Odcinek skierowany do zwolenników socjalizmu ukazujący bezsensowność redystrybucji dóbr.
Lubię ten odcinek, pięknie wyśmiana powyższa idea oraz ideał Zorro - ukazanego jako sepleniącego, roztargnionego kurdupla z wadą wzroku - mylącego złomiarzy z bogaczami.
Życzenia Ferdka z początku niewinne, piwko, kibel..."Spasiba molto gracie".
Boczek i jego przygoda: "Widzę, że masz Pan chrapkę na pizzę" "HY! Nie na jedną, Panie"
"16 opakowań na wynos, zostało 5" i jeszcze nadjedzone niektóre
Z:"Coraz ciężej na tym świecie. Wszędzie tylko bieda i bieda. A odbierać już nie ma komu"
Dialog z Haliną i dobytek od bogatych. "Teraz to już nasze, zobacz jakie fajne"
Wybrzydzanie Boczka z tą pizzą "no to adidas" i następna scena z wymianą dóbr.
Ferdek i jego fantazje o zostaniu potentatem medialnym "Polsata albo TeVaueNa" i "A za to, że jestem bidny wie Pan? I mi się należy" - mocarne.
Scena z Paździochami dobitna. "Marian zęby! Pokaż zęby" "AMIGO! Co stało się z Twoim uzębieniem?!" "Wypadły mi z biedy i niedostatku"
I to Paździochowe knucie i szczucie. Miód.
Scena w sypialni: "Trąba, dupa, krzywe nogi?" i następna na korytarzu z Paździochami: "Dobrzy ludzie - pomożecie?" "POMOŻEMY" - japa się sama śmieje do takich aluzji.
Ta licytacja na korytarzu kto biedniejszy i cały wywód Zorro zwieńczony tym "róbta co chceta" - boskie.
Dziwne zakończenie, chociaż teksty zabawne: "(...)Pan to mógłby mieć trochę więcej samokrytyki, wie Pan?" "No właśnie, Pan to mógłby być najwyżej tym no Garcią".
Hepi end. Bardzo dobry odcinek, fajna muzyka na nutę hiszpańską.