Witam z moim kolejnym scenariuszem, tym razem samodzielnym, bez współudziału Pabfera
i sporo krótszym. Starałem się możliwie jak najlepiej oddać ducha 1 sezonu, ale czy mi się to udało ocenicie sami.
Ostra jazda bez trzymanki
Występują:
Ferdek: Andrzej Grabowski
Halina: Marzena Kipiel-Sztuka
Waldek: Bartosz Żukowski
Babka: Krystyna Feldman
Paździoch: Ryszard Kotys
Boczek: Dariusz Gnatowski
Redaktorka: Dorota Zięciowska
Policjant po cywilnemu: Bronisław Cieślak
Scena I
Kuchnia, Ferdek siedzi przy stole i próbuje dopić piwo do ostatniej kropelki, następnie kieruje się w stronę lodówki, otwiera ją a kamera przybiera jej perspektywę. W środku znajduję się kilka puszek Mocnego Fulla, Ferdek bierze je po kolei lecz okazują się być puste
Ferdek: Walduś!
Waldek:
(wychodzi ze salonu, pakuje hantelkiem) Co jest, tatuś?
Ferdek: Waldusiu, co ja żem ci wczoraj mówił o puszeczkach po piwie?
Walduś: Eee… no… że są z tego no… kurna zapomniał żem se. No, że z ameliniuma są!
Ferdek: I co żem ci jeszcze mówił? Gdzie się puszeczki odkłada po piwie?
Walduś: No jak to gdzie? No normalnie do lodówki, mi mówiłeś.
Ferdek: Jakiej lodówki Cycu?! Na złom się zanosi. Do lodówki się świeże, nowe piwko wstawia! Gdzie jest ten browar co ci kazałem rano kupić?
Waldek:
(zapeszony) O ,kurna… tatuś, nie będziesz zły?
Ferdek:
(lekko wystraszony) O co?
Waldek: Bo ja żem te piwa zaniósł na złom, a puste puszeczki do lodówki.
Ferdek:
(łapie się za głowę) Cycu! Co żeś narobił najlepszego?!
Waldek: No, ale ja nie chciałem, normalnie. No kurna, tatuś, ty mi za dużo normalnie informacyj do głowy kładziesz i popierdzieliło mi się, no. Ale ja se zara pójdę po te browary do tego pana Kazia co se na złomie siedzi.
Ferdek:
(zły) Jakie browary?! Jakiego Kazia? Przecie ten Kaziu to już wypił wszystko dawno, bo to alkoholik jest jeden menel… A dupa tam, cycu, ciebie o coś prosić…
Waldek: Tatu, ale nie jesteś zły?
Ferdek: Jak mam nie być zły?! Jak ma nie być zły?! Ja jestem bardzo zły, cycu, bo ty mi browarka mojego, Kaziowi, żeś zaniósł, a mi puste puszki zostawiłeś. I wiesz co Walduś? Masz szlaban! Daję ci szlabana na browarki do… środy!
Waldek:
(bardzo smutny) Ale wczoraj była środa…
Ferdek: To do piątku! A do środy masz szlabana na hantelki! Oddawaj hantelka!
Waldek: Ale tatuś…
Ferdek: Nie ma dyskusji!
(Waldek z bólem oddaje hantelka, następuje chwila niezręcznej ciszy) Takie świństwo, własnemu ojcu zrobić… rodzony syn na śmierć z pragnienia mnie skazał…
(Waldek zaczyna się skręcać z wyrzutów sumienia) czego to się doczekałem na stare lata…
Waldek: Dobra tatuś, ja ci pójde i odkupie tego browara, tylko mnie nie rób wyrzutów już, bo ja nie wytrzymie tego!
Ferdek: Pójdziesz i odkupisz? Ciekawe za co, cycu? Ciekawe…
Waldek:
(drapie się po głowie) Nooo, za pieniądze chyba, nie? Dasz mi dychę to ci odkupie wszystko.
Ferdek:
(kręci głową) „Dasz dychę”… Czego oni was w tych szkołach uczą? I się dziwić, że młodzież nieporadna życiowo jest…
(wychodzi do salonu, po chwili wraca z płaszczem Haliny, grzebie po kieszeniach) Kurde, gdzie ta matka to skitrała?
(wyciąga garstkę monet i daje Waldkowi) Masz Walduś, ale jak na jakie głupie głupoty przetracisz, to ci takiego kopa z laczka zasadze że se popamiętasz! To cała mój dzienny dochód jest!
Scena II
(Korytarz, Waldek wychodzi z mieszkania, z kibla natomiast Boczek, który wsypuje sobie do ust okruszki czipsów prosto z torebki)
Boczek: O, Walduś! A coś ty taki smutny?
Waldek: A nic takiego. Nieważne… A pan, coś pan taki wesoły?
Boczek: A bo se paczke cipsów żem zjadł. Truskawkowo-cebulowe, moje ulubiene!
Waldek: No i z czego się tu cieszyć normalnie? Miałeś pan cipsy, zjadłeś pan i nie masz już, o!
Boczek: A to co, ty Walduś nie wiesz? Promacja jest i se w tych cipsach normalnie prawo jazdy można wygrać!
Waldek: Jak prawo jazdy?
Boczek: Normalnie, w mordę jeża. Kupujesz paczkę, wyjadasz cipsy z niej, a potem se wyjmujesz prawko. Albo nie wyjmujesz- zależy czy wygrasz czy nie. A w co czterdziestej siódmej wygranej paczce masz jeszcze kasę na nowy samochód. Bonusowo.
Waldek: A ile se taka paczuszka kosztuje?
Boczek: Dwa pięćdziesiąt. I se muszę kupić jeszcze ze dwie, tylko problem mam… Pożyczysz mi Walduś piątaka?
Waldek:
(zmieszany) Noo, e nie bardzo.
Boczek: Jak nie bardzo, jak widzę że pieniądze tam w kieszonce trzymasz. No oko, to ze 10 złoty będzie.
Waldek: Nie pożyczę panie, bo to jest na browara dla taty.
Boczek: A tam na browara… zainwestuj se lepiej w cipsa. Wygrasz prawo jazdy i nie będziesz musiał na pieszo do sklepu latać. To co postawisz sąsiadowi dwie paczki?
(uśmiecha się głupio)
Waldek: Noo, no jak nie jak tak!
(wychodzą obydwaj)
Scena III
(Korytarz, od klatki schodowej wchodzi Waldek jedzący czipsy z jednej paczki i trzymający drugą nierozpieczętowaną, oraz Boczek trzymający jedną pustą torbę po czipsach, a z drugiej wsypujący okruchy bezpośrednio do ust)
Waldek: Wiesz co panie Boczek. U mnie to chyba żadnego prawa jazdy nie ma…
Boczek:
(zgniata dwie puste torby i wyrzuca za siebie) To jak i u mnie. Oszukana ta promocja. Pic na wodę, fotomontaż. Dej jednego!
Waldek: Ale, pan żeś już dwie torby za tatusiowe wpierdzielił!
Boczek: Oj, nie bądź chitrus!
(Waldek niechętnie wystawia paczkę, a Boczek sięga całą garść i zjadając, żuje, żuje i zauważa że coś z czipsami jest nie tak, wypluwa pół zmiętolonego banknotu 10zł) O, patrz Waduś! Dycha, w mordę jeża!
Waldek: Oddawaj pan, to moje! To było w mojej torbie za moje pieniądze!
Boczek: Chyba moje. Ja se złapałem. A zresztą na co ci takie wymemłane pół pieniądza?
(bierze połówkę banknotu z powrotem do ust i połyka) Hehehe, to się nazywa smak bogactwa, w mordę jeża! Cześć Walduś!
(wchodzi do kibla, Waldek lekko zakłopotany idzie do swojego mieszkania, w salonie Ferdek siedzi we fotelu i ogląda telewizję)
Ferdek: No Cycu, chodź no tu szybciej! Dawaj tego browarka bo się zaraz meczyk zacznie!
(Waldek niepewnie częstuje ojca czipsami) Co to kurde jest? Co ty Walduś suchych sucharków żeś mi kupił?! Co ja Babka jestem?! Gdzie jest piwo?
Waldek: No, no w sklepie chyba… A, a, ale cipsów kupiłem, dwie paczki! Normalnie prawo jazdy se wygrać można i i kasę na samochoda!
Ferdek:
(łapie się za głowę i mamrocze do sam do siebie) No syna na debila żem wychował! Samochodem woli jeździć niż piwo pić…
Waldek: Ale tatuś, nie jesteś na mnie zły?
Ferdek:
(zrezygnowany) A dupa tam…
(spogląda się na napoczętą paczkę, sięga jednego czipsa, zjada go i krztusi się) Tfe! Kurde, niedobre dziadostwo! Sam se to jedz Cycu… Dobra cicho mecz się zaczyna.
(Ferdek i Waldek siadają we fotelach, z telewizora słychać niewyraźne głosy komentatorów sportowych i okrzyki kibiców, Waldek zajada się czipsami głośno chrupiąc)
Ferdek: Walduś, musisz mi tak chrupać? Na meczu się nie mogę skupić!
Waldek: No dobre…
(macza czipsy w herbacie ojca, po chwili Ferdek sięga po nią i robi łyka, krzywi się)
Ferdek: Wiesz co Waldek, niedobre te herbaty robią ostatnio. Tak olejem daje że… Tfe!
(Wypija resztę herbaty, a Waldek nie wie co zrobić z wziętym przed chwilą czipsem, ostrożnie zjada go by nie było słychać dźwięku chrupnięcia, sięga do torebki i wyjmuje prawo jazdy)
Waldek: Ta-ta-tatuś…
Ferdek:
(Skupiony na meczu) Nie teraz Cycu…
Waldek: Ale ja żem se chyba prawko wygrał.
Ferdek: Co prawko? Co prawko?! Prawko...? Pokaż!
(Waldek rozpakowuje prawko z folijki i daje Ferdkowi, ten czyta) „Prawo jazdy Rzeczpospolita Polska Jerzy Mściwój Purchawka urodzony 15 stycznia 1964 roku w Parchatkach Dolnych”
(widok na prawo jazdy Jerzego Purchawki trzymane przez Ferdka) Waldusiu, kto to jest ten Purchawek?
Waldek:
(zdziwiony) No, no ja nie wiem. Ja żadnych Parchatków nie znam.
Ferdek: A dupa tam z takim konkursem! Powiedz mi Cycu, skąd niby oni mają wiedzieć kto im te czipsy kupi i że akurat na swoje prawko trafi? No powiedz mi?
Waldek: No normalnie chyba…
Ferdek: A tam… A tą drugą paczkę to lepiej dla Babki zostaw bo tego normalny człowiek nie jest se w stanie zjeść.
(Ferdek dalej niezadowolony ogląda mecz, Waldek zasmucony otwiera drugą paczkę czipsów)
Ferdek: No kurde, no jak grasz, ty patałachu ty. Nie no, tak to se dzieci we przedszkolu mogą grać! Jeszcze się kurde nie ma czego napić...
Scena IV
(dalej salon Kiepskich, Ferdek coraz bardziej zrezygnowany patrzy w telewizor, Waldek dojada czipsy)
Ferdek: No komu podajesz?! Komu podajesz?! Nieee… kurde piętnaście do zera przygrywają… Żyć się odechciewa. Walduś, przecie się tego na sucho nie da oglądać!
Waldek:
(wyjmuje z paczki kolejne prawko) O, o ,ooo, kurna tatuś, kolejne żem se prawko wygrał!
Ferdek: Taaa, ciekawe czyje? Misia Corargora pewnie…
Waldek:
(rozpieczętowuje prawko z folijki) Nie, nie tu ja se jestem normalnie!
Ferdek: Cycu, nie rób se ze mnie jajców, bo ja nastroju na żarty aktualnie nie mam. Rozumiesz?
Waldek: Ale ja nie jajcuje. Normalnie moje zdjęcie twarzy se tu jest, o! Ciekawe skąd je se wzięli?
Ferdek: Pokaż…
(bierze prawko od Waldusia) Kurde, faktycznie. Nawet trochę podobna ta buźka. A co tu pisze? Prawo jazdy Rzeczpo… a to nie ważne… Waldemar Władysław Kiepski… Kurde Walduś to ty se jesteś normalnie!
Waldek: No jak nie ja, jak ja!
Ferdek: Cycu! Moje gratulacje!
(wstaje i obejmuje Waldusia) Ja to żem zawsze wiedział, że ty to bystry chłopak jesteś. Moja krew!
Waldek: Ooo! Tu jeszcze se coś jest!
(wyjmuje jakiś liścik i banknot 100złotych) Hłeheheheha! Stówke se jeszcze wygrałem do tego! I liścika jeszcze!
(czyta liścik) „Gra-gra-nulacje wybra-nej pa-nie panie Walll-de-ma…”
Ferdek: Daj to mi Cycu!
(Zabiera liścik Waldkowi i sam go czyta) „Gratulacje wygranej, panie Waldemarze. Stał się pan świeżym posiadaczem prawa jazdy na samochody osobowe, lekko ciężarowe, małe motory, duże motorynki, taczki, rowery dwukołowe, rowery trójkołowe i wózki sklepowe. Dodatkowo dajemy panu 100 złotych dodatku na zakup pierwszego auta marzeń. Życzymy szerokiej drogi, wysokiego pobocza i mało dziur. Z poważaniem Wydział Komunikacyjny”.
Waldek: Tatuś, to ja bym se za tą stówkę może ci odkupił browarka, co?
Ferdek: Walduś, w nosie z browarkiem. Tatuś idzie ci kupić twoje pierwsze, piękne, szybkie wymarzone auto!
Waldek: No dobre!
(charakterystycznie śmiech sugerujący jego wysoki poziom zadowolenia z zaistniałej sytuacji)
Scena V
(podwórze kamienicy, w środku kadru stoi zdezelowany fiat 126p, kompletna ruina- wyblakły, odparzony lakier z niechlujnymi zaprawkami farbą olejną, pęknięta szyba, sczerniałe lampy, dziurawe progi, zarwany z jednej strony. Obok stoi dumny Ferdek i nieco rozczarowany autem Waldek)
Ferdek: I co Walduś. Ładny wozik?
Waldek: Noo, jak tak szczerze mam powiedzieć, to tak nie za bardzo.
Ferdek: Co nie za bardzo? Co nie za bardzo? Normalny, elegancki wozik dla dzieci i młodzieży, takiej jak ty Walduś.
Waldek: Ale to, to wstyd na dzielni się pokazać. Przecie chłopaki to mnie wyśmieją jak mnie w tym zobaczą.
Ferdek:
(lekko zirytowany)To, co ty byś Cycu chciał?!
Waldek: No, nie wiem… może golfika dwójke... albo, o trójkę! Trójkę bym se chciał taką fajną elegancką, jak się Mrówa wozi!
Ferdek: Jaka Mrówa?! Jaki golfik?! Tu jest Polska, tu się polskimi samochodami jeździ!
Waldek:
(zniesmaczony ogląda auto, zagląda do środka, próbuje zamknąć drzwi, lecz te nie zamykają się, trzaska nimi kilka razy aż wylatuje reflektor. Następnie zagląda pod maskę.) Ojciec, kurna, co ty żeś mi kupił, przecie tu silnika nie ma nawet!
Ferdek: Jak nie ma, jak jest! On se z tyłu się znajduje. Bo to se jest taki silnik antykradzieżowy, żeby se go złodziej nie znalazł. A nawet jak se znajdzie to go nie odpali ot tak!
(otwiera tylną klapę pokazuje Waldkowi silnik)
Waldek: To niby jak się to odpala?
Ferdek: No pomyśl Cycu!
Waldek: No… z kluczyka chyba?
Ferdek: Walduś… z kluczyka to se złodziej temu Mrówkowi twojemu może golfika zasranego odpalić i odjechać! To jest przemyślana maszyna i polskie inżynierowie wymyśleli że się go będzie odpalać… z kijaszka!
Waldek: Ale jak z kijaszka?
Ferdek: Normalnie Cycu, patrz i się ucz!
(wyjmuje ze środka kijek, trzaska drzwiami, wypada drugi reflektor) Patrz Walduś… bierzesz se kijaszka o tak… i tu sobie tego dzyndzla nim nacisakasz
(demonstruje Waldkowi, silnik zapala, ale że samochód był na biegu od razu wyjeżdża poza kadr, słychać głośne uderzenie, po chwili w stronę Kiepskich toczy się koło z rozbitego malucha)
Scena VI
Salon, Ferdek z Waldkiem siedzą we fotelach, na podłodze leżą graty ze zniszczonego malucha: pogięte drzwi, klapy, jakieś fotele, koła, silnik itp. itd.
Waldek:
(bawi się kierownicą) No i co? I co? I to jest ten cud inżenieryjny?
Ferdek: No samochodzik był nie byle jaki. Ale to nie moja wina, że jakiś debil tam kontener postawił na śmieci. Ja żem chciał dobrze.
Waldek: I co my teraz tym wszystkim zrobimy? Na złom Kazia, co nie?
Ferdek: No Walduś… taki elegancki samochodzik na złom? To marnotrawstwo jest normalne, ordynarne!
(bierze fotel od malucha) O, tutaj se nogi można doprawić i bardzo sympatyczne krzesełeczko będzie! A to, to
(wyciąga pokrzywione zardzewiałe drzwi) się trochę wyprostuje, pomaluje i będzie stolnica dla matki do robienia pierogów!
Waldek: A to?
(pokazuje na silnik)
Ferdek: A to… z tego Cycu, zrobimy...
(chwilę myśli) Hi hi hi… Mam pomysła!
Scena VII
(Salon, cały bałagan uprzątnięty Babka siedzi na wózku i się szarpie, Waldek ją trzyma, Ferdek coś majstruje przy jej wózku, po oddalenia kamery okazuje się że montuje tam silnik i skrzynię od malucha – oczywiście nie prawdziwy, tylko jakąś styropianowo-plastikową atrapę, ale będziemy udawać że jest prawdziwy )
Babka: Kanalie! Puśćcie mnie! Zostawcie mój wózek!
Waldek: Babka się nie szarpie, bo Babce radia nie założymy!
Babka: Ja nie chcę radia! Ja chcę z powrotem normalny wózek!
Ferdek: Walduś, weź no zapnij Babkę pasem. Dla jej bezpieczeństwa.
Babka: Ja nie chcę bezpieczeństwa! Wypuśćcie mnie!
(Waldek bierze pas bezpieczeństwa, przywiązuje nim ciasno Babkę do wózka i zapina w zapięciu do niego przymocowanym)
Waldek: No teraz nam Babka na wybojach nie odfrunie!
Ferdek: No jak nie jak tak! Cycu, dawaj akumulatorka!
(Walduś niesie Ferdkowi akumulator, ten montuje go Babce na kolanach)
Ferdek: No Walduś, prawie gotowe, dawaj lewarka!
Waldek: A gdzie on jest?
Ferdek: Cycu, ty jesteś lewarek! Dalej no, lewaruj Babkę!
(Waldek podnosi wózek z Babką, Ferdek podkłada pod jego ramę drewniany klocek – tak aby tylne koła nie dotykały podłogi) A tera paliwo!
(na plecach Babki Waldek mocuje butelkę 5l, nalewa do niej benzyny i wkłada przewody paliwowe, Ferdek wyciąga z kieszeni puszkę Mocnego Fulla, robi dwa łyki, resztę wlewa do „baku”)
Waldek: A skąd se masz tego browarka?
Ferdek: Utargowałem ci chyba cenę samochodzika, to chyba mi się należało? Zresztą, nie mędrkuj tylko leć po kijaszka!
(Waldek wybiega do kuchni, po chwili przychodzi z kijkiem) Umiesz już odpalać, co nie?
Waldek: No, jasne!
(naciska dzyndzel rozrusznika, silnik charakterystycznie zapala, tylne koła się kręcą lecz w powietrzu, bo wózek został wcześniej postawiony na klocku)
Babka: Żeby was taczka do gnoju rozjechała, kanalie!
Ferdek: I co teraz Cycu?
Waldek: No… kopa we wózek i niech Babka jedzie! Hłehehe
Ferdek: Tak, ale zapomniałeś o jednym.
(wyciąga kask MO z kogutem na czubku) Bezpieczeństwo Babci, przede wszystkim!
(zakłada kask Babce na głowę, pomimo że ta się nieco wierci, kogut zaczyna się kręcić i pobłyskiwać żółtym światłem)
Babka: Ja nie chcę koguta na kasku!
Ferdek: Babka, to dla Babki bezpieczeństwa. Ja bym sobie nie darował jakby się Babce coś przytrafiło!
Babka: Szkoda, że tobie się nic nie przytrafiło, kanalio!
Waldek:
(przygotowuje się do zrzucenia wózka z klocka) Już?!
Ferdek: Poczekaj Cycu. Mam wrażenie, że o czymś se zapomniałem…
(intensywnie myśli) Poczekaj… zaraz se przypomnę… yyyy… no!
(mocno zamyka oczy, szczerzy zęby i puka się po głowie)
Waldek: Jak se zapomniałeś, to widocznie nie warto było pamiętać.
Ferdek: Wiesz, co Walduś… dobrze mówisz!
Waldek: To co? Jazda?!
Ferdek: Jazda!
(Waldek popycha nogą wózek z Babką, ten spada z klocka i jedzie przed siebie. Przerażona Babka z kaskiem i kogutem na głowie krzyczy i pędzi przed siebie wprost do przedpokoju, gdy wpada na ścianę, odbija się od niej tak że wyjeżdża na korytarz, Ferdek i Waldek biegną za nią. Z kibla wychodzi Boczek jedzący czipsy, Babka wpada na kupę śmieci na końcu korytarza, odbija się od nich i wyjeżdża na klatkę schodową, słychać zjeżdżanie po schodach i spowodowane tym charakterystyczne przerwy w krzyku przerażenia seniorki)
Boczek: W mordę jeża! Co tu się dzieje?!
Ferdek: Nic panie Boczek nie interesuj się pan.
Waldek: Babkę normalnie na wyjazd na wakacje zafundowaliśmy!
Boczek:
(smutno patrzy w stronę klatki) W mordę jeża, jak ja też bym chciał sobie tak na wakacje pojechać!
Ferdek: To jedź pan, co pan prawa jazdy nie masz?
Boczek: Już nie. Policja mnie zabrała, bo żem się kaszanki najadł i żem z roboty furgonem po półtusze pojechał.
Ferdek: Co pan pierdzielisz?! Przecie za to nie zabierają prawa jazdy.
Boczek: Ale panie. Tą kaszankę to trzeba wódką popić, bo inaczej można biegunki bolesnej i przewlekłej dostać.
Ferdek: Co pan nie powiesz…
Boczek: No. I teraz se te cipsy jem, co se w nich prawko można wygrać. Chcesz pan jednego?
Ferdek: Nie dziękuję. Walduś idziemy do domu.
(Waldek i Ferdek idą do swojego mieszkania,)
Boczek:
(wyciąga z paczki prawko, odpieczętowuje je i czyta) Prawo jazdy, Rzeczpospolita Polska” O w mordę jeża! „Rozalia Małolepsza”!
Scena VIII
(Ferdek i Waldek siedzą we fotelach, patrzą się w telewizję. Waldek bawi się kierownicą z malucha, Ferdek popija Mocnego Fulla)
Waldek: Tatuś, skąd ty te browarki masz, co?
Ferdek: No przecież żem ci Walduś już tłumaczył. Utargowałem ci tańszą cenę na maluszka, to mi się należy teraz.
Waldek: Ale to był mój maluszek i moje sto złotych!
Ferdek: Ale go nie chciałeś! Zresztą ty już rano dostałeś pieniążki i je na jakieś świńskie suchary wydałeś!
(telewizor OKIŁ)
Redaktorka serwisu informacyjnego: Wiadomość z ostatniej chwili! Na trasie Wrocław-Poznań z zawrotną prędkością pędzi niezidentyfikowany pojazd imitujący pojazd uprzywilejowany żółtymi sygnałami świetlnymi. Jedzie już za nim policja.
(ujęcie na pędzącą autostradą Babkę na zmodyfikowanym wózku)
(Salon)
Waldek: Patrz, kurna Babka!
Tubalny głos policjanta z megafonu dochodzący z telewizora: Niezidentyfikowany pojeździe imitujący pojazd uprzywilejowany - prosimy się zatrzymać! Uwaga, prosimy zahamować i się zatrzymać!
Ferdek: Kurde Cycu, już żem se przypomniał o czym żem zapomniał!
Waldek: No?
Ferdek: O hamulcach!
Waldek:
(lekko wystraszony) I co teraz?
Ferdek: Nic. Patrzymy co się będzie działo.
Głos redaktorki serwisu informacyjnego: O sprawie będziemy informować na bieżąco.
Scena IX
Salon. Ferdek i Waldek dalej siedzą we fotelach, zbliża się wieczór, Ferdek przysypia
Waldek: O! Tata, tata! Patrz, patrz gdzie nasza babka zajechała!
Ferdek:
(ocknął się) E, co? Cycu, weź no to przełącz już. Ile się można na jedno i to samo patrzeć?!
Waldek: Ale babka, se tera normalnie po plaży jeździ! W tych no… w Chatkach!
Ferdek: Jakich Chatkach Cycu? Co ty pierdzielisz, weź to przełącz, meczyk się zaraz zaczyna.
(Telewizor OKIŁ, plaża, stoi Redaktorka oraz Policjant po cywilnemu z megafonem)
Policjant po cywilnemu:
(drze się przez megafon) Niezidentyfikowany pojeździe imitujący pojazd uprzywilejowany - prosimy się zatrzymać! Uwaga, prosimy zahamować i się zatrzymać!
(przed kamerą przejeżdża Babka, za nią pięć radiowozów)
Babka: Kanalia! Kanalia! Kanalia!
(znika z kadru, razem z radiowozami)
Redaktorka: Nadajemy z Chałup. Panie poruczniku, kiedy uda wam się ustalić tożsamość tego pirata drogowego?
Policjant po cywilnemu:
(przez megafon, wprost do ucha redaktorki) Sprawa intensywnie badana przez wyszkolonych specjalistów
(redaktorka zatyka uczy i odsuwa megafon w inną stronę) Dokładamy wszelkich starań aby jak najszybciej zidentyfikować niezidentyfikowany pojazd!
(salon, wchodzi Halina w stroju pielęgniarskim z torbami zakupów)
Ferdek:
(szeptem) Walduś, wyłącz telewizor, matka idzie!
Waldek: Co?
Halina: Ścisz ten telewizor Ferdek! Na klatce go słychać!
Ferdek: Walduś, mówiłem wyłącz telewizorek już, starczy na dziś. Oczka cię będą boleć.
Halina: Co wy tam oglądacie?
Ferdek: A nic, nic...
Głos redaktorki z telewizora: Uwaga, informacja z ostatniej chwili! Udało nam się ustalić tożsamość kierującego, jest to 103-letnia Rozalia Małolepsza, emerytka z Wrocławia. O dziwo, posiada ona prawo, jednak – co widać- zostało ono wygrane dziś po południu w paczce czipsów. O dalszym rozwoju sytuacji będziemy informować na bieżąco.
Ferdek:
(do Waldka) No popatrz, wygrał se pasożyt prawko i się nawet nie pochwalił.
Halina: Co?! Ferdek jełopie! Gdzie jest mamusia?!
Ferdek:
(nieco wystraszony) No jak to gdzie? We telewizorku se jest. Nie widzisz?
(telewizor Okił, widok na wrzeszczącą Babkę wjeżdżającą wprost do Bałtyku, po całkowitym zanurzeniu na powierzchni wody pojawiają się jedynie bąbelki)
Policjant po cywilnemu: No, to by było na tyle. A, przepraszam zapomniałem o nagłośnieniu…
(drze się do megafonu) To by było na tyle. Koniec akcji, zwijamy manele. Miło było panią śledzić, pani Kanalio!
Redaktorka: Chyba Rozalio?
Policjant po cywilnemu: Miło było panią śledzić pani kanalio Rozalio. Kondolencje dla rodziny! smacznego rekiny!
Redaktorka: W Bałtyku nie ma rekinów.
Policjant po cywilnemu: Wszystko jedno. Fajrant!
(odchodzi)
(salon, Halina mdleje, z toreb posypują się się zakupy, podbiega do niej Walduś)
Waldek:
(przerażony Matka, kurna nie zasypiaj, obudź się! To tylko żarcik taki se te redaktorki zrobiły! Tatuś co teraz będzie?
Ferdek: Co ma być? Gówno będzie Walduś, Babunia, nasza kochana przez ciebie pożarta zostanie na dnie Bałtyka przez rekina babkojada jednego.
Waldek:
(zanosi się płaczem) Jak to przeze mnie?
Ferdek: No normalnie, zachciało ci się cipsy żreć z prawem jazdy żeby złomy kupywać, to teraz masz!
Waldek:
(płacze) To twoja wina jest też, tak samo jak moja! Jakbyś Babce hamulce założył, to by se wyhamowała jakby chciała i by se jej żaden rekin jeden nie zażarł!
Ferdek: A daj Walduś spokój… to niczyja wina… Widocznie taki był jej przeznaczony los… Zresztą… sama sobie jest też winna… Tak to jest jak dasz babie zasiąść za kierownicą…
Waldek: Ale tam nie było kierownicy.
Ferdek: No widzisz. To tym bardziej…
Scena X
(czarna plansza z napisem „DWA DNI PÓŹNIEJ” plansza znika, pojawia się widok kuchni ze smutnym Waldkiem i Ferdkiem gotującym parówki w czajniku)
Waldek: I co teraz będzie?
Ferdek: Walduś, już się mnie o to dziesiąty raz dzisiaj pytasz. Jak nie czterdziesty! Na sam wpierw to trzeba matkę do życia przywrócić, bo już trzeci dzień nieprzytomna leży, a nawet jak się budzi to tylko opierdziel mnie daje i znów mdleje. Pożywnych parówków nagotowałem to może jej przejdą nerwy.
Waldek: A Babka?
Ferdek: No co Babka? Co Babka?
(widać udawany spokój) Spokojna twoja łysa potargana Cycu. Chude to to, żaden rekin tego nie żeźre. Same kości...
Waldek: Tatuś, a ty se oglądasz te programy przyrodnicze podwodne, co nie?
Ferdek: No jak nie jak tak.
Waldek: A jest se coś takiego jak „psy morskie”?
Ferdek:
(lekko zaskoczony pytaniem) No… Lew morski se jest, lampart morski, słoń morski jest…świnka morska też... No to i pies morski też chyba musi być.
(Waldek zaczyna rzewnie płakać) Cycu, co ci jest?
Waldek: Bo jak Babka to same kości są, że jej rekin nie zeźre, to ją za to pies morski zeźre! Bo psy se lubią kości…
(beczy dalej) Ja chcę do babci!
Ferdek: Cycu!
(wali pięścią w stół) Weź się w garść! Chłop jesteś! A chłopy nie płaczą!
(sam roni łzę, ociera ją, bierze parówki z czajnika i wychodzi z kuchni)
Waldek:
(nieco spokojniejszy) Ja chcę do babci…
głos Ferdka: Halińcia, Halinka obudź się! To ja Ferduś, twój kochany małżonek. Parówkie pożywne żem ci przyniósł!
głos Halinki: Co?… Co się stało?… gdzie ja jestem…. A, to ty kanalio!
(Waldek znów zaczyna płakać)
głos Ferdka: Halinka, tylko nie mdlej znowu, proszę cię! Cycu! Matka znowu zemdlała!
(korytarz, wycieńczony całym dniem pracy na bazarze Paździoch, powolnym krokiem targa dwie torby pełne tekstyliów w stronę swojego mieszkania, słychać coraz głośniejszy warkot silnika malucha, drzwi od klatki schodowej wypadają z zawiasów, przejeżdża po nich Babka na zmodyfikowanym wózku. Jest cała oblepiona morskimi glonami, na twarzy ma mnóstwo rozpaćkanych egzotycznych robali, we włosach fragmenty kaktusa,na kolanach małego misia pandę, w ustach ptaka kiwi, na głowie kask ze wciąż błyskającym kogutem, brudnym nie wiadomo w czym.)
Paździoch: Aaaa! Ratunku!
Babka:
(jedzie wprost na Paździocha, sprawia wrażenie przerażonej, nie może mówić przez ptaka kiwi w ustach) Mmm nnn hhh mmm!
(Paździoch ucieka, pada pod drzwiami Kiepskich, przerażony żegna się z życiem, łapie się za serce, podczas gdy Babka pędzi wprost na niego, jednak wózek zaczyna nieoczekiwanie zwalniać, poszarpywać i prychać. Ostatecznie gaśnie i zatrzymuje się dosłownie centymetr przed głową leżącego Paździocha)
(sypialnia Kiepskich, Ferdek próbuje ocucić Halinkę, wbiega Waldek)
Ferdek: No co się tak Cycu gapisz? Pomóż mi mamuśkę ocucić!
(słychać pukanie do drzwi)
Ferdek: Chwila, zajęty jestem!
(słychać otwieranie drzwi) No mówię, że zajęty jestem to se wchodzą!
(wchodzi Paździoch, pcha na wózku Babkę)
Paździoch: Żądam wyjaśnień!
Ferdek: Babka?! Halińcia, patrz Babka wróciła do nas!
Halina:
(budzi się) Mamusia?
Waldek: Kurna, jak fajnie, że se jednak Babka żyje!
(podbiega przytulic Babkę ale bierze oddech i krztusi się) Ekhm… Ale… hm… Babka capi…
Paździoch: Pańska seniorka tym oto pojazdem, zapewne niedopuszczonym do ruchu omal mnie nie rozjechała przekraczając przy tym kilkukrotnie prędkość! Uratowało mnie jedynie kończące się paliwo! Żądam wyjaśnień i zadośćuczynienia, inaczej sprawa trafi do prokuratury!
Ferdek: Panie Paździochu kochany! Babunie naszą nam pan odnalazł!
(podchodzi do Babki z kiwi w ustach)
Paździoch: Myśli, że mnie pan zwiedzie tą tanią, cukierkową gadką?
Babka: Mmmm hhmm nnnhhmm
(Ferdek wyciąga ledwo żywe kiwi z jej ust)
Ferdek: Niech no Babunia coś powie!
Babka:
(z szerokim uśmiechem na ustach) Ja chcę jeszcze raz!
Koniec