lukaszlipinski pisze: ↑2018-04-28, 06:20
Po przeczytaniu zbiorów nowel i opowiadań wracam do Dołęgi-Mostowicza. Na koniec dodam, iż potem czas na fantastykę - Żuławskiego, Lema, Zajdla, Piekarę i Sapkowskiego.
O Piekarę to polecam, zwłaszcza serię "
Ja Inkwizytor" tylko coś mu się ostatniego tomu wydać nie chce
.
A
Wiedźmina Sapkowskiego zawsze chciałem przeczytać, ale jakoś nie wiem czemu nie zrobiłem jeszcze tego
--------------------------------------------------------------------------------
Ogólnie od mojej ostatniej wypowiedzi przeczytałem wiele ciekawych lub mniej ciekawych pozycji. Tą mniej ciekawą jest zdecydowanie "
Manitou" czyli najbardziej dochodowa (o ironio) ksiązka mojego ulubionego autora (o ironio). Okropnie przeciągnięta, banalna i żałosna. Wymuszony absurd i kompletnie nie obchodzący nas los bezpłciowych bohaterów.
--------------------------------------------------------------------------------
Natomiast ciekawe na pewno czytałem dwie:
--------------------------------------------------------------------------------
Pierwsza to książka mną wstrząsnęła i brutalnie zgwałciła mentalnie, mowa o"
Czy Bóg Wybaczy Siostrze Bernadetcie ?" Juz spieszę z odpowiedzią, jeżeli jest to nie, podobnie jak autorce. Nie zrozumcie mnie źle to kawał świetnego tekstu, jednak autorka ma jedną wielką wadę: zawód. A mianowicie jest redaktorką, a jej książka jest jakby rozszerzeniem jej reportażu. To widać, sztuczne budowanie kontrowersji i przesada. Popularne ostatnio słowo "click-bait" aż się narzuca podczas czytania. Drugą rzeczą jest narzucanie bardzo dobitnie i konsekwentnie poglądów bohaterki, które choć w dużej mierze pokrywają się z moimi, to nie lubię takiej nachalności, strasznie mnie to irytuje. Trzecią rzeczą która wiem jest absolutnym czepialstwie, ale no muszę: wygląd i estetyka tekstu. Jezu ! Autorka nie robi przerw między wywiadami, albo robi to bardzo niewidocznie. Wszystko pisane ciągiem, nie wiem z kim rozmawiam, czemu itd. Albo często stosuje zmianę i to ludzie z którymi redaktorka udziela wywiadu zadaje JEJ pytania. Myślicie, że takie zmiany są jakoś opisane ? Nie są.
No to ponarzekałem, a teraz przejdę do plusów. Pochwalić trzeba pracę, zebrane dowody czy udzielone wywiady. Ta okropna historia sama z siebie się broni. "najlepszym" choć to najgorsze w tym przypadku słowo fragmentem jest treść wyroku w końcowej części ksiązki.
CYTAT Z PAMIĘCI bo pożyczyłem książkę i nie mam jej przy sobie
"Siostrę Bernadettę za zmuszanie nieletnich do gwałtów między sobą, poniżanie ich, bicie ostrymi przedmiotami i znęcanie psychiczne skazuje się na 2 lata warunkowego pozbawienia wolności" coś takiego....
Przecież to jest przerażające, najgorsze w tym wszystkim było to, że krzywda stała się najbardziej poszkodowanym przez zycie dzieciom. One po trudnych przejściach liczyły na niebo dobrego serca od sióstr Boromeuszek, a dostały piekło na które zasłużyły tylko oprawczynie.
--------------------------------------------------------------------------------
Natomiast trzecia jest bardziej pozytywna, choć nieco dziwna. Mówię o zbiorze opowiadań, o wiele mówiącym tytule "
Uprawa Roślin Południowych Metodą Miczurina" czyli debiut Agnieszki Murek.
Niewiele więcej mówią nazwy opowieści, na przykład" "Trzeci Pogrzeb Generała Sikorskiego z uwzględnieniem koca"
Książka ma mało znaczącą fabułę, osią jest tu wyobraźnia i swoboda literacka, gdyż autorka zaprasza nas do świata w którym zmarli (którzy zazwyczaj nie wiedzą, że nie żyją)nie mogą korzystać z autobusu, dziadek rozmawia z ogniem z kominka, który mówi mu, że zwierzęta są jak zegary i trzeba je tak reperować, organizuje się wieczorki zapoznawcze dla zmarłych albo wizja autorki o życiu po śmierci: dzierganie wraz z Maryją skarpetek dla Jezusa
.
Choć może nie każdemu spodoba się tak wysoko postawiona poprzeczka absurdu, to błyskotliwy styl Pani Agnieszki Murek pozwala tylko zagłębiać się w te niesamowite historie.
Ta natomiast nie wydaje się być zdziwiona absurdalnymi poczynaniami swoich bohaterów i robi to niesamowite wrażenie.
Polecam Ci
ŁukaszLipiński, myślę, że Ci się spodoba
. Na koniec pozwolę sobie zacytować dwa praktycznie losowe fragmenty:
[...]– Przyjdzie wuj i cioteczka. Nagotuję wrzątku. – Po chwili, zerkając na
Marię: (czyli kobietę która nie wierzy, że umarła - przyp.) – Aż do nich musiałam dzwonić, prosić. Nikt inny nie chciał przyjść
płakać po tobie. Dzwoniłam do Majeczki, do Tomka, mówiłam: „Przyjdźcie,
przyjdźcie, nie żyje Maria”, na co oni: „Ach? Czy naprawdę?”. Ale nic
potem. Dzwoniłam do Kasi, do Roberta, do Pszonków dzwoniłam: przyjść
przyjdą, na pogrzeb, ale płakać nie chcą.
Milczały.
– Po co komu głowę zawracać? – spytała Maria. – Nie chcą, to nie chcą.
Usłyszały chrupanie na ścieżce, umilkły. Nadchodziła sąsiadka
z naprzeciwka.
– To tylko ja – powiedziała pani Różyłło, ciągnęła za sobą córeczkę. –
O mąkę się rozchodzi, Janeczko.
Po chwili dodała:
– Coś nie w porę chyba?
– Zmarła mi córka dziś rano – powiedziała matka. – Strasz ne zamieszanie.
Ile chcesz tej mąki?
– Szklankę tylko – odparła tamta, spoglądając na Marię uważnie. – Ale
fest czubatą. – A do córki: – Teraz, Kasieńko, nie patrz. To nie są sprawy dla
dzieci. Ta pani – dodała – była bardzo niegrzeczna. Zrobiła coś bardzo złego.
– Dużo chcesz tej mąki? – spytała matka, na co Różyłło, siadając przy
stole:
– No, mówiłam: ze szklankę tak. Na pierogi.
– Pierogi – powiedziała matka – a z czym te pierogi?
I nie czekając na odpowiedź, poszła w stronę domu. Różyłło przyciągnęła
do siebie córkę i usadowiła ją sobie na kolanach, przeczesała jej palcami
włosy.
– Czesać, czesać – powiedziała – trzeba cię, dziecko, uczesać.
Po czym dodała, patrząc na Marię:
– Kiedy dzieci są małe, można je czesać. Czesać i czesać. Potem rosną
i już nie można tego robić.
[...]– Ale bał się strasznie – powiedziała kucharka. – W kółko mi powtarzał:
„Jest pod łóżkiem pan Jezus, chce mi wciągnąć kapcie”. Mówię: „Słuchaj,
Piotruś, możesz zmówić paciorek, jeżeli się boisz. Na lęki różne paciorek
pomaga”.
– Ale pani doradziła – odezwała się Jadalna. – Przecież przez modlitwę
pan Jezus bardziej się nakręca. Będzie częściej przychodził.
– Wziął kapcie i wepchnął pod poduszkę. „Daj spokój”, powiedziałam,
a on, że się boi. No to niech chowa. Jak się boi, niech śpi z kapciami. Nie
można dziecka zmuszać.
Może nie każdemu przypadnie do gustu, ale każdy znajdzie coś dla siebie.
To co mnie zauroczyło w tej książce to takie oderwanie od rzeczywistości, polityki, zmartwień. Takie spojrzenie na niecodzienne sytuacje wyobraźnią dziecka.
Jak ktoś na przykład lubi prozę albo teksty piosenek Masłowskiej to jest to pozycja obowiązkowa-podobny język.
Więc tak:
"Manitou" 1/10
"Czy Bóg..." 5/10
"Uprawa Roślin" 8/10