Czy to parodia, czy to już jest plagiat... ktoś już na tym forum to śpiewał, tak mnię się przynajmniej zdaję
Odcinek nie zaskoczył praktycznie niczym, był ułożony fabularnie tak genialnie jak poprzedni.
Pierwsza scena i Oskarek, biedny wynalazca z pustostanu, objawia się nam jako wykonawca wojskowego programu naukowego w stopniu zaawansowanym, ot tak sobie.
Ta postać chyba faktycznie jest usilnie kreowana na taką która nic sobą nie prezentuje, jest przeciętnie przeciętna, a nie wiadomo dlaczego budzi podziw i szacunek całej kamienicy, co jest po prostu absurdalne, ale nie wiem czy w przystępnej formie. I widzowie mają w to wierzyć

Dalej to już przeleciało, jak tam ludzie gadali że nietoperza widzieli. Oczywiście znowu standardowe lokacje - park, złom. A podobno twórcy całkiem niedawno mieli śmiać się z tego że to Sobisze spłycili Ferdka, podczas gdy zatrute jabłko od zgniłej jabłoni pada niedaleko

Oczywiście jak najbardziej NA MINUS wyróżnia się obiadek, kolejny schemacik obcykany - Jolasia klecąca jakby w nią duch Mickiewicza po lobotomii wstąpił...
i tutaj musiałem przerwać pisanie tego posta i po półtorej godziny kontynuować od tego samego miejsca. Przerywnik zbędny niczym większość postaci "drugoplanowych" w tym serialu, jadymy dalej
Kolejna rzecz (która nie była jakoś wielce wyróżniająca się, acz się wyróżniła) to program w TV, który albo miał być parodią czegoś, albo miał nieść ukryte przesłanie, niewiemniemampojęciazarobionyjestem, w każdym razie nie spełniało to podstawowej funkcji w serialu komediowym, czyli nie było śmieszne.
Potem jak za dotknięciem różdzki czarodziejskiej stan cywilny pana O. powraca do stanu pierwotnego i znowu zwraca się on do ojca swojej dziewczyny per Pan, a nie Ojcze; ponadto sam Ferdek już nie zwraca się do Oskara po imieniu, lecz "proszę Pana" (zmiana nastąpiła w trakcie odcinka!). Co zaszło między tymi scenami, że ich stosunki przekręciły o prawie 360 stopni??? To jest sprawa dla reportera!
Po przerwie następuje już to o czym napisałem na samym początku - parodio-plagiat klasycznego filmu z serii Batman. I jeśli chodzi o samą parodię nie mam się do czego przyczepić, dobrze że takie coś zostało podjęte, ale do cholery - pan Przem... to znaczy pani Karolina przeszarżowała jak nie wiem.
Żeby dla ziszczenia takiego scenariusza napinać do granic możliwości cierpliwość widzów chęcią pokazania scen łóżkowych niczym w hollywodzkim filmie, zatracając w tym całą ideę prostego sitcomu znad Wisły, która jasno mówi, żeby nie epatować nagością gdzie się da, bo to źle użyte może być po prostu niesmaczne - żeby takie coś uczynić, jednak trzeba mieć braki w układaniu scenariusza pod taki serial (i tak to jest jak człowiek w swoim wywodzie też przeszarżuje i potem plecie takie androny

). Reasumując, scena z przykrytą bądź co bądź Mariolką nie wiem co miała dawać, bo ani humoru, ani pięknych widoków (oczywiście o bandziochu Oskara mówię... a może nie tylko

) nie zapewniła. Podobnie zresztą te "przemiany" Oskara.
W ogóle od obejrzenia kompletnie wyleciał mi z głowy motyw komarów, który został wyraźnie zaakcentowany, ale przez swoją nijakość skończył tak jak większość tego serialu po 2012 roku - poleciał do hoboka
Dobra, dosyć tej rozgrzewki, pora na konkrety

Co było najgorsze w odcinku? Żaden, ale to absolutnie ŻADEN odcinek nie uświadomił mnie w słabej prezentacji postaci Mariolki, jak ten. Dopiero dziś to do mnie dotarło, jak ona potrafi być wkurzająca. Tu osiągnęła prawie że "opus magnum" Jolaśki - krzyki, ryki, wrzaski, wycia, jakieś zachwyty (żenująco zagrane), aż nie wiadomo czy się śmiać czy płakać.
To samo mogę powiedzieć o Oskarze, dosyć słabo wyszło to jak coś tam robił w którejś tam scenie, już nie pamiętam o co chodzi, ale pewien moment to krindż nad krindżami (chyba przy rozmowie z Ferdkiem jak potem "komara uciął")
ALE - mimo to wszystko, uważam że odcinek ten jest lepszy od poprzedniego. Nieznacznie, ale jest lepszy. Dlaczego?
Przede wszystkim spodobało mi się użycie Kopernika - co jak co, w miarę ta parodia Jokera mu się udała (za to dużo innych rzeczy kulało, np. Mariolka wrzeszcząca OSKAAAAREEEEK, oczywiście o ostatnią scenę mi chodzi). Takie użycie mamejowatej osoby Kopernika mnie się spodobało przyznam

1-0 dla Jokera, Batman niestety to cringe, żenada, jakie tam jeszcze określenia są...

Absolutnie na siłę mogę dać plusika Ferdkowi (o którym piszę tak jakby był postacią epizodyczną w tym serialu, piękna przyszłość maluje się dla tego serialu

) za teksty o "antidoncie" na komary i jeszcze ostatecznie definitywnie na 100% na siłę "morał" z jego ust wypowiedziany. Strasznie mi to przypomniało odcinek "W poszukiwaniu straconego czasu", gdzie też na końcu Ferdek mówi se morała, i se mówi, i sie odcinek kończy - bo tak naprawdę nic z niego nie wynika. Tu było nieco lepiej, bo morał niesie choć pozorną mądrość

Poza tym takie zabiegi mnie się podobają, lepsze to niż żeby miała powrócić zmora odcinków po 2011 roku, czyli kończenie odcinka nudnym Badurą i nużącą muzyką.
No i to chyba wszystko co mogłem tu ocenić, więcej grzechów tego odcinka nie pamiętam

3,5/10 - z racji tego że epizod
odrobinę lepszy od poprzedniego
EDIT: o matko ile ja tego wysrałem, w Notatniku nie robi to takiego wrażenia
