Już jest! Mój najnowszy scenariusz pt. "Kiepska strona Mocy". Wprowadziłem drobne zmiany w czterech pierwszych, wcześniej opublikowanych scenach, więc proszę o przeczytanie od początku. Miłej lektury! Zapraszam oczywiście do wyrażenia swojej opinii i wystawienia oceny!
[center]KIEPSKA STRONA MOCY [/center]
SCENA 1:
(Na ekranie telewizora „Okił” pojawia się słynny napis „Dawno dawno temu w odległej galaktyce…”, następnie pojawia się stylizowany napis
wraz z charakterystyczną melodią rozpoczynającą „Gwiezdne wojny”. Kamera obraca się i pokazuje Waldka siedzącego w fotelu. Waldek obraca się i krzyczy)
Waldek: Tatuś! Chodź bo się te no… Srar Warsy zaczynają!!!
(Ferdek szybko wchodzi do pokoju z siatka piwa w ręce. Kładzie ją na stole, a Waldek wyjmuje dwa „Mocne Fulle”)
Ferdek: O kurde! Dobrze ze mnie synek zawołałeś, bo bym kurde nie zdążył. Podaj mnie jednego Fulla. (Waldek podaje piwo, po czym obaj otwierają swoje Fulle i wypijają łyka).
Waldek: Powiem tak, że mnie te Srar Warsy to mnie one nawet trochę tak, ze tak powiem wzruszają…
Ferdek: No mnie też wzruszają, bo to bardzo prawda… wzruszający film jest… Prawda… Przecie tu prawda dobro walczy ze złem, Walduś…
Waldek: A ja to powiem szczerze, się cieszę że Jolaśka do tej Warszawy wyjechała… Zara by mi na jakie gówno tureckie, albo jakieś inne telenowele przełączyła i gówno byśmy mieli, nie Srar Warsy.
Ferdek: No, ja też mam szczęście, bo mama twoja, prawda, wyjechała do ciotki Lutki na wieś, a matka bardzo te serialowe gówna lubi…
Waldek: A my se siedzimy i porządne filmy oglądamy
Ferdek: No jak nie, jak tak.
(W tym momencie słychać szczęk tłuczonego szkła, a do salonu Kiepskich wpada jakaś duża kapsuła. Na Ferdka poleciał tynk. Ferdek zrywa się z fotela)
Ferdek (zdziwiony): O kurde! Co to kurde jest?
(Drzwi kapsuły otwierają się i wychodzą z niej droidy: R2-D2 i C3-PO. Za nimi ostrożnie idzie Luke Skywalker)
C3-PO: O dzień dobry! Jestem C3-PO, robot protokolarny, znam ponad 6 milionów języków i narzeczy… (R2-D2 piszczy), a to (pokazuje na R2-D2) mój kompan, droid R2-D2. (podaje Ferdkowi rękę)
Ferdek (zdziwiony): Witam, Ferdynand Kiepski jezdem, a to mój syn Walduś (Walduś się śmieje)
Luke: A ja nazywam się Luke Skywalker (Podaje rękę Waldkowi i Ferdkowi. Ferdek przestaje się dziwić tej sytuacji, rozluźnia się)
Ferdek (wesoło): Miło mi poznać… Może się panowie napiją piwka? A może czegoś (śmieje się) mocniejszego? (wyciąga z szafki pół litra)(Mówi pod nosem obracając flaszkę w dłoni) Kurde… Może nie starczyć… (Głośniej) Walduś, skocz no do Stasia po pół litra, albo nie… Czekaj… Skocz po litra, najwyżej później się dokupi… (śmieje się)
SCENA 2:
(Korytarz. Waldek wychodzi z mieszkania niosąc siatkę na zakupy. Wychodzi z korytarza. Kilka sekund później na korytarz wchodzi Boczek i podchodzi do drzwi kibla. Próbuje je otworzyć, ale okazują się zamknięte).
Boczek: Jesteś pan tam panie Ferdku, bo mnie się chce.
(Nie otrzymuje odpowiedzi, więc pyta znowu)
Boczek: Panie Paździochu, w mordę jeża, długo pan jeszcze tam będziesz? Bo mi się bardzo chce…
(Melodia „Marszu Imperialnego”. Drzwi kibla otwierają się i wychodzi z nich Darth Vader. Staje naprzeciwko przerażonego Boczka. Muzyka przestaje grać)
Vader: Paszoł won! (pokazuje ręką drzwi) Grubasie! (słychać charakterystyczny oddech Vadera).
Boczek: Aaaaaa!!!
(ucieka z korytarza na swoje piętro. Znowu rozlega się „Marsz Imperialny”. Kamera znowu pokazuje Vadera, który odwraca się i wchodzi do mieszkania Paździochów. Chwile potem z mieszkania wychodzi czterech szturmowców. Dwaj z nich zaczynają pełnić wartę przed mieszkaniem Paździocha, trzeci pod kiblem, a czwarty pilnuje drzwi na korytarz. )
SCENA 3:
(Salon Ferdka. Kiepski polewa wódką do czterech kieliszków. Jeden daje Luke’owi. Próbuje drugiego wręczyć C3-PO. Robot jednak nie chce wziąć kieliszka)
Ferdek: No weźże… Nie napijesz się z nami?
C3-PO: Przykro mi, ale mój program zabrania mi picia alkoholu…
Ferdek: A dupa tam program! Bierz! (C3-PO bierze kieliszek)
C3-PO: Potraktujmy to jako czyszczenie czujników…
(R2-D2 piszczy. Ferdek bierze trzeci kieliszek i pochyla się nad robotem)
Ferdek: A ty?
(R2-D2 wyciąga mały chwytak i bierze kieliszek. Ferdek bierze swój kieliszek)
Ferdek: No to… Za te nasze galaktykie (wypijają. R2-D2 wciąga chwytak do środka, po chwili wyciąga z pusty kieliszek. )
Luke: Wyczuwam przypływ mocy. Poproszę jeszcze.
Ferdek: Bo to dobra wódka, a nie żadna berbelucha za 8,50.
(Ferdek rozlewa drugą kolejkę. W tym czasie R2-D2 zaczyna intensywnie kręcić górną obrotową częścią. Odjeżdża pod ścianę i zamiera w bezruchu.)
Ferdek (zdziwiony): A jemu co się stało?
C3-PO: Artu przeczyścił czujniki, to teraz restartuje się do ustawień fabrycznych. To potrwa dwie godziny.
Ferdek: Ale żeby po jednym kieliszeczku?
C3-PO: My roboty mamy słabe głowy…
Ferdek: No to na drugą nóżkę (śmieje się. Wypijaja kolejkę)
Ferdek: A powiedz mi Luke, jak to tam u was w kosmosie jest z alkoholem?
Luke: Słabo. Najbliższy monopolowy dwa parseki od domu i to słabo wyposażony… Jeszcze szturmowcy sprawdzają, czy toś alkoholu bez akcyzy nie przewozi… Poczekaj… Zaraz ci coś pokażę. (Wyciąga rękę i za pomocą Mocy rozlewa następną kolejkę)
Ferdek: O kurde! Ale jaja! To można na imieninach pokazywać, takie jajca by były…
Luke: Moc jest w tobie silna, Ferdek. Czy chcesz zgłębić jej tajniki?
Ferdek: No jak nie, jak tak. Kurde!
SCENA 4:
(Korytarz. Szturmowcy pełnią wartę tak jak ustawili się pod koniec sceny 2. Rozlega się melodia „Marszu Imperialnego”. Z mieszkania Paździocha wychodzi Darth Vader, za nim Paździoch w płaszczu Imperatora Palpatine z założonym kapturem. Powoli przechadzają się po korytarzu.)
Vader: Mistrzu, wyczułem silne zaburzenie mocy pochodzące stamtąd (pokazuje drzwi mieszkania Kiepskich). Czuję też, że Luke znajduje się tam…
Paździoch: Spokojnie, Lordzie Vader, tam mieszka ten stary, wąsaty alkoholik Kiepski. Jedyna moc jaka wyczuwam u niego to moc piwska, papierosów i wódki! Normalna ludzka patologia… A jeżeli chodzi o waszego syna… Przyślijcie go do mnie… Musi przejść na ciemną stronę…
Vader: Tak jest, mistrzu!
Paździoch: Aha i uważajcie, żeby ten grubas Boczek się tu nie kręcił… Znowu podpieprzy żarówkę i papier z kibla…. A właśnie mi się skończyły…
(doszli do drzwi wyjściowych, więc zawracają z powrotem w stronę mieszkania)
Vader: Też wydał mi się podejrzany, dlatego rozkazałem ustawić warty. Ale myślę, że po tym jak przegoniłem stąd tego grubasa to długo się tu nie pojawi…
(Paździoch śmieje się)
Paździoch: Dobrze… Dobrze… Pozwolisz teraz, że udam się… Na stronę… ( wchodzi do kibla. Vader podchodzi do szturmowca stojącego przy kiblu)
Vader: Kręcili się tu jacyś podejrzani osobnicy?
Szturmowiec: Posłusznie melduję, że nikt się tu nie kręcił!
Vader: Dobrze. Zachować czujność! Wróg nie śpi!
Szturmowiec: Tak jest!
(Paździoch wychodzi z kibla)
Paździoch: Gdyby pojawił się Kiepski to puścić go do kibla. No… chyba, że mi się w tym samym czasie też zachce… (ściszonym głosem do Vadera) Lordzie Vader, weźcie kilku szturmowców i zacznijcie realizację planu. Boczek to idiota, ale może coś podsłuchać i chlapnąć gdzie nie trzeba… Tak samo ta kretynka, Jolanta, synowa Kiepskiego… Jakby co, to zatrzymać i powiadomić. Już ja dopilnuję, żeby nie było kłopotów…
(Vader wykonuje gest ręką, dwóch szturmowców wychodzi z mieszkania Paździocha, kolejnych dwóch schodzi z warty i razem z Vaderem wychodzą. Paździoch wraca do mieszkania, na korytarzu zostaje dwóch szturmowców: jeden pod mieszkaniem, drugi pod kiblem).
SCENA 5:
(Noc. Piwnica. Na środku stoi skrzynka, na niej dwa kieliszki i słoik ogórków. Obok dwa taborety. Wchodzi Ferdek w piżamie i skarpetach. Czeka na niego przerażony Boczek również w piżamie i z wódką w ręku)
Boczek (ze strachem): Panie Ferdku, dobrze żeś pan jest. Nikt za panem nie szedł?
Ferdek: Nie panie, nawet na mnie zbytnio uwagi nie zwrócili. Rozlewaj pan.(Boczek rozlewa wódkę do kieliszków. Ferdek siada na taborecie i bierze kieliszek do ręki)
Ferdek: To niech moc będzie z nami
(wypijają)
Ferdek: Dobra wódka
Boczek: No jak nie, jak tak w mordę jeża. Ale panie Ferdku ja nie tylko po to pana wezwałem tu dzisiaj.
Ferdek: To po co?
Boczek: Bo się u was dziwne rzeczy na piętrze dzieją.
Ferdek: A dzieją się. No i co z tego?
Boczek: No jak to, panie. Taki jeden czarny w pelerynie to mnie wczoraj z kibla wygonił, jeszcze się ze strachu trzęsę, w dupę węża!
Ferdek: I dobrze, że wywalił, bo pan tam nie mieszkasz, tylko u siebie na górze. I papier pan kradniesz i żarówki, są ludzie, świadkowie!
Boczek: Panie, nie obrażaj pan, dobre? To co, kieliszeczka na zgodę? (nalewa wódkę)
Ferdek: Panie Boczek, mnie normalnie panie puszczają do kibla i mogę se robić co mi się żywnie podoba. Pewnie pan podpadłeś mendzie Paździochowi, on się teraz mści i wynajął czarnego. Panie, mnie te nielegalne biznesy Paździocha nie obchodzą i powiem więcej: we dupie to mam! To co? Gul, gul, bo procenty uciekają. (wypijają po kieliszku)
SCENA 6:
(Noc. Korytarz. Dwaj szturmowcy pełnią wartę jak pod koniec sceny 4. Słychać kroki na klatce schodowej. Na korytarz wchodzi Jolanta. Skrada się. Podchodzi do szturmowców.)
Szturmowiec I: Stać! Proszę okazać dokumenty!
Jolasia: A co to, kuźwa? (podaje dowód)
Szturmowiec I (czyta): Jolanta Pupa – Kopciarz – Kiepska… (do szturmowca II) Powiadom Imperatora.
(do Jolanty) Musimy panią zatrzymać, przykro mi.
Jolasia: Jak to, kuźwa?
(Szturmowiec II puka w drzwi Paździochów. Rozlega się „Marsz Imperialny” i wychodzi Paździoch z Vaderem)
Paździoch: Co się dzieje, karwasz twarz! (zauważa Jolantę) A co my tu mamy… Hm… Co pani tu robi?
Jolasia: No ja właśnie tak szłam rodziców, rodzicieli odwiedzić…
Paździoch: Pierdu, pierdu, pani Pupciu - Dupciu! O trzeciej w nocy? Ja pani zaraz pokaże, jak to ładnie okradać po nocy uczciwych ludzi i zakłócać ciszę nocną! (Do szturmowców) Dobra robota! Niech dołączy do tej starej jędzy.
Jolasia: Panie Paździoch, to jakieś nieporozumienie… (szturmowcy zabierają ją do pustostanu. Po chwili z pomieszczenia wydobywa się dym i słychać urwany krzyk Jolanty)
Jolasia (krzyczy): Nieeeeeeee!!!
Paździoch: No i gitara. (Vader wchodzi do mieszkania, szturmowcy wychodzą z pustostanu. Drzwi Kiepskich się otwierają i wychodzi Ferdek)
Ferdek: Coś się stało, panie Paździoch? Cisza nocna jest!
Paździoch: Nic się nie stało panie Ferdku, wyganialiśmy Boczka z kibla. Dobranoc panu.
Ferdek: Bezczelny grubas. Dobranoc, panie Marianie.
(Ferdek i Paździoch wracają do swoich mieszkań, a szturmowcy na wartę)
SCENA 7:
(Salon. Ferdek stoi z zawiązanymi oczami i mieczem świetlnym w stroju rycerza Jedi. Przed nim lata strzelająca kulka. Obok telewizora stoi Luke z droidami. Ferdek próbuje trafić mieczem w kulkę, ale nie udaje mu się)
Luke: Zaufaj Mocy, Ferdek. Ona cię poprowadzi.
Ferdek: (próbuje trafić kulkę, ale nie udaje mu się) Kurde, kurde… Jeszcze trochę… (zdejmuje opaskę i gasi miecz) To na nic. Już pięć godzin staram się trafić tą głupią kulkę, a ona mi cały czas w dupę strzela. Gdzie jest Walduś? Miał po piwo skoczyć…
(Wbiega Waldek z siatką piwa. Jest przerażony i krzyczy)
Waldek (przerażony): Tatuś, ta menda…(nie może złapać tchu) Ta menda…
Ferdek: Łyknij synku browarka, to przejdzie. (Waldek wyjmuje piwo, otwiera i wypija. Potem podaje drugiego browara Ferdkowi)
Waldek: Pij tatuś, bo jak ci zaraz coś powiem to nie uwierzysz
Ferdek: Co się stało?
Waldek: Paździoch se normalnie Gwiazdę Śmierci buduje i chce se normalnie to wszystko i wszystkich rozdupcyć i polecieć se w kosmos i ze kosmitkami se barabarzyć normalnie.
Ferdek: Paździoch? No widziałem, że się za Imperatora przebiera i szturmowców trzymie, ale tego to się nie spodziewałem. Myślałem, że po prostu odbiło łysej pale po tym jak maraton Srar Warsów se w nocy zrobił. Kurde! Luke! Daj mnie te kulkie! (zawiązuje sobie oczy, zapala miecz świetlny. Luke wypuszcza kulkę. Ferdek dopija piwo i jednym cięciem przecina kulkę)
Luke (pod wrażeniem): Brawo Ferdek. Jesteś gotowy na bycie rycerzem Jedi
Ferdek: A teraz dawać mnie tę mendę!
SCENA 8:
(Korytarz. Rozlega się „Marsz Imperialny”. Paździoch, Vader i szturmowcy wychodzą z mieszkania Paździocha)
Paździoch: To już koniec Lordzie Vader. Dzisiaj urzeczywistni się nasze marzenie o potędze. Musicie tylko zamontować ten laser. Tylko tyle nas dzieli od panowania nad całym tym bajzlem, który w końcu się musi rozdupcyć. I rozdupcy się dzięki nam. Ku chwale Imperium!
Szturmowcy (chórem): Ku chwale!!!
Paździoch: I niech Moc będzie z nami, karwasz twarz!
(Szturmowcy ustawiają się dwójkami i maszerując wychodzą z korytarza. Idą nawet ci, którzy pełnili wartę. Za nimi kroczy Darth Vader. Paździoch patrzy na nich, dopóki Darth Vader nie zniknie za drzwiami. Następnie wchodzi do kibla. Drzwi Kiepskich się otwierają i wychodzą stamtąd Luke i Ferdek w strojach rycerzy Jedi. Za nimi stoi Waldek z siatką browarów w ręce. Paździoch wychodzi z kibla)
Ferdek: Wiemy co pan knujesz, panie Paździoch! Pan żeś jest zwykła menda!
Paździoch: Dla pana Darth Menda! (wychodzi na środek korytarza i włącza czerwony miecz świetlny. Ferdek i Luke zrzucają płaszcze i włączają swoje miecze)
Ferdek: Niedoczekanie, panie Paździoch! Luke, ja sobie z nim poradzę, a ty się zajmij Vaderem.
(Zaczyna się walka pomiędzy Ferdkiem i Paździochem. Luke wychodzi z korytarza, by dopaść Vadera. W walce Ferdka z Paździochem, Paździoch dominuje, Ferdek cofa się. Nagle Ferdek upada.)
Paździoch: To już koniec, panie Ferdku!
Waldek: Nie! Łap tatuś! (Rzuca Ferdkowi browara. Ferdek wypija piwo, staje i walczy z Paździochem, spychając go w stronę drzwi na klatkę schodową. Paździoch przewraca się w progu. Słychać dźwięk spadania ze schodów. Ferdek gasi miecz)
Ferdek: No i gitara. Menda łysa jedna… Walduś, Cycu, dajże mnie browarka.
Waldek: Kiedy nie ma tatuś.
Ferdek: Kurde, akurat w takim momencie… To nic, leć do Stasia.
(Waldek wychodzi, wchodzi Boczek)
Boczek: Panie Ferdku, ja żem słyszał że coś się tu dzieje i ktoś ze schodów se normalnie spadł.
Ferdek: No panie, menda się doigrała, jak pan sam widzi.
Boczek: Patrz pan! (pokazuje na niedomknięte drzwi do pustostanu). Ciekawe co on se tam trzymał.
Ferdek: Jak pan chce to niech pan włazi, mnie to nie interesuje (Boczek wchodzi, po chwili łychac krzyk)
Boczek (przerażony): Aaaaaa!!!
Ferdek: Co jest kurde? (Również wchodzi do pustostanu. Po chwili wynoszą stamtąd Paździochową zamrożoną w karbonicie)
Boczek: W mordę jeża! To trzeba na policję zgłosić!
Ferdek: Mało pan masz kłopotów? Pomóż pan kobiecie, a nie zajmuj się pan głupotami.
Boczek: Ale jak w mordę jeża?
Ferdek: A jak pan coś mrożone masz, to jak se to smażysz, co?
Boczek: No na masełku panie, tak lubię
Ferdek: No to weź pan masełko, patelnię i rozmróź se pan Paździochową.
Boczek: Ale ja se takiej dużej patelni nie mam.
Ferdek: To już nie mój problem. Dawaj pan, wnosimy ją (wnoszą ją do mieszkania Paździocha. Po chwili stamtąd wychodzą)
Boczek: A gdzie pańską synową wynieść? Do pana?
Ferdek: Panie, synową to ja się sam zajmę… (Słychać huk, kamienica drży w posadach. Bohaterowie padają na ziemię.)
Boczek: Co to było w mordę jeża?
(Wbiega Waldek z siatką pełną browarów)
Waldek: Tatuś, Luke se normalnie Paździochową Gwiazdę Śmierci rozpierdzielił! (Rozdaje piwo Ferdkowi i Boczkowi)
Ferdek: I w tej uroczystej chwili… Zimne piwo od Stasia!
(Wchodzi Luke. Waldek podaje mu piwo)
Waldek: Masz Luke, chlapnij sobie (Wszyscy otwierają piwo i wypijają łyka. Ferdek obraca się prosto do kamery)
Ferdek: I gitara! Kurde!
SCENA 9:
(Noc. Sypialnia Kiepskich. Ferdek i Halina leża w łóżku. Na zewnątrz słychać deszcz. Od czasu do czasu błyska się i słychać pioruny)
Halina: I wiesz Ferdziu, że ta Helka od wujka Staszka to ona znowu w ciąży jest? Które to już będzie dziecko? Trzecie… Czwarte? Tak, czwarte. Ciotka mi opowiadała, bo już ja na chrzciny zaprosili. A Wieśka od wujka Władka znowu sobie jakiegoś chłopa znalazła… Który to już będzie? Drugi? Trzeci chyba… Ferdek! (trąca Ferdka) Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Ferdek: Słucham, Halinka, słucham, ale już trzeba iść spać, żeby rano do roboty wstać.
Halina: Ferdek! Ty mnie już w ogóle nie słuchasz! Bo pewnie działy się tu ciekawsze rzeczy jak mnie nie było! Przyznaj się, piliście cały czas!
Ferdek: Nic się nie działo Halinko, nie piliśmy...
Halina: Akurat Ci uwierzę. No dobra, nie będę robić afery, przyznaj się coś tu robił beze mnie.
Ferdek: Nic żem nie robił, telewizorek oglądałem, czasem z Paździochem trochę się kłóciliśmy pod kiblem… W pośredniaku nawet byłem…
Halina: I co?
Ferdek: I nic. Maja dzwonić, kiedy znajdą coś dla ludzi z moim wykształceniem.
Halina: A Jolasia jeszcze nie wróciła z Warszawy?
Ferdek: Nie wróciła i z tego co wiem to nieprędko wróci, dobranoc.
(Kamera pokazuje róg pokoju, gdzie o ścianę w charakterze ozdoby stoi Jolasia zamrożona w karbonicie. Słychać grzmot, a błyskawica oświetla twarz Jolanty).
[center]
KONIEC[/center]