Opis:
Ferdkowi wysiada telewizor. Na szczęście, kuzyn Badury, Oskar, potrafi naprawiać telewizory. Ferdek czeka na Oskara. Ale przychodzi ktoś inny - Mirek Kudaśko (gościnnie: Piotr Miazga), chłopak, który kiedyś, dawno temu, kochał się w Halinie. Obecnie jest naukowcem, pracuje w Szwajcarii, przy wielkim zderzaczu hadronów - generuje w nim cząstki elementarne. Porównanie Ferdka i Mirka nie wypada dla tego pierwszego najlepiej. Wreszcie pojawia się Oskar (gościnnie: Sebastian Stankiewicz). Mariolka zakochuje się z nim od pierwszego wejrzenia - ze wzajemnością. Ferdek czuje, że to on, sprowadzając Oskara, wygenerował tę cząstkę elementarną, jaką jest miłość. Czuje się zatem równy profesorowi Mirkowi Kudaśce.
Moja opinia:
Bardzo dziwny, trochę jakby obyczajowy odcinek. Niby miał dwa wątki, a tak naprawdę oba były bardzo naciągane.
Plusy:
- modelowa rodzina według Ferdka

- retrospekcja, śmieszna nie była, ale inna niż te sobiszewskie wizje z kilku sezonów wstecz, więc na plus

- Ferdek, jak dał w mordę Kudaśce

- "A pamiętasz, jak ci szczaliśmy do butów?" "Ja wam szczałem do kawy"

- Kudaśko nie chciał pić, a chwilę potem śpiewa i sika pod kontenerem

- Boczek i jego zderzak handronów

- zakończenie

Neutral:
- złomiarze wypadali gorzej, no ale ludzie, ile można? Dziesiąty odcinek z rzędu

- wyjątkowo nijaki występ Paździochów
Minusy:
- nadal zbędni Pupcińscy
- nudnawy program telewizyjny z tym Kudaśko
- o kruca, co to było z tym śrubokrętem? Ale żenada

- scena w parku
4/10. Słaby pomysł, ale niektóre wątki były okej.