Odcinek 110: "Zegar, koka, medaliki"
Ale super odcinek, chyba najlepszy jak na razie w tym sezonie.
Można go podzielić na cztery epizody:
"Chrzest"
- najpierw świetna rozmowa Adka z księdzem.
- to jest prawdziwy ksiądz a nie jakiś lewak zasrany w sutannie jak u Bruttera
- potem organizacja i szukanie rodziców chrzestnych
"Muzeum"
- krzyki w Muzeum
- pieprzony szef Lolka
- dyscyplinarne wyrzucenie Lolka z pracy
- sponiewieranie szefa Lolka przez Adka
- dzięki temu powrót Lolka do pracy w Lombardzie
- "czego pan tu szuka, przyszedł pan udowodnić na swoim przykładzie istnienie brakującego ogniwa w teorii Darwina ?" - "że co proszę ?"
"Medaliki"
- księdzu na ucho mówią kto kradnie a ten na cały głos powtarza
- "chce mu pan puścić to płazem ?" - "Po pierwsze nie proszę pana, tylko proszę księdza !"
"Zegar Babci"
- babcia oddaje w zastaw zegar w którym wnusio schował narkotyki
- zatarg z mafią
- "Andrzej, daj mu na wynos" i luta w ryj
- następnie podjeżdza audi i Kawecki dostaje w ryj
- jak taśmą dilera skleili Adek z Maćkiem żeby nie uciekł
- ten motyw można było rozszerzyć i zrobić z tego coś w stylu "Atak na Posterunek nr 13".
I to byłoby na tyle, czyli tyle ile przez 5 sezonów na Polsacie.