Ekspozycja /`łac. expositio / ______1. w utworach dramatycznych i epickich sytuacja przedstawiona w punkcie wyjścia
fabuły.
Jest ukazana tak, by wstępnie zapoznać widza lub czytelnika z tłem wydarzeń, głównymi postaciami,
problemami i konfliktami utworu.
Nie kopiuję wikipedii po to żeby powiedzieć "hej patrzcie ułożyłem tekst tak jak w Pulp Fiction", ale żeby jako osoba nie mająca pojęcia ani doświadczenia z dziedziny o której teraz pisze mogła pouczyć znacznie bardziej doświadczonych, jako że mam nadzieję, że to czytają, bo w sumie czemu by nie. Otóż ekspozycja to jest coś co subtelnie mówiąc zostało tu wyr*chane. Znacie Mietczyńskiego? Kiedyś recenzował "Lubię nietoperze" i tam dość mocno zwrócił uwagę na dialog "jestem twoja matką i to ja cię wychowałam" podkreślając tam nieumiejętne wykorzystanie ekspozycji. No więc tutaj by dostał wylewu. I ja wiem, to nie było łatwe, bo tak, nie bójmy się tego słowa, wydumany pomysł bardzo trudno jest napisać bez takich właśnie uproszczeń. Jednak co by nie mówić, to jest dobry odcinek, on się na prawdę w miarę udał, a rzadko mi się to zdarza powiedzieć o odcinku który nie powstał w latach, nie wiem no 2005-2009. Głównie mam zarzuty do sceny u Kozłowskich (absolutna żenada, radzę oglądać tylko ironicznie), czy tam scena u Waldka i Jolasi oraz pojedyncze momenty.
No bo popatrzcie:
"No taa ten taki stary prezes Piątek, Tatuś a pamiętasz że on mieszkał w tym pustostanie pustym co teraz Mariolka ze swoim absztyfikantem Oscarem mieszka?"
"Otóż ta wredna świnia Piątek, świeć panie nad jego duszą
(aczkolwiek samo to wtrącenie sprawiło akurat, że lekko szybciej wypuściłem powietrze aprobując dowcip) na łożu śmierci przekazał mi bardzo ważny dokument, a właściwie szyfr dotyczący położenia skarbu w tym waszym pustostanie"
"I tu chyba chodzi o duży majątek, bo to bydle przecież było wiele lat prezesem spółdzielni, no i niestety ten prezes Piątek nie zdołał mi przekazać klucza do tego szyfru, bo wyciągnął kopyta, to było w 78
- o pamiętam, pogrzeb był uroczysty, lało jak cholera"
TAK NIE ROZMAWIAJĄ ZE SOBĄ HOMO SAPIENS!!! (mam nadzieję, że mocno nie rozwścieczyłem co bardziej najradykalniejszych użytkowników forum tym homo)
Ale niestety ten scenariusz taki widocznie musi być kiedy znowu wprowadzamy na siłę postać, o której bohaterowie mówią tak jakby codziennie z nim chodzili do chińczyka na kurczaka orientalnego Ching Hiajo w pięciu smakach pleśni.
To jest DOKŁADNIE to samo co poprzedni twórcy popełnili w odcinku (TFUUU) "Fachowiec". Czyli pojawia się jakiś Kieliszkowski i wszyscy nagle " o Kieliszkowski ta postać, znamy ją wszyscy to ten najsłynniejszy, najśmieszniejszy dozorca, znacie go bo oglądaliście więcej niż jeden odcinek, a każdy go zna, codziennie go widzimy na ekranie." RACZEJ NIE.
I ok, to pojawiało się już wcześniej, chociażby cały "Święty Graal" czy "Zamach" (ten to wybitnie) ale tam nie chciało mi się o tym rozpisywać
.
Kurde, oglądam sobie teraz "The Office" (bardzo dobry serial, polecam) i tam też są takie postacie i nikt nie udaje, że codziennie widzi w pracy czy ogólnie w życiu tę osobę, a raczej jest podejście " a to ten typ ten przyjaciel osoby X który rzadko się pojawia, nie widzę go codziennie bo pojawia się po raz pierwszy w serialu, a już trochę minęło, drugi raz pojawi się pewnie jeszcze dalej, o ile w ogóle, więc po co".
Ja nawet bardziej bym chyba się uśmiechał (mniej na pewno żenował) gdyby tego Prezesa Piątka nikt nie pamiętał, nie wiem no, ale ogółem sam wątek jest prowadzony strasznie na siłę.
ALE SIĘ POCZEPIAŁEM< YAAAAY WRACAM DO FORMY ZDECYDOWANIE
Natomiast to co się w tym całym skarbie udało to na pewno szyfr, bardzo ciekawie rozwijany wątek, nic nie było naciągane doceniam. Pochwalę Jolasię która momentami była bliska przeszarżowaniu (choć to chyba zdecydowanie zły dobór słów w przypadku tej postaci
), ale w końcu wniosła coś do fabuły. Na największy plus cała sekwencja z wyburzaniem ściany, przyznaję wyszła na prawdę dobrze i było czuć tę samą rękę która napisała choćby na prawdę solidnego "Ducha Malinowskiej", tam też operowano podobnym humorem i przede wszystkim dynamiką.
Pochwalę też delikatnie ciągłą fabułę, zawsze byłem przeciwny, ale w zasadzie jak już coś takiego jest RZADKO, to mi nie przeszkadza, zawsze to jakiś powiew świeżości. Do tego umiejętnie to zrobiono, widz nie oglądający odcinka 562 nie będzie miał problemu ze zrozumieniem przebiegu wydarzeń w tym (choć z taką ekspozycją to i mój kot nie musiałby oglądać 562, <ej może to tak specjalnie żeby się nie masochiścić poprzednim odcinkiem, hmmm>)
Zakończenie na prawdę fajne. Na duży plus także Paździochowa z soczystym i krwistym "k#$@a, mój likier"
gdyby scenariusz nie był niedorzecznie naciągany byłoby wyżej, a tak takie
6,5/10