Poniżej przedstawiam mój najnowszy scenariusz pod tytułem
"Układ". Zachęcam gorąco do wyrażenia rozbudowanych opinii, gdyż bardzo mi na nich zależy. Miłej lektury!
ŚWIAT WEDŁUG KIEPSKICH
„UKŁAD”
Scena 1
(Sypialna Kiepskich. Ferdek i Halina śpią. Na zegarze widnieje 3:00 w nocy. Nagle z sypialni Paździochów dobiega krzyk Heleny).
Helena: Marian, ty lumpie, obudź się, jak do ciebie mówię!
Paździoch (zaspanym głosem): Czego się drzesz, daj ludziom spać.
Helena: Przez ciebie miałam koszmary, dziadu!
Paździoch: Jakie koszmary, Helena, co ty pieprzysz? Znowu się nawpieprzałaś ogórków przed snem?!
(Halinka się budzi. Ferdek nadal chrapie.)
Halinka: Co się tam znowu dzieje, do jasnej cholery?
Helena: Nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię. Śniło mi się, że próbowałeś mnie zabić!
Paździoch: Jaki to musiał być piękny sen.
Helena: Uważaj sobie Marian, bo jak jeszcze raz mi się to przyśni, to przysięgam, że dodam Ci arszeniku do jedzenia i to nawet nie będziesz wiedział kiedy!
Paździoch: Twoje jedzenie i tak smakuje jak trucizna.
Paździochowa: Tak? No to w takim razie, oświadczam ci, że w tym domu nie dostaniesz już nawet kromki suchego chleba!
Paździoch: I bardzo dobrze, bo od twojego jedzenia to ja już odruch wymiotny mam.
Paździochowa: Tak? Ja go mam od patrzenia na twoją małpią twarz i jakoś muszę to znosić!
Halinka (krzyczy): Ciszej tam! Ludzie chcą spać, k#$@a jego mać!
(Ferdek się budzi).
Ferdek: Halina,czego się drzesz jak operetka w operze?
Halinka: Ja się drę? Ty chyba jełopie już ogłuchłeś od tego piwska. Nie słyszałeś, jak znowu Paździochowa się darła na Paździocha?
Ferdek: Nie. Szczerze mówiąc, gówno mnie to obchodzi.
Halinka: Wiesz co, Ferdek, ciebie to już taka znieczulica ogarnęła, że nawet jak ja bym tu trupem padła, to nawet byś na to nie zwrócił uwagi.
Ferdek: Halinka, nie dramatyzuj, bo nie masz powodu. Ja się Paździochowej wcale nie dziwię, że się drze na Paździocha, bo stare to jest, brzydkie, łyse i na dodatek mendowate.
Halinka: Patrzcie państwo, znalazł się wysoki, opalony, dobrze zbudowany Mister Universe.
Ferdek: No z ust mnie to wyjęłaś. A teraz pozwól, że pójdę spać, bo jutro o 15 jest mecz i ja muszę wcześnie wstać.
(Ferdek odwraca się na bok).
Halinka: Bezczelność ludzka nie zna granic.
Scena 2
(Korytarz. Halinka w stroju pielęgniarki wychodzi do pracy. Z mieszkania wychodzi Paździoch, obładowany siatami na bazar, w berecie na głowie, z podbitym okiem).
Paździoch: Dzień dobry pani Halino.
Halinka: Dzień dobry.
(Halinka zauważa, że Paździoch ma podbite oko).
Halinka: Jezus Maria, panie Marianie, co się panu stało w oko?
Paździoch: To? Nic takiego. Helena rano stwierdziła, że brakuje jej złotówki w portfelu. Tłumaczyłem jej, że pewnie kąsając jadem kasjerkę w sklepie, nie zauważyła, że źle wydano jej resztę, ale to niestety nie pomogło.
Halinka: To wstrząsające.
Paździoch: Wie pani co, ja to już nawet nie mam siły, żeby ją obrażać. Ja nie wiem, gdzie się podziała ta miła, sympatyczna, uśmiechnięta Helena Kopeć.
Halinka: Nie wiem, co panu mogłabym doradzić. Próbował pan z nią rozmawiać? Zaproponować terapię?
Paździoch: Helenie nie pomogłaby nawet terapia szokowa. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Kiedyś to były tylko obelgi, potem zniszczyła mój modelik samolocika, a dzisiaj to. Obawiam się najgorszego.
Halinka: Wie pan co, niech pan przyjdzie ze swoją żoną dzisiaj do nas na obiad. Postaramy się z mężem jakoś państwu pomóc.
Paździoch: Dziękuję.
Halinka: Nie ma za co, wie pan co, muszę już iść, bo na oddziale mamy teraz istny sajgon, a jakby dyrektor Pizdryk dowiedział się, że się spóźniam, to by mnie wyrzucił na zbity pysk. Do widzenia.
Paździoch: Do zobaczenia.
Scena 3
(Ferdek chrapie w fotelu. Ktoś puka do drzwi. Ferdek się budzi i idzie je otworzyć).
Ferdek: Co jest kurde? Już idę, idę, nie rozerwie się.
(Ferdek otwiera drzwi. Za drzwiami stoi Helena).
Helena: Marian jest?!
Ferdek: Nie ma, a o co się zasadniczo rozchodzi?
Helena: O jajco, dziadyga powinien wrócić 5 minut temu i jeszcze go nie ma. Myślałam, że przyszedł do pana na wódkę.
Ferdek: Na jaką wódkę, pani Paździochowa, ja wódki nie piję, bo ja się brzydzę.
Helena: Nie rozśmieszaj mnie pan. Idę poszukać dziada.
Ferdek: Spokojna pani rozczochrana, niech się pani nie martwi, na pewno się znajdzie.
Helena: On to mnie akurat gówno obchodzi, ale wypłatę miał dzisiaj przynieść, a w Syforze wyprzedaż jest.
Ferdek: W czym?
Helena: Taki sklep. Wódki tam nie mają.
Ferdek: Co pani tak o tej wódce z samego rana mówi?
Helena: Z jakiego rana, czternasta jest!
Ferdek: O kurde, ale ten czas zapierdziela, jak człowiek jest zajęty.
Helena: Co pan nie powiesz, do widzenia.
(Ferdek zamyka drzwi).
Scena 4
(Ferdek siedzi przed telewizorem z puszką piwa w ręce. Ktoś puka).
Ferdek: Otwarte!
(Do salonu wchodzi Boczek)
Boczek: Dzień dobry, panie Ferdku!
Ferdek: Czego?
Boczek: Oglądasz Pan dzisiaj mecz?
Ferdek: Może oglądam, a co?
Boczek: Bo ja żem sobie też chciał obejrzeć, a wczoraj mnie się telewizor spierdzielił.
Ferdek: Jak to? Co się stało?
Boczek: Siedziałem sobie panie, film oglądałem piękny, o takich dwóch młodych dziewczynach, co to we rzeźniku się zakochały. I już panie, ten rzeźnik miał wybierać, czy blondynkie chce, czy brunetkie, panie. Momenty się zapowiadali, a tu nagle, brak sygnału, w mordę jeża i do dziś tak zostało.
Ferdek: Panie, ja się wcale nie dziwię. Bo jak ja bym same zboczeństwa w telewizorze oglądał, to też by się popsuł.
Boczek: Jakie zboczeństwa?! Nie obrażaj Pan. To film o miłości był, melodramat normalnie.
Ferdek: Tak?! Co Pan powiesz?
Boczek: To co, panie Ferdku, oglądasz Pan, czy nie?
Ferdek: Oglądam.
Boczek: To obejrzę sobie z panem.
Ferdek: Dobre, panie, ale nie za nic.
Boczek: A za co?
Ferdek: No Panie, za piwo!
Boczek: Wchodzę w to!
(Do salonu wchodzi Halinka)
Halinka: O, dzień dobry Panie Boczek. Ferdek, jełopie. Nakryj do stołu, zaraz przyjdą goście.
Ferdek: Jacy goście, co? Ja tu zaraz mecza mam i z Panem Boczkiem będę oglądał.
Halinka: Paździochowie przyjdą na obiad. Może Pan, Panie Boczek też zje?
Boczek: Bardzo chętnie!
Ferdek: Po moim trupie! Coś ty Halinka, oczadziała? Przecież ty pielęgniarką jesteś, ty pieniędzy tyle nie masz, a pół Wrocławia tu zapraszasz!
Halinka: A w pośredniaku byłeś?
Ferdek: Skończyłem z panią rozmowę w tym momencie.
Halinka: No i bardzo dobrze. Nakryj do stołu i skończ to swoje pierdolamento.
Boczek: Pani Halinko?
Halinka: Tak?
Boczek: A co na ten obiad będzie?
Halinka: Kapuśniak i schabowy z ziemniakami.
(Boczek robi wielkie oczy)
Boczek: W mordę jeża, to moje ulubiene jest!
Ferdek: Panie, nie śliń się Pan tak, bo mało pan dostaniesz.
Boczek: A to niby czemu?
Ferdek: Bo pan już wystarczająco zjadłeś w swoim życiu, proszę Pana.
Halinka: Ferdek, nakrywaj do stołu, ale już!
Ferdek: No już, już. Nie rozerwię się.
Scena 5
(Ferdek, Boczek, Halinka i Paździochowa siedzą przy stole).
Paździochowa: Pani Halinko, bardzo panią przepraszam, ale nie wiem, gdzie ta pierdoła się zapodziała.
Halinka: Spokojnie, pani Helenko, na pewno zaraz przyjdzie.
Boczek: Pani Halinko, a ten kapuśniak, to na świńskim ryju będzie?
Ferdek: Tak, na pańskim.
Boczek: Panie, nie obrażaj pan!
(Słychać pukanie do drzwi)
Halinka: Otwarte.
(Do salonu wchodzi Paździoch).
Paździoch: Dzień dobry, bardzo przepraszam za spóźnienie, ale interesy mnie powstrzymały.
Helena: Zdejmij lepiej ten swój turban i siadaj. Pieniądze wypłaciłeś?
Paździoch: Po pierwsze, ile razy mam ci powtarzać, że to jest beret, a po drugie - nie interesuj się.
Helena: Ty Marian uważaj, bo jak ja się zainteresuję, to cię wywiozą nogami do przodu.
Halinka: To może ja zupę przyniosę.
(Halinka wychodzi).
Boczek: Pani mnie dużo kapuchi nałoży, bo kapucha moja ulubiena jest.
Paździoch: Panie Ferdku, nie ma jeszcze meczu? Cały bazar dzisiaj o tym huczał.
Boczek: Panie, w końcu to Gran Debil jest.
Ferdek: Sam Pan jesteś debil. To się Gran Derbi nazywa.
(Halinka przychodzi z zupą i nalewa każdemu).
Ferdek: Halinka, a czemu ja mięsa mało mam?
Halinka: Inni też muszą zjeść. Poza tym, tobie na jakiś czas go wystarczy.
Boczek: Aaa, widzisz Pan, a pan mi mówisz, że ja żem gruby jest, a to pan gruby jesteś.
Ferdek: Jesz Pan, to pan jedz.
Helena: Bardzo dobra zupa, pani Halino.
Paździoch: Ucz się, Helena, bo ty to tylko wodę z makaronem ugotować potrafisz i to przypaloną.
Helena: Przypalić to mogę twój czerep, jak się nie zamkniesz.
Halinka: Ale ja bardzo proszę o spokój!
Helena: Pani Halino, a czym właściwie zasłużyliśmy sobie na to zaproszenie?
Boczek: Ale pyszna kapuchia! Ooo, i żeberko jest, prawdziwy kapuśniak, nie oszukańczy.
Ferdek: Panie Boczek, kulturalne ludzie przy jedzeniu nie mówią.
Boczek: Panie, sam pan teraz mówisz.
Halinka: Spokój! Pani Helenko, wczoraj po raz kolejny z mężem nie mogliśmy spać, słysząc państwa awantury.
Helena: Słyszałeś Marian?! Przeproś natychmiast.
Marian: Ja?! To ty jesteś powodem tych wszystkich awantur!
Helena: Nie bądź bezczelny. Lepiej mi powiedz, gdzie jest forsa, bo za dwie godziny Syfore mi zamykają, a wyprzedaże są!
Marian: W dupie!
Helena: O ty platfusie! No nie, pani Halinko, sama pani widzi. I niech mi pani powie, jak ja z takim gnomem mam wytrzymać, co?
Halinka: Ja rozumiem, że mogą się państwo nie zgadzać w pewnych kwestiach, ale czy za każdym razem musi się to skończyć awanturą albo pobiciem?
Helena: Ale jakim pobiciem, pani Halinko. Marian, dziad niedołężny, potyka się o własne nogi, rozbija ten swój cymbał o futryny, a potem się dziwi, że poobijany jest.
Paździoch: Miarka się przebrała! Od dzisiaj nie dostaniesz ode mnie ani grosza!
Helena: Jak śmiesz?! To ja ci te wszystkie wzory na majciochy wybierałam jak głupia, skarpety cerowałam, żeby jak nowe wyglądały, a ty teraz chcesz mnie szantażować? Ostrzegam cie, że z każdą chwilą kopiesz sobie coraz większy grób!
Paździoch: Jesteście państwo świadkami gróźb karalnych. Na wypadek mojej śmierci, dopilnujcie, żeby Helena wylądowała w pierdlu o zaostrzonym rygorze.
Halina: Spokój, do jasnej cholery! Ja rozumiem, że żadne małżeństwo nie jest doskonałe.
Ferdek: A nasze, Halincia?
Halina: Ferdek, nie rozśmieszaj mnie. Nie uważacie państwo, że powinniście pójść na jakąś terapię?
Helena: Po moim trupie. Jeszcze mi brakuje, żeby jakiś zniewieściały doktorek wtrącał się w nieswoje sprawy.
Paździoch: Helena! Ja cie nie poznaje! Skąd w tobie tyle nienawiści, kobieto upadła?
Helena: A skąd w tobie tyle brzydoty, co, Marian?
Ferdek: Nie no, kurde, nie wytrzymie. Ja już tego słuchać nie mogę. Skoro żadne normalne argumenty tu nie działają, to ja mam pewnego pomysła.
Helena: Niby jakiego?
Ferdek: Pan, Panie Paździoch nie chcesz już dawać żonie pieniędzy, tak?
Paździoch: No pewnie, że nie. Traktuje mnie gorzej niż uciążliwego komara, a pieniądze tylko na Syfore przepuszcza.
Ferdek: A Pani, Pani Paździochowa, jak rozumiem, chce dalej chodzić do Syfory i mieć dostęp do gotówki, tak?
Helena: No tak.
Paździoch: Po moim trupie. Bezpiecznie ją schowałem.
Ferdek: To skoro nic racjonalnego do państwa nie przemawia, to proponuję tu i teraz zawrzeć układ.
Paździoch: Że niby jaki?
Ferdek: Pan umówisz się ze swoją żoną, że będzie dla pana miła przez miesiąc.
Helena: Chyba pan żartuje.
Ferdek: A Pani, Pani Heleno, w zamian będzie otrzymywała 100 zł więcej pieniędzy na Syfore i inne pierdoły niż dotychczas.
Helena: No teraz to pan mówisz z sensem.
Paździoch: Nie no, ale Panie Ferdku, 100 złotych? Przecież to majątek jest!
Halinka: Panie Paździoch, niech pan nie przesadza. Dzięki temu może na nowo nauczą się państwo ze sobą spokojnie żyć, jak normalni ludzie.
Paździoch: No dobra, umowa stoi.
(Paździoch i Helena podają sobie ręce. Ferdek swoją ręką je przecina. Boczek skończył jeść kapuśniak).
Ferdek: No i gitara.
Boczek: Pani Halineczko, ma pani może jeszcze trochę tego kapuśniaku?
Halina: Zaraz przyniosę.
Ferdek: Przecież dopiero żeś pan cały talerz zjadł, a zaraz drugie danie będzie.
Halina: Ferdek, nie żałuj gościom.
Boczek: O, panie Ferdku, podgłośnij pan, mecz się zaczyna.
Scena 6
(Przedpokój Kiepskich. Halinka i Ferdek odprowadzają Paździochów i Boczka do drzwi wyjściowych).
Halinka: Dziękujemy bardzo za miłe towarzystwo.
Helena: Ależ to my dziękujemy, prawda, Marianku?
Paździoch: Prawda, Helutka.
Boczek: Pani Halinko, a dałaby mnie pani może tego schabowego do odegrzania? Bo wieczorem, jak se Gesslerową oglądam, to mi ślinka z mordy leci, a pani takiego pysznego tego kotlecika zrobiła.
Ferdek: Panie, a panu to się chyba telewizor zepsuł, co?
Boczek: A no tak, racja.
Ferdek: To do widzenia.
Boczek: Do widzenia, w mordę jeża.
(Ferdek zamyka drzwi i idzie z Halinką do salonu).
Halinka: Ferdek, co o tym wszystkim myślisz?
Ferdek: No generalnie Halincia mecz był dosyć wyrównany, ale ten karny to była jakaś kpina.
Halinka: Ale ja nie o to pytam, jełopie.
Ferdek: A o co?
Halinka: O Paździochów.
Ferdek: Co ty se Halincia tak głowę Paździochami zawracasz? Nie zaprzątaj sobie niby głowy, bo ci się koszmary będą śnili.
Halinka: Mam nadzieję, że dzisiaj się wreszcie wyśpię.
Ferdek: Ja też, kurde, bo powiem Ci, że to wstawanie przed 16 jest strasznie męczące.
Halinka: Co ty nie powiesz.
Scena 7
(Sypialnia Kiepskich. Ferdek i Halina śpią. Zegarek wskazuje 3:00 w nocy). Nagle z mieszkania Paździochów dobiegają hałasy skrzypiącego łóżka i krzyki Paździochów.
Helena: Marian! Marian! Maaaaariaaan!
Paździoch: Daj mi chwilę, robię co mogę.
Helena: Spokojnie, Marianku. Może ty tabletkę chcesz?
Paździoch: Już pół opakowania zeżarłem. Ooo, czekaj, czekaj. Patrz teraz, Helena.
Helena: Marian, Marian, Maaaaariaaan!
(Halinka się budzi).
Halinka: Ferdek, śpisz?
Ferdek: No śpię, bo co?
Halinka: Słyszysz te krzyki Paździochów? Chyba znowu się kłócą.
Paździoch: Hehehelena!
Helena: Mocniej Marian! Z życiem!
Ferdek: Ja myślę, że oni se kurde robią zupełnie co innego.
Halinka: Taak? A że niby co?
Ferdek: Jak to co, Halincia? Umca umca, pękła gumca!
(Ferdek zaczyna się śmiać. Halinka się przybliża do Ferdka)
Halinka: Ferdek, a to może i my byśmy coś pofiglowali?
Ferdek: Nie mogię, głowa mnie boli, a w ogóle to trzeba iść spać, żeby rano wstać, dobranoc.
Halinka: Impotent.
Scena 8
(Korytarz. Ferdek wychodzi z mieszkania i idzie do kibla. Z kibla wychodzi Paździoch zgięty w pół).
Ferdek: Ooo, kogo moje oczy widzą! Skończyłeś Pan już swoje nocne podboje?
Paździoch: Nawet mi pan nie mów. O 5 rano prawie zawału dostałem. 20 lat tego nie robiliśmy i mam wrażenie, że przez następne 20 nie zrobimy.
Ferdek: A to niby czemu?
Paździoch: Panie, ja takie zakwasy mam, że ledwo wypróżnienie poczyniłem. Ty wiesz pan, że Helena się wczoraj potrafiła bujać na żyrandolu jak małpa na huśtawce i dzisiaj jest jak nowo narodzona, a ja ledwo wczoraj obróciłem się parę razy i mnie wszystko boli.
Ferdek: No wiesz pan, jak to mówią, miłość wymaga poświęcenia.
Paździoch: W dupie mam takie poświęcenie. Miało być miło i przyjemnie, a tutaj niezależnie od tego, czy ona jest miła, czy nie to i tak mam jej dość.
(Z mieszkania Paździochów wychodzi Helena).
Helena: Ooo, kociaku, dobrze, że cie widzę.
Paździoch: Ty mówisz do mnie, czy koło mnie?
Helena: Oczywiście, że do ciebie, głuptasie. Chodź na obiad. Ugotowałam dla ciebie nową potrawę.
Paździoch: Niby jaką?
Helena: Bogracz, węgierski gulasz, bardzo dobry, według przepisu tej grubej lokowanej.
Paździoch: Już idę. Do widzenia, Panie Ferdku.
Ferdek: Do widzenia.
Scena 9
(Ferdek siedzi na fotelu i ogląda program w TV. Kamera pokazuje ekran telewizora. W telewizji leci program „Ale Majdan!”. Na ekranie widać kobietę i mężczyznę. Akcja dzieje się w Afryce).
Mężczyzna: Gocha, kurde, nie wygłupiaj się. Pokaż tym Murzynom ten dowód osobisty i będziemy mieli święty spokój.
Kobieta: Radosław, ty mnie nie mów, co robić mam, bo to mój dowód jest i moje dane wrażliwe.
Mężczyzna: Gówno ich obchodzi, ile masz lat! Pokazuj im ten dowód, ale już! Bo inaczej przegramy nasz challenge.
Kobieta: W dupie mam ten twój challenge!
(Ktoś puka do drzwi).
Ferdek: Otwarte!
(Do mieszkania wbiega zdyszany Boczek).
Boczek: Panie Ferdku, afera jest!
Ferdek: Co się dzieje?
Boczek: Paździoch leży pod kiblem i gorączkie chyba ma.
Ferdek: No to dzwoń pan po pogotowie.
Boczek: Już jadą, w mordę jeża. Chodź Pan, zobaczymy co się z nim dzieje.
Ferdek: No idę już, idę.
(Kamera pokazuje korytarz. Na korytarzu leży Paździoch pod kiblem, a nad nim szlocha Helena).
Helena: Marian, kochanie, wytrzymaj!
Paździoch: Co ty tam dodałaś, karwasz twarz?!
Helena: No paprykę, boczek, tak jak w przepisie było.
(Na korytarz wchodzi Ferdek i Boczek).
Ferdek: Panie Marianie, co się panu stało?
Paździoch: Obstrukcje bolesną mam!
Helena: Marian, kochanie, chciałam dobrze.
Paździoch: A wyszło jak zwykle!
(Na korytarz wchodzą sanitariusze i wynoszą Paździocha na noszach).
Helena: Jezus Maria! Marian, zapomniałeś termosiku z herbatką!
(Helena biegnie do mieszkania po termos. Wybiega z nim na klatkę schodową. Kamera pokazuje Ferdka i Boczka)
Boczek: Panie Ferdku, myślisz Pan że ona specjalnie go wzięła i otruła?
Ferdek: Panie, nie wiem, ale Paździoch chyba lepiej się trzymał jak jego żona była zołzą.
Boczek: Najlepiej to ja się trzymam, bo ja panie żony nie mam i se robię co chcę i z kim chcę. I tera na ten przykład ochotę na kiszkie mam i sobie pójdę i ją zjem.
Ferdek: Ariwederczi Roma.
Scena 10
(Sypialnia Kiepskich. Halina i Ferdek śpią. Zegar pokazuje 3:00 w nocy. Ktoś puka do drzwi. Ferdek się budzi).
Ferdek: Co jest, kurde, noc jest kurde, czego kurde.
(Za drzwiami stoi Paździoch).
Ferdek: Czego?
Paździoch: Panie, ratuj Pan. Ja tak dłużej nie mogę.
Ferdek: Panie, noc jest.
Paździoch: Mam wódkę i to litrową.
Ferdek: Zapraszam.
(Kamera pokazuje kuchnię. Paździoch i Ferdek siadają. Ferdek kładzie kieliszki na stół. Paździoch nalewa do nich wódkę i od razu wypija z kieliszka).
Ferdek: Zara, Panie, czekaj pan. Co pan to tak pijesz jak alkoholik jakiś, z kulturą Panie.
(Ferdek wypija kieliszek)
Paździoch: Ja już dłużej tego nie wytrzymam.
Ferdek: Niby czego?
Paździoch: Tej sympatycznej Heleny. To jest jakieś nienormalne Panie. Wcześniej, to ja wiedziałem czego się spodziewać, kiedy łeb uchylić, kiedy spieprzać na bazar, a teraz Panie, to ona mi mówi: „Marian, kocham cię”, „Marian kochajmy się”, „Marian, jaki ty piękny jesteś”, „Marianku to, Marianku tamto, Marianku sramto”, cholery można panie dostać!
Ferdek: Panie, o co się panu zasadniczo rozchodzi. Przecież chciałeś pan, żeby była miła.
Paździoch: Tak, ale nie w taki sztuczny sposób! Pana żona to się zachowuje normalnie i naturalnie, kiedy chce to opieprzy, a kiedy nie chce to jest miła i sympatyczna. A ta moja wiedźma, to albo jedno, albo drugie! Pomóż mi Pan, bo ja już siły nie mam. Wiesz Pan, co ona mi przed chwilą powiedziała?
Ferdek: No, niby co?
Paździoch: Powiedziała mi, że jestem podobny do Ibisza.
Ferdek (zaczyna się śmiać): Niby z której strony?
Paździoch: Nie wiem, ale czy to nie przerażające?
Ferdek: W takim przypadku musisz pan podjąć radykalne rozwiązania.
Paździoch: Niby jakie?
Ferdek: Słuchaj Pan uważnie.
Scena 11
(Kamera pokazuje Halinkę wychodzącą do pracy. Idzie przez korytarz lecz zatrzymuje się słysząc rozmowę Paździochów).
Helena: Marian, pączusiu, nie widziałeś gdzieś może moich nowych kosmetyków z Syfory?
Paździoch: To śmierdzące gówno? Wyrzuciłem do fajansa. Menel lepiej pachnie niż te chemikalia.
(Halina robi zaskoczoną minę i zaczyna nasłuchiwać)
Helena: Nie żartuj, głuptasku. Powiedz, gdzie są, bo muszę zaraz iść sklepu, a nie chcesz chyba, żebym Ci wstydu przyniosła, prawda, kochanie?
Paździoch: Powiedziałem już gdzie są, nie dotarło?
Helena: Ale Marian!
Paździoch: Co, zatkało kakao?
Helena: Ty… Ty… Ty stara melepeto! Migiem mi już biegaj na jednej nodze, zanim śmieciara przyjedzie, ale już! Bo jak zaraz mi ich tu nie przyniesiesz, to ci zasadzę takiego kopa w dupę, że polecisz na księżyc, albo i jeszcze dalej.
(Z mieszkania wybiega Paździoch. Za nim wychodzi Helena i rzuca w niego jego beretem).
Helena: I weź ten swój ohydny turban, bo nie jesteśmy w Turcji, do jasnej cholery!
(Helena wchodzi do swojego mieszkania).
Halinka: Panie Marianie, wszystko dobrze?
Paździoch: Pani Halinko, bardzo dobrze! Dawno tak dobrze nie było!
(Paździoch na jednej nodze wyskakuje na klatkę schodową. Halinka robi zdziwioną minę).
KONIEC
Wystąpili:
Ferdek – Andrzej Grabowski
Halina – Marzena Kipiel-Sztuka
Paździoch – Ryszard Kotys
Helena – Renata Pałys
Boczek – Dariusz Gnatowski
Mężczyzna – Radosław Majdan
Kobieta - Małgorzata Rozenek