Odcinek klimatyczny, czuć w nim "kiepskość", kwestie bohaterów dopasowane i odpowiednio napisane. Rozpoczyna się typowym zachowaniem Ferdka, "opoki domu", który sam jest na utrzymaniu żony, a nie zgadza się utrzymywać córki. Całkiem okej. Następna scenka genialna. Troska, sympatia i kościec emocjonalny, a potem całowanie w dupę.

Poza tym bardzo lubię postać Janusza, podoba mi się też sposób w jaki Szczęśniak go gra. Taki niby sympatyczny i pierdołowaty, ale da się wyczuć, że to menda. Kolejna scena też sympatyczna. Dwóch pijaczków, którzy rozmawiają o wychowaniu dzieci, przesiadujących na podwórku, popijających piwo, a w tle discopolowa "Dziewczyna skina tratatatata". No przecież to 100% Polski w Polsce. Poza tym fajny Ferdek, który udaje przed kolegami takiego wyrozumiałego ojca. Rozśmieszył mnie też Waldek, który opowiadał jak to po korytarzu latały walizki. Ekscytacja sąsiadów powrotem Mariolki śmieszna i fajnie zagrana, najlepiej zagrał Gnatowski - "no radość wielka" i ten uśmieszek.

Strzał patelnią i pozbywanie się ciała dobrze zrealizowane, w typowo sitcomowy sposób, a do tego klimatycznie z tą muzyką z "Jajka pokoju". Kolejny duży plus to Janusz i Boczek kablujący na Ferdka - "pił z butli jak menel" i "zakrztusił się jak świnia".

Kolejny ciekawy moment to Badura specjalista od spraw kryminalnych i dobry tekst w tej scenie, a mianowicie "czy był z kimś w sporze kompetencyjnym jakichś kontrowersji".

Zakończenie dobre. Ferdek biedny ledwo wraca z pomocą złomiarzy, a Halinka myśli, że chlał cały dzień, no i dobry komentarz Staśka, "ojca marnotrawnego przyprowadziliśmy".

Naciągane
9/10, bo odcinek jest warty dobrej oceny. Śmiesznie, miło dla oka, ciekawie, nieirytująco.