo)
SCENA 2:
Ferdek idzie korytarzem, z klatki schodowej wchodzi Boczek w kożuchu, czapce i z gazetą. Dochodzi do spotkania pod WC.
Boczek: O, witam panie Ferdku!
Ferdek: Panie, pan normalny jesteś?
Boczek: No chyba tak, a bo co?
Ferdek: Bo wygląda pan i zachowuje się jakby był nienormalny.
Boczek: Ta...? A ja mam to w dupie panie, napisali mi we horoskopie, że mam się nie przejmować zazdrością innych i dbać dobrze o swoje zdrowie.
Ferdek: Zazdrością panie? Pan myśli, że ja panu zazdroszczę? Ciekawe czego?
Boczek: Urody na przykład i kultury osobistej.
Ferdek (wybucha śmiechem): Panie, nie rozśmieszaj mnie pan, kultury to pan nie ma żadnej, uroda to nie wiem... może misterem rzeźników u siebie w rzeźni to pan jesteś, ale nic więcej, a poza tym pan wyglądasz teraz jak pół dupy zza krzaka w tym kożuchu.
Boczek: Bo mnie napisali w horoskopie, że mam o zdrowie dbać i ja się ciepło ubrałem, żeby mnie nie przewiało.
Ferdek: Panu to chyba mózg przewiało, ale to za dzieciaka jeszcze. I powiem panu, że te całe horoskopy to są na pańskim poziomie. Czyli pisane dla debili, niedorozwojów, głupków i cymbałów, proszę pana! I tylko takie osoby wierzą w to co jest tam napisane.
Słychać spuszczanie wody, z kibla wychodzi Paździoch z gazetą.
Paździoch: No co pan nie powie. Tak się składa, iż napisano mi w moim własnym horoskopie, że dzisiejszy dzień rozpocznie się miło, ale wydarzy się coś co obrzydzi mi go do samego wieczora i tak się składa, że właśnie się wydarzyło.
Ferdek: Ta? Ciekawe niby co?
Paździoch: Spotkanie z panem.
Ferdek: To Ameryki żeś pan nie odkrył panie, bo my się niestety spotykamy codziennie od prawie 40 lat.
Boczek: Panie Ferdku, a pan to jaki znak zodiaku jesteś?
Ferdek: Sraki panie! Że pan nie posiada mózgu to wiem nie od dziś, ale pan, panie Paździoch, żeby wierzył w te wszystkie pierdoły które tam wypisują?!
Paździoch: Słyszał pan zapewne o niejakim Jehowym? Ten mężczyzna, z Wrocławia, dorobił się majątku właśnie dzięki temu, że czytał horoskopy i postępował według wskazówek tam zawartych. Ja mam zamiar robić podobnie.
Boczek: No właśnie, i ja w mordę jeża!
Ferdek: Panie, pan to się nie odzywaj, tylko wypierdzielaj mi stąd, bo tu w ogóle nie mieszkasz, grubasie pogański jeden!
Paździoch (zerka w gazetę): Patrz pan, panie Boczek. Napisali panu w horoskopie, żebyś się pan nie przejmował zazdrośnikami, więc niniejszym zapraszam pana do naszej prywatnej-publicznej toalety i życzę miłego pobytu.
Boczek wchodzi, Paździoch patrzy na Ferdka z poczuciem wyższości, wściekły Ferdek wraca do domu.
Mariolka: No Dziżys Krajst, no kurde no!
Halina: Co się stało?
Mariolka: No napisali mi w horoskopie, że lepiej jakbym w ten weekend nie wychodziła z domu, bo grozi mi niebezpieczeństwo.
Halina: To w żadnym wypadku nigdzie nie chodź, może faktycznie coś się święci.
Mariolka: Ale ja się z Grubym omówiłam na mieście, mieliśmy do klubu iść.
Halina: No nie wiem, to może zadzwoń i mu powiedz jak sprawa wygląda.
Słychać dzwonek komórki, Mariolka odbiera.
Mariolka: No? Gruby? Ja właśnie miałam do ciebie dzwonić, no słuchaj, no... ja cież pierdzielesz, serio?! No nie żartuj, naprawdę?! Ale odjazd! Na następny tydzień? (do Halinki) Matka, zerknij no tam co mi piszą na następny tydzień w horoskopie.
Halina (po chwili): Ten tydzień to bardzo dobry czas na ważne decyzje, warto spotkać się z ukochanym i odbyć szczerą rozmowę, z pewnością zakończy się ona sukcesem.
Mariolka (uradowana): Słyszałeś?! Oczywiście, pewnie, że tak, najlepiej od razu w poniedziałek! No to, całuski, pa pa!
Mariolka wyłącza telefon.
Mariolka: Normalnie nie uwierzycie, Grubemu też napisali w horoskopie, żeby się z nikim w weekend nie spotykał, bo to nie jest dobry czas, a w następnym tygodniu ma podjąć życiową decyzję, a ja mam napisane, że spotkanie z nim się skończy sukcesem, więc na pewno mi się oświadczy!
Ferdek (wściekły, rzuca łyżką i wstaje): Nie no, kurde, dosyć tego! Mariola, schowają tą zasraną gazetę i telefon, obiad jest! Jeśli jeszcze raz usłyszę chociażby jedno słowo w tym domu na temat tych zasranych horoskopów to...!
Halina: To co, Ferdziu?
Ferdek: To... To... To żaden horoskop wam wtedy nie pomoże!
Ferdek wychodzi.
Halina: Frustratami się nie przejmować, ma napisane, żeby panował nad emocjami, ale tak to jest jak się nie słucha mądrości horoskopu. Smacznego.
SCENA 4:
Korytarz. Ferdek pali pod kiblem papierosa, wchodzi Edzio.
Edzio: O, witam pana Ferdka szanownego, a co pan tu tak kopci?
Ferdek: A panie Edziu, bo mnie denerwują te średniowieczne zwyczaje panujące w tej kamienicy.
Edzio: O horoskop panu chodzi? Akurat mam dla Paździocha najświeższą gazetkę z horoskopem na przyszły tydzień.
Edzio podchodzi do drzwi Paździochów, puka, po chwili otwiera Marian.
Paździoch: No wreszcie! Dawaj pan!
Zamyka Edziowi drzwi przed nosem, listonosz podchodzi do Ferdka, po chwili słychać z mieszkania Paździochów:
Paździoch: Helena, jesteśmy bogaci! Napisali wreszcie, żebym zagrał w tym tygodniu w grę liczbową!
Helena: Naprawdę, to super kochanie! Leć, najlepiej teraz puścić kupon!
Paździoch: Nie, Helena, tu napisali żeby puścić we wtorek w godzinach pracy.
Ferdek: No panie, i ja się mam nie denerwować? Przecież jest XXI wiek, a tu panuje jakaś ciemnota! Tylko mi pan nie mów, że pan też w to wierzy!
Edzio: Panie Ferdku, powiem panu tak: kto w horoskop wierzy, ten se długo nie poleży.
Ferdek: Ale gdzie?
Edzio: No na Hawajach na przykład.
Ferdek: To chociaż pan jeden normalny widzę jest, w takim razie chodź pan ze mną.
Edzio: Ale panie Ferdku, nie mogę, w pracy jestem.
Ferdek: Praca nie zając panie, proszę bardzo.
Mężczyźni wychodzą na klatkę schodową.
SCENA 5:
Piwnica. Ferdek i Edzio piją wódkę, na stole stoją ogórki.
Ferdek: Panie, ja to bym chciał wiedzieć kto te wszystkie pierdoły w tych horoskopach wypisuje. Bym dorwał gnoja panie i bym go normalnie za jaja i na latarnię.
Edzio: Panie, nikt nas tu nie słyszy?
Ferdek: No nie, a co?
Edzio: Przecież to ten Jehowy z telewizji to wszystko pisze.
Ferdek: Jak to?
Edzio: No tak to. Panie, ja mu codziennie do tej jego redakcji listy noszę.
Ferdek: Jakiej redakcji, jak to milioner jest i podobno palnikiem do góry leży?
Edzio: To wszystko co mówił w tej telewizji to jest gówno prawda, on w żadnej grze nie wygrał, wymyślił tą historyjkę, żeby ludzie te jego wypociny kupowali. On dopiero teraz staje się milionerem, pan wie ile egzemplarzy tych jego horoskopów jest codziennie kupowanych? To jest taka kasiora!
Ferdek: No kurde, to jeden cymbał potrafi omamić całe społeczeństwo?
Edzio: Nie bez powodu o mediach mówi się, że to czwarta władza.
Ferdek: I pan mówi, że na tym można nieźle zarobić?
Edzio: Nieźle to mało powiedziane!
Ferdek: To ja muszę osobiście się z nim spotkać i załatwić sprawę po męsku! Pan go zna?
Edzio: No jako tako znam, ale w żadnym wypadku nie może mnie pan wydać, bo mnie z roboty wypierdzielą. Ochrona danych osobowych.
Ferdek: Spokojna pana rozczochrana.
SCENA 6:
Salon. Ferdek siedzi w fotelu w garniturze, ogląda telewizję.
Prezenterka: Witam państwa, niestety na dzisiejszy wieczór nastąpiła zmiana programu. Zamiast teleturnieju wiedzowego "Dziesięciu na jednego" zostanie wyemitowany film religijno-biograficzny pt. "Władca Torunia", następnie zamiast meczu finałowego Mistrzostw Świata w piłce nożnej z udziałem polskiej drużyny, wyemitujemy transmisję z papieskiej pielgrzymki w Nikaragui. Życzymy miłego wieczoru z publiczną telewizją.
Ferdek (oburzony): Kurde, no chamstwo w państwie, no nie wierzę!
Słychać pukanie do drzwi, Ferdek wyłącza telewizor.
Ferdek: Otwarte!
Do pokoju wchodzi Zenobiusz Jehowy.
Zenobiusz: Witam, czy pan Ferdynand Kiepski?
Ferdek: Tak, to ja, proszę siadać.
Zenobiusz: Zostałem tutaj zaproszony przez pana Edwarda. Mógłbym się dowiedzieć w jakim celu?
Ferdek (półgłosem): To se mógł pan w horoskopie wyczytać.
Zenobiusz: Ale proszę bez żadnej ironii, bo jeśli ma mnie pan obrażać to szkoda mojego cennego czasu. Pan wie, ile ja rzeczy bym mógł napisać w tym momencie! Tylko dzięki mojemu ogromnemu szacunkowi do pana Edwarda udało mu się mnie namówić do spotkania z panem!
Ferdek: Panie, nie pierdziel pan, bo ja wszystko doskonale wiem! Kasą dzielimy się po połowie!
Zenobiusz: Ale jaką kasą? Ja nic nie rozumiem.
Ferdek: Tak? Taki pan mądry i nie rozumie! Ja znam całą prawdę panie, wiem kto stoi za tym szaleństwem, które opanowało cały kraj! Pan!
Zenobiusz: Proszę pana, ja sobie wypraszam!
Ferdek: Żebym ja pana stąd za chwilę nie wyprosił panie, trochi kultury w moim własnym domu, kurde no! Udało się panu omamić tymi zasranymi horoskopami 37 milionów 999 999 ludziów panie, ale mnie się panu nie udało! Zamiast się kłócić proponuję współpracę.
Zenobiusz: Ja z panem? A niby dlaczego?
Ferdek: A dlatego, że pójdę do mediów i powiem całą prawdę!
Zenobiusz: Nigdzie pan nie pójdzie, bo prezes telewizji to jest mój szwagier.
Ferdek: A co to panie, jedna telewizja jest? Ja zaraz wykonam telefon do konkurencji albo do gazety panie i tak pana obsmarują, że będzie pan się bał na ulicę wyjść!
Zenobiusz: Dobra, uspokój się pan, myślę, że możemy się dogadać. Jakie pan ma warunki?
Ferdek: Jakie? A takie. Po pierwsze primo przez najbliższy miesiąc ja wymyślam te horoskopy, a pan się pod nimi podpisuje, po drugie primo kasą dzielimy się po połowie, a po trzecie primo proponuję kieliszeczek, bo interesów na sucho się nie załatwia.
Ferdek polewa, wypijają.
Zenobiusz: No więc po przemyśleniu pana propozycji, jestem gotów się na nią zgodzić, ale muszę panu powiedzieć, tak między nami, że naprawdę mam niezły ubaw jak widzę tych wszystkich idiotów na ulicach zapatrzonych w te zasrane gazety i wierzących, że to wszystko prawda. (zaczyna się śmiać)
Ferdek: A pan myśli, że u mnie to inaczej jest? Ale zrobimy im taką niespodziankę, jakiej jeszcze w żadnym horoskopie nikt nie napisał! Zdrowie.
Ferdek polewa, wypijają.
SCENA 7:
Sypialnia. Ferdek leży w łóżku, wchodzi Halina.
Halina: Ferdek, ja cię muszę przeprosić.
Ferdek: Ta? A niby za co?
Halina: Za moje zachowanie, a konkretnie za krytykowanie twojego negatywnego podejścia do horoskopu.
Ferdek: No proszę, a co to się stało?
Halina: Bo mam napisane w horoskopie na najbliższy tydzień, że powinnam przeprosić i zaakceptować jeśli ktoś ma inne zdanie w tej sprawie.
Ferdek: Tak? To pierwszy raz chyba coś mądrego napisali w tych waszych horoskopach.
Halina: I to nie tylko dla mojego znaku, tylko dla każdego jest tak napisane, co mnie zdziwiło.
Rozlega się pukanie do drzwi, Halina idzie otworzyć, po chwili do sypialni wchodzą Paździoch i Boczek z kwiatami, a za nimi Halina. Ferdek cały czas leży w łóżku.
Boczek: No... bo...
Paździoch: My chcieliśmy pana bardzo przeprosić za nasze chamstwo i docinki w stosunku do pana osoby.
Boczek: No właśnie, zachowaliśmy się jak ostatnie gnoje.
Ferdek: To prawda, wreszcie normalnie mówicie.
Boczek: I przyjmij pan od nas ten oto przepiękny bukiet kwiatów polnych jako przeprosiny.
Ferdek: No dobre, Halinka dej wazon jakiś, ale te kwiaty to chyba pan podpierdzielił z ogródka na podwórku.
Paździoch: Nie, panie, za własne pieniądze specjalnie dla pana kupiliśmy!
Ferdek: Za własne pieniądze? (uśmiecha się) To dziękuję bardzo, ale bym prosił jednak z całym szacunkiem wypierdzielać mi stąd już, bo jest późno i muszę spać, żeby rano wstać.
Boczek: Oczywiście, panie Ferdku, jak pan sobie życzy.
Paździoch: I przepraszamy, że o tak późnej porze ośmieliliśmy się złożyć panu wizytę, ale musieliśmy zrobić to koniecznie jeszcze dzisiaj. Dobranoc
Ferdek: Dobranoc.
Paździoch z Boczkiem wychodzą, Ferdek zaczyna się głośno śmiać.
SCENA 8
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Salon. Ferdek siedzi w fotelu, rozlega się pukanie do drzwi.
Ferdek: Otwarte!
Wchodzi Boczek ze zgrzewką piwa, stawia ją na stół.
Boczek: To dla pana.
Ferdek (uśmiecha się): No dziękuję, a z jakiej to okazji?
Boczek: Aaa... Bez okazji, tak se pomyślałem, że zrobię przyjemność mojemu kochanemu sąsiadowi.
Ferdek: Tak bez powodu?
Boczek: A nie wydrze się pan na mnie z mordą?
Ferdek: Ja? Czy ja na pana kiedyś się wydarłem z mordą?
Boczek: Bo mi w horoskopie na ten tydzień napisali, żebym sprawił jakąś przyjemność, najlepiej bezrobotnemu sąsiadowi, dosłownie tak napisali, jakby o panu i co najdziwniejsze dla każdego zodiaka!
Ferdek: Tak? No widzi pan, jednak może te horoskopy aż tak głupie nie są.
Wchodzi Paździoch ze skrzynką wódki.
Paździoch: Pozwoliłem sobie wejść, gdyż drzwi były otwarte. To dla pana.
Stawia skrzynkę na stole.
Ferdek: Dziękuję bardzo.
Paździoch: Jednak horoskop to jest naprawdę cudowna rzecz, potrafi docenić każdego, nawet kogoś takiego jak pan, czyli osoby bezrobotne, bez perspektyw, alkoholików i pijaków. No nie oszukujmy się, ale taka jest prawda. Tymczasem ja darzę pana ogromnym szacunkiem i dlatego pozwoliłem sobie zrobić panu taką małą niespodziankę.
Ferdek: No bardzo miło mnie jest, że panowie o mnie pamiętają, a panie Marianku jak tam wygrana na loterii?
Paździoch: Jakiej loterii? Aaa, o tym pan mówi, no zagrałem, tak jak kazali w horoskopie.
Ferdek: No i co?
Paździoch: No i nic. Kazali zagrać, ale już nie napisali czy wygram czy nie. 50 złotych poszło w błoto.
Wchodzi Halina z pracy.
Halina: Witam panów, cześć Ferdziu. Słuchaj, mam niespodziankę dla ciebie.
Ferdek: Ta, a jaką?
Halina spogląda na Paździocha i Boczka.
Ferdek: Panowie, wiecie jak bardzo was lubię, darzę szacunkiem i w ogóle, dlatego was nie wyganiam, ale paszoł won.
Paździoch: Do widzenia.
Boczek: Do widzenia.
Wychodzą.
Halina: No więc, w najbliższy piątek są urodziny oddziałowej.
Ferdek: To wszystkiego najlepszego.
Halina: Ale słuchaj, ja się na nie wybieram, a tobie pozwalam tutaj zrobić imprezę z kolegami!
Ferdek: Jak to?
Halina: No tak to, w horoskopie mi napisali, że powinnam wreszcie docenić mojego kochanego męża i dać mu trochę swobody.
Ferdek: To ci bardzo dziękuję, Halinko moja kochana. Idź, idź, ty musisz się rozerwać, a nie tak praca-dom, praca-dom tylko a w tym domu kartofle obierasz i pranie robisz.
Halinka wychodzi do kuchni. Ferdek zaciera ręce i się coraz bardziej cieszy.
SCENA 9
Noc, przedpokój. Rozlega się pukanie do drzwi, Ferdek idzie otworzyć.
Ferdek: Idę kurde, nie rozerwię się.
Otwiera. W drzwiach stoi Jehowy.
Zenobiusz: Pan! To wszystko przez pana!
Ferdek: Ale o co się rozchodzi?
Zenobiusz: O jajco! Ja żądam natychmiast poważnej rozmowy!
Ferdek: Dobre, uspokój się pan, wchodź.
Zenobiusz wchodzi, do mieszkania.
SCENA 10
Kuchnia. Ferdek i Jehowy siedzą przy stole.
Ferdek: Panie, mów pan po kolei, bo ja nic nie rozumiem z tego!
Zenobiusz: Pan pisał wszystkie horoskopy na ten tydzień!
Ferdek: No pisałem.
Zenobiusz: I dla mojej teściowej też?
Ferdek: No dla wszystkich chyba, nie?
Zenobiusz: I wie pan co pan napisał dla tej Panny?
Ferdek: Uuu, to pan na boku, tego...?
Zenobiusz: Jakim boku, co? Nie! Moja teściowa jest spod znaku Panny. Miała napisane, żeby wreszcie powiedzieć prosto w twarz najbardziej znienawidzonej osobie co o niej myśli.
Ferdek: I powiedziała?
Zenobiusz: Powiedziała, proszę pana.
Ferdek: No to bardzo dobrze, że wierzy w te brednie.
Zenobiusz: Jakie dobrze, panie? To ja się okazałem tą znienawidzoną osobą, pan wie jak ona mi naubliżała? Od najgorszych panie, od impotentów, a najgorsze, że przy żonie!
Ferdek: Panie, ale co pan ode mnie chce? Przecież pan to wszystko czytał co napisałem, trzeba było zmienić.
Zenobiusz: A skąd ja mogłem wiedzieć, że ta jędza mnie aż tak nie lubi? Teraz ma pan jej napisać, że ma mnie przeprosić.
Ferdek: Zaraz panie, co ma, co ma? To są drogie rzeczy.
Zenobiusz: Ja panu przypominam, że w każdej chwili mogę pana wypierdzielić z naszej spółki i zaserwować panu taki horoskop, że nawet sam szatan by takiego nie wymyślił!
Ferdek: A ja mogę pana zgłosić proszę pana do prokuratury, że pan ludzi oszukujesz!
Zenobiusz: A proszę bardzo, to pan będzie siedział w celi obok za współudział!
Ferdek: A gówno prawda panie, ja się wszystkiego wyprę, bo nigdzie w papierach nie ma mojego nazwiska!
Zenobiusz: Tak, to w takim razie nie dostanie pan ode mnie ani grosza!
Ferdek: Proszę mi stąd wypierdzielać panie! Ja jutro z samego rana idę do Ministra Niesprawiedliwości i zgnijesz pan w pierdlu, panie!
Oburzony Zenobiusz wychodzi.
Ferdek: Magik się znalazł kurde zasrany, co teściowej się boi.
SCENA 11
Telewizor Okil:
Prezenterka: Dziś rano, w jednym z wrocławskich biurowców, w wyniku anonimowego telefonu do Prokuratury Rejonowej, został zatrzymany Zenobiusz J., podejrzany m.in. o negatywną działalność na rzecz społeczeństwa w postaci pisania zmyślonych horoskopów oraz za publiczne kłamstwa w publicznej telewizji na temat jego milionów. Nieoficjalnie wiemy również, że w sprawę zamieszany był jego wspólnik. Niestety, prokuratura nie potwierdza i nie zaprzecza temu doniesieniu.
Zostaje pokazany salon, w fotelu siedzi Ferdek.
Ferdek: A szukajcie mnie kurde teraz, w życiu nie znajdziecie!
Rozlega się pukanie do drzwi, wchodzi dwóch policjantów.
Policjant: To chyba on!
Ferdek: Co on? W ogóle dzień dobry się mówi i w ogóle czego panowie tu szukają?
Policjant: Ferdynand Kiepski, czy to pan?
Ferdek: A jak tak to co?
Policjant: To pójdzie pan z nami.
Ferdek: A gdzie?
Policjant: A na komisariat.
Ferdek: A po co?
Policjant: Po jajco!
Policjant II: Zbyszek, uspokój się. Jest pan podejrzany o współudział w zorganizowanej grupie przestępczej pod przewodnictwem Zenobiusza Jehowgo.
Ferdek: Tak, a kto tak powiedział?
Policjant: Zenobiusz Jehowy.
Ferdek: A ma jakieś dowody, widzieliście je?
Policjanci spoglądają na siebie.
Policjant II: No nie.
Ferdek: To jak będziecie mieli to przyjdźcie, do widzenia.
Policjanci wychodzą, na przedpokoju mijają się z Edziem.
Edzio: A co to panie Ferdku, zaczął pan robić jakieś ciemne interesy? Słyszałem, słyszałem, od rana trąbią we wszystkich mediach.
Ferdek: Nic nie zrobiłem panie, bo nie mają żadnego dowodu, nasza umowa była jedynie ustna i w dodatku nie przy świadkach.
Edzio: Ale wie pan, teraz jest moda na nagrywanie, jest pan pewien?
Ferdek: Oczywiście, że jestem panie, bo żadnych pieniędzy nigdy od niego nie dostałem, nad czym trochę ubolewam, ale za to żona i sąsiedzi zrobili się milsi.
Edzio: Wydaje mi się, że nie na długo, w końcu teraz cała Polska wie jaka jest prawda z tymi horoskopami i nikt w to gówno już nie wierzy.
Ferdek: Uwierzą, panie Edziu, teraz ja se wskoczę na miejsce Jehowego i będę se sterował ludzkimi umysłami.
Wchodzi wkurzona Halina z pracy.
Halina: W pośredniaku byłeś?
Ferdek: Słucham?
Halina: Pytam się czy w pośredniaku byłeś, jełopie jeden głuchy.
Ferdek: Halinka, co ty taka nerwowa, w horoskopie ci spokój zalecali.
Halina: A gówno mnie to obchodzi co piszą w jakichś zasranych horoskopach, oszust jeden głupoty wypisywał, a myśmy wszyscy w to wierzyli jak zwierzęta jakieś prymitywne! Nigdy więcej!
Ferdek: A ja mówiłem Halinka, ostrzegałem, to w tym domu jak zwykle się mnie nie słucha.
Halina wychodzi do kuchni.
Ferdek: Wreszcie wszystko wróciło do normy. Panie Edziu, pokaż pan tą gazetkę.
Edzio mu podaje, Ferdek otwiera i czyta:
Ferdek: Co tu dla mnie piszą na ten tydzień? Miej wszystko w dupie, niczym się nie przejmuj i wyciągnij butelkę alkoholu. No, i taki horoskop to mi się podoba!
Ferdek zaczyna się śmiać.
KONIEC
Wystąpili:
Ferdek - Andrzej Grabowski
Halina - Marzena Kipiel-Sztuka
Mariola -Barbara Mularczyk
Paździoch - Ryszard Kotys
Boczek - Dariusz Gnatowski
Edzio - Bohdan Smoleń
Paździochowa (głos) -Renata Pałys
Jehowy - Krzysztof Dracz
Prezenterka - Dorota Zięciowska
Policjant I - Piotr Pręgowski
Policjant II - Krzysztof Kiersznowski
Plusy:
+ Program w TV, wejście Halinki
+ Rozmowa z Boczkiem na korytarzu
+ Obiadek i oburzenie się Ferdka
+ Pogadanka w piwnicy
+ Początek biznesu Ferdka z Jehowym
+ Sąsiedzi fałszywie mili w stosunku do Ferdka
+ Wizyta wkurzonego Zenobiusza
+ Zakończenie
Neutral:
+/- Wejście policji
Ocena: 9/10
Ostatnio zmieniony 2016-02-20, 20:31 przez Fredzio i Edzio, łącznie zmieniany 1 raz.
Scena 1. Program tv. jako wprowadzenie w fabułę to standardowe rozwiązanie. Chętnie dał bym się zaskoczyć początkiem odcinka/opowiadania który łamie serialowe schematy. Mimo tego pierwsza scena była dobra ze względu na następujące plusy:
- nazwisko Zenobiusz Jehowy
- tekst: Jeszcze rok temu pan Zenobiusz pracował we wrocławskiej kanalizacji, a po godzinach dorabiał wywozem gnoju z pobliskich wsi.
- opowiastka Zenobiusza o tym że jakby przeczytał horoskop i się do niego zastosował to by spędził czas z kolegą Staśkiem oglądając mecz i upijając się
- prezenterka zapowiadająca transmisję z urodzin ojca dyrektora
- druga historyjka Zenobiusza o tym jak uniknął śmierci z rąk teściowej
Druga część sceny to nieciekawa, mało wyszukana rozmowa Ferdka z Haliną. Miała za zadanie zarysować rozłam między zdroworozsądkowym Ferdkiem a resztą bohaterów wierzących w horoskopy. Scena zadanie spełniła ale nic ponad to. Scena 2. Zabawny pomysł z Boczkiem który wchodzi w kożuchu i czapce. Fajnie by to wyglądało w odcinku tv. Znakomitym dopełnieniem pomysłu było wyjaśnienie Boczka dlaczego się tak ubrał. Dobry był dialog: Ferdek: ...Pan myśli, że ja panu zazdroszczę? Ciekawe czego?
Boczek: Urody na przykład i kultury osobistej.
Teksty Ferdka dogadującego Boczkowi nierówne. Dobre to:
- Ferdek ...kultury to pan nie ma żadnej, uroda to nie wiem... może misterem rzeźników u siebie w rzeźni to pan jesteś, ale nic więcej, a poza tym pan wyglądasz teraz jak pół dupy zza krzaka w tym kożuchu.
- Ferdek: Panu to chyba mózg przewiało, ale to za dzieciaka jeszcze.
- Ferdek: ...grubasie pogański jeden!
Nie spodobał mi się ten tekst:
- Ferdek: te całe horoskopy to są na pańskim poziomie. Czyli pisane dla debili, niedorozwojów, głupków i cymbałów.
Inwektywy powinny być zabawne i pomysłowe. Prostackie, chamskie odzywki niech sobie stosują twórcy serialu tv. Nie ma co się zniżać do ich poziomu. W dalszej części dobry Paździoch który przeczytał że coś mu obrzydzi dzień i uznał że czymś takim jest spotkanie z Ferdkiem. Na minus zgrany motyw z wypierdzielaniem Boczka. Scena 3. W zasadzie to samo co w scenie poprzedniej. Tylko tym razem to Mariola i Halina pokazują swą wiarę w horoskopy a Ferdek znów jest na nie. Boczek wchodzący w kożuchu w poprzedniej scenie to były niezłe jaja, Pomysły z Mariolą która za sprawą horoskopu nie chce wyjść z domu albo liczy na oświadczyny Grubego zbyt mało odjechane, jajcarskie. W ten sposób mamy scenę która dobrze ciągnie fabułę, odpowiedni ją nakreśla jednak komediowo niczym nie zaskakuje. Scena 4. Dobrze że wreszcie Ferdek spotkał kogoś kto jak on w horoskopy nie wierzy. Kolejna scena ukazująca tym razem Edzia wyznawcę horoskopów byłaby już nudna. Występ Edzia przeciętny, zabrakło dobrych rymów w jego wykonaniu jak i humoru w jego wypowiedziach. Scena ciekawie się zakończyła sugerując że wreszcie Ferdek zacznie działać a nie tylko kłócić się z miłośnikami horoskopów i narzekać na ich ciemnotę. Scena 5. Spodobał mi prosty i logiczny sposób w jaki została odkryta przed Ferdkiem tajemnica Jehowego. Tajemnica nie jakoś mega zaskakująca ale dobra jak na proste opowiadanie. Zabrakło zabawnych tekstów ale w tak krótkiej scenie to nie przeszkadzało. Scena 6. Bardzo dobre, zabawne nawiązanie na wstępie do faktu przejęcia przez pro katolicki PIS władzy w tv. publicznej. Negocjacje Ferdka z Zenobiuszem napisane prosto i z humorem. Fajnie tu została pokazana twarda postawa Ferdka. Dobre teksty to: Zenobiusz: Zostałem tutaj zaproszony przez pana Edwarda. Mógłbym się dowiedzieć w jakim celu?
Ferdek (półgłosem): To se mógł pan w horoskopie wyczytać.
Ferdek: Udało się panu omamić tymi zasranymi horoskopami 37 milionów 999 999 ludziów panie, ale mnie się panu nie udało! Ferdek: A dlatego, że pójdę do mediów i powiem całą prawdę!
Zenobiusz: Nigdzie pan nie pójdzie, bo prezes telewizji to jest mój szwagier.
Ferdek: ...a po trzecie primo proponuję kieliszeczek, bo interesów na sucho się nie załatwia.
Scena dobrze się zakończyła, ciekaw byłem jaką niespodziankę szykuje Ferdek. Scena 7. Pomysł że Ferdek będzie manipulował sąsiadami za pomocą horoskopów bardzo dobry. Jednak treść horoskopu: ,,mam napisane w horoskopie na najbliższy tydzień, że powinnam przeprosić i zaakceptować jeśli ktoś ma inne zdanie w tej sprawie." oraz przeprosiny Haliny i sąsiadów to nic ciekawego choć dobrze wypada jako wstęp do dalszych działań Ferdka. Na plus tej sceny jeszcze Boczek który przyniósł Ferdkowi... bukiet polnych kwiatów i dwa teksty: Ferdek: ...ale te kwiaty to chyba pan podpierdzielił z ogródka na podwórku.
Ferdek: ...bym prosił jednak z całym szacunkiem wypierdzielać mi stąd już, bo jest późno i muszę spać, żeby rano wstać Scena 8. Pomysły: Boczek przynoszący Ferdkowi piwo, Paździoch wódkę i Halina pozwalająca się Ferdkowi zabawić zbyt banalne, niewyszukane. Przydałyby się bardziej pomysłowe rozkazy zawarte w horoskopach i tym samym większe jajca mogłyby się dziać. Dobry był tekst: Ferdek: Panowie, wiecie jak bardzo was lubię, darzę szacunkiem i w ogóle, dlatego was nie wyganiam, ale paszoł won. Scena 9. Przychodzi Zenobiusz do Ferdka. Króciutka scenka o której nie ma co napisać. Scena 10. Pomysł na skłócenie Ferdka z Zenobiuszem dobry. Co najważniejsze pomysł przedstawiony w prosty ale przekonywujący sposób. Nie miałem wrażenia że kłótnia została zrobiona na siłę aby tylko pchnąć fabułę na właściwe tory. Dobrze wymyślona, zabawna przyczyna zezłoszczenia się Zenobiusza choć nie wiem co miałoby dać Ferdkowi wymyślenie takiego akurat horoskopu: Zenobiusz: ...żeby wreszcie powiedzieć prosto w twarz najbardziej znienawidzonej osobie co o niej myśli.
Na plus jeszcze dobrze odwzorowany charakter Ferdka który jak w serialu tv. nie stara się podczas kłótni wypracować jakiegoś porozumienia, kompromisu tylko jeszcze swoimi wypowiedziami zaognia konflikt. Minusem sceny był niezrozumiały dialog: Zenobiusz: I wie pan co pan napisał dla tej Panny?
Ferdek: Uuu, to pan na boku, tego..?
Nazwanie kobiety panną ma świadczyć że się z nią kreci na boku? Scena 11. Wydarzenia zamykające opowiadanie: zatrzymanie Zenobiusza, próba aresztowania Ferdka to takie pójście na fabularną łatwiznę. Tzn. gdy mamy fabułę gdzie bohaterzy podejmują jakieś przedsięwzięcia najłatwiej zrobić klasyczny zwrot akcji polegający na tym że bohaterzy się kłócą, donoszą na siebie, pojawia się policja, aresztują kogoś. Przedsięwzięcie się kończy a wraz z nim fabuła odcinka/opowiadania. Z drugiej strony zastosowanego chwytu nie mogę źle ocenić gdyż zakończenie pasowało do całego opowiadania
i wraz z nim tworzyło spójną, dobrze wymyśloną i zrealizowaną całość. Mówiąc prościej w ,,Magii Horoskopu" wszystko się ze sobą dobrze skleiło. Spodobał mi się pewny siebie Ferdek który nie przestraszył się policjantów. Nie zrozumiałem końcówki. Czy Ferdek wskoczył na miejsce Jehowego i dalej pisał horoskopy czy sobie odpuścił i czy ostatni horoskop Ferdek sam sobie napisał? Jakby nie patrzeć ostatnia wypowiedź Ferdka gdy czyta horoskop dla siebie dobrze kończy opowiadanie. Podsumowując jak napisał Fredzio i Edzio opublikowanie kolejnego opowiadania to był dobry ruch z twojej strony. Warto było się przypomnieć, pisałeś kiedyś jedne z lepszych opowiadań i ,,Magia Horoskopu" na pewno ci nie ujmuje. W porównaniu do opowiadań innych autorów wypadło bardzo dobrze choć w porównaniu do twoich wcześniejszych prac które czytałem ta wypadła średnio. Jakby to powiedzieć sam siebie nie przeskoczyłeś. Na plus całokształt czyli dobrze wymyślona i poprowadzona fabuła, dobry komediowy styl opowiadania, odpowiednio wykorzystane postacie, dobre zwroty akcji choć nie jakieś wyjątkowo zaskakujące, dobra puenta w postaci słów Ferdka. Zastrzeżenia mam do zmarnowanego potencjału. Zabawniej, bardziej pomysłowo mogłeś pokazać efekty wiary sąsiadów w horoskopy czego namiastką był Boczek ubrany w kożuch. Również Ferdek mógłby w ciekawszy sposób manipulować innymi. Fajnie że znalazło się miejsce dla Edzia jednak jego występ nijaki choć dla fabuły niezbędny. Nie miał dobrych tekstów i tylko raz zrymował. Były sceny w których brakło dobrych, zabawnych tekstów jak scena 3, 5 ale te braki rekompensowały inne sceny. Przyczepić się jeszcze mogę do postawy Ferdka racjonalisty, tak samo zachowywał się w odcinku 223 ,,Sandały ojca Gaudentego". Mimo moich uwag i zastrzeżeń opowiadanie było dobre, daje 7,5/10.
Plusy:
+ Zenobiusz Jehowy opowiadający o tym jak uniknął śmierci z rąk własnej teściowej
+ rewelacyjna scena 2:
* Boczek w kożuchu i czapce
* Dialog:
FERDEK: Pan myśli, że ja panu zazdroszczę? Ciekawe czego?
BOCZEK: Urody na przykład i kultury osobistej.
FERDEK: Panie, nie rozśmieszaj mnie pan, kultury to pan nie ma żadnej, uroda to nie wiem... może misterem rzeźników u siebie w rzeźni to pan jesteś, ale nic więcej, a poza tym pan wyglądasz teraz jak pół dupy zza krzaka w tym kożuchu.
* "Panu to chyba mózg przewiało, ale to za dzieciaka jeszcze"
* wyjście Paździocha z kibla
+ "te kwiaty to chyba pan podpierdzielił z ogródka na podwórku"; "bym prosił jednak z całym szacunkiem wypierdzielać mi stąd już, bo jest późno i muszę spać, żeby rano wstać"
+ "Panowie, wiecie jak bardzo was lubię, darzę szacunkiem i w ogóle, dlatego was nie wyganiam, ale paszoł won"
+ zakończenie
Neutral:
+/- występ Edzia
Minusy:
- tekst o nadaniu transmisji z urodzin ojca dyrektora, powrót Haliny z pracy
- scena obiadowa
- prezenterka mówiąca o zmianie programu
- obie wizyty Zenobiusza Jehowego
Mój 18. scenariusz, starałem się go utrzymać w klimacie 5. sezonu.
"PROBLEMATYCZNY KIBEL"
Opis odcinka:
W wyniku nieszczęśliwego zdarzenia Kiepscy i Paździochowie zostają pozbawieni toalety. Zmuszeni są więc korzystać z tej znajdującej się na piętrze Boczka. Arnold, wykorzystując sytuację, postanawia zemścić się na sąsiadach z dołu.
SCENA 1:
Salon. Ferdek siedzi w fotelu i próbuje rozwiązywać krzyżówkę, jest sam w pokoju. Na stole stoi puszka Mocnego Fulla.
Ferdek (sam do siebie): Nieproszony gość, na 6 liter... To będzie... Boczek... (wpisuje), o pasuje. Handluje np. na bazarze... na P... Na P? No to Paździoch będzie... (wpisuje), zaraz, za mało kratek dali. Kto to robi te krzyżówki z błędami? Napój greckich bogów, na 6 liter, ostatnie AR... (po chwili zastanowienia), no browar przecie, no, to oczywiste.
W tym momencie wchodzi Halina z pracy z reklamówkami.
Halina: A ty nadal nie przyczyniłeś się do zmniejszenia bezrobocia w tym kraju, tak?
Ferdek: Nie przeszkadzaj mnie Halinka, bo ja właśnie przyczyniam się do zwiększenia swojej inteligencji i kultury poprzez twórcze i rozwijające rozwiązywanie krzyżówki.
Halina: Ferdek, przecież ty nie masz żadnej inteligencji, o kulturze nie mówiąc. I mógłbyś wreszcie przestać chlać to ohydne piwsko.
Ferdek: O, przepraszam cię bardzo, ale właśnie dowiedziałem się, że piwo, a w zasadzie browara to pili sami bogowie. Więc jeśli ty zabraniasz mi spożywania tego świętego płynu to masz grzech, Halinka. Już sam Bóg jak tworzył świat to wiedział, że bez browara to nie ma żadnego sensu. Ty myślisz, że On na trzeźwo to wymyślił?
Halina: Znalazł się! Pierwszy teolog Rzeczpospolitej Polskiej, ty na KUL-u powinieneś wykładać!
Ferdek: Co wykładać?
Halina: Papier toaletowy z wora do kibla, jełopie!
Wkurzona Halina wychodzi do kuchni, po chwili do pokoju wchodzi lekko zszokowany i zdenerwowany Paździoch.
Paździoch: Przepraszam bardzo, że przeszkadzam...
Ferdek: Owszem, przeszkadza pan.
Paździoch: Panie Ferdku, w naszej kamienicy doszło do aktu kradzieży!
Ferdek: Jakiej kradzieży, gdzie?
Paździoch: Kibel ukradli!
Ferdek: Jak kibel ukradli, panie jest piętnasta w południe, a pan wykazuje stan wskazujący.
Paździoch: Jak pan nie wierzy to chodź pan ze mną, przekonasz się na własne oczy!
Ferdek: No dobre panie, ja pójdę, ale jeśli to są jakieś pierdoły to zafunduję panu na dupie tatuaż w kształcie mojego laczka.
Ferdek wstaje, obaj wychodzą z pokoju.
SCENA 2
Paździoch i Ferdek stoją przed otwartą toaletą. W środku nie ma muszli klozetowej.
Paździoch: Widzi pan? Muszli nie ma, sam górnopłuk tylko został.
Ferdek: Panie, ale na co komu nasz kibel i gdzie my się będziemy teraz wypróżniać?
Paździoch: Nie wiem panie, ale ja tego tak nie zostawię. Dzwonię do administracji i na policję.
Ferdek: Ale jak w ogóle mogli wynieść ten kibel i kiedy? Rano tu normalnie byłem i muszla klozetowa też normalnie była.
Paździoch: To akurat nie trudne. To wszystko ma już swoje lata i i tak od dawna się chwiało.
Z klatki schodowej wchodzi Boczek.
Ferdek: O, proszę! Tu jest winowajca całej sytuacji!
Boczek: (lekko przestraszony, spogląda do WC) A co się stało, gdzie jest kibel?
Ferdek: To my się pana pytamy gdzie jest!
Boczek: A skąd ja mam wiedzieć? On nie mój jest.
Ferdek (do Paździocha): Panie, trzymaj mnie pan, bo normalnie go zaraz strzelę!
Paździoch: Panie Boczek, każdy wie, że pan tu się nielegalnie zresztą wypróżnia i mamy z panem Ferdkiem podejrzenie, że to pan jest sprawcą tej karygodnej kradzieży, bowiem w dniu dzisiejszym o godzinie bliżej nieokreślonej z tegoż właśnie miejsca zniknęła nasza prywatna-publiczna muszla sedesowa!
Boczek: Panowie, ale to naprawdę nie ja, no na co by mi był wasz kibel?
Ferdek: Żeby wstawić sobie do mieszkania i nas pozbawić dostępu do węzła sanitarnego!
Boczek: Przecież ja w domu nawet odpływu nie mam dla kibla.
Paździoch: To fakt.
Boczek: To gdzie my teraz będziemy się wypróżniać? Mi się teraz chce!
Paździoch: To nie pozostaje panu nic innego jak iść do siebie na górę albo do fuj fuja.
Boczek: Panie, ale najbliższy to jest 10 ulic stąd!
Ferdek: No i bardzo dobrze, będzie pan miał wycieczki turystyczne przynajmniej, miasto pan zwiedzisz. A teraz wypierdzielaj pan stąd, bo pan tu w ogóle nie mieszkasz i to nie pana sprawa jest!
Boczek: Tak? A zobaczymy jeszcze! Wspomnę pana słowa!
Boczek wychodzi.
Ferdek: Grubas mi ciśnienie podniósł. W ogóle co to za chuliganeria panie, żeby uczciwym ludziom sedesy kraść! Do czego ten kraj zmierza!
Paździoch: Trzeba zacząć działać, no tak być nie może!
Ferdek: Ma pan świętą rację, zapraszam.
Ferdek z Paździochem wychodzą na klatkę schodową.
SCENA 3
Piwnica. Ferdek i Paździoch właśnie piją kolejny kieliszek wódki.
Paździoch: No nie ma siły panie, ja zaraz po naszej naradzie zgłaszam to wszystko do administracji i muszą się tym zająć, no łaski nie robią!
Ferdek: Popieram, w pełni popieram. Tylko do tego czasu gdzie będziemy się wypróżniać?
Paździoch: No jak gdzie? U Boczka, na górze!
Ferdek: Pan myśli, że grubas się zgodzi?
Paździoch: Akurat, będziemy się go pytać. On się nas pyta? Zresztą on i tak tam nie korzysta, bo się boi, woli zapierdzielać na inne osiedle.
Ferdek: Ma pan rację! Czas się odpłacić Boczkowi pięknym za nadobne!
Ferdek polewa, wypijają.
Ferdek: Mnie jeszcze zastanawia kto i po co ten kibel zabrał. Nadal uważam, że to Boczek.
Paździoch: Nie, Boczek raczej nie, na co mu sedes jak nawet nie ma go gdzie podłączyć?
Ferdek: Panie, a może to przez pana, co?
Paździoch: Jak przeze mnie? Pan sugeruje, że pozbawiłem nas najważniejszego wynalazku ludzkości?
Ferdek: Nie, no pan nie, ale może na przykład okantowałeś pan kogoś na tym swoim bazarze i on się teraz mści na panu?
Paździoch: Zemsta w postaci kradzieży muszli klozetowej? Panie Ferdku, jakby ktoś chciał się na mnie mścić to by znalazł bardziej wyrafinowane sposoby i możliwe, że wtedy bym z panem tutaj nie siedział.
Ferdek: Panie, no to kto nas okradł?!
Paździoch: Nie wiem, ale się dowiem. Polej pan, bo mi ciśnienie skacze jak sobie o tym wszystkim pomyślę.
Ferdek polewa.
SCENA 4
Piętro Boczka. Z toalety wychodzi Ferdek, a z klatki schodowej wchodzi Boczek.
Ferdek: O, witam panie Boczek, co tam u pana?
Boczek: Co pan tu robisz?
Ferdek: No jak co? W kiblu se byłem w celu wypróżnienia.
Boczek: A niby z jakiej racji? Pytał mnie pan, a może ja sobie nie życzę, aby z tej toalety korzystały osoby nieupoważnione?
Ferdek: Panie, ale tu tylko pan jest upoważniony, a i tak pan nie korzystasz, bo się boisz!
Boczek: No i co? Ale może se zacznę korzystać? W ogóle wypierdzielaj pan stąd, bo pan tu w ogóle nie mieszkasz, tylko u siebie na dole!
Ferdek: Tak? To jeszcze zobaczymy, jeszcze zobaczymy, jak mój kibel wróci na swoje miejsce!
Oburzony Ferdek opuszcza piętro.
SCENA 5
Wieczór, sypialnia. Ferdek i Halina leżą w łóżku.
Ferdek: ...i on mnie mówi, żebym wypierdzielał, bo tam nie mieszkam!
Halina: No i bardzo dobrze ci powiedział. Potraktował cię dokładnie tak samo, jak ty jego traktujesz od 30 lat.
Ferdek: Ale Halinka, co wolno wojewodzie to nie jemu smrodzie!
Halina: Wyobraź sobie, że na jego piętrze to akurat on jest wojewodą, a ty co najwyżej smrodem, który zresztą mu tam zostawiasz.
Ferdek: Halinka, to gdzie my mamy korzystać z kibla, co? Na drugie osiedle lecieć, przecież nie zdążę!
Halina: Ferdek, to było do przewidzenia. Jak ty mogłeś myśleć, że Boczek przyjmie cię z otwartymi ramionami w swoim kiblu? Gdybyś z nim żył w zgodzie to by teraz nie było żadnego problemu.
Ferdek: W zgodzie? Z Boczkiem? Przecież to świnia jest i donosiciel.
Halina: No właśnie. Ty dla niego też.
Ferdek: Ale ja znajdę na niego sposób.
Halina: Tak? Ciekawa jestem jaki. Zabierzesz jemu kibel i wstawisz do nas?
Ferdek: Nie, no jak... zaraz! Halinka, to nie głupie jest!
Ferdek wstaje z łóżka.
Halina: Zaraz, a gdzie ty idziesz?
Ferdek: Zawalczyć o honor rodziny Kiepskich, nie będzie Boczek kłuł nas w oczy swoim kiblem!
Akcja przenosi się na korytarz. Ferdek wychodzi ze swojego mieszkania i idzie do drzwi Paździochów. Zaczyna pukać. Po chwili otwiera Paździoch.
Paździoch: Czego?
Ferdek (bardzo pewny siebie): Panie Paździoch, idziemy. Czas zawalczyć o dobro najwyższe!
SCENA 6
Noc, piętro Boczka. Ferdek i Paździoch próbują wyciągnąć z WC muszlę klozetową, ale nie dają rady.
Ferdek: No nie idzie, no, nawet centymetra się nie chce ruszyć!
Paździoch: To przez to, że nieużywane, u nas grubas swoją dupą wyjeździł to się poluzowało, nic dziwnego!
Ferdek: Zobacz pan, do czego to doszło. Boczek siedzi w luksusach, a uczciwi ludzie muszą własnymi pazurami wydzierać przedmioty niezbędne do egzystencji! I gdzie tu jest sptawiedliwość?
Paździoch: Weź pan pociągnij może z tamtej strony, może jakoś bokiem pójdzie.
Ferdek ciągnie, a Paździoch pcha. Niestety, nic to nie daje, sedes stoi nieruchomo.
Ferdek: No nic panie, stoi sztywno jak manekin na wystawie. W ogóle panie Paździoch, dzwonił pan do tej zasranej administracji, kiedy mają nam nowy kibel dać?
Paździoch: No, urzędniczka powiedziała, że nie wie, bo na ten rok nie mają zarezerwowanych funduszy na cele sanitarno-epidemiologiczne.
Ferdek: Jak nie ma? Na podstawowe potrzeby mieszkańców to nigdy nie ma, ale na podwyżki i premie dla tych nierobów to zawsze jest!
Paździoch: Ale powiedziała, że możemy sami, jako sąsiedzi złożyć się i kupić sedes, a jak nie to pozostaje załatwianie się na własną rękę.
W tym momencie ze swojego mieszkania wychodzi Boczek.
Boczek: A co tu się dzieje? Co wy robicie?
Ferdek: No jak co, panie? Przyszliśmy po swoją własność!
Boczek: Wasza własność to została skradziona przez złodzieja, a to mój kibel jest i proszę go zostawić, bo jak nie to na policję zadzwonię!
Ferdek: Panie, żebym ja zaraz...!
Paździoch: Spokojnie, panie Ferdku. Panie Boczek, dogadajmy się, w końcu znamy się nie od dziś i doskonale wiemy o co panu chodzi. Ile?
Boczek: No... za te wszystkie wypierdzielania, wyzwiska i obelgi pod moim adresem to z 5 złotych za jeden dzień musi być.
Ferdek: Co? Chyba pan oszalał, u nas pan całe życie za darmo się wypróżniał!
Boczek: A, to już nie mój problem, tylko pana, panie Ferdku.
Wściekły Ferdek rozgląda się dookoła, zaciska pięści i po chwili opuszcza korytarz.
SCENA 7
Następny dzień, salon. Ferdek i Halina siedzą w fotelach.
Halina: Słuchaj, ja jestem gotowa mu płacić te zasrane 5 złotych za dzień, byleby tylko nie latać po całym mieście za wychodkiem.
Ferdek: Ale Halinka, przecież to jest upokarzające!
Halina: Kto jak kto, ale akurat ty to powinieneś się cieszyć.
Ferdek: Tak? A niby z czego? Że po tylu latach pracy i zaangażowania w życie tej kamienicy muszę płacić jakiemuś, tfu, Boczkowi za kibel? To jest poniżające!
Halina: Nie, z tego, że ja za ciebie będę płacić, bo równie dobrze bym mogła zakręcić kurek i jak byś sobie zarobił to byś skorzystał, a jak nie to nie. Ale z racji tego, że obecna sytuacja nie jest komfortowa dla nikogo to nie będę taka złośliwa. Umawiamy się, że każdego dnia rano, jak będę szła do pracy to zapłacę Boczkowi 10 złotych za mnie i za ciebie i będzie można normalnie wypróżniać się w kamienicy, a nie latać i szukać tych śmierdzących i zaszczurzonych fuj-fujek.
Ferdek: No dobre Halinka, niech już będzie.
Ferdek bierze do ręki gazetę, która leży na stole, otwiera ją.
Ferdek: Halinka, zobacz, o naszym kiblu piszą.
Halina: Co piszą?
Ferdek (czyta): Bezdomny sprzedał kibel na giełdzie i zarobił. W ostatnich dniach we Wrocławiu panuje plaga kradzieży muszli klozetowych z kamienic, gdzie stosowaną są toalety typu "prywatna-publiczna" oraz z innych miejsc publicznych typu fuj-fujka. Sprawcami owych czynów są najczęściej osoby bezdomne, które następnie sprzedają wye... wyseks... wyekp... sedes i na nim zarabią na alkohol. No Halinka, to trzeba na policję zgłosić i niech złapią dziada!
Halina: Przestań Ferdek, policja ma ważniejsze sprawy na głowie niż szukanie jakiegoś starego kibla. Uzbieramy trochę i na spółkę z Paździochami kupi się nowy.
Ferdek: Ciekawe jak uzbierasz jak trzeba Boczkowi płacić, świni jednej.
Halina: Nie wiem, coś się wymyśli. Najważniejsze, że na obecną chwilę możemy korzystać u niego.
SCENA 8
Piętro Boczka. Koło WC siedzi Boczek przy stoliku, z klatki schodowej wchodzi Ferdek.
Boczek: O, witam panie Ferdku, pan może do WC-ciku?
Ferdek: Gówno to pana obchodzi!
Boczek (patrzy w zeszyt): Ale zaraz, 5 złotych się należy!
Ferdek: Jak się należy? Żona przecież rano opłaciła za mnie i za siebie!
Boczek: Za siebie zapłaciła, ale za pana nie.
Ferdek: Panie, nie kłam pan, bo płaciła przecież, wyłudzaczu jeden!
Boczek: Panie, jak mówię, że nie to nie! I albo pan daje mi teraz 5 złotych albo proszę mi stąd wypierdzielać, bo pan tu w ogóle nie mieszka i nielegalnie tu przebywa!
Wściekły Ferdek szuka w kieszeni pieniędzy, daje Boczkowi 5 złotych. Wzamian dostaje od niego kluczyk i wchodzi do toalety.
SCENA 9
Ten sam dzień, kuchnia. Przy stole siedzą Ferdek i Paździoch, na stole stoi wódka i ogórki. Obaj są zdenerwowani.
Paździoch: To już trwa od dwóch tygodni! Tak być nie może!
Ferdek: No nie może, ma pan rację i w dodatku jeszcze żona moja mnie okłamuje, że zapłaciła za mnie, jak nie zapłaciła!
Paździoch: To Boczek świnia jedna kłamie! Ja tak samo się umówiłem z Heleną, że ona będzie codziennie rano za nas dwoje płacić, bo zawsze pierwsza korzysta i panie ja potem idę do grubasa i on mi mówi, że nie zapłacone za mnie jest! No to dla świętego spokoju mu zapłaciłem, bo mi się bardzo chciało. A potem Helena przychodzi i mówi, że płaciła za mnie. To jest zwykły naciągacz panie!
Ferdek: Panie, no to mnie chyba tak samo grubas wyrolował! Panie, to powinno być karalne, ja idę na komisariat!
Paździoch: No i co? Pójdzie pan na komisariat, Boczka w najlepszym przypadku zamkną, kluczyk zabierze ze sobą i taki z tego pożytek będzie. Zresztą o czym my mówimy? Grubas do niczego się nie przyzna.
Ferdek: Panie, no to nie ma sposobu, żeby przestać być skazanym na jego łaskę?
Paździoch: Zawsze możemy się złożyć i kupić wspólnie kibel, ale u mnie krucho z pieniędzmi, właśnie przez te opłaty dla Boczka.
Ferdek: U mnie tak samo.
Paździoch: Spokojnie, sąsiedzie. Jest jeszcze druga strona medalu. Helena tak mu nagadała, że Boczek więcej nie odważy się nas oszukać w kwestii finansów! (zaczyna się śmiać)
Ferdek: No, to dobre i to, to pod ten nowy kibel, panie.
Wypijają po kieliszku wódki, w tym momencie wchodzi Halina z pracy.
Halina: No tak, nic nowego.
Ferdek: Halinka, trochę kultury, "dzień dobry" się mówi jak się wchodzi.
Halina: Już ty mnie kultury nie ucz, jełopie. Byłam przed chwilą w toalecie, wykupiłam tygodniowy abonament na korzystanie z kibla, 70 złotych.
Ferdek: Właśnie, Halinka, czy ty dzisiaj rano za mnie zapłaciłaś?
Halina: Zapłaciłam.
Paździoch: Mówiłem panie Ferdku, to wyłudzacz.
Halina: Jak to wyłudzacz?
Ferdek: No normalnie, wyobraź sobie, że idę se dzisiaj do kibla, do Boczka i on mi mówi, że za mnie nie jest opłacone i ja mu uwierzyłem i dałem 5 złotych.
Halina: A to świnia! Jakbym wiedziała to bym mu nie płaciła z góry za cały tydzień!
Paździoch: Nie, proszę państwa, tak dalej być nie może. My musimy coś z tym zrobić, w końcu każdy obywatel Polski ma prawo do darmowego korzystania z węzła sanitarnego, co zresztą zapewnia Konstytucja!
Ferdek: Trzeba zgłosić dziada do Trybunału Konstytucyjnego!
Halina: Trybunał się nie zajmuje takimi błahymi sprawami.
Paździoch: Jakimi błahymi, pani Halino? To jest bardzo poważna sprawa. Zresztą - wygraną mamy w kieszeni, bo tym całym prezesem tego Trybunału to jest brat prezesa Kozłowskiego! Tak zrobimy, że Boczek będzie musiał jeszcze nam zabulić!
Ferdek: Naprawdę? To jest jego brat? Czyli to nie przypadek, że są do siebie tak podobni?
Paździoch: Oczywiście, że nie. To rodzina jest, tylko Kozłowski o tym głośno nie mówi, sam pan rozumie...
Ferdek: No tak, no to pod tą naszą wygraną.
Ferdek polewa, wypijają, zirytowana Halina zaczyna wykładać produkty z toreb na szafkę.
SCENA 10
Korytarz. Ferdek i Paździoch stoją na środku w garniturach.
Paździoch: Dowód pan wziąłeś?
Ferdek: No mam, mam. Ten filmik z ukrytej kamery jak pan płacisz Boczkowi masz pan?
Paździoch: Oczywiście! (Paździoch wyjmuje z kieszeni telefon komórkowy)
Ferdek: To idziemy panie!
Mężczyźni kierują się do wyjścia, kiedy mijają toaletę, z klatki schodowej wchodzi Boczek.
Boczek: O, a gdzie to panowie tak wystrojeni się wybierają? Na jakieś imieniny może albo na sprawę rozwodową? (zaczyna chichotać)
Paździoch: Idziemy właśnie z panem Ferdynandem do Trybunału Konstytucyjnego na rozprawę przeciwko panu.
Boczek: Jak to przeciwko mnie?
Paździoch: Normalnie, pan nas pozbawił podstawowego prawa zapisanego w Konstytucji. Prawa do darmowego korzystania z toalety!
Boczek: Ale panowie, to już nieaktualne!
Ferdek: Jak to nieaktualne? Będziemy mogli od teraz korzystać za darmo?
Boczek: Ależ oczywiście, proszę bardzo.
Boczek otwiera drzwi do WC, w którym stoi zupełnie nowy, lśniący sedes.
Ferdek: O kurde! Kibel wrócił! Panie Paździoch, kibel!
Ferdek z Paździochem zaczynają się z radości ściskać.
Paździoch: Skąd on się tu wziął, panie Boczek?!
Boczek: To moja zasługa jest. Ja żem go kupił.
Ferdek: No... panie Boczek, muszę powiedzieć, że tego to się po panu nie spodziewałem.
Paździoch: I ja również. Dziękujemy panu bardzo w imieniu naszym i naszych małżonek!
Boczek: Cieszę się, że mogłem panom sprawić przyjemność! To jak będzie z tą rozprawą? Odwołacie?
Paździoch (spogląda na Ferdka, który kiwa twierdząco głową): W zaistniałej sytuacji to odwołamy, pokazał pan wreszcie ludzką twarz uczciwego obywatela i sąsiada!
Boczek: Dziękuję.
Boczek chce wejść do toalety.
Ferdek: Zaraz panie, gdzie?! Kibel nowy, ale wszystko jest po staremu! Proszę się tu nie wypróżniać, bo to nie jest pana i pan tu w ogóle nie mieszkasz!
Boczek: Ooo, przepraszam bardzo.
Wyciąga z kieszeni kartkę, daje ją Ferdkowi.
Ferdek: Co to jest?
Boczek: No jak co? Faktura na zakup kibla, wystawiona na moje nazwisko.
Paździoch: No i co z tego?
Boczek: No i to, że z prawnego punktu widzenia ten kibel jest mój, gdyż ja go zakupiłem i ten papierek będzie dowodem dla sądu gdyby ktoś mi kiedyś zabrobił korzystać z tej toalety.
Boczek zabiera Ferdkowi kartkę.
Ferdek: Panie, ale to za nasze pieniądze było!
Boczek: No właśnie, dlatego ten kibel jest teraz nasz wspólny, kupiony przeze mnie za wasze pieniądze, ale na moje nazwisko. Więc wszyscy mamy do niego teraz takie same prawa. Przepraszam, ale mam potrzebę.
Boczek wchodzi do WC.
Paździoch: Zobacz pan do czego to doszło. Okazuje się, że grubasowi jednemu płaciliśmy za to, żeby mógł legalnie korzystać z tego kibla.
Ferdek: Tyle lat żeśmy go zwalczali, aż w końcu nas wyrolował... Jednak nie ma sprawiedliwości na tym świecie.
KONIEC
Wystąpili:
Ferdek - Andrzej Grabowski
Halina - Marzena Kipiel-Sztuka
Paździoch - Ryszard Kotys
Boczek - Dariusz Gnatowski
Ostatnio zmieniony 2016-10-21, 15:46 przez Kiepski Widz, łącznie zmieniany 1 raz.
Zazwyczaj nie lubię czytać cudzych scenariuszy nawet jak są dobre, bo to trochę długo zajmuje, ale jak tylko przeczytałem opis, to stwierdziłem, że muszę poznać resztę i nie pożałowałem. Bardzo klimatyczny scenariusz. Miło, że w czasie kryzysu serialu ktoś pisze oceny przypominające o starych, dobrych czasach. Podobało mi się rozwiązywanie krzyżówki- tak przy okazji- miałeś na myśli jakieś hasła, które by tam na prawdę pasowały czy nie? W zasadzie każda scena była dobra, ale najbardziej mi się podobały rozmowy Ferdka z Paździochem. Cieszę się, że rozmowy Ferdka z Halinką też bawiły, bo obecnie pozostawiają wiele do życzenia i mieliśmy tu taki miły kontrast. Oczywiście świetny też pomysł na korzystanie z WC Boczka (może dlatego, że mój- napisałem to w moim ostatnim scenariuszu). Rewelacyjne zakończenie- aż się prosi o ciąg dalszy w następnym scenariuszu- widziałbym go w klimacie ,,Właścicieli'' albo ,,Portiera''.
Fajny scenariusz, ciekawy pomysł na fabułę. Po przeczytaniu opisu od razu z miłą chęcią wziąłem się za czytanie scenariusza i nie żałuję
Na plus jak wcześniej wspomniałem pomysł na fabułę, rzeczywiście czuć było klimat piątego sezonu. Fajne było rozwiązywanie krzyżówki przez Ferdka, od razu na wstępie przypomniały się stare odcinki. Dobry był Boczek, jak pobierał opłaty za kibel i potem okłamywał Ferdka i Paździocha że żony za nich nie zapłaciły. Podobały mi się również rozmowy Ferdka z Paździochem. Zakończenie mogłoby być lepsze, co nie znaczy, że nie było dobre. 9/10.
W najbliższym czasie to na pewno nie, a poza tym ja się specjalizuję bardziej w pisaniu prostych scenariuszy, a te twoje propozycje są ciekawe, tylko zbyt skomplikowane fabularnie. Może jakiś inny scenarzysta tego forum zechce przerobić twoje pomysły na scenariusze
Świetnie napisany scenariusz, scena z krzyżówką najlepsza, wymiata. Spodobał mi się też ten tekst: "To przez to, że nieużywane, u nas grubas swoją dupą wyjeździł to się poluzowało, nic dziwnego!". Yoka i spółka w życiu by na to nie wpadli.
Widać, że Kiepski Widz uwielbia i potrafi pisać świetne scenariusze. Zabrakło mi tylko Paździochowej.
Ocena: 10/10
''Magia horoskopów'' Bardzo dobry zabawny i przyjemny odcinek, świetny początkowy program w tv, bardzo był w stylu Kiepskich, do tego masa humoru i satyry, dobre było tez jak wszyscy wierzyli w te horoskopy, dobry pomysł z Ferdkiem który układa na swoją korzyść te horoskopy, choć można byłoby trochę inaczej zrealizować ten pomysł, dobry też motyw z teściową Jehowy. Ilość humoru wystarczająca, dam 8/10
Aha i widać, że masz doświadczenie w pisaniu
Ostatnio zmieniony 2016-12-19, 23:49 przez Bździuch, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie lubię kiedy się mnie cytuje"
- Neil deGrasse Tyson
WYPROWADZKA
Dobry początek twojej kariery Bardzo ciekawy pomysł, a co ważniejsze- wykonanie nie kulało!
PLUSY:
Scena łóżkowa
Boczek pod WC
Rozmowa Paździochów
Występ Edzia
Pomysł z kartą- lubię takie absurdy
Zakończenie
Ogólnie całość się miło czytało. Widać, że się przyłożyłeś.
10/10
ZNALEZIONE NIE KRADZIONE
PLUSY :
Klimat I Sezonu
Dobry występ Waldusia- to rzadkość
I Scena
Pomysł Ferdka
Występ emeryta
Marudzenie Paździocha
Wystraszony Boczek
Zakończenie
10/10
Tak naprawdę to było do dupy, ale nie chcę dostać bana
Nie no, oczywiście żartuję, serio było dobrze
Ostatnio zmieniony 2017-10-31, 22:50 przez Pabfer, łącznie zmieniany 1 raz.
Ooo... To mnie zaskoczyłeś Myślałem, że już skończyłeś karierę Masz przecież czas żeby go dopracować. Tylko obejrzyj najpierw kilka odcinków żeby ci łatwiej poszło.