CAŁKIEM NOWY ZAWÓD MIODOWY
OPIS: Halina dochodzi do wniosku, że Ferdek jest jednostką wybitną i powinien zacząć pracować w zupełnie nowym, wymyślonym przez siebie zawodzie dla ludzi z jego wykształceniem i tylko tam ma szansę zrobić karierę.
SCENA I
Salon. Ferdek ogląda TV. Wchodzi Halina
Halina: We no podgłośnij znieniarką...
Ferdek: Łe... Kurde... Nie ma po co... Od razu widać, że aktorstwo to nie jest praca dla ludzi z wykształceniem tego akturka... Lepiej przełączę na meczyk....
Halina: Ani mi się waż! Ja to oglądam! Może sam sobie takim aktorem zostań, bo krytykować to każden jeden potrafi, a robić to ni ma komu...
Ferdek: Ano ni ma, ni ma... Ja nie wiem skąd się takie wysokie bezrobocie w tym kraju bierze kurde...
Halina: No to mówię- idź do telewizji, nauczyciel tego aktora co i jak i zacznij w ten sposób zarabiać na życie.
Ferdek: A żebyś wiedziała, że pójdę, tylko nie wiem gdzie...
Halina: Na Bielany. Wcale nie tak daleko od nas...
Ferdek: E tam, to za daleko jest...
Halina (groźnie): Ferdynand...
Ferdek: Zresztą aktorstwo to nie jest praca dla ludzi z moim wykształceniem...
Halina: A jakie ty masz wykształcenie?
Ferdek: Pewnie jakieś tam mam... Ale już nie pamiętam kurde...
Halina: Jak to nie pamiętasz?
Ferdek: No ja nie umiem tak na wyrywki... Jakie? Jakie? Jak sobie przypomnę, to ci powiem... Jutro albo pojutrze albo ewentualnie...
Halina: O nie! W takim razie ty już dzisiaj masz wymyślić jakiś nowy zawód!
Ferdek: Że co proszę?
Halina: Może ty jesteś jednostką wybitną i żaden istniejący zawód nie odzwierciedla twojej osobowości, więc znajdź lukę na rynku i wymyśl zupełnie nowy biznes. Ja ci nawet dam na niego 10 zł.
Ferdek: O! Ty wreszcie gadasz jak człowiek, Halincia! Ja jestem wybitny i daj mie za to 10 zł albo więcej kurde!
Halina: Najpierw pomysł!
SCENA II
Korytarz. Ferdek i Paździoch
Ferdek: ...i wtedy rozumiesz pan ona mi kazała wymyślić coś nowego i da mi za to 10 zł.
Paździoch: To ja panu wymyślę, ale 5 zł moje. I dostanę 50% zniżki na pana nowe usługi
Ferdek: To ja se sam wymyślę!
Paździoch (kpiąco): Powodzenia!
Ferdek: Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni kurde!
Paździoch: A to musi być koniecznie nowy zawód? Nie mógłbyś pan u mnie na bazarku robić? Mnie ostatnio coś w krzyżu łupie...
Ferdek: Ja mam swój honor i proszę mnie tu nie obrażać! Nie będę robił na kogoś takiego!
Paździoch: No jak pan chcesz... A BHP pan znasz?
Ferdek: Że niby kogo?
Paździoch: To pan interes zaczynasz, a BHP pan nie znasz? Chcesz pan żeby pana za dupę wzięli?
Ferdek: Kto to jest ten BHP?
Paździoch: To ja pana umówię z takim jednym specjalistą...
Ferdek: Serio?
Paździoch: Ale nie za darmo!
Ferdek: A za ile?
Paździoch: Za 5 zł!
Ferdek (śmieje się kpiąco): Coś się nisko ceni ten pana specjalista...
Paździoch: Dla mojego kochanego sąsiada wszystko! Wchodzisz pan w to?
Ferdek: No dobre... 5 zł to akurat mam nawet teraz (daje Paździochowi)
Paździoch (chowa 5 zł do kieszeni): Interesy z panem to czysta przyjemność!
Ferdek: A kiedy ten specjalista tu będzie?
Paździoch: Może być w każdej chwili! Nawet natychmiast! Ja go osobiście nie znam, tylko widziałem jego film w Internecie. Mogę go panu puścić w każdym momencie!
Ferdek: Takie coś, to ja se mogłem za darmo puścić! Oddawaj kasę, złodzieju!
Paździoch: A wpadłbyś pan na to? To stul pan dziób i oglądaj!
Ferdek: No dobre...
Specjalista ze smartfona Paździocha (to scenariusz fan fiction, więc w tej roli może być każdy, więc wyobraźcie sobie Robina Williamsa z rosyjskim akcentem): W pracy bardzo ważna jest wilgotność powietrza. Powinna się wahać między 40, a 60%. Nie można dostać kaszlu, ale też nie mogą się z biegiem czasu zalęgnąć w płucach glony, wodorosty czy tez inne niezidentyfikowane żyjątka. W pracy bardzo ważne jest też krzesło, względnie fotel. Nie ma krzesła, to nie ma pracy. Nie ma pracy, to nie ma za co kupić krzesła... Oparcie krzesła musi być pochylone pod kątem iluś tam stopni. Wyleciało mi z głowy, a wy i tak byście szybko zapomnieli, więc co za różnica... Najważniejsze jest żeby go sobie wzajemnie nie odsuwać w ramach głupiego kawału. Nie należy też straszyć współpracowników w ramach głupiego kawału, bo mogą spaść z tego krzesła. Oblewanie wodą również odpada w pobliżu komputera, aby nie zostać porażonym przez prąd lub aby się nie potem na tym nie poślizgnąć. Jeśli jednak twój współpracownik stoi z dala od komputera i ma grube podeszwy antypoślizgowe, a za oknem jest lato, można śmiało chlusnąć go wiadrem lodu. Może nawet będzie wdzięczny. W innym przypadku ze względów BHP lepiej szybko uciekać, osłaniając się zeszytem lub deską. Deska ta jednak nie powinna mieć wymiarów większych niż... (Paździoch traci Internet)
Paździoch: No tak... Pakiet wykorzystany... Tyle panu wystarczy, weź pan jakąkolwiek deskę. Do widzenia.
Ferdek: No... Głębokie to kurde było, muszę przyznać. Do widzenia (idą do swoich mieszkań)
SCENA III
Salon. Mariolka przy laptopie.
Mariola: O! Ojciec! Cho no tu! Znalazłam w Internecie najbardziej nietypowe zawody. Są takie dziwne, że matka w życiu się nie domyśli, że już istnieją i będzie, że to ty wymyśliłeś.
Ferdek (błogo): Córuś moja złota...
Mariola: No to uwaga... Czytam!
Ogrzewacz łóżek.
Tester karmy dla zwierząt.
Poszukiwacz piłek golfowych w fonatnnie
Kontroler jakości chipsów
Kontroler zapachów z odbytu
Upychacz pasażerów do metra
Projektant sukienek dla lalek barbie
Syrena w zoo
Przytulacz
Łowca trendów
Dentysta nosorożców
Liczyryba
Liczyrzepa
Tester zjeżdżalni wodnych
Przeżuwacz gum
Sprzątacz zwłok zwierząt
Wypełniacz ubytków Mt. Rushmore z tymi prezydentami śmiesznymi
Tester poziomu wygody toalet
Inseminator bydła
Ferdek: Tak cię wychowałem, smarku jeden? Paszoł won z tymi swoimi zboczeństwami! Ja jestem porządny Polak i katolik!
SCENA IV
Ferdek idzie korytarzem i mruczy pod nosem
Ferdek: Zawód nowy wymyślić... Ha! Wymyślać dziwactwa to każden jeden potrafi, ale potem pracować w tych dziwactwach, to ni ma komu... Skoro już wszystko zostało wymyślone, tak, że zostały tylko takie cuda, to ja nie będę podobnych cudów wymyślał, tylko trzeba w czymś normalnym zacząć pracować... Albo najlepiej kurde w ogóle nie zaczynać i mieć święty spokój i tyle w temacie kurde...
Boczek (wychodzi z WC): O! Pan Ferdek! To nie jest tak, jak pan myślisz... Ja myślałem, że ja na swoim piętrze jestem, w mordę jeża... Właśnie! Co pan robisz na moim pietrze, jak pan masz swoje u siebie na dole?
Ferdek: Już się pan lepiej nie kompromisuj, tylko lepiej zawrzyjmy układa...
Boczek: O! A jakiego?
Ferdek: Biznesowego...
Boczek: Ooooo!
Ferdek: Mam kuszącego pomysła
Boczek: No?
Ferdek: Załatw mnie pan pracę u siebie we rzeźni,a ja panu wypiszę specjalną, dożywotnią przepustkę do klozeta, którą będziesz pan mógł nawet zapisać komuś w testamencie. Ale tylko jednej osobie!
Boczek: Umowa stoi, w mordę jeża!
SCENA V
Rzeźnia Boczka. Ferdek, Boczek i Szef Boczka pracują. Na blacie stoją 3 flaszki wódki i każdy pije swoją, krojąc równocześnie mięso. Gdy Ferdkowi kończy się jego wódka, zabiera flaszkę szefowi.
Szef: Kiepski!!! Wylatujecie!!!
Ferdek: Ale...
Boczek: To nie...
Szef: Von!!!
SCENA VI
Korytarz. Ferdek stoi oparty o ścianę i pije. Z mieszkania wychodzi Paździoch.
Paździoch: I jak się panu powodzi w rzeźni, sąsiedzie?
Ferdek: A dziękuję, bardzo dobrze... Wiele innowacjów im tam ponawprowadzałem, więc mozna powiedzieć, że mam tak jakby zupełnie nowy zawód, bo oni wcześniej tylko bezmyślnie mięcho kroili, a ja pokazałem im świeże spojrzenie na sytuację i teraz nic już tam nie jest takie samo kurde...
Paździoch: Dobra dobra... Wiem, że pana wypieprzyli (śmieje się) Chcesz pan robić u mnie?
Ferdek: Za ile?
Paździoch: Na początku za darmo jako praktykant, a jak się pan sprawdzisz, to zobaczymy...
Ferdek: Do wi... (słychać nagle jakieś hałasy z góry)
Paździoch: Co to?
Ferdek: Chodź pan, zobaczymy!
(wchodzą na piętro Boczka)
Boczek (widzi ich): O! Właśnie idzie!
Szef: O! Tu pan jesteś! Przyszedłem żebyś pan oddał pieniądze za flaszkę.
Ferdek: Tak? A ładnie to tak w pracy pić? Zgłosić pana do PIP-y?
Szef: Coś pan? Paździoch?
Paździoch: Ja sobie nie życzę!
Szef: A to nie jest koncert życzeń!
(Szef zaczyna się wydzierać na całą trójkę, oni nie mogą już tego wytrzymać, więc wspólnymi siłami zamykają go w szafie Boczka)
Ferdek (śmieje się): i gitara kurde!
(Paździoch wymownie patrzy się na Ferdka)
Ferdek: Masz pan rację, panie Marianie...
(we dwóch wrzucają Boczka do szafy)
Paździoch: I gitara, karwasz twarz!
Ferdek (puka w szafę): Mają tam panowie dobrą wilgotność powietrza?
Paździoch: Zaraz przyniesiemy panom jakieś krzesło
Ferdek: Względnie fotel...
Paździoch: I będziemy panów regularnie karmić?
Boczek: A czym?
Paździoch: A co pan masz w lodówce?
Boczek: Nic
Ferdek: To niczym!
(słyszą hałas z dołu)
Paździoch: Znowu coś?
Ferdek: No to chodź pan, to zobaczymy...
(schodzą na swoje piętro, a tam Helena czeka z młotkiem na Mariana)
Paździoch (chowa się za Ferdkiem): Nie wiem o co chodzi, ale ratuj pan!
Ferdek: Mi też się nie chce wysłuchiwać o co chodzi...
(razem zamykają Helenę do szafy w mieszkaniu Paździochów)
Paździoch: Jej fotela nie dawajmy!
Ferdek: No pewnie, że nie, kurde!
Paździoch: Ani krzesła!
Ferdek: Ani krzesła, kurde!
Paździoch: I niech się jej glony zalęgną w płucach...
Ferdek: Albo inne tajemnicze żyjątka kurde...
Paździoch: Muszę panu powiedzieć, że pan dobry jesteś w tym zamykaniu do szafy...
Ferdek: Lata praktyki na Babce!
Paździoch: A no tak! Zupełnie mi z głowy wyleciało!
Ferdek: Widzisz pan? Całe życie pan żyjesz i nie wiesz pan z kim pan żyjesz...
Paździoch: To żeby było sprawiedliwie, idziemy se zamknąć panią Halinkę?
Ferdek (śmieje się) : No jak nie jak tak!
(Halina robi w kuchni obiad i niczego się nie spodziewa, nagle przychodzą Ferdek z Paździochem i zamykają ją do szafy)
Paździoch: Mam pomysła! Przecież nie tylko my jesteśmy w takiej sytuacji! Inni ludzie też cierpią! Chyba wymyśliłem dla pana nowy zawód! A nawet powołanie! Misję społeczną!
SCENA VII
Ferdek i Paździoch jeżdżą Wartburgiem po całej Polsce i patrolują czy nikt się nie awanturuje. Jak widzą jakiegoś agresywnego człowieka, to zamykają go do szafy. Przyspieszone tempo. W tle muzyka z Benny'ego Hilla.
SCENA VIII
Salon Kiepskich. Ferdek stoi przy szafie. Trzyma w ręku słoik miodu. Puka łyżką w szafę.
Ferdek: Chcesz trochę miodu, Halincia?
(długa cisza) To ja ci nabiorę...
(odkręca słoik miodu, jest to gęsty miód, a nie płynny, natomiast w słoiku zostały już resztki. Ferdek przejeżdża łyżką po ściance słoika, robi tak kilka kółek i wyjmuje łyżkę pełną miodu) No masz tu, Halincia!
Halina: A pomyślałeś, że ja cię wypychałam do pracy dla pieniędzy? Przyszła ci do głowy taka prosta myśl? To nie było z nudów, tylko dla pieniędzy. Takie trudne dla ciebie, jełopie? A obcy ludzie nie zapłacą ci za to, że im brata albo wujka zamknąłeś do szafy. Ja też na pewno ci nie zapłacę za to, że mnie zamknąłeś do szafy!
Ferdek: Nic nie szkodzi kurde! Ja to robię w czynie społecznym!
(je miód)