Myślę, że sam temat scenariusza ciekawy, więc zapraszam do czytania i oceniania!
"Boczek notorycznie powtarza swoje słynne "W mordę jeża". Sąsiadów, a w szczególności Paździocha zaczyna to bardzo irytować. Próbują dowiedzieć się, co Boczek kryje za tym powiedzeniem..."
"W mordę jeża"
Scena 1. Korytarz. Z mieszkania wychodzi Ferdek, a z kibla Paździoch.
Ferdek: O, dzień dobry panie Paździoch.
Marian: Dzień dobry, panie Ferdku.
Ferdek: Co tam u pana niedobrego?
Marian: Szczerze? Wszystko. Jakaś ta wiosna bez wyrazu, szaro, buro. Do dupy! A Wielkanoc panie? Kto to widział, żeby śnieg w Wielkanoc padał, karwasz twarz!
Ferdek: No właśnie panie. Ja to słyszałem normalnie, że na pogodę to nie wpływają czynniki atmosferyczne, a ludzie podobno.
Marian: Jak ludzie? Przecież to niemożliwe!
Ferdek: Możliwe, jak taki Kopciński panu przyjdzie i pana zirytuje to od razu pada deszcz, a jak Boczek to grad od razu! Albo śnieg!
Na korytarz wchodzi Boczek.
Boczek: Dzień dobry, drodzy sąsiedzi! Jaka ta pogoda w mordę jeża wroga dla nas jest!
Marian: Nie tylko pogoda, proszę pana.
Boczek: A co?
Ferdek: A pan, panie Boczek! Pan żeś tu miał nie przychodzić już, bo pan tu masz zakaz wypróżniania się dożywotnio! I proszę mi stąd wypierdzielać natychmiast!
Boczek: A co ja panom takie złe robie, co? W mordę jeża.
Marian: I dlaczego pan ciągle "W mordę jeża" powtarzasz?!
Z mieszkania wychodzi Helena.
Helena: Marian, co ty się tak drzesz jak stare gacie w biały dzień?!
Marian: A co?
Helena: A gówno! Do domu biegiem! Odkurzyć miałeś, pajacu jeden! (wraca do mieszkania)
Boczek: Bestia, a nie kobieta. W mordę jeża!
Nagle słychać głośne uderzenie pioruna.
Scena 2. Salon. Ferdek z Haliną siedzą w fotelach i oglądają telewizje. Po chwili do pokoju wchodzi Boczek ze szklanką w ręku.
Boczek: Dzień dobry.
Ferdek: Gdzie mnie pan się tu pchasz?
Boczek: Bo ja se przyszłem...
Ferdek: A zapukał żeś pan?
Boczek: No nie.
Ferdek: To proszę zapukać i dopiero mówić. (Boczek się wraca) Kto to widział? Cham, rzeźnik. Spod Elbląga.
Halinka: Ooo, odezwał się! Biznesmen w zapierdziałym dresie.
Rozlega się pukanie do drzwi, ponownie wchodzi Boczek.
Boczek: Dzień dobry, bo ja se przyszłem cukru pożyczyć.
Ferdek: Ale ja mam tylko w kostkach.
Boczek: Nie szkodzi, w mordę jeża! (uśmiecha się)
Ferdek: Poczekaj pan, jak reklamy będą to panu dam.
Boczek: No dobre, to ja se usiądę. (siada na kanapę)
Ferdek: Gdzie?! Obok jest stołek, proszę na stołku usiąść!
Boczek siada na stołku i zaczyna komentować akcje toczącą się w serialu.
Boczek: ...O w mordę jeża! Ta baba wąsy ma normalnie! (śmieje się) A ta, jaka gruba. Wygląda jak Danka szefowa, ode mnie z pracy!
Ferdek: Panie, nie męcz pan dupy. Daj pan seriala obejrzeć!
Halinka: No właśnie panie Boczek, trochę ciszej jeśli łaska.
Boczek: O, a ten chłop to se wygląda jak pan, panie Ferdku. Wąsy se ma, i laczki, takie same normalnie! (śmieje się) I jeszcze se wódkie jak pan pije!
Ferdek: Nie no, kurde! Wypierdzielaj pan stąd, bo panu te szklankę zaraz na łbie rozbije!
Boczek: No, ale ja se po cukier w mordę jeża przyszłem.
Ferdek: Gówno pan dostaniesz, nie cukier! Paszoł won!
Boczek wychodzi i po chwili wraca.
Boczek: Panie, ale jak pan se kiedyś będziesz chciał cukru pożyczyć ode mnie, to ja zamknę drzwi przed panem, w mordę jeża! (pokazuje "gest Kozakiewicza")
Ferdek: Już cię tu grubasie nie widze!
Ferdek obraca się w stronę telewizora i widzi napisy końcowe serialu.
Ferdek: No kurde, i przez tego kretyna żem se seriala nie obejrzał!
Halinka: Ale z tym chłopem to miał racje. Wykapany Ferduś.
Ferdek: Aaa idźże, idźże!
Scena 3. Kuchnia. Ferdek z Paździochem piją wódkę.
Marian: Panie, zauważyłeś pan, że Boczek coraz częściej nadużywa wyrażenia "W mordę jeża"?
Ferdek: No panie, ale on se zawsze tak mówił i jakoś to panu nie przeszkadzało.
Marian: Ale na stare lata zaczęło mnie to irytować!
Ferdek: Wiesz pan co? Ja proponuje napić się kielicha.
Wypijają kieliszek wódki.
Marian: Ale dlaczego akurat jeż? Dlaczego to biedne stworzenie? Dlaczego w mordę jeża, a nie w mordę borsuka na przykład?
Ferdek: A dlaczego borsuka?
Marian: Bo ja nie lubie borsuków!
Ferdek: Panie, aleś pan jest męczydupa. To tak samo jakbyś się pan pytał dlaczego ja co drugie słowo mówię "kurde", a pan "karwasz twarz barabasz".
Marian: No właśnie, dlaczego tak jest?
Ferdek: Dlatego!
Marian: Nie, nie. Ja tego tak nie zostawię, w tym musi tkwić ten cały jego zasrany sekret. I ja prędzej, czy później dowiem się o co chodzi!
Scena 4. Sypialnia. Ferdek z Haliną leżą w łóżku.
Ferdek: Halińcia, śpisz?
Halinka: Śpię, bo co?
Ferdek: Bo ja mam takie jedno pytanie do ciebie, niewielkie.
Halinka: Nie dam, bo nie mam. A nawet jakbym miała...
Ferdek: To byś nie dała. Wiem! Ale mnie się nie o to rozchodzi.
Halinka: To o co?
Ferdek: Dlaczego Boczek powtarza "w mordę jeża"?
Halinka: A co mnie to interesuje. Przecież ja z Boczkiem wódki nie pije i z nim takich pierdół nie popycham.
Ferdek: No, ale spójrz se na to tak obiektywistycznie i mi powiedz.
Halinka: Ja wiem? Może lubi? Przyzwyczaił się i taki ma nawyk. To normalne.
Ferdek: No, ale dlaczego akurat w mordę tego jeża?
Halinka: Jezus, Ferdynand! Nie mam pojęcia! I daj mi już wreszcie święty spokój... Znalazł się myśliciel, Sokrates Kiepski! Ty lepiej zacznij myśleć nad podjęciem jakieś dobrze płatnej pracy, nierobie.
Ferdek: Wiesz co, Halinka? Ja żem myślał, że ty porządna kobieta jesteś. A z tobą to się już nie da na żaden temat porozmawiać, w mordę jeża!
Scena 5. Korytarz. Paździoch siedzi na stołku obok WC. Na korytarz wchodzi Boczek.
Marian: Witam, panie Boczek. Co tam we rzeźni słychać?
Boczek: A co ma być? Gówno było, gówno jest, w mordę jeża.
Marian: Stop! Powtórz pan!
Boczek: Ale co?
Marian: No to, co pan mówił.
Boczek: A co ja se normalnie mówiłem, bo se już zapomniałem.
Marian: W mordę jeża, mówi to panu coś?
Boczek: Wiesz pan co, ja tu właściwie to do kibla żem przyszedł. Porozmawiamy se innym razem. Do widzenia. (wchodzi do toalety)
Marian: Panie, ale mnie się pierwszemu chciało!
Boczek: To poważna sprawa jest panie Marianie, bigos żem śmietaną popił i mnie wierci! W mordę jeża!
Scena 6. Ferdek siedzi przy oknie. Widzi Boczka, który pije wino przy trzepaku.
Ferdek: Panie Boczek! Widzę pana!
(widok podwórka) Boczek: A co gówno co?
Ferdek: Wino, kurde! Zaraz na kolegium dzwonię, żeby pana zabrali w trymiga!
Boczek: Jakie wino, gdzie tam panie Ferdeczku...
Ferdek: Panie, jakbym był ślepy to bym chyba nie widział prawda? A ja jeszcze wzrok mam dobry, i nawet wiem coś pan za świństwo doił, wieprzu jeden.
Boczek: Tak, a co?
Ferdek: Czikita. U Stasia to stoi za 6,50!
Boczek: Ale smaku to pan nie zna! (uśmiecha się pewny siebie)
Ferdek: Jak nie znam, jak znam! Ananasowe. I wiesz pan co? Wstyd mi za pana, panie Boczku.
Boczek: A bo co?
Ferdek: Jest tyle dobrych win, a pan musi pić to najgorsze z najgorszych jaboli. Upadek, normalny upadek! Upadek taki... Że ja pierdziele!
Boczek: Panie, nie obrażaj pan dobre? Bo pan se też Czikite pijesz, w mordę jeża.
Ferdek: Innym razem poruszymy ten temat. Teraz mi pan powiedz, dlaczego pan ciągle "w mordę jeża" powtarzasz?!
Boczek: Panie Ferdku, bo ja zasadniczo to do roboty se miałem iść. Także, do widzenia!
Ferdek: Gdzie do roboty? Po alkoholu? Nie no, ja już dzwonię na kolegium!
Boczek: No to se do kina pójdę.
Ferdek: Jak pan nawet nie wiesz, co teraz we kinie leci.
Boczek: To se na chybił-trafił pójdę, o.
Scena 7. Kuchnia. Ferdek z Paździochem piją wódkę.
Marian: Mów pan, zauważyłeś pan coś niepokojącego u grubasa?
Ferdek: No, panie jak żem się go spytał, czemu ciągle powtarza te swoje "w mordę jeża" to on się wykręcał panie. Że do roboty idzie, że do kina.
Marian: Panie Ferdku, miałem dokładnie to samo! Tylko przy mnie mu się nagle zachciało robić wypróżnienie.
Ferdek: No widzi pan. On się ciągle wypróżnia, także to nic nowego.
Marian: I co pan sądzi? To podejrzane, nieprawdaż?
Ferdek: No, teraz to ja jestem stuprocentowo pewny panie, że Boczek coś z tą mordą jeża ukrywa.
Marian: To co robimy sąsiedzie?
Ferdek: No najsampierw to ja proponuje po kielichu.
Wypijają kieliszek wódki.
Ferdek: A właśnie, jak my tak te wódkie pijemy to może by i grubasa na wódkę zaprosić?
Marian: Genialne! Jak się świnie napoi to zacznie pieprzyć od rzeczy!
Ferdek: Ale pan stawiasz.
Marian: Przywykłem już do tego, panie Ferdku. (z uśmiechem)
Scena 8. Wieczór. Kuchnia. Ferdek, Paździoch i Boczek siedzą przy stole. Ferdek otwiera butelkę wódki.
Ferdek: Śpieszy się panu gdzieś, panie Boczek? (z uśmiechem)
Boczek: Nigdzie mnie się nie śpieszy! Na wódkie tylko, w mordę jeża! (śmieje się)
Marian: To się świetnie składa, bo mam do pana takie jedno, krótkie, zasadnicze pytanie. Na cholerę pan ciągle mówisz "w mordę jeża"?
Boczek: Yyy... (zdenerwowany przewraca oczami) Panie Ferdku, a te ogóreczki to kiszone są normalnie?
Ferdek: Panie Boczek, nie odwracaj pan kota dupą. Skoro pytają, to odpowiadaj pan.
Marian: No właśnie. To bardzo niegrzeczne zmieniać temat.
Boczek: Wódki mnie pan lepiej nalej, bo na sucho to nie będę poruszał tego tematu w ogóle.
Boczek wypija kieliszek wódki.
Boczek: Jeszcze. (wypija kolejny) Jeszcze!
Ferdek: Grubasie, alkoholiku! To jest pół litra, a nas jest trzech!
Boczek: Panowie, chcecie się dowiedzieć czy nie?
Marian: Lej pan mu tą wódkę, panie Ferdku.
Ciąg dalszy sceny. Podpity Boczek zaczyna opowiadać historię z dzieciństwa.
Boczek: To se było w mordę jeża tak. Miałem chyba 9 lat, i taki kurdupel ze mnie był. (chichocze)
Marian: Do rzeczy!
Boczek: No i se poszłem do lasu.
Ferdek: A po co do lasu, co?
Boczek: Panie! Nie przerywej mnie pan! ...Poszłem se do lasu, grzybów nazbierać. Borowików, rydzów, maślaków, koźlaków! Mmm, moje ulubienie!
Po czym ukazuje się retrospekcja gdy mały Boczek chodzi po lesie i szuka grzybów.
Boczek: A skoro żem był otyły to żem się upachał, w mordę jeża szybko. Znalazłem se miejsce, żeby na dupie usiąść i odpocząć. (pokazany znów mały Boczek, który siada na konarze, na którym siedzi mały jeż. Z bólu zaczyna krzyczeć.)
Boczek: Panie! Jak nie ryknę! Ja żem z bólu chyba narobił w gacie!
Marian: I co było dalej?
Boczek: No to jak mnie już pobolało, to żem se poszedł do lekarza, co mnie te kolce wszystkie z dupy wyjmnie. Ale to wstyd panowie wielki! Co se ludzie mogli pomyśleć, jak se widzieli, że ja kolce mam tam. I żem się wstydził, i cały czerwony ze wstydu żem był, w mordę jeża.
Marian: Ale co to ma do rzeczy karwasz twarz?!
Boczek: Lekarz mnie lewatywe chciał w dupe wlepić. To ja mu z tego gabinetu spierdzieliłem!
Znów pokazana retrospekcja. Boczek ucieka ze szpitala i wchodzi do lasu.
Boczek: I ja se znów musiałem przez ten zasrany las do domu wracać... No myślałem, że nie wytrzymie, jak zobaczyłem... (zaczyna się z nerwów jąkać i zacinać)
Ferdek nalewa mu wódki, Boczek wypija.
Boczek: Jeża se znów zobaczyłem!!! I on se w pysku szczura trzymał!!!
Ferdek z Paździochem mają wystraszone miny.
Boczek: I wtedy żem se krzyknął "W mordę jeża"!
Ferdek: I co, i co?
Boczek: I gówno. Tak mnie się już zakodowało do dzisiaj.
Marian: Panie Boczek, mam znajomego, który zajmuje się pewnego typu terapiami, wstrząsowymi. Może panu pomóc, i to w rozsądnej cenie.
Boczek: A na co mnie to? Jak mnie ktoś trzącha to mnie zaraz na wymioty w mordę jeża zbiera.
Marian: Panie, pan irytujesz całą kamienice tym powiedzeniem!
Boczek: Pan se irytujesz tą swoją kocią mordą! (śmieje się)
Marian: Nie no, panie Ferdku, trzymaj pan gnoja! Bo go zaraz ukatrupię! (Paździoch wstaje z krzesła)
Boczek: Ratunku!!! W mordę jeża!
Scena 9. Korytarz. Ferdek z Paździochem stoją pod kiblem i rozmawiają.
Marian: To był jednak dobry pomysł, żeby go na tą terapie wysłać. Chłop przynajmniej się oduczy i nie będzie denerwował biednych ludzi.
Ferdek: No tak, panie! Święta prawda. A ile ten pana kolega wziął od Boczka?
Marian: Coś koło tysiąca złotych.
Ferdek: Panie, przecież to są drogie rzeczy!
Marian: Wiem, wiem. (z uśmiechem) Ale Boczek naiwny jest, więc łyknął tą sumkę od razu!
Ferdek: Ale z pana to jest jednak menda.
Paździoch spogląda na zegarek.
Marian: O, już trzynasta! Grubas zaraz wróci. Opowie nam jak było.
Na korytarz wchodzi Boczek z walizką, na głowie ma kapelusz.
Ferdek: Dzień dobry, panie Boczek! I jak tam w Wąchocku było?
Boczek: A, dobrze panie. Jedzenie dobre mieli, kanapki ze kiełbasą, ze salcesonem, ze wędlinką! Wszystko normalnie! (z uśmiechem) A na popitkę soczek z pomidorów!
Marian: To świetnie, a co w końcu z tą mordą jeża?
Boczek: Przedawnione, W DUPĘ WĘŻA!
Ferdek i Marian: Nieeee!!!! (kamera pokazuje ich zbliżone twarze)
Koniec.