Francja wygrała zasłużenie, bo była najlepsza w tym turnieju. Radość w Paryżu, wręcz szaleństwo, zdemolowane centra miast, imigranci wykorzystują okazję i rozrabiają, policja i wojsko na ulicach... Cóż, lepiej nie mieć multi-kulti, zamachów, islamskich dzielnic, slamsów w centrum Paryża, ale mieć spokój! Nawet za cenę braku mistrzowskiej drużyny! No, ale skończmy z lewicowymi kompleksami względem Zachodu. Jeśli komuś jest źle z tym, iż jest Polakiem, zawsze może wyjechać - np. do Francji i zamieszkać w jednej z islamskich dzielnic... Jest kilka rzeczy, na których warto się wzorować - zwłaszcza jeśli chodzi o szkolenie młodzieży. Może ktoś w Polsce wreszcie pójdzie po rozum do głowy.
W pierwszej połowie dominowali Chorwaci, ale gole strzelała Francja. W drugiej - to Trójkolorowi kontrolowali sytuację. W obu drużynach dało znać zmęczenie. Obie popełniały błędy w obronie. Końcówkę meczu dogrywały zaś sercem. Stąd też tyle goli w finale.
To były świetne mistrzostwa. Mimo początkowych perturbacji, z czasem rozpędziły się. Faza pucharowa zaś była równie dobra, jak w Brazylii w 2014 r. i we Francji w 1998 r. Zawiodło większość faworytów. Było dużo sensacji. Oprócz techniki i umiejętności czysto piłkarskich, na równi liczyła się szybkość, siła, taktyka, obrona i - nade wszystko - przygotowanie kondycyjne. W tym kierunku wydaje się zmierzać futbol w najbliższych latach. Niestety, prawdopodobnie następne wielkie turnieje - 24-, a potem 32-zespołowe ME i 48-zespołowe MŚ to będzie parodia futbolu. Po prostu nie ma tylu dobrych w Europie i na świecie drużyn, słabsze zespoły będą nadrabiać skomasowaną obroną, a rywalizacja rozpocznie się de facto na poważnie od fazy pucharowej. No, ale wróćmy do tematu. Reasumując: Francuzi grali najmądrzej, Belgowie - najatrakcyjniej, Chorwaci - zdobyli serca kibiców, ale to Polacy - jak to zażartował ktoś - przytaczając heroiczny powrót do zdrowia Glika - byli moralnymi zwycięzcami tych mistrzostw.
Co do Polski - czekają nas zmiany w kadrze. Albo Brzęczek okaże się strzałem w 10, albo powrócimy do ciemnych czasów końca Beenhakkera, Smudy i Fornalika. Wiele wskazuje na to drugie, ale warto - mimo wszystko - być optymistą i kibicować. Ja osobiście robię sobie urlop. Od piłki nożnej i Kiepskich. A potem powrót do pracy. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.