W moim scenariuszu zastosowałem podobny zabieg, jak
Lukovsky - wykorzystałem scenkę z Kiepskiego Show, chyba że on robił na odwrót.
Odcinek 3 - Żona kawalera
Scena 1 (Ferdek i Marian siedzą przed telewizorem)
Marian: Panie Ferdku, moim zdaniem, te wszystkie celebryty z tej całej zasranej telewizji to tak naprawdę udają miłych.
Ferdek: No jak nie, jak tak? To wszystko to są, kurde, tapety!
Marian: Z ust mi pan to wyjął! Tapety! Odsztapirują się do tej telewizji, a tak naprawdę to są zwykli, szarzy, normalni ludzie jak pan czy ja.
(Ferdek wylewa na siebie piwo)
Marian: Albo tylko jak ja!
Ferdek: Panie Paździoch, co to miało znaczyć?
Marian: No bo pan pijesz to piwo jak opętany i staczasz się pan na samo dno!
Ferdek: No co pan, przecie ja piję tylko rozrywkowo, poza tym ja piję kurturarnie, a nie tak jak taki, powiedzmy, Boczek!
Marian: Nie oszukujmy się, panie Ferdku. Pan jesteś pijak, alkoholik i pasożyt!
Ferdek: Panie Paździoch, a zasadził panu ktoś kiedyś kopa w dupę?
Marian: I o tym właśnie mówię! Zero kultury! Pan jesteś tak samo beznadziejną postacią jak ci z telewizji.
Ferdek: Panie, cicho tera, bo się zaczyna "Celebryty chlupią do wody na główkę"!
Marian: O, daj pan głośniej, panie Ferdku.
(Ferdek podgłaśnia)
Ferdek: Panie, widzisz pan tą, co tu tera skacze?
Marian: Widzę, a co?
Ferdek: Tego wrednego babsztyla to ja nie lubię.
Marian: A dlaczego?
Ferdek: To jest ta, co gra w tym serialu o tej rodzinie z Wrocławia, taka żona tego...
Marian: A wiem, tego pijaka takiego!
Ferdek: Ja tego pijaka, proszę pana, lubię. A tej baby to już nie!
Marian: Ja tam wolę tych ich sąsiadów.
Ferdek: Panie, pan chyba nie masz na myśli tego grubasa, co tam się wypróżnia?
Marian: Niech mnie pan nawet nie rozśmiesza!
Ferdek: Dobre, cicho, bo skacze! Oby się utopiła, kurde.
(wchodzi Boczek)
Boczek: Panie Ferdku, potrzebuję pomocy!
Ferdek: O co chodzi?
Boczek: W mordę jeża, ta z celebrytów się topi we telewizorze.
Ferdek: Panie, czego pan chcesz?
Boczek: Poratuj pan dwiema dychami!
Ferdek: Panie, nie dam, bo nie mam, a nawet jakbym miał, to bym nie dał.
Boczek: No dej pan no!
Ferdek: Nie mam, panie, żona mnie, kurde, zabrała!
Marian: Mi też zabrała! Znaczy się moja, nie pana Ferdka.
Boczek: Pany to są chitre! Mi żona zawsze dawała pieniądze.
Marian: To czemu pan nie weźmiesz od... żony?
Boczek: Eee... W mordę jeża, muszę już iść. Dobranoc.
(Boczek wybiega)
Ferdek: Panie Paździoch, czy pan słyszał, to co ja?
Marian: Słyszałem i powiem panu, że grubas coś ukrywa.
Ferdek: Ja coś myślę, panie, że na sucho to ja tego nie ogarnę. Zapraszam do kuchni!
(Ferdek i Marian wychodzą do kuchni, Ferdek wyciąga wódkę i ogórki)
Marian: Pamięta pan, jak żeśmy się tu sprowadzili?
Ferdek: No jak nie jak tak, to ze trzydzieści lat temu było, kurde.
Marian: No właśnie. Boczek był wtedy gówniarzem, od roku już wtedy mieszkał w tej kamienicy. Wiem to od takiego jednego starca, który mieszkał na trzecim piętrze razem z Boczkiem, Rakowiecki.
Ferdek: No i co z tego?
Marian: Może on nadal tam mieszka.
Ferdek: Panie, przecie to kurde, fizycznie niemożliwe. Ten stary dziadyga miał ze siedemdziesiąt lat, jak go żeśmy ostatnio widzieli.
Marian: Zawsze warto przeszukać mieszkanie! Chodź pan!
Scena 2 (piętro Boczka, Boczek wychodzi z mieszkania, schodzi z piętra, z WC wychodzi Marian i Ferdek)
Marian: Całe szczęście, że poszedł. Będzie dużo łatwiej.
(Marian puka do drzwi obok drzwi do mieszkania Boczka, wychodzi starszy człowiek)
Rakowiecki: Kogo moje oczy widzą! Marian Paździoch! To ty mi dwadzieścia pięć lat temu wcisnąłeś te stare gacie nie warte więcej niż kilka groszy!
Marian: Panie Tomaszu, było minęło.
Rakowiecki: Teodorze! Czego chcą?
Ferdek: Myśmy się chcieli czegoś dowiedzieć o Arnoldzie Boczku.
Rakowiecki: Na sucho?
Ferdek: Skądże znowu, na dole mam wódkę.
Rakowiecki: To idziemy, na co czekamy?
Marian: No bo jest jeszcze jeden problem - nie mamy zagryzki.
Rakowiecki: Skończyły się ogóreczki? Nie bójcie się, mam tu cały słoik!
Ferdek: No i gitara, kurde!
Scena 3 (kuchnia, Ferdek, Marian i Rakowiecki piją wódkę)
Ferdek: Chluśniem, bo uśniem!
(wypijają kieliszki)
Rakowiecki: W takim razie co chcą państwo wiedzieć?
Marian: No cóż, zna pan Arnolda Boczka, mieszka pan tu dłużej. Czy Boczek miał kiedyś żonę?
Rakowiecki: Możliwe.
Ferdek: W jakim sensie możliwe?
Rakowiecki: Otóż dawniej, kiedy Boczek był
trochę chudszy, sprowadzał do siebie mnóstwo kobit. Mieszkam tuż obok, więc wiem, co tam się wyprawiało. W końcu się okazało, że takiej jednej babie z Oławy zrobił dziecko, no i musiał ją poślubić.
Ferdek: I co?
Rakowiecki: Wyglądali mi na zgodne i w miarę ciche małżeństwo, ale niedługo później się rozwiedli.
Marian: O, a co się stało?
Rakowiecki: Wie pan, ta baba była trochę przy kości...
Ferdek: Gruba, znaczy się?
Rakowiecki: Tak. Boczek myślał, że to przez ciążę. Ale okazało się, że kobita nigdy nie była w ciąży. Boczek ją wyrzucił i od tamtej pory nie miał już żadnej narzeczonej.
Marian: Panie Teofilu...
Rakowiecki: Teodorze!
Marian: Panie Teodorze, jak się ta kobieta nazywała?
Rakowiecki: To nie na moją głowę, nie pamiętam.
Ferdek: Panie Paździoch, podlej pan go.
(Marian nalewa Rakowieckiemu wódkę, ten wypija)
Rakowiecki: Klementyna Schab.
(Ferdek śmieje się)
Marian: Ścisz się pan, panie Ferdku. Wie pan, gdzie ona może mieszka?
Rakowiecki: Może tak, może nie...
(Marian dolewa wódkę)
Ferdek: Zara, panie, wstrzym się pan, przecie to ostatnia wódka.
Marian: Nie rozpaczaj pan, odkupię panu. Panie Tadeuszu...
Rakowiecki: Teodorze, cholera jasna!
Marian: Spokojnie, karwasz twarz! Gdzie mieszka pani Schab?
(Ferdek parska śmiechem)
Rakowiecki: Po rozstaniu z panem Arnoldem wróciła do rodzinnej Oławy. Tylko tyle wiem!
Scena 4 (korytarz, Ferdek i Marian stoją pod WC, Marian w płaszczu i z walizką, Ferdek popija browara)
Marian: Jadę do Oławy! Odszukam Schabównę za wszelką cenę i nikt mnie nie powstrzyma.
Ferdek: A żona?
Marian: No tak. Zapomniałem o Helenie, karwasz twarz. I co teraz?
Ferdek: Wiesz pan co? Jedź pan, zanim ona, kurde, przyjdzie!
Marian: Masz pan rację, panie Ferdku. Raz kozie śmierć!
(Marian otwiera drzwi na klatkę, stoi w nich Helena, Marian ze strachu opiera się o korytarz)
Helena: Marian, wybierasz się gdzieś?
Marian: Yyyy, n-no b-b-bo... Tego...
Helena: Nie jąkaj się, pierdoło, tylko mów!
Marian: No właśnie, tego... Chciałem... (zakrywa twarz) O Jezus Maria...
Helena: Marian, szczurze, ty... ty masz kochankę!
Marian: J-ja? Ko-ko-kochankę? S-skąd!
Helena: To gdzie spierniczasz? Mów!
Marian: Do Warszawy po skarpety! (oddycha z ulgą)
Helena: Pojutrze chcę cię widzieć w domu! Pazerny gadzie jeden!
(Helena wraca do Mieszkania)
Marian: Dobra, ja uciekam, panie Ferdku. Do zobaczenia!
Ferdek: Do zobaczenia, kurde.
(Marian wychodzi, Ferdek wypija piwo, zgniata puszkę i wyrzuca ją, z WC wychodzi Boczek)
Ferdek: Pan Boczek? Kiedy pan żeś tam wlazł?
Boczek: Niedawno.
Ferdek: Jak, kurde, niedawno, jak ja żem tu z dziesięć minut z panem Marianem żem se rozmawiał.
Boczek: Panie, dej pan spokój. Biegunki se bolesnej dostałem...
Ferdek: Zara! Kurde, słyszał pan coś?
Boczek: Ja? Nic! Tylko spłuczkę z kibla, w mordę jeża.
Ferdek: No, to dobrze. Idź już pan!
(Boczek wychodzi)
Scena 5 (sypialnia nocą, Halina siedzi przed lustrem, Ferdek leży na łóżku)
Halina: A ty wiesz co, Ferdek? Ja już z tydzień nie widziałam tego Paździocha.
Ferdek: No nie widziałaś go, bo Paździoch wyjechał. Do Warszawy po skarpety!
Halina: Jak do Warszawy, jak on tam już dostawcy nie ma.
Ferdek: A skąd ty to wiesz?
Halina: Paździochowa mi wczoraj powiedziała. Zastanawiała się, czemu jej mąż tak długo nie wracał, zadzwoniła do tego dostawcy i się okazało, że on miesiąc temu zbankrutował, rozumiesz?
Ferdek: Co ty gadasz?
Halina: No, i Paździochowa powiedziała, że jak wróci, to mu siekierą łeb odrąbie.
(dzwoni telefon Ferdka, ten odbiera, obraz dzieli się na dwie części, po prawej stronie Marian w piwnicy)
Ferdek: Halo?
Marian: Panie Ferdku, chodź pan do piwnicy. Szybko!
Ferdek: Pan Paździoch, pan już wrócił?
Marian: Tak, wróciłem. Niech pan zejdzie do piwnicy.
Ferdek: A czemu do piwnicy?
Marian: W domu się boję pokazywać.
Ferdek: No i słusznie, panie Paździoch. Już idę.
Marian: Czekam.
(Ferdek rozłącza się, wychodzi)
Halina: Dokąd to?
Ferdek: Rano ci, kurde, powiem.
(Ferdek wybiega)
Halina: Nie będziesz musiał. Wrócisz i tak pijany, więc będę wiedziała, gdzie byłeś.
(Halina podchodzi do telefonu, wykręca numer)
Halina: Pani Helenko! Pani mąż już wrócił. Jest w piwnicy.
Scena 6 (piwnica, schodzi Ferdek, obok szafy stoi Marian)
Ferdek: Znalazłeś pan, panie Paździoch?
Marian: Długo to trwało, ale znalazłem. Oto Klementyna Schab!
(z szafy wychodzi Schab, pulchna kobieta)
Ferdek: O, kurde!
Schab: Co? Za gruba jestem?
Ferdek: Pani Klenentymo, skąd! Ferdynand Kiepski-Wspaniały jezdem!
Schab: Miło mi, Klementyna Schab.
(Schab wyciąga dłoń, Ferdek, nie orientując się co zrobić, potrząsa nią)
Ferdek: Jak żeś pan ją znalazł?
Marian: Normalnie, chodziłem od domu do domu i pytałem, czy tu mieszka pani Schab. Trzeba ją pokazać Boczkowi!
(w tle śpiewa Boczek)
Schab: Chyba słyszę jego głos.
(Boczek schodzi, zamiera, potrząsa głową)
Boczek: Klemusia? To ty?
Schab: To ja!
Boczek: Panie Paździoch, co ona tu robi, w mordę jeża?
Marian: Przypadkiem się spotkaliśmy w Oławie i...
(wchodzi Helena z siekierą)
Helena: A, więc jednak kochanka, kretynie jeden. Co robiłeś w Oławie?
Marian: Przejeżdżałem przez Olawę do Warszawy i...
Helena: I zabrałeś ze sobą ten babsztyl? O nie, miarka się przebrała, do jasnej cholery! Jutro składam papiery rozwodowe!
Marian: Helena, opamiętaj się! To jest narzeczona pana Boczka!
(zapada niezręczna cisza)
Helena: Aha. No co tak stoisz, Marian? Bierz siekierę, idź drewna narąbać.
Marian: Mamy w piwnicy całą stertę drewna.
Helena: Idź i rąb, żeby nie zniknęła.
(Helena odchodzi)
Marian: Pani Klementyno, co pani powie na to, żeby jutro na korytarzu odbyło się takie małe przyjęcie, co?
Schab: O tak, ja bardzo lubię przyjęcia, w mordę jeża.
Boczek: Ja też, w mordę jeża.
Schab: Ej, ja to powiedziałam.
Boczek: Ale mi chodzi o innego jeża, w mordę jeża.
Marian: To jutro o 16:00. Przyjdzie pan, panie Ferdku?
Ferdek: Jak będzie wódka, to przyjdę.
Marian: No to jesteśmy umówieni. A teraz przepraszam, idę jednak po to drewno.
(Marian odchodzi)
Scena 7 (kuchnia, Ferdek siedzi przy stole i popija piwo, Halina myje naczynia)
Halina: Wspaniały pomysł! Poznamy wreszcie tę całą panią Klementynę. To na pewno przesympatyczna kobieta, podobnie jak Boczek. Ja na tę kolację mogę bigos przygotować!
Ferdek: Halińcia, ty wiesz, że ona też jest taka gruba, jak Boczek?
Halina: No i co z tego?
Ferdek: To z tego, kurde, że ty będziesz musiała tego bigosa ugotować ze dwie tony?
Halina: Tyle to przeważnie ty żresz!
Ferdek: Halińcia, tu mnie obraziłaś.
Halina: Tak samo, jak ty przed chwilą obrażałeś Boczka. Daj mi zrobić ten bigos, a ty idź pomóż nakryć do stołu.
Ferdek: No dobre, tylko obym się nie musiał za bardzo narobić.
(Ferdek odchodzi)
Halina: Całe życie z pijakami.
Scena 8 (korytarz, pośrodku stoi ogromny stół przykryty obrusem, podchodzą Helena i Mariola, rozkładają talerze)
Helena: Marian! Przynieś sałatkę jarzynową.
(Marian przynosi sałatkę, kładzie na stół)
Helena: Idź jeszcze wyciągnij sernik z lodówki, przygotuj sztućce i leć po Boczka. A ty, Mariolu, idź po bigos i ziemniaki. Mama weźmie mięso.
(Mariola odchodzi)
Marian: A ty co zamierzasz zrobić?
Helena: Jajco! Idę się wysrać!
(Helena idzie do WC, Marian wraca do mieszkania, z klatki na korytarz wchodzi Ferdek)
Ferdek: O, kurde! Szwedzki stół normalnie.
(Ferdek zbliża się do stołu, wyciąga palce do sałatki, z mieszkania wychodzi Halina z kotletami schabowymi na talerzu)
Halina: Ani mi się waż! To na kolację!
Ferdek: Halińcia, wtedy mi się odechce. Dej zeżreć kawałek.
Halina: Zjesz, zjesz, na pewno zjesz. Później! Chodź, pomożesz Marioli ziemniaczki wziąć.
Ferdek: Idę już.
(Halina wraca do mieszkania, Ferdek idzie za nią, obraz przyciemnia się i znów rozjaśnia, na stole stoją sałatka, bigos, ziemniaki, sos, kotlety schabowe, talerz z kawałkami sernika oraz talerze i przystawione krzesła, obok stołu stoją Halina i Helena)
Helena: To się nazywa kolacja!
Halina: Żeśmy się napracowały! Chyba nic tu nie zjemy. (śmieje się)
Helena: No co pani? Jak swoje, to trzeba zjeść, a nie ciągle te gówna z marketu wpierdzielać. Gdzie ten Marian? Już dawno miał Boczka przyprowadzić.
(wchodzi Mariola)
Mariola: Mamo, chodź, bo ojciec już wódkę wyciąga.
Halina: Jezu, nie wytrzymam z jełopem.
(Halina i Mariola wchodzą do salonu, Ferdek wyciąga wódkę z kredensu)
Halina: Ferdek, zostaw tę wódkę. Poczekaj, aż goście przyjdą.
Ferdek: Tylko łyczek, żeby jedzenie wlazło.
Halina: Odłóż to!
(wchodzi Helena)
Helena: Są już!
Ferdek: Kto?
Halina: Kosmici! Zdążyłeś się już uchlać czy co? Boczkowie!
Ferdek: Przepraszam bardzo, ale narzeczona Boczka się Schab nazywa, a nie Boczek.
Halina: Nie czepiaj się, chodź!
(Helena, Halina i Mariola wychodzą, Ferdek chwyta za wódkę)
Halina: (z oddali) Zostaw to, do ciężkiej cholery!
(Ferdek odkłada wódkę, wychodzi)
Scena 9 (korytarz, wszyscy wraz z Boczkiem i Klementyną Schab siedzą przy stole)
Helena: Proszę bardzo, pani Klementyno, do wyboru, do koloru. Bigosik, sałatka, sernik...
Ferdek: No to co? Wypijmy za zdrowie młodej pary.
Boczek: Jakiej tam młodej pary?
Halina: Ferdek, zachowuj się.
Marian: Pani Halinko, co to za kolacja bez toastu. Panie Ferdku, czyń pan swą powinność.
(Ferdek bierze kieliszek, wstaje)
Ferdek: No to, kurde... Oby nam się!
Wszyscy: Oby nam się!
(wszyscy oprócz Marioli wypijają kieliszek wódki)
Boczek: Klemusia, ja żem nie wiedział, że ty wódkię pijesz.
Schab: Arnoldzie, ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
Marian: Proponuję, aby ktoś przyniósł akompaniament i zatańczmy.
Halina: O! To jest bardzo dobry pomysł, panie Marianie. Ja zaraz lecę po radio.
(Halina odchodzi od stołu)
Boczek: Zatańczysz, Klemusia?
Schab: No nie wiem, wolałabym coś zjeść.
Boczek: No dobre, w mordę jeża. Mariola, zatańczysz?
Mariola: Ja już tańczę z tatą, prawda tatuś?
Ferdek: Jak, kurde, ze mną?
(Mariola mruga okiem porozumiewawczo)
Ferdek: A, no jak nie, jak tak, kurde?
Schab: Arnoldzie, ty chyba nie myślisz, że pozwoliłabym ci tańczyć w tym wieku?
Boczek: W jakim wieku?
Schab: W takim! Zjedz coś lepiej, bo chudniesz w zastraszającym tempie.
Boczek: Przecie ja nie chudnę, w mordę jeża!
Ferdek: No właśnie, pani Schabowa, on od dwudziestu lat, kurde, nie chudnie.
(wraca Halina z radiem)
Halina: Jestem już!
Marian: To na co pani czeka? Proszę włączyć!
(Halina wysuwa antenkę, włącza, w tle instrumentalne disco polo)
Helena: Chodź, szczurze, zatańczymy!
(wszyscy tańczą, jedynie Boczek, Schab i Mariola siedzą)
Halina: Panie Boczek, niech pan ją zaprosi do tańca.
(Boczek pokazuje dyskretnie, że Klementyna Schab je)
Scena 10 (korytarz, wszyscy siedzą przy stole zmęczeni, w tle łagodna muzyka fortepianowa z radia, jedzenia na stole już nie ma)
Helena: Strasznie się zmęczyłam! A ten mój to już ledwo zipie.
Halina: Mój to zasnął. Nawet wódki nie dopił.
Helena: Ja to nawet nic nie zjadłam. (spostrzega iż Schab śpi) Wszystko ta Boczka kobita wyżarła.
Halina: Mnie to ona się od początku nie podobała, pani Helenko.
Helena: Da pani spokój. Gruba i niesympatyczna.
(chwila ciszy)
Halina: Pomoże mi pani pozmywać?
Helena: Chętnie.
(Halina i Helena odchodzą)
Marian: Panie Ferdku, śpisz pan?
Ferdek: Śpię, bo co?
Marian: Bo mnie boli wszystko od tego cholernego tańca.
Boczek: Panowie, ciszej, w dupę węża, bo mnie kobita zasnęła.
Marian: Panie Boczek, to wszystko przez pana!
Boczek: Jak przeze mnie, kuźwa?
Ferdek: Jakbyś jej pan dzieciora nie zrobił, to by, kurde, tego uroczystościa nie było.
Boczek: Jakiego dzieciora?
Marian: Tego, przez którego musiałeś pan się z nią ożenić.
Boczek: Ale ja żem się z nią z miłości ożenił. Myśmy, w mordę jeża, dzieciów nie mieli.
Marian: Rakowiecki, cholera jego mać!
Boczek: Ale żem się normalnie musiał z nią rozwieść.
Ferdek: Dlaczego?
Boczek: Bo to zła kobieta była!
Ferdek: A co, kurde, zrobiła?
Boczek: Panie, żarcie mnie z lodówki podkradała, kanał we telewizorze przełanczała i się jeszcze dawni sąsiedzi skarżyli.
Marian: O, a na co?
Boczek: Bo się nielegalnie wypróżniała na nie swoim piętrze, w mordę jeża.
KONIEC
WYSTĄPILI:
Ferdek - Andrzej Grabowski
Halina - Marzena Kipiel-Sztuka
Mariola - Barbara Mularczyk
Paździoch - Ryszard Kotys
Paździochowa - Renata Pałys
Boczek - Dariusz Gnatowski
GOŚCINNIE WYSTĄPILI:
Rakowiecki - Andrzej Dobosz
Schab - Elżbieta Romanowska
Bardzo krótka zapowiedź następnego odcinka nr 4 (premiera 08.03.2017 r.)
Katakumby
Paździoch i Ferdek przypadkowo zostają zamknięci w piwnicy. Muszą czekać 24 godziny, aż wrócą ich żony... Cały odcinek oparty tylko na dwóch bohaterach - Ferdku i Marianie.