Świetny odcinek, bardzo treściwy a pod względem emocji i logiki skrojony wzorcowo.
Wszystkie elementy od dramatycznych po komediowe pasowały do siebie jak klocki Lego.
Sprawa kryminalna tym razem rozbita na kilka wątków:
- prostytucja
- rodzinna firma
- widmo śmierci głodowej ks.Mateusza
Też od razu stawiałem na tego co tak podejrzanie podsłuchiwał rozmowę ojca z akolitem.
Tutaj padł śmieszny tekst:
"ale porozmawiać możemy"
"porozmawiać zawsze ale ledwo zaczęliśmy a ty już działasz mi na nerwy"
Ojciec akolita niezły kozak: "jak ktoś się zadaje z dziwkami i gangsterami to nic dziwnego że się doigrał"
Kwestie żywieniowe stworzyły masę śmiesznych sytuacji:
- "salami z Warszawy, w Sandomierzu takiego nie mają"
- jedzenie Nocula: połamane sucharki i szczypta mieszanki studenckiej
- "to ja coś zjem na mieście, wodę wypiję"
- jedna brukselka na obiad i lampka w kolorze zielonym
- świetna uczta na końcu "kurczak po sandomiersku" - "a jak to jest ?" - "wszystko razy dwa"
Ogólnie ładnie uchwycili klimat takiego miejsca, takiego smaka mi na frytki narobili że zaraz se zjadłem porcję
Frytki na oleju silnikowym
Yoka by milion lat siedział i czegoś takiego nie wymyślił.
Alfons też śmieszny "ja robią z nich gwiazdy, fryzjer w Lublinie, mam koszty"
i jeszcze mówi że jego praca niczym nie różni się od swatki czy portali randkowych, z tym drugim akurat miał rację.
Rodzinne dramaty Możejki nawet uszły, bo w końcu muszą pokazać co się dzieje z tą Darią a nie że zniknie bez śladu jak w jakimś tanim serialiku.