WAŻNE:
Pomóż przetrwać forum - zbiórka na dalszą działalność! Przekaż dowolną kwotę przelewem poprzez PATRONITE lub PAYPAL
- KLIKNIJ po szczegóły!
Możesz nas wesprzeć poprzez: Blik, przelew SMS | PATRONITE.PL || PayPal.com (kliknij: paypal lub płatność kartą)
Dla osób, które pomogą ranga Zasłużeni + wyróżnienie nicka kolorem i pogrubieniem. DZIĘKUJEMY!
Miałem już taki pomysł od dawna żeby połączyć te dwa seriale - mianowicie "Kiepskich" oraz "Graczyków". W końcu napisałem scenariusz, w którym kilku bohaterów znanych z serialu "Graczykowie czyli Buła i Spóła" wprowadza się do Kiepskich i perypetie z tym związane. Dla tych, którzy nie przepadają za "Graczykami" powiem, że w zdecydowanej większości przeważać będą bohaterowie ŚWK. Odcinki będę starał się dodawać regularnie, 3-4 razy w tygodniu. Będzie ich razem 12. Piszcie od razu czy jesteście zainteresowani czytaniem i jak wam się podoba. Jeśli nie będzie zainteresowania to nie będę kontynuował dalej.
ODCINEK 1
„PRZEPROWADZKA”
SCENA 1.
Noc. Sypialnia w mieszkaniu Kiepskich. FERDEK i HALINKA leżą w łóżku i śpią. Słychać pukanie do drzwi.
FERDEK: Kogo tam znowu niesie?
FERDEK wstaje z łóżka i idzie otworzyć drzwi.
FERDEK: Ide, kurde! Czego kurde! Noc jest, kurde!
FERDEK otwiera drzwi. Za drzwiami stoi PAŹDZIOCH.
FERDEK: Co jest, kurde! PAŹDZIOCH: 3 w nocy jest i porządni obywatele śpią! FERDEK: No właśnie! PAŹDZIOCH: No właśnie, a nie porządni siedzą i piją wódkę.
PAŹDZIOCH wyciąga z kieszeni pół litra wódki.
PAŹDZIOCH: Można?
SCENA 2.
Noc. Kuchnia w mieszkaniu Kiepskich. PAŹDZIOCH i FERDEK siedzą przy stole, na którym stoi butelka wódki i dwa kieliszki.
FERDEK: No, ale jak to, co pan pierdzieli, tutaj mieszkanie kupił, w tym chlewie? PAŹDZIOCH: Tak, też mnie to na początku zdziwiło. Podobno to jest bardzo poważny człowiek, lekarz i do tego ginekolog. FERDEK: E, panie to on tu długo nie pomieszka. Pamiętasz pan tą Podlaską, jak się wprowadziła i ile mieszkała? 2 tygodnie nawet nie minęły, a już pakowała manatki, jak tylko poznała Boczka. PAŹDZIOCH: O tak, Arnold Boczek to jest osobnik, którego nikt nie chciałby bliżej poznać. FERDEK: A mnie się wydaje, że Boczek celowo wtedy chciał tą Podlaską wykurzyć, a wiesz pan dlaczego? PAŹDZIOCH: Dlaczego? FERDEK: Żeby móc dalej swobodnie wypróżniać się na naszym piętrze. PAŹDZIOCH: No faktycznie, chyba masz pan rację. To co, napijmy się! FERDEK: No, to jedno nam pozostało, panie.
SCENA 2.
Salon w mieszkaniu Bułkowskich. Na środku stoją WALDUŚ i BUŁA. WALDUŚ ubrany jest w garnitur i szykuje się do wyjścia, na podłodze stoją jego dwie walizki, żegna się z ojcem.
BUŁA: Trzymaj się synu, uważaj na siebie... WALDUŚ: Będę uważał. BUŁA: Ubieraj się ciepło, myj zęby po każdym posiłku... WALDUŚ: Dobrze. BUŁA: I zachowuj się tam jakoś kulturalnie, żeby wstydu nie przynieść ojcu. A gdzie ty to tam jedziesz dokładnie, synu? WALDUŚ: No do Wrocławia, do pracy. Przecież mówiłem tacie tysiąc razy. BUŁA: No wiem, że do Wrocławia, ale jaki tam jest adres, dokładnie. WALDUŚ: A po co tacie adres? BUŁA: Jak to po co adres, a jakbym tak chciał cię odwiedzić przypadkiem, to gdzie pójdę jak nie będę znał adresu? Myślisz ty trochę? Nie wiem po co ty te studia kończyłeś, zamiast ginekologiem to ty powinieneś zostać templariuszem. WALDUŚ: Templariuszem? A czemu? BUŁA: Boś tępy! Jak stado pędzących imadeł! Mów ten adres! Ośle jeden ty... WALDUŚ: Adres to jest Wrocław... BUŁA: Oj, no wiem, że Wrocław! A dalej? WALDEK: Ulica Ćwiartki 3/4. BUŁA: No i bardzo dobrze, trzeba było tak od razu. A nie kręcić i własnemu ojcu łgać! A teraz pożegnaj się z ojcem, bo to ja wiem czy my się jeszcze kiedyś zobaczymy? WALDUŚ: Pa, tato.
WALDUŚ całuje ojca w policzek, bierze walizki i wychodzi z mieszkania.
BUŁA: No pa synku, pa.
BUŁA wchodzi do kuchni, stoi tam RYSIA. BUŁA rozgląda się i nagle zaczyna płakać.
RYSIA: Co ty, płaczesz Bułuś? BUŁA: Nie mam już syna, syn mi opuścił rodzinne gniazdo... za chlebem!
BUŁA rozgląda się po szafkach, przestaje płakać, bierze pusty woreczek po pieczywie i rzuca nim na podłogę.
BUŁA: No i słusznie zrobił, bo w tym domu nawet chleba nie ma! Pułki aż świecą pustkami! RYSIA: To ja skoczę kupić do spożywca.
RYSIA wychodzi, BUŁA znów zaczyna płakać.
BUŁA: Syn mnie opuścił...
SCENA 3.
Korytarz w kamienicy Kiepskich. Wchodzi WALDUŚ, w rękach trzyma walizki, rozgląda się. Z kibla wychodzi Paździoch.
PAŹDZIOCH: Panie, czego tu! WALDUŚ: Dobry wieczór, ja tutaj mam zamiar się wprowadzić. Bułkowski. PAŹDZIOCH: W takim razie będziemy sąsiadami! Marian Paździoch jestem, bardzo mi miło! WALDUŚ: Mnie również! Widzę, że w tej kamienicy mieszkają bardzo kulturalni ludzie. PAŹDZIOCH: No tego to bym raczej nie powiedział. WALDUŚ: Tak? A dlaczego? PAŹDZIOCH: Widzi pan te drzwi, o tam naprzeciwko? (Wskazuje ręką na mieszkanie Kiepskich) Tam mieszkają Kiepscy. WALDUŚ: Dlaczego kiepscy, że niby tacy słabi? PAŹDZIOCH: Nie, nie o to chodzi, to tylko nazwisko. Ale akurat w tym przypadku w pełni odzwierciedla charakter i zachowanie tej rodziny. Ferdynand Kiepski to bezrobotny menel, pijak i alkoholik! A jego syn Waldemar to osiedlowy dres i chuligan. WALDUŚ: No to nie ciekawie. PAŹDZIOCH: Nie ciekawie? A to dopiero początek! Na górze mieszka otyły, ociężały umysłowo rzeźnik, Arnold Boczek. Proszę pana: pijak, debil i złodziej! WALDUŚ: Dobrze wiedzieć. Ale pozwoli pan, że skorzystam z toalety? PAŹDZIOCH: Oczywiście, ale za opłatą ma się rozumieć. WALDUŚ: Za opłatą? PAŹDZIOCH: No tak, toaleta jest moją własnością prywatną, tutaj wszyscy płacą mi za jej korzystanie. WALDUŚ: To ile się należy? PAŹDZIOCH: No tym razem pozwolę panu skorzystać gratis. Ale niech pan pamięta, kluczyk u mnie w mieszkaniu, opłata 2,50. Stoi? WALDUŚ: Stoi. PAŹDZIOCH: To do widzenia.
SCENA 4.
Salon Kiepskich. FERDEK siedzi w fotelu, wchodzi HALINKA w stroju pielęgniarki.
HALINKA: Ferdek! Poznałam dzisiaj naszego nowego sąsiada. FERDEK: Tak? No i co z tego. HALINKA: A no to, że to bardzo fajny chłopak. Pracuje u nas w szpitalu. Może by go tak z naszą Mariolą zapoznać? FERDEK: No a myślisz, że on się nadaje dla naszej Mariolki? HALINKA: No a czemu nie? Słuchaj pracę ma porządną, lekarz w końcu. Mieszkanie ma własne, mieszka sam. FERDEK: No i blisko kibla. Może to nie takie głupie jest?
Wchodzi MARIOLKA
MARIOLKA: Co nie jest takie głupie? HALINKA: A nic takiego... a ty poznałaś może tego naszego nowego sąsiada? MARIOLKA: Tego buraka? No widziałam go na korytarzu, wygląda jak pół dupy zza krzaka. FERDEK: Mariola! Jak ty się wyrażasz? To jest bardzo porządny chłopak! HALINKA: Właśnie. Kulturalny, na poziomie. MARIOLKA: Kulturalny i na poziomie to niech idzie do teatru telewizji, a ja na dyske muszę iść. To nara. (Wychodzi) FERDEK: No i widziałaś Halinka! Ta twoja córka im starsza to coraz głupsza się wydaje. Bękarta żem wyhodował na własnym, prywatnym łonie.
SCENA 5.
Korytarz w kamienicy Kiepskich. FERDEK wychodzi z mieszkania, podąża w kierunku toalety. Z kibla wychodzi WALDUŚ.
WALDUŚ: O dzień dobry! FERDEK: Dzień dobry. WALDUŚ: Pan też korzysta z toalety? Bo za 2,50 to się trochę nie opłaca? FERDEK: Jakie 2,50? Co pan pierdzielisz? WALDUŚ: No 2,50 pan Paździoch pobiera za korzystanie z toalety. Ja to normalnie to korzystam w pracy, bo tu to prędzej zbankrutuję. No ale teraz muszę lecieć, bo się spieszę. Do widzenia. (Wychodzi) FERDEK: O żesz kurde! Tak być nie będzie!
Ze swojego mieszkania wychodzi PAŹDZIOCH.
FERDEK: O panie Paździoch! Dobrze, że pana widzę. PAŹDZIOCH: O co się rozchodzi? FERDEK: O opłaty co pan nielegalnie pobierasz od lokatora! Panie to jest publiczna toaleta, a nie pański prywatny wychodek! PAŹDZIOCH: Publiczno-prywatna jeśli już. A poza tym to panie! Nie szalej pan. To przecież niezły pomysł. Chłopak niczego się nie spodziewa i płaci za korzystanie. A kasą możemy się podzielić po połowie. FERDEK: No dobra, no właściwie to nie jest takie głupie. PAŹDZOCH: To jesteśmy kwita! FERDEK: A panie, a co z Boczkiem? Grubas dalej wypróżnia się na naszym piętrze! PAŹDZIOCH: No to się pogoni debila i szlus! FERDEK: Dobra, ale jak pan chcesz to zrobić? PAŹDZIOCH: Siłą argumentów! Poza tym nie martw się pan. Już ja mam swoje sposoby.
SCENA 6.
Korytarz, noc. Wchodzi BUŁA z walizką. Rozgląda się po korytarzu, podchodzi do drzwi pustostanu. Szarpie za klamkę, jednak drzwi są zamknięte. Zaczyna szarpać mocniej. Na korytarz wchodzi WALDUŚ.
WALDUŚ: Ludzie! Ratunku! Złodziej, okraść mnie chcą! Ludzie! BUŁA: Cicho, czego się drzesz! WALDUŚ: Tata? BUŁA: No a niby kto? WALDUŚ: Ale co tata tu robi? BUŁA: No przyjechałem odwiedzić syna. Takie to dziwne jest? Lepiej mi powiedz gdzie ty się włóczysz! Po nocy! A jakby tu teraz zamiast mnie to prawdziwy złodziej włamał się do mieszkania?! Wszystko by ci wyniósł, nawet byś się nie zdążył zorientować! Ty ośle jeden ty. WALDUŚ: Ale przecież zamknąłem drzwi. BUŁA: Tak, zamknąłem drzwi. A co ty myślisz, że to jakiś problem jest dla złodzieja otworzyć taki zamek? Raz dwa i powynosiłby ci co tam masz najcenniejszego. (do siebie, po cichu) Za wiele to by tego nie było... WALDUŚ: A na długo tata przyjechał? BUŁA: Co? To ja ledwo przyjechałem a ty już się pytasz czy na długo? To może ja od razu spakuję się i wyjadę! Będziesz miał z głowy, starego ojca... (płacze, po chwili znów krzyczy zdenerwowany) I w ogóle to do środka mnie nie wpuścisz?! Będziemy tak na korytarzu tak stali?! Co ja mam za syna!
cdn.
Ostatnio zmieniony 2015-09-04, 09:07 przez Biegacz, łącznie zmieniany 1 raz.
Fajnie i lekko się czyta ten serialik Więc chętnie się przekonam jakie są dalsze losy bohaterów
Plusy:
-wizyta Paździocha w nocy, wspomnienie Podlaskiej i dyskusja na temat nowego sąsiada
-scena u Buły w mieszkaniu, w dobrym stylu "Graczyków", ale nie da się nawet opisać z jaką ekspresją i gestami Buła by to wszystko mówił
-Paździoch wykorzystujący łatwowierność i naiwność Waldusia, by na nim zarobić. W końcu jest nowy i nie wie jakie są realia. A Paździoch łasy na kasę jak zwykle
-Ferdek w rozmowie o Mariolce bierze pod uwagę, że Walduś mieszka blisko kibla
-Mariola obraża Walusia Reakcja rodziców
-oszustwo Paździocha wychodzi na jaw
-przyjazd Buły i pouczenie syna o złodziejach
-Buła wywołał u syna poczucie winy, mówiąc że chce się go od razu pozbyć
Poranek, kamienica Kiepskich, korytarz. FERDEK w piżamie wychodzi z mieszkania i idzie w kierunku kibla. Z pustostanu wychodzi BUŁA ubrany w szlafrok.
FERDEK: Panie kto pan jest, co pan tu robisz? BUŁA: Ja tu jestem nowym sąsiadem, wprowadziłem się do syna. Moje nazwisko Bułkowski... FERDEK: Ferdynand Kiepski. Ale panie on miał sam tu mieszkać? BUŁA: A wie pan, ten mój syn Walduś to pierdoła taka. Ani sobie nic sam nie ugotuje, nie posprząta. Tylko do bab go ciągnie. Tak ma! FERDEK: No co pan poradzisz, młodość panie musi się wyszumieć. BUŁA: No ale on to jest kompletnie niesamodzielny! Zaraz wszystkie pieniądze to by przepił, przehulałby na tych dyskotekach. Dla tego musiałem przyjechać! Nie ma to tamto. FERDEK: Panie ja sam mam córkę w tym wieku, coś wiem na ten temat! Dobra panie. Wybaczy pan, ale ja muszę za potrzebą. (Wchodzi do kibla) BUŁA: Proszę bardzo. A panie Ferdek! A może ja bym tak wpadł do państwa na obiad co? Poznalibyśmy się lepiej, zjedli po ciasteczku. A może nawet jakiegoś kielicha wypili co?! FERDEK: (Wychyla się z toalety) Kielicha bardzo chętnie. BUŁA: No to ja wpadnę.
SCENA 2.
Korytarz, BUŁA stoi przed drzwiami Kiepskich ubrany w garnitur. Trzyma kwiaty oraz butelkę wódki. Puka do drzwi. Zostaje pokazany Ferdek.
FERDEK: Idę! Idę! (otwiera drzwi!) O! Pan Bułkowski! Wchodź pan! BUŁA: To prezent dla gospodarza domu (wręcza butelkę wódki) FERDEK: O! Takie prezenty to ja lubię dostawać! BUŁA: Może ja zdejmę buty? FERDEK: A nie trzeba! BUŁA: A zdejmę, noga mi trochę odpocznie. Wie pan moja praca polega głównie na chodzeniu... FERDEK: To ja mam tutaj takie zapasowe pantofelki. Proszę do środka. Halinka! Gościa mamy!
BUŁA wchodzi do salonu, za nim wchodzi FERDEK. W Salonie na środku stoi stół, obok niego Halinka i Mariolka.
FERDEK: Pan pozwoli, że przedstawię: moja niedoceniona małżonka Halinka i moja córcia Mariolcia. BUŁA: Bardzo mi miło poznać tak piękne panie! Bułkowski! (całuje w rękę Halinkę) HALINKA: Halina Kiepska, bardzo mi miło! BUŁA: A to dziewczę przecudnej urody to zapewne szanowna córeczka? Miło poznać! (całuje w rękę MARIOLKĘ) MARIOLKA: Ale pan miły! HALINKA: Proszę, może pan usiądzie!
Wszyscy siadają do stołu.
BUŁA: A może mówmy sobie po imieniu! Tak będzie prościej! HALINKA: A jak pan ma na imię właściwie? BUŁA: Halinko, mów mi Buła! Wszyscy tak na mnie mówią. FERDEK: To co Buła! Może po kieliszeczku! HALINKA: Poczekaj Ferdek, może by pan na początek coś zjadł? BUŁA: Ale jaki pan? Jaki pan? Mówiłem przecież, że Buła! Pewnie, że po kielichu Ferdek!
SCENA 3.
Minęło kilka godzin. BUŁA, FERDEK i HALINKA nadal siedzą przy stole. Są pod wpływem alkoholu.
BUŁA: I ja wtedy, rozumiesz Ferdek, jednemu w dziób, drugiemu kopa. Reszta uciekła! FERDEK: To ty jesteś Buła normalny bohater! HALINKA: Bohater. BUŁA: No w końcu tyle czasu w komandosach... HALINKA: To pan był w komandosach! BUŁA: Tak, byłem... kucharzem. Nie było zmiłuj! Karate znam. FERDEK: No to mnie jest bardzo miło, że ja będę miał takiego sąsiada jak ty Buła. Bo ci muszę powiedzieć, że ci wszyscy sąsiedzi to są świnie normalne i mendy. Dajmy na to taki Paździoch, proszę ja ciebie. Ten co mieszka obok ciebie Buła! BUŁA: Koło kibla? FERDEK: Nie, no koło kibla to ty mieszkasz, a on mieszka kawałek dalej. BUŁA: No tak, tak. FERDEK: No to przecież to jest menda, świnia łysa i wrzód na zdrowym organizmie narodu! Ty wiesz, że on chciał 2,50 wyłudzić od twojego syna za korzystanie z toalety? BUŁA: Od mojego syna? FERDEK: Od twojego syna! BUŁA: A to swołocz jedna! FERDEK: No to z ust mi to wyjąłeś, normalna kołocz. A Boczek Arnold? Co na górze mieszka? Ty wiesz, że on normalnie, nielegalnie się wypróżnia na naszym piętrze? BUŁA: No to po prostu zakrawa! FERDEK: No właśnie, apropo wypróżniania, muszę na chwilę za potrzebą! (Wstaje od stołu i wychodzi) BUŁA: To ja właściwie też już pomału pójdę. Jeszcze raz, bardzo miło było poznać! HALINKA: Mariola! MARIOLKA: (wchodzi do salonu) Tak? HALINKA: Odprowadź gościa do drzwi! MARIOLKA: Dobrze, oczywiście!
BUŁA wstaje od stołu i wychodzi, razem z nim idzie MARIOLKA.
BUŁA: Mariolko, nie chciałabyś kiedyś przejechać się trochę po mieście? Mam własne auto, mógłbym ci pokazać trochę ciekawych miejsc. Tak się składa, że Wrocław znam jak moich pięć palców. MARIOLKA: Tak? A pan przecież jest z Warszawy? BUŁA: Co? No tak, ale jak byłem w komandosach to we Wrocławiu stacjonowała moja jednostka, w lasach. MARIOLKA: W lasach, a w których? BUŁA: A co ty myślisz dziewczyno, że tam tabliczki były? Nie wiem dokładnie, w których! Przeprawiałem się przez te lasy do miasta. No a w mieście to już się chodziło po tych dyskotekach, wracało się nad ranem na kacu i stąd właśnie lasu dobrze nie pamiętam. Ale za to miasto pamiętam do dziś. MARIOLKA: No to może być, że wstępnie się zgadzam. BUŁA: To do zobaczenia!
BUŁA wychodzi z mieszkania Kiepskich, idzie przez korytarz. Zamiast do pustostanu wchodzi jednak do mieszkania Paździocha.
PAŹDZIOCH: (słychać go przez ścianę) Panie, to jest prywatne mieszkanie! BUŁA: Bardzo pana przepraszam, zaszła pomyłka. PAŹDZIOCH: Ja ci dam pomyłkę, paszoł won!
BUŁA wychodzi z mieszkania, za nim wychodzi PAŹDZIOCH w samych majtkach. Z kibla wychodzi FERDEK.
BUŁA: Pan wybaczy, zaszło nieporozumienie! PAŹDZIOCH: Ja ci dam nieporozumienie, wchodzi jak do siebie, łobuz jeden! Pan to widziałeś panie Ferdku? FERDEK: Widziałem, chłop się pomylił, on chciał do pustostanu wejść! No zastanów się pan, kto chciałby wchodzić do pana i pana oglądać, panie Paździoch. PAŹDZIOCH: Ale ja byłem właśnie w trakcie wykonywania czynności około erotycznych, z moją żoną Heleną! Czuję się upokorzony! BUŁA: Panie, a mam panu przypomnieć jak żeś pan od mojego synka Waldusia wyłudzał pieniądze! PAŹDZIOCH: Jakie pieniądze? Nie przypominam sobie! FERDEK: Ale ja se przypominam panie, 2,50 za korzystanie z kibla! PAŹDZIOCH: A panie ten pan wszedł gdy ja byłem w trakcie... wiesz pan czego! On mnie skompromisował! Zaraz się z tobą policzę łobuzie! Paszoł won, bo po milicję zadzwonię! BUŁA: Panie, licz się pan ze słowami! Ja w komandosach byłem! FERDEK: W komandosach był... BUŁA: Karate znam! FERDEK: Karate zna... PAŹDZIOCH: I co w związku z tym? FERDEK: W związku z tym ja proponuję ugodę. Pan panie Paździoch zapominasz o tym co się wydarzyło przed chwilą, a ty Buła zapominasz o wyłudzaniu pieniędzy przez Paździocha i gitara. PAŹDZIOCH: No dobra stoi. BUŁA: Stoi.
PAŹDZIOCH i BUŁA podają sobie ręce.
FERDEK: No i gitara kurde. Jakby tak w sejmie umieli się dogadać jak my, to by ten kraj mlekiem i miodem płynął.
W tym momencie na korytarz wchodzi BOCZEK.
BOCZEK: Dzień dobry! FERDEK: A wcale nie taki dobry panie Boczek. Pozwól pan no tu na chwilę! BOCZEK: A o co się rozchodzi? FERDEK: A rozchodzi się o to, że pan już nie możesz się wypróżniać na naszym piętrze. BOCZEK: Panie, ale ja się tu już wypróżniam od lat! A poza tym to wiesz pan, że u mnie w kiblu straszy. FERDEK: Panie, gówno mnie to obchodzi. Tak się składa, że właśnie nowi lokatorzy się wprowadzili na naszym piętrze i pana obecność tutaj jest niepożądana. BOCZEK: Jacy lokatorzy w mordę jeża? FERDEK: A choćby Buła... BOCZEK: Jaka Buła? Co za Buła? Co pan pierniczysz panie? BUŁA: Trochę kultury! Ja tu chyba jestem nie? BOCZEK: A pan to kto jesteś? BUŁA: No Bułkowski, nowy lokator. PAŹDZIOCH: Właśnie i paszoł won stąd, bo pan tu nie mieszkasz tylko pan Bułkowski. Prawda panie Ferdku? FERDEK: Prawda. BOCZEK: Ale mnie wierci, daj mi pan skorzystać, chociaż ostatni raz! BUŁA: To rób pan w gacie! FERDEK: Właśnie! Wypierdzielaj pan stąd raz, dwa, trzy! BOCZEK: A pocałujcie mnie wszyscy w dupę! Buły jakieś zasrane w mordę jeża! (Wychodzi) BUŁA: Może trochę grzeczniej! FERDEK: Buła, nie ucz go kultury, bo ten grubas to się niczego nie nauczy. Tak się składa, że z tu obecnym Marianem Paździochem próbujemy, bezskutecznie, wykurzyć go z naszej toalety od 20 lat. I nic nie przynosi rezultatów. PAŹDZIOCH: To prawda, grubas jest niereformowalny. BUŁA: A może mi się coś uda wymyślić? FERDEK: Wątpię, ale zawsze możesz spróbować. BUŁA: Postaram się. No ale cóż, póki co będę leciał. Na razie!
Wszyscy trzej wracają do swoich mieszkań.
cdn
Ostatnio zmieniony 2015-09-05, 17:46 przez Biegacz, łącznie zmieniany 2 razy.
Korytarz w kamienicy Kiepskich. PAŹDZIOCH wychodzi ze swojego mieszkania w szlafroku. Idzie do POKOJU KOMPIELOWEGO. Otwiera drzwi i wchodzi do środka. Słychać krzyk kobiety, po chwili PAŹDZIOCH wychodzi.
PAŹDZIOCH: Ja przepraszam bardzo, nie wiedziałem, że ktoś jest w środku!
Po chwili wychodzi BUŁA w szlafroku.
BUŁA: Panie, ale to się chyba najpierw puka! Kurza twarz! PAŹDZIOCH: Ale ja naprawdę nie miałem pojęcia, że ktoś tam jest, jeszcze raz bardzo pana przepraszam! Ale swoją drogą to kogo pan tam sobie sprowadził! To jest pokój kompielowy, a nie burdel! BUŁA: Tylko nie burdel dobrze! Tylko nie burdel! Licz się pan ze słowami! Ta kobieta to jest moja kuzynka! Przyjechała do mnie z daleka, zmęczona po podróży, więc zaproponowałem jej wspólną kąpiel. Nie widzę w tym nic dziwnego. A poza tym to ja nie muszę się panu tłumaczyć. PAŹDZIOCH: No pewnie, mnie pan nie musi. Podam pana na kolegium, tam będzie się pan tłumaczył. Żegnam pana! (Wychodzi) BUŁA: No co za menda, kolegiumem mnie będzie straszyć. Swołocz!
Z POKOJU KOMPIELOWEGO wychodzi „kuzynka” BUŁY, RENATA.
RENATA: Co to ma znaczyć Buła! Mówiłeś, że to twój prywatny lokal, a tu wchodzi jakiś łysy dziad. BUŁA: To nie jest tak Beatko! RENATA: Renata... BUŁA: A tak, oczywiście chciałem powiedzieć Renatko... Ten facet to był kolega Waldusia z pracy... RENATA: Taki stary? BUŁA: Bo to był właściwie jego pacjent. RENATA: A przecież twój syn jest ginekologiem? BUŁA: Co? No ginekologiem, tak! A ten facet właśnie chce się przerobić na kobietę i chciał zasięgnąć porady ginekologa! Co to takie dziwne jest? Przecież tyle chorób jest, których my mężczyźni zazwyczaj nie mamy... na przykład ciąża! I on w sprawie tych chorób chciał się poradzić naszego Waldusia. RENATA: No dobrze, ale to co on robił tu w pokoju kąpielowym? BUŁA: No bo on tutaj z Waldusiem ćwiczy różne warianty na wypadek tej ciąży! To się chyba nawet nazywa jakoś... o wiem sztuka rodzenia! RENATA: Chyba szkoła rodzenia! BUŁA: O no właśnie! I on myślał, że tam w środku jest Walduś i czeka na nie go żeby sobie z nim porodzić. RENATA: Ale nie będzie tu już więcej wchodził? BUŁA: Nie, oni sobie teraz poszli rodzić do pokoju Waldusia, a my zostaliśmy sami! To co, dokończymy to co zaczęliśmy? RENATA: No dokończymy...
BUŁA: To chodź! (łapie ją za pośladek i wchodzą do środka)
SCENA 2.
Korytarz, wchodzi BOCZEK, w jednej ręce trzyma siatkę z piwem MOCNY FULL, w drugiej otwartą puszkę tego samego piwa. Z pustostanu wychodzi BUŁA.
BOCZEK: Dzień dobry, panie Bułkowski. Jak tam zdrówko? BUŁA: Panie, z tego co pamiętam to pan miał już tu nie przychodzić. To co pan tu robisz? BOCZEK: Panie, nie czepiaj się mnie pan! Ja do pana miło, a pan do mnie nie miło! BUŁA: A przepraszam bardzo, co pan za piwo pijesz? BOCZEK: Mocnego Fulla, a co? BUŁA: Pierwsze słyszę, bo ja to piję zazwyczaj Góla. Pokaż pan tą puszkę na chwilę.
BOCZEK daje BULE otwartą puszkę piwa, ten bierze łyk, po chwili spluwa na podłogę z obrzydzeniem.
BUŁA: Panie, co pan pijesz! To jakieś szczyny są, a idź pan! BOCZEK: Panie, jakie szczyny! To porządne piwo jest! BUŁA: Tak, a ja jestem Hulio Iglesias. Panie, tego się pić nie da!
Z kibla wychodzi FERDEK.
FERDEK: Czy mnie słuch nie myli, czy ktoś tu mówił o piciu? BUŁA: Ferdek, zobacz co ten gościu pije za szczyny! U nas we Warszawie to się na to mówi „siki świętej Weroniki”! FERDEK: A czego ty się po nim spodziewałeś? A co tam pan pijesz panie Boczek? BOCZEK: Jak to co? Mocnego Fulla, nie widać? FERDEK: Panie, przecież to najgorsze szczyny są. BOCZEK: Tak! A tak się akurat składa, że pan takie same piwo pijesz! FERDEK: A, bo widzisz pan! Ja, w odróżnieniu od pana piję to piwo, wyłącznie ze względów ekonomicznych. Raz, że jest tanie, a ja jestem bezrobotny i mnie na drogie alkohole nie stać. Dwa, że jest mocne, więc taniej i szybciej można uzyskać pożądane efekty. A pan chlejesz te szczyny, bez żadnej świadomości. BUŁA: Tak jest, właśnie! FERDEK: I w ogóle to co pan tu robisz, jak pan tu miałeś więcej nie przychodzić? Wypierdzielaj pan stąd! BOCZEK: A właśnie, że se pójdę! I moja noga tu aż do samej śmierci nie postanie! (Wychodzi) FERDEK: Nie no, tak dłużej być nie może. Buła, wymyśliłeś już coś? BUŁA: Niby co? FERDEK: No w sprawie tego wykurzenia Boczka, żeby się tu więcej nie wypróżniał. BUŁA: A tak, mam pewien plan! FERDEK: No to dawaj, dawaj! BUŁA: On coś tam wspominał, że u niego na górze straszy. FERDEK: Konfabuluje, grubas. BUŁA: No to my mu tutaj urządzimy takie strachy, że te co ma u siebie to przy nich małe piwo. Grubas się zesra ze strachu. Dobre co? FERDEK: To jest dobre! To mi się podoba! Tylko co to za strachy będą? BUŁA: Już ja coś wymyślę. Zastawimy na niego pułapkę.
SCENA 3.
Pustostan. Na środku stoi stół i dwa krzesła, przy ścianie szafka, w kącie łóżko i obok łóżka materac. BUŁA stoi na środku, trzyma w ręku prześcieradło. Obok niego leży wiaderko.
BUŁA: (Macha prześcieradłem) Łuchuchu! Nie, no takiego czegoś to nawet ten Boczek się nie przestraszy. Musi być coś mocniejszego... (Bierze wiaderko do ręki i nim wymachuje. Wchodzi WALDUŚ.)
WALDUŚ: Co tata robi? BUŁA: Pułapkę robię. WALDUŚ: Pułapkę? Na kogo? BUŁA: Nie na kogo, tylko na co! Na myszy robię pułapkę, bo panu Ferdkowi w piwnicy się zalęgły i mu wyżerają zapasy. WALDUŚ: A to nie lepiej trutką? BUŁA: Jaką trutką? WALDUŚ: No myszy tępi się trutką. Trzeba rozłożyć na podłodze i jak taka mysz to zje, to zatruje się i zdechnie. BUŁA: Na śmierć? WALDUŚ: No! BUŁA: To co ty mnie tutaj proponujesz! Ośle jeden! Czy ty nie masz serca? Zabijać na śmierć niewinne stworzonko. (płacze) Ale zaraz! Przecież Boczek nie musi się zatruwać na śmierć! WALDUŚ: Jaki boczek? BUŁA: Co jaki boczek? WALDUŚ: No powiedział tata, że boczek nie musi się zatruwać na śmierć. BUŁA: Powiedziałem, że myszy będę truł boczkiem, żeby nie zabiły się na śmierć, o tak właśnie powiedziałem. A ty głuchoto jedna lepiej uszy umyj! A nie je trzepiesz o wannę! A co do myszy to już sam sobie poradziłem bez twojej pomocy. Dziękuję bardzo! Ośle jeden głuchy ty...
WALDUŚ wyciąga z szafki koszulę i zaczyna się ubierać.
BUŁA: A co ty się przebierasz, gdzieś wychodzisz? WALDUŚ: No wychodzę na miasto, umówiłem się z kimś. BUŁA: Ty się umówiłeś? Może mi jeszcze powiesz, że z dziewczyną? WALDUŚ: No z dziewczyną... BUŁA: To ty się lepiej umyj pierw! Uszy, nogi! Żeby wstydu nie przynieść ojcu! WALDUŚ: No dobrze... (wychodzi) BUŁA: Pierdoła jeden, ten Walduś...
SCENA 4.
Korytarz, otwarte drzwi do toalety, w środku stoją BUŁA i FERDEK.
BUŁA: I tu rozumiesz postawi się na sedesie postawi się jakiegoś smakołyka, na przykład ciasto. Grubas łakomy jest to na pewno zje. FERDEK: A to co, ty chcesz jeszcze go karmić? To on tu dopiero będzie jeszcze częściej przyłaził. BUŁA: Nie rozumiesz. Ja tam wetknę pastylki. FERDEK: Jakie pastylki? BUŁA: Na przeczyszczenie! (śmieje się) Grubasa pogoni i wtedy będzie chciał usiąść na kibel. A ja tu rozumiesz zamontuje na górze wiadro. Jak on tylko usiądzie to wiadro mu zleci na głowę. I tu teraz jest problem. FERDEK: Jaki problem? BUŁA: Potrzebuję głośnik i mikrofon. FERDEK: A po co? BUŁA: Dowiesz się w swoim czasie. Chodzi mi o to czy mógłbyś załatwić taki sprzęt. FERDEK: Ja nie, ale Paździoch może. On tam na bazarze handluje to na pewno zna kogoś od kogo można taki cóś pożyczyć. BUŁA: To bardzo dobrze, leć do tego Paździocha, a ja się postaram to wiadro jakoś zamontować. FERDEK: Dobra.
SCENA 5.
Noc. Korytarz. BUŁA i FERDEK stoją we wnęce obok kibla. FERDEK trzyma w ręku mikrofon.
BUŁA: No gdzie ten Boczek, już druga w nocy dochodzi, a jego nie ma. FERDEK: Spokojnie, na pewno przyjdzie. Przecież on w nocy pewnie podjada, a jak podjada to go przyciśnie i musi się wypróżnić.
Słychać otwieranie drzwi, na korytarz wchodzi WALDUŚ.
FERDEK: O, idzie! Chowaj się, bo nas zobaczy!
WALDUŚ wchodzi do kibla. Po chwili słychać głośny trzask i krzyk.
BUŁA: Jest! Mamy go, teraz gadaj Ferdek! FERDEK: Słyszysz mnie, grubasie jeden! Jestem duchem tego kibla, nakazuje ci już więcej nie wypróżniać się w tym kiblu! Czujesz to bolesne kręcenie w brzuchu? To rozwolnienie, które jest karą za to, że wypróżniasz się nie na swoim piętrze! Jeśli zlekceważysz moje ostrzeżenie, rozwolnienie nie minie, a będzie cię nękać aż do samej śmierci! A zginiesz w okrutnych męczarniach, oblepiony własnym, śmierdzącym, obrzydliwie wyglądającym gównem. Zrozumiałeś? WALDUŚ: Zrozumiałem! FERDEK: To wypierdzielaj do siebie na górę i żebym cię tu więcej nie widział.
WALDUŚ ucieka do pustostanu, z krzykiem.
BUŁA: No to pogoniliśmy grubasa! FERDEK: Pogoniliśmy! I gitara.
Pustostan. BUŁA siedzi przy stole i ogląda świńskie pisemka. Słychać pukanie... do drzwi.
BUŁA: Idę, zaraz! (otwiera drzwi, stoi w nich EDZIO LISTONOSZ) EDZIO: Dzień dobry kochanie, na kolegium mam wezwanie. BUŁA: Co? Jakie kochanie, co pan? EDZIO: Normalnie, masz pan się we wtorek stawić na komendzie, podziękuj pan Paździochowi, chorej mendzie. BUŁA: (Bierze list od Edzia) Dobra panie, idź pan stąd. EDZIO: A idę w cholerę.
BUŁA zamyka drzwi, siada przy stole i otwiera kopertę.
BUŁA: Wzywa się obywatela Bułkowskiego Romana do wstawienia na komendzie dnia... co to za bzdury jakieś są? Obywatelowi zarzuca się nakłanianie do prostytucji oraz stręczycielstwo... no ja wam pokaże! Ja wam dam stręczycielstwo, ten Paździoch to jeszcze mi zaśpiewa i to baranim głosem! No oczywiście, przecież ja tego tak nie zostawię. A na żadną komendę nie pójdę, strata czasu. Przecież każdy sąd mnie uniewinni... oczywiście. Kurza twarz! Dzisiaj byłem umówiony z Mariolą, no jasny gwint!
SCENA 2.
Korytarz. BUŁA stoi pod drzwiami Kiepskich w garniturze i z kwiatami. Wychodzi MARIOLKA.
BUŁA: Już jesteś, Mariolu! MARIOLKA: Jak to już? Przecież umówieni byliśmy na 18:00, a jest już dawno po 20:00. BUŁA: Co? Na jaką 18:00? Wyraźnie mówiłem, że 18 minut po 20:00! Sama źle usłyszałaś, wy wszyscy młodzi to macie jakieś problemy ze słuchem. MARIOLKA: No dobra już nie sprzeczajmy się tylko chodźmy. BUŁA: No pewnie, że chodźmy. Czeka cię noc niezapomnianych wrażeń. MARIOLKA: Jaka noc? Ja przed północą muszę być w domu, bo mnie mój zgred... znaczy się ojciec zabije. BUŁA: Ja powiedziałem noc? Powiedziałem MOC! No jak słowo daję, ta dzisiejsza młodzież to po prostu głucha jak pień!
SCENA 3.
Korytarz. Wchodzi wyraźnie poddenerwowana MARIOLKA, kawałek za nią idzie BUŁA.
BUŁA: No i jak ci się podobała nasza przejażdżka? MARIOLKA: No w sumie to nie było tak źle... ale mówiłeś, że dobrze znasz Wrocław? BUŁA: No bo znam! Jak własną kieszeń! MARIOLKA: No to ciekawe czemu dwie godziny błądziliśmy po mieście, za nim dotarłeś do dyskoteki. BUŁA: No bo sama nazwa mówi PRZEJAŻDŻKA! A ta by od razu chciała do dyskoteki, a potem głuchnie i ślepnie w dodatku! MARIOLKA: Ślepnie? BUŁA: A kto na skrzyżowaniu nie zauważył samochodu nadjeżdżającego z naprzeciwka? Ja rozumiem gdyby to jakiś maluch był, a to ogromny tir! MARIOLKA: Autokar! BUŁA: Ale ogromny! MARIOLKA: Ja zauważyłam, to ty o mało w niego nie walnąłeś. Na szczęście tamten kierowca w porę skręcił i uniknął zderzenia. BUŁA: On skręcił? Przecież gdyby nie mój refleks i wyszkolenie to z autokaru zostałaby miazga. W odpowiednim momencie wykonałem manewr i tamten kierowca powinien mnie na rękach nosić, tak! A że wcześniej zagapiłem się to już nie moja wina, tylko twoja! Mogłaś mnie przecież ostrzec! MARIOLKA: No dobra, zostawmy to już. Powiedz mi tylko, czemu w dyskotece cały czas chodziłeś w chuście na twarzy. BUŁA: To jest mój styl, na kowboja z dzikiego zachodu, mówiłem ci! MARIOLKA: A ta kelnerka, Renata, cały czas za tobą zaglądała. Wyglądało to tak jakbyście się znali. BUŁA: A skąd, po prostu zobaczyła prawdziwego mężczyznę, do tego ta chusta w stylu dzikiego zachodu. Nie chwaliłem się nigdy, bo jestem skromnym człowiekiem, ale ja po prostu tak działam na kobiety. No tak mam! MARIOLKA: Ale dlaczego ona krzyczała za tobą Buła? BUŁA: Oj no po prostu, zwyczajnie... psychiczna była! Nie wracajmy już do tego, lepiej chodź, zapraszam cię do siebie na herbatkę i ciasteczko. No chodź! MARIOLKA: No może innym razem, muszę teraz lecieć, bo mnie starzy zabiją jak za późno wrócę. Nara. BUŁA: Nara.
SCENA 4.
Pustostan. BUŁA siedzi przy stole i znów ogląda świńskie pisemka, nagle dzwoni telefon, BUŁA podnosi słuchawkę.
BUŁA: Halo! Bułkowski! No cześć Renata! Co? Jakie się ukrywam, przecież tutaj cały czas jestem! W jakiej dyskotece? Tańczyłem z chustą na twarzy? Przecież to nie byłem ja, co ja jakiś kowboj jestem czy co? Chcesz się spotkać? No to może u mnie, akurat nie ma Waldusia to sobie pofiglujemy... no to pa, całuje cie jeszcze raz! (odkłada słuchawkę) Ogień, nie dziewucha!
SCENA 5.
Korytarz. Wchodzi PAŹDZIOCH, a za nim POLICJANT.
PAŹDZIOCH: O tu panie władzo, tu mieszka ten sutener i alfons. A tam jest pokój kąpielowy, w którym doszło do nierządu.
Z kibla wychodzi BUŁA.
PAŹDZIOCH: A o to i on proszę! BUŁA: Co on? O co się rozchodzi? POLICJANT: Czy pan Bułkowski Roman? BUŁA: Zgadza się, ale o co chodzi? PAŹDZIOCH: Jeszcze się pyta, widział go pan? Proszę się z nim nie cackać, od razu na komisariat, karwasz twarz! POLICJANT: Ciążą na panu poważne zarzuty! BUŁA: Ja nic nie wiem i w ogóle to żądam adwokata!
Na korytarz wchodzi „kuzynka” Buły, RENATA.
RENATA: No jestem Buła, tak jak się umawialiśmy. O, nie mówiłeś, że będziemy się bawić w akademię policyjną! A ten łysy transwestyta znowu przyszedł rodzić? PAŹDZIOCH: Wypraszam sobie!
Z mieszkania Kiepskich wychodzi MARIOLKA.
MARIOLKA: Co tu się dzieje Buła? Co tu robi policja? POLICJANT: Panie Bułkowski, jest pan oskarżony o uprawianie nierządu oraz stręczycielstwo. Czy przyznaje się pan do winy? RENATA: Jaki nierząd, co to ma znaczyć, Buła! BUŁA: To jakieś pomówienia, zaraz to wszystko wyjaśnię, Beata! RENATA: Renata! MARIOLKA: Jaka Renata Buła! Kto to jest ta wywłoka! BUŁA: To nikt Mariolu, ja tej pani prawie w ogóle nie znam... RENATA: Nie znam? Ja ci dam nie znam ty sutenerze, ty zdrajco, łachmyto jeden! (zaczyna okładać go pięściami, dołącza do niej MARIOLKA) MARIOLKA: Ja ci dam kowboja, jak wszystko powiem ojcu to cię spierze na kwaśne jabłko! POLICJANT: Chyba pora interweniować... PAŹDZIOCH: Zaczekaj pan, ładnie popatrzeć jak dostaje! BUŁA: To nie jest tak jak myślisz Renata, wszystko ci wytłumaczę! Nie bij Mariola!
cdn.
Ostatnio zmieniony 2016-01-07, 09:07 przez Biegacz, łącznie zmieniany 1 raz.
Jako wielki fan zarówno Kiepskich, jak i Buły muszę przyznać, że dobrze wyszło ci połączenie tych dwóch serialowych światów. Czytając twoje scenariusze miałem wrażenie, że Buła ze swoim temperamentem i żywiołowością rzeczywiście dobrze wpasował się do środowiska Kiepskich i sąsiadów. A zatem po kolei:
Odcinek 1 - Przeprowadzka
Spokojna, dobrze poprowadzona fabuła, jak przystało na odcinek wprowadzający. Plusy
- pomysłowy motyw przeprowadzki Waldka do Wrocławia
- "rozpacz Buły" z powodu wyjazdu syna, Walduś templariusz
- Pazerna menda Paździoch, łatwowierny Waldek
- Ferdek wchodzący do spółki z Paździochem celem dojenia nowego lokatora
Na mały minus zbyt szybki jak dla mnie przyjazd Buły. Dobrze by było pierw pokazać, jak Walduś radzi sobie z sąsiadami bez ojca.
Odcinek 2 - Mów mi Buła!
Również poprawny scenariusz, sporo okazji do uśmiechu, dużo Buły. Plusy
- Bezpośredniość Buły i momentalne nawiązanie przyjaznych stosunków sąsiedzkich
- Natychmiastowe zalecanie się do Mariolki (a jakżeby inaczej)
- Nawiązanie do odcinka "Taksówkarz" i rozmowy z Rumianem - "jednemu w dziób, drugiemu kopa, reszta uciekła"
- Czynienie śmiałych propozycji Mariolce, nieśmiertelny tekst o komandosach i o lesie - "a co ty dziewczyno myślisz, że tam tabliczki były?"
- Starcie na korytarzu z Paździochem - przypomniało mi to odcinek "Chłopaki okej"
- Boczek - "Jaka Buła, co za Buła?"
- Włączenie Buły do planu pozbycia się Boczka z toalety
Odcinek 3 - Pułapka na myszy
Kolejny udany epizod. Plusy
- Pierwsza scena w "pokoju kompielowym", Paździoch ponownie jako menda i donosiciel
- Renatka (choć powiem szczerze że w pierwszej chwili pomyślałem, że Buła już zdążył zbajerować Mariolkę ale dobrze, że wprowadziłeś po drodze jeszcze kuzynkę, w końcu Buła nigdy sobie nie żałował)
- Pokrętne tłumaczenia Buły przed Renatką
- Spór o piwo, Ferdek przytakujący Bule
- Rozmowa Buły z synem i standardowo karcenie Waldusia
- Pomysł z pułapką na Boczka (choć samo jej wykonanie mogło być ciut ciekawsze)
- Walduś pierdoła i wpadnięcie w pułapkę
Odcinek 4 - Poza prawem
Ten akurat podobał mi się troszkę mniej, chyba za bardzo zachwiałeś proporcje - za dużo, że tak powiem, uniwersum Buły w tym odcinku, za mało Kiepskich. Mimo wszystko dalej bardzo przyzwoicie to wyglądało. Plusy
- Edzio w dawnym stylu
- Czytanie na głos wezwania na komendę
- Przejażdżka z Mariolą, ale tu na mały minus zbyt szybkie poddanie się Buły na końcu spotkania, to nie w jego stylu
- Powrót Renatki i tekst "łysy transwestyta"
- Zakończenie
Generalnie bardzo pozytywnie oceniam twój pomysł i inicjatywę. Masz jeszcze w planach zaprezentowanie kolejnych odcinków, bo troszkę czasu już minęło od ostatniego epizodu?
Ciekawy pomysł wzorowany na Wielkim Balu. Lubię crossovery, więc z chęcią przeczytałem.
Przeprowadzka
Podoba mi się tu postać Waldusia. Dobrze rozpisałeś jego przeprowadzkę oraz łatwowierność. Paździoch też mnie bawił. Fajnie, że Ferdek przyłączył się do Mariana. Dobre zakończenie. 10/10
Mów mi Buła!
Buła mnie tu rozbawił. Podobało mi się to zalecanie do Mariolki, a potem akcja z Boczkiem. Boczek miał zabawne teksty, a potem sąsiedzi mieli dobry pomysl z jego wyrzuceniem. Dobre zakończenie. 10/10
Pułapka na myszy
Istnieje już oficjalny odcinek o takim tytule. Mogłeś to ująć nieco innymi słowami żeby się nie powtarzało. Fajnie, że akcja działa się w "pokoju kompielowym"- lubię rzadkie pomieszczenia. Postać Renatki mi się nie podobała. Dobry pomysł z pułapką na Boczka. Mogłeś nazwać odcinek właśnie ,,Pułapka na Boczka'' albo sama ,,Pulapka" i nie byłoby żadnej powtórki. Walduś też mnie rozbawił z zepsuciem planu. 8/10
Poza prawem
Znowu powieliłeś istniejący już tytuł. Bardzo bawił mnie Edzio. Niestety nie podobało mi się, że było tu za dużo Buły, a za mało Kiepskich. Renatka znowu mnie drażniła. Niezłe zakończenie. 6/10
ŚREDNIA SERIALU: 8,5/10
Ogólnie nie lubię Graczyków, ale tu było więcej kiepskiego klimatu, więc twój serial okazał się lepszy niż oryginał. Dobra robota.