359. Głos
Mówiłem, że już nie oglądam, ale mignął mi przypadkiem na Facebooku Morus na dołku, więc nie mogłem tego przegapić! Na początku zastanawiałem się czy Ligienza niedawno dołączył do obsady na stałe, potem się zorientowałem, że nie. Morusowa i Ligienza mnie wkurzali w tym odcinku. Nie lubię przerysowanych obrazów miłości. Bardzo lubię Ligienzę w Ranczo i Czasie Honoru, nic nie mam do tego aktora, ale scenariusz był... średni... Drażniło też to, co zawsze, czyli to, przez co przestałem oglądać: 1. nadmierna ekspozycja w dialogach, które brzmiały trochę nienaturalnie (spotkałem się z dużo gorszymi w telenowelach i filmach klasy B, tutaj nie było tragedii, ale było na granicy) 2. za dużo obyczajówki. ,,Sceny walki'' bardzo złe- jak Morus zaatakował Ligienzę, a potem sam został zaatakowany, to wyglądało to jakby ktoś kogoś w przedszkolu wytargał za ucho albo za nos. Wychowałem się na filmach akcji. Nie wymagam od polskiego serialu raczej średniobudżetowego realizmu rodem z Hollywood, ale miło by było, gdyby nie żenował. Ponadto wiem, że w filmach akcji często walczy się na śmierć i życie, a tutaj tylko tak symbolicznie, ale to było zbyt symboliczne. Do Morusa mam ambiwalentny stosunek. Jako zakochany wkurzał mnie tak samo jak wyżej wspomniana dwójeczka, ale jako normalny Morus jak zwykle był dobry! Potem Ligienza zadał księdzu bardzo inteligentne pytanie... Procedurę zna jako prawnik, więc raczej pytał od strony moralnej, ale to ma tyle samo sensu, bo przecież jest już duży i ksiądz nie musi być jego przedszkolanką... Wiem, że formuła serialu wymaga, aby ksiądz udzielał tego typu porad i to jest świetny pomysł i nawet mogłoby być tego więcej, ale te dylamaty moralne powinny być na jakimś poziomie, a nie... Jeszcze tylko brakowało, aby ten kelner się zapytał czy wolno mu kogoś zabić czy nie
Potem zaczęło się rozkręcać. Po śmierci Ligienzy Morusowa przestała wkurzać i oglądało się ją z zaciekawieniem, a momentami ze wzruszeniem. Natalia wyjątkowo dobra. Świetny moment odcinka jak zawiesiła głos, zastanawiając się czy pomóc księdzu. Już myślałem, że powie, że nie
Już mu kiedyś pomagała, ale nic nie szkodzi- on też już kiedyś rozwiązywał różne zagadki kryminalne
Potem zrobiło się genialnie- kumulacja wątków, tropów i ofiar! O takiego Ojca Mateusza nic nie robiłem! Oglądało się to jak za starych, dobrych lat... Postać szefa restauracji bardzo dobra. Trochę powielona z Morusem, ale wielu jest takich ludzi, więc nie marudzę. A morderca? Ciekawi mnie na ile realistycznie była przedstawiona jego choroba. Nie znam się na tym, więc się nie będę mądrzył, ale to wyglądało trochę sztucznie- tak jak te dialogi i te walki- niby wiadomo, o co chodzi, ale... Znowu- podobne rzeczy są w różnych filmach, ale znowu- tam są lepiej dopracowane...
Mimo wszystko ten odcinek oglądało mi się dość przyjemnie. Wymieniłem w nim typowe wady prawie każdej polskiej telenoweli. Ojciec Mateusz telenowelą nie jest, ale niestety zaczął się trochę w tę stronę zbliżać, bo ma podobną grupę odbiorców, co telenowele. Nie jest to jednak nic nowego.
Życzę Morusowi powrotu do swojej Morusowej- mam nadzieję, że nie zakończą tego tak definitywnie jak związku Możejki z Justyną Malec.
7/10
Musiałem trochę wygarnąć, ale w gruncie rzeczy było miło