Odcinek 10 - Taki świat
Scena 1 (sypialnia nocą, Halina i Ferdek leżą w łóżku, Halina obrócona na drugi bok)
Ferdek: Halińcia, śpisz?
Halina: Śpię, bo co?
Ferdek: Bo mnie taka jedna myśl chodzi po głowie.
Halina: Tak, a jaka?
Ferdek: Że ja nie o taką Polskie walczyłem.
Halina: Taką, czyli jaką?
Ferdek: No, Halińcia, ty nie udawaj, że nie wiesz, no. We telewizor se popatrz, co się w tym kraju dzieje.
(Halina otwiera oczy, patrzy na Ferdka)
Halina: Ferdek, dobrze wiesz, że ja na dwa etaty zapieprzam i telewizję to ostatnio w zeszłym tygodniu oglądałam. Więc oświeć mnie, co się dzieje w kraju.
Ferdek: No jak to co, Halińcia? Kryzys w Sejmie jest, prawda, samowolka, prawda, i w ogóle co to się tam, kurde, wyprawia, to ludzkie pojęcie przechodzi.
Halina: No, a wcześniej to było lepiej?
Ferdek: Nie było lepiej, ale teraz jest gorzej. A na osiedlu to ci powiem, Halińcia, kurde, to też kryzysy same. Piniondze kradną, kurde...
Halina: Ferdek, jak ci się nie podoba sytuacja na naszym osiedlu, to zostań Prezesem Rady Osiedla. Akurat wybory będą.
(Ferdek spogląda z uśmiechem na Halinę)
Scena 2 (korytarz, Ferdek szybkim krokiem zmierza do mieszkania Paździocha, puka)
Ferdek: Panie Paździoch, otwieraj pan.
(Marian otwiera drzwi)
Marian: O co chodzi?
Ferdek: Pan masz znajomości w Radzie Osiedla, prawda?
Marian: No mam, i co z tego?
Ferdek: Panie, to zgłoś pan tam moją kandydaturę na Prezesa Rady Osiedla.
(Marian się śmieje)
Ferdek: I z czego pan rechoczesz jak żaba czy nie przymierzając, Boczek?
(Boczek wychodzi z WC)
Boczek: Panie Ferdku, ja to słyszałem.
(Boczek wraca do WC)
Marian: (przestaje się śmiać) No mogę panu załatwić kandydaturę i program wyborczy.
(znowu się śmieje)
Ferdek: Nie no ja pierdzielę!
Marian: (przestaje się śmiać)...ale to nie są tanie rzeczy.
Ferdek: Dwa razy po 0,75 litra.
Marian: Nie no, panie, za coś takiego tylko gotóweczka.
Ferdek: Ale ja nie mam!
Marian: Czeki również przyjmuję. (śmieje się)
Ferdek: Panie, a zasadził panu ktoś kiedyś kopa w dupę?
Marian: Dwie stówy w gotóweczce albo zapomnij pan o kandydaturze. Żegnam!
Scena 3 (salon, Halina śmieje się na fotelu, Ferdek stoi obok wejścia do kuchni)
Halina: Ferdek, ty zwariowałeś.
Ferdek: Halińcia, ja te dwie stówy to na moją kandydaturę potrzebuję.
(Halina śmieje się głośniej)
Ferdek: Ty we mnie w ogóle, Halińcia, nie wierzysz, kurde?
Halina: Nie, ja po prostu nie wiedziałam, że ty weźmiesz moje słowa na poważnie. A te dwieście złotych zarobisz sam.
Ferdek: Halińcia, jak tu jedyna praca dla ludzi z moim wykształceniem to prezesowanie.
(Halina śmieje się)
Halina: Ja już nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać.
Ferdek: Ty Halińcia, płacz lepiej, bo mnie, kurde, denerwuje twój śmiech wężowaty. I ja w tej chwili wychodzę i wrócę tu jako Prezes Rady Osiedla. Zobaczysz!
(Ferdek wychodzi)
Scena 4 (salon, Halina i Mariola oglądają telewizję, w telewizorze redaktor)
Redaktor: Już za chwilę wyniki wyborów Prezesa Rady Osiedla w stacji Wrocław TV. Oto nasi kandydaci: Mariusz Kartofel (Kartofel wchodzi), Tadeusz Pizdryk (Pizdryk wchodzi), Lucyna Paragwajska (Paragwajska wchodzi), Andrzej Kozłowski (Kozłowski wchodzi) i Ferdynand Kiepski-Wspaniały (Ferdek wchodzi). Chce pan powiedzieć parę słów, panie Kartofel?
Kartofel: N-n-no. Ch-ch-chciałbym p-p-p-po-pozdrowić m-moją żonę, E-e-e-eleonorę, syna Ro-ro-rom-mualda, a te-te-teściowej J-jad-d-dw-widze ż-ż-życzę, ż-ż-żeby z-z-z-z-złamała nogę.
Redaktor: O ja pierdzielę. Panów wolę nie pytać. Wyniki za trzy dwa jeden...
(pojawia się wykres bez nazwisk)
I miejsce - 302 głosy
II miejsce - 199 głosów
III miejsce - 127 głosów
IV miejsce - 99 głosów
V miejsce - 85 głosów
Redaktor: A teraz uwaga, piąte miejsce pan Kartofel (aplauz), czwarte miejsce pani Paragwajska (aplauz), trzecie miejsce pan Pizdryk (aplauz, redaktor się śmieje) Co za nazwisko, kurna. Ekhem, drugie miejsce zajmuje pan... Kozłowski!
Kozłowski: Kur(PIIP) mać, co?
Redaktor: Wygrywa pan Kiepski-Wspaniały!
Ferdek: O kurde.
(Kozłowski dzwoni)
Kozłowski: Co to ma kur(PIIP) być, co? No co, no co? Przegrałem, kur(PIIP)! Dzwoń do OKW! No... Nara, kur(PIIP) jego mać.
Redaktor: Panie Ferdku, niech pan w trzech słowach opisze swoje zwycięstwo.
Ferdek: O ja pierdzielę!
Redaktor: No, i zaje**ście! Kończymy, Stachu.
(z powrotem salon)
Mariola: I co teraz będzie?
Halina: Upadek!
Scena 5 (gabinet, Ferdek wchodzi za sekretarką)
Sekretarka: Tu jest pana gabinet, panie Ferdynandzie. Jakby pan czegoś potrzebował, to naciśnij pan takiego grzyba, co tu jest.
Ferdek: Dziękuję, kurde.
(sekretarka wychodzi, Ferdek naciska przycisk, przychodzi sekretarka)
Sekretarka: Słucham?
Ferdek: Piwa mi pani przyniesie.
Sekretarka: Się robi!
(sekretarka wychodzi, Ferdek naciska przycisk, sekretarka wraca)
Sekretarka: Słucham?
Ferdek: Wódki też pani przyniesie.
Sekretarka: Tak jest!
(sekretarka wychodzi)
Ferdek: Hehe, kurde.
(Ferdek naciska przycisk, sekretarka wraca)
Sekretarka: Tak?
Ferdek: Pani, że tak powiem, sekretarko, to ja se tera normalnie mogię rządzić?
Sekretarka: Oczywiście.
Ferdek: No i gitara, kurde!
(wbiega Kozłowski, wypycha sekretarkę)
Kozłowski: Proszę pana, co to za cyrk?
Ferdek: Jaki cyrk?
Kozłowski: Sfałszował pan wyniki wyborów, dobrze rozumiem?
Ferdek: Czyli co, pan nie akceptuje wyników?
Kozłowski: Jasne, że nie, kur(PIIP) mać. Jeszcze mnie pan popamiętasz, Tylko nie przychodź pan do mnie, jak pogrążysz pan osiedle w ruinie. Żegnam!
Ferdek: Alleluja, i do przodu, kurde.
(Kozłowski wychodzi)
Ferdek: O co mu, kurde, chodzi?
Scena 6 (korytarz, Boczek po kryjomu zakrada się do WC, w środku Ferdek)
Ferdek: Stop! Panie Boczek, nie zbliżaj pan się!
Boczek: Co jest, panie prezesie?
Ferdek: Panie, pan masz dożywotni zakaz wypróżniania się w tym kiblu pod karą pieniężną lub pozbawienia wolności do lat trzech włącznie, grubasie jeden ty.
Boczek: Panie, sam pan jesteś grubas.
Ferdek: Tak, ja jestem grubas? Ja jestem grubas? Przecie pan jest grubszy ode mnie.
Boczek: Chyba piętnaście lat temu, w mordę jeża.
Ferdek: O nie, tak być nie będzie, panie Boczek. Ja teraz wzywam policję i pan odpowiesz za ubiżanie głowie osiedla, kurde.
(obraz przyciemnia się i rozjaśnia ponownie, obok Ferdka i Boczka policjant)
Policjant: (wypisuje mandat)Obrażanie słowne Prezesa Rady Osiedla, nielegalne wypróżnianie się w toalecie na piętrze do tego nieprzeznaczonym dla karanego i groźby z wykorzystaniem słów o broni palnej.
Boczek: Panie, jak ja nawet broni palnej nie mam.
Ferdek: Nie kłam pan, panie Boczek. We rzeźni pracuje, tasaka do cięcia mięsa ma.
Policjant: Groził prezesowi bronią palną typu tasak.
Boczek: Panie, ale tasak przecie się nie pali.
Policjant: Nakładam na pana mandat w wysokości 200 złotych. (wręcza Boczkowi mandat) Miłej opłaty.
(policjant wychodzi)
Ferdek: A te dwie stówy to mi pan przyniesie.
(Ferdek odchodzi)
Boczek: A żebyś się pan kotletem mielonym udławił.
(Boczek pokazuje wała i odchodzi)
Scena 7 (kuchnia, Halina ugniata ciasto, Ferdek siedzi na krześle)
Halina: Wiesz co, w życiu bym nie pomyślała, że ty kiedykolwiek Prezesem Rady Osiedla zostaniesz. Kto na ciebie zagłosował, to ja się do teraz zastanawiam.
Ferdek: Przepraszam bardzo, a ty na mnie nie zagłosowałaś?
Halina: Ja zachowałam zdrowy rozsądek i na ciebie nie zagłosowałam. Ale Mariola i Waldek owszem.
Ferdek: Dobre dzieciaczki, kurde.
Halina: Tak, dopóki są po twojej stronie, to dobre. A tak to ty smarku, ty glucie, ty wężu, ty debilu i Bóg wie co jeszcze.
(wchodzi Boczek)
Boczek: Masz pan, panie Ferdku, te dwie stówy.
(daje dwieście złotych Ferdkowi)
Ferdek: No i po co było tak prawo łamać, panie Boczek? No, to teraz paszoł won.
Boczek: Do widzenia, pani Halineczko.
Halina: Do widzenia.
(Boczek wychodzi)
Halina: Powiesz mi, za co od niego wyciągnąłeś dwie stówy?
Ferdek: Halińcia, to są prywatne sprawy osiedlowe i nic ci do tego, kurde.
(Halina łypie wzrokiem na Ferdka)
Scena 8 (bazar Paździocha, Ferdek podchodzi do Mariana i daje mu dwieście złotych)
Ferdek: To za tę kampanię wyborczą.
Marian: No, lepiej późno niż wcale, jak to mówią.
(Ferdek ogląda bieliznę)
Marian: Spodobały się panu, panie Ferdku? Sprzedam je panu za sześć złotych.
Ferdek: Panie, czy te gacie są zatwierdzone przez Wrocławski Znak Użyteczności do Noszenia?
Marina: Nie, ale mają certyfikat CE.
Ferdek: Gówno mnie jakieś CE obchodzi, panie. Jak nie ma znaku wrocławskiego to są sprzedawane nielegalnie i ja dzwonię na policję.
Marian: A kiedy to wprowadzono?
Ferdek: Wczoraj.
(obraz przyciemnia się i rozjaśnia ponownie, obok Ferdka i Mariana policjant)
Policjant: Więc mówi pan, że sprzedawana tu bielizna nie ma certyfikatu WZUN, dobrze rozumiem?
Ferdek: Tak, proszę pana, a poza tym to jest menda, wrzód na zdrowym organizmie narodu i zdrajca narodu polskiego, panie.
Policjant: To będzie mandat w wysokości 200 złotych. (wręcza Marianowi mandat) Miłej opłaty.
(policjant odchodzi)
Ferdek: Dawaj pan dwie stówy!
Marian: O nie, tak dobrze nie ma, panie. Ja za nic nie zapłacę i ostrzegam, że ta sprawa trafi do prokuratury.
Ferdek: Tak jest, sprawa będzie w sądzie, że pan mandatu nie chce płacić. Żegnam!
(Ferdek odchodzi)
Scena 9 (korytarz, Marian i Boczek stoją pod WC)
Boczek: Panie, i on mi wtedy mandat wlepił i tak się skończyło.
Marian: Ja miałem to samo. Nie możemy na razie mu zapłacić, skoro sprawa ma trafić do sądu.
Boczek: Ale ja już mu dałem dwie stówy, w mordę jeża.
Marian: Trudno. Czekamy na niego. Jak tu przyjdzie, to z nim sobie porozmawiamy.
(Boczek chichocze, wchodzi Ferdek)
Marian: Stój pan, panie Ferdku.
Ferdek: Panie Paździoch, proszę zwracać się do mnie, panie prezesie.
Marian: Nie mówię i nie mam najmniejszego zamiaru mówić, panie Ferdku.
Ferdek: Marian! Spokój, bo na policję zadzwonię i panu mandat wlepi.
Boczek: W dupę nas pan pocałuj, bo my chcemy sobie to wyjaśnić, a pan się policją wykręcasz, w mordę jeża.
Marian: Właśnie, dopóki nie odda pan panu Boczkowi pieniędzy, my nie odpuścimy i sprawa trafi do sądu!
Ferdek: To ja zapraszam do siebie!
Scena 10 (salon, Ferdek, Marian i Boczek piją wódkę)
Marian: (pijany) I ja wtedy zostanę Ministrem Finansów, bo ja mam talent do obracania pieniędzmi.
Ferdek: (pijany) Panie, pan nimi nie obracasz, tylko pan je kradniesz, kurde.
Boczek: (pijany) A kim ja zostanę, w mordę jeża?
Marian: Pan możesz zostać Ministrem Żywności, panie Boczek. Tylko masz pan nią gospodarować, a nie żreć, karwasz twarz.
Ferdek: Cicho, bo o mnie będą mówić!
(w telewizorze redaktorka)
Redaktorka: Szanowni Państwo, witamy w programie "sPISkowcy". Dzisiaj w studio goszczę wrocławskiego przedstawiciela Osiedlowej Komisji Wyborczej, pana Szczepana Wszyszczydrowskiego.
Szczepan: Dzień dobry.
Redaktorka: Czy to prawda, że doszło do sfałszowania wyborów?
Szczepan: Nie tyle zostały one sfałszowane, co po prostu delikatnie przekłamane.
Redaktorka: A w jakim sensie?
Szczepan: No normalnie, pomyłka nastąpiła. Pan Ferdynand Kiepski zamiast liczby 302 głosów dostał 2 głosy. I tyle.
(z powrotem salon)
Ferdek: O kurde.
Marian: No to jednak żadnego Ministra Finansów nie będzie.
Scena 11 (korytarz, Ferdek siedzi pod WC, pali papierosa, wchodzi Kozłowski)
Kozłowski: O, pan Ferdek kochanieńki.
Ferdek: Panie prezesie, po pierwsze primo żaden kochanieńki, a po drugie primo ja żem myślał, że się pan nie odzywasz do mnie, kurde.
Kozłowski: No i tak było. Ale teraz, skoro wygrałem, to sytuacja się odwróciła.
Ferdek: Jak odwróciła?
Kozłowski: No jak to jak? Znowu możemy się wspólnie napić wódki.
Ferdek: Panie, łeb mnie boli, przyjdź pan kiedy indziej.
Kozłowski: Rozumiem, opłakuje pan porażkę. Wpadnę jutro. Do zobaczenia!
(Kozłowski wychodzi, Ferdek wstaje)
Ferdek: A żeby cię ch(PIIP) strzelił, kur(PIIP) twoja mać.
(Ferdek pokazuja wała w pustą przestrzeń)
KONIEC
WYSTĄPILI:
Ferdek - Andrzej Grabowski
Halina - Marzena Kipiel-Sztuka
Mariola - Barbara Mularczyk
Paździoch - Ryszard Kotys
Boczek - Dariusz Gnatowski
GOŚCINNIE WYSTĄPILI:
Kozłowski - Andrzej Gałła
Redaktor - Paweł Orleański
Redaktorka - Beata Rakowska
Szczepan - Krzysztof Dracz
Kartofel - Piotr Gąsowski
Pizdryk - Rafał Kwietniewski
Paragwajska - Katarzyna Galica
Policjant - Jan Jankowski
Sekretarka - Ewelina Żak
Tym samym nastąpił koniec sezonu. Komentarze mile widziane.