PRZED WAMI NAPRAWDĘ CZERSTWY HUMOR W WYKONANIU PANA RAFAŁA
Sezon 1
Odcinek 1 "Nazywam się Brylat, Rafał Brylant"
Ciepły, wrześniowy dzień. Koniec wakacji. Dla Pana Rafała jest to jednak początek czegoś nowego...
Rafał Brylant to człowiek o specyficznym poczuciu humoru. Potrafi się śmiać dosłownie ze wszystkiego, a nawet z kiełbasy, która leżała w jego lodówce przed trzy miesiące aż zmieniła swój kolor na jego lubiony, zielony. Ten niewysoki mężczyzna, brunet o szaro-zielonych oczach to typ samotnika. Za tydzień trzydziestka, a on jak nie ma tak nigdy nie miał kobiety. Czas w końcu coś zmienić w swoim życiu i pójść wreszcie do pracy, w której to zaczną się prawdziwe problemy pana Rafała...
Rafał: Dzień dobry. Ja w sprawie pracy.
Szef: Dzień dobry. Pan Rafał Brylant?
Rafał: Tak, ale przez duże Be.
Szef: A dlaczego miałoby być przez małe be?
Rafał: A jakoś tak. Przypadkiem.
Szef: Aha. Rozumiem - odpowiedział z poirytowaniem pan Eugeniusz Żymełka.
Rafał: Dlaczego się pan nie śmieje?
Szef: A to miało być śmieszne?
Rafał: A nie było?
Szef: Nie, no było. Pewnie, że było, hahaha Gorszego idioty jeszcze nie widziałem - powiedział ściszonym głosem pan Eugeniusz.
Rafał: To jak będzie?
Szef: Ale z czym?
Rafał: No, z tą pracą.
Szef: Aaa. A można wiedzieć jaki jest pana poziom IQ?
Rafał: Ajkju? Nie mam pojęcia, ale znam swój poziom w "Mario"
Szef: Aha, rozumiem A gdzie pan pracował? Pracował pan kiedyś?
Rafał: Tak. Sprzedawałem hot-dogi z orzełkiem.
Szef: I co? Pański szef był z pana dumny?
Rafał: Wie pan co on mi powiedział?
Szef: Tak?
Rafał: Powiedział mi, że jestem zbyt mądry na sprzedawce hot-dogów i powinienem pracować w jakieś dobrze płatnej firmie. Nawet jednego dnia nie dał mi popracować. A ja zawsze marzyłem o tej robocie.
Szef: Wie pan co? Odezwę się do pana jak podejmę decyzje w sprawie pańskiego zatrudnienia.
Zapadła cisza. Pan Rafał stoi i wpatruje się w pana Eugeniusza bez słowa.
Szef: I co pan mi się tak przyglądasz? Ubrudziłem się czy co?
Rafał: Nie. Czekam aż się pan odezwie.
Szef: Ale po co?
Rafał: No w sprawie mojego zatrudnienia.
Szef: A idź, że pan się leczyć! Nie potrzebujemy tu takich świrów jak pan!
Rafał: Ale ja tylko szukam pracy. A u lekarza byłem tydzień temu.
Szef: Wynoś się pan stąd, bo jak nie to wezwę ochronę!
Rafał: Już, już, bez nerw. Ale mam do pana jeszcze jedno pytanie.
Szef: Mów pan, ale szybko.
Rafał: Żona panu nie daje czy co? Bo pan taki nerwowy.
Szef: O ty bezczelny chamie, jeden ty! Ja ci zaraz pokaże!
Rafał: Ale ja miałem na myśli kanapki.
Szef: Słucham?
Rafał: A nic. Nie wiem co to jest to ajkju, ale pan chyba tego nie masz, bo pan jesteś głupi jak but.
Po tych słowach odszedł i opuścił firmę.
Na zewnątrz
Rafał: Co za palant. Ciekawa jak jego żona z nim wytrzymuje.
Magda: Przepraszam? Wie pan może, która godzina?
Rafał: Niestety nie pamiętam, ale mogę pani powiedzieć, która była pół godziny temu.
Magda: A to nie ma pan zegarka?
Rafał: Mam, ale nie korzystam. Za dużo tych wskazówek. Pani też w sprawie pracy?
Magda: Nie. Ja tu już pracuje. A pan?
Rafał: No właśnie jak w prawie pracy.
Magda: W takim razie witam na pokładzie.
Rafał: Przepraszam bardzo, ale my chyba nie jesteśmy na statku prawda? No chyba, ze to był jakiś bardzo nieśmieszny żart.
Magda: Nie Tak się po prostu mówi. Nie zna pan tego powiedzenia.
Rafał: Nie, ale znam inne.
Magda: To proszę, niech pan powie.
Rafał: Nie powiem.
Magda: A to dlaczego?
Rafał: Bo zapomniałem? Co, też się mnie będzie pani o to czepiać?
Magda: Nie mam takiego zamiaru.
Rafał: Też pani uważa, że jestem świrem?
Magda: Nie, wręcz przeciwni. Uważam, że jest pan bardzo ciekawym człowiekiem.
Rafał: Och, to kamień z serca.
Magda: A to ktoś ma pana za świra?
Rafał: Tak, pani szef, ale nie przejmuje się tym. To palant.
Magda: Ma pan racje. Eugeniusz cierpi na impotencję.
Rafał: Też to kiedyś miałem jak byłem mały.
Magda: Hahaha, to chyba nie możliwe.
Rafał: Czemu się pani ze mnie śmieje? Mówię prawdę. Moja siostra też to miała.
Magda: Hahaha, może chodziło panu o jakąś inną chorobę?
Rafał: Nie. To ta choroba, co taka kula wyskakuje. Świnie też na to chorują, bo to świńska choroba.
Magda: Miał pan świnkę? Ja też miałam. Każdy przez to kiedyś przechodzi.
Rafał: Nie, choć bardzo chciałem mieć, ale rodzice się nie zgodzili. Za to miałem psa? Ferdek miał na imię, jak mój ulubiony bohater z serialu. A na mnie w szkole mówili Lolek i dopełniali to - Matołek.
Magda: Rozumiem i muszę panu powiedzieć, że rozmawia mi się z panem jak z najlepszym przyjacielem.
Rafał: Tak? Widzi pani, a mi się z panią rozmawia jak z Ferdkiem.
Magda: Słucham?! Przyrównuje mnie pan do psa?! Nie wstyd panu?!
Rafał: Bardzo przepraszam jeśli panią uraziłem, ale on tak samo jak pani umiał słuchać i nie narzekał, że gadam głupoty i, że jestem świr.
Magda: Aha. Może da się pan zaprosić na kawę?
Rafał: Byłoby mi bardzo miło, ale już dzisiaj piłem.
Magda: No to może herbatę?
Rafał: Nie, no bardzo panią przepraszam, ale herbaty to piłem już dzisiaj dwie.
Mada: No to może da się pan zaprosić po prostu na szklankę wody?
Rafał: Też piłem. Ale nie piłem mleka. Ma pani w domu mleko?
Magda: Mam całe dwa kartony. Może być?
Rafał: Niech będzie, ale musi być schłodzone. Nienawidzę ciepłego mleka, bo robią się kożuchy.
Magda: To co? Idziemy?
Rafał: Idziemy.
Młoda kobiet ruszyła, a Rafał ani drgnął.
Magda: Co się stało?
Rafał: Nic, tylko nie wiem gdzie pani mieszka.