Widzę, że powstało wiele nowych opowiadań od czasu kiedy to ja zainicjowałem pomysł z tym
. W sumie dawno mnie nie było i mam niedokończone opowiadania. Pomyślałem jednak, że wyskoczę z czymś nowym. Kolejną parodią.
Błędy ortograficzne w dialogach celowe. Na razie pierwsza część. Zapraszam do lektury!
"DOBRY, ZŁY I BRZYDKI"
Wczesnym popołudniem Ferdek i jego syn Walduś siedzieli sobie na fotelach przed telewizorem, delektując się zimnym piwem i klasycznym spaghetti westernem na ekranie.
- Ja ci tatuś normalnie powiem, że te stare westerny to są fajniuśkie takie. - odezwał się Waldek.
- No jak nie jak tak. Popatrz sobie, cycu, na tego gościa - Ferdek wskazał palcem na ekranie postać w meksykańskim ponczo. - To jest Klient Istłud. To jest chodząca instytucja, kurde.
- Jaka znowu inscycucja, nie rozumie?
- No normalnie. On jest se - Ferdek zaczął wyliczać na palcach - żaglem, sterem i łódką. Znaczy się kurde, jest aktorem, scenarzystą i reżyserem.
Waldek zrobił myślącą minę, z której jednak nie można było odczytać czy na pewno dokładnie zrozumiał, co Ferdek do niego powiedział.
- To tak se można? - dopytywał się Waldek.
- Oczywiście, że można, synek. Ale na to, to pozwolić sobie może właśnie tylko Klient Istłud. Ja ci powiem więcej, Walduś. Kino polskie i zagraniczne bez niego nie istnieje. W ogóle to - Ferdek dalej ciągnął po wzięciu krótkiego łyku piwa - to jest wzór menszczyzny. Spójrz se na te dzisiejszą młodzież menską. Teraz gdzie nie spojrzysz to każdy facet jest zniewieściały. I nawet se kurde nie odróżnisz czy to chłop czy baba. Dlatego dobrze jest wracać do takich filmów, gdzie możemy zobaczyć jak prawdziwy mężczyzna wygląda i się zachowuje.
Następuje ujęcie i zatrzymanie kamery na Ferdka z piwem w ręku. Na dole ekranu pojawia się podpis:
DOBRY
Na korytarzu Ferdek spotyka się z Boczkiem. Boczek niesie siatkę po brzegi wypełnioną butelkami wódki. Ferdek szybko to zauważył i od razu poruszył temat:
- Panie Boczku, a na co panu tyle tej wódki?
- A niese sobie dla pana Mariana, bo mnie prosił o zakupienie u Stasia.
W tym momencie siatka pękła od spodu i na ziemię spadły butelki, tłukąc się o podłogę na małe kawałeczki.
- O, kurde - skomentował Ferdek. Jego ton głosu nosił w sobie ambiwalencję emocji. Z jednej strony można było z tego odczytać zaskoczenie i żal, że tyle wódki poszło na zmarnowanie a z drugiej ukrytą uciechę z nieszczęścia jego sąsiada.
- KUR** MAĆ! - wykrzyknął Boczek.
Ze swojego mieszkania wyszedł nagle Paździoch, zbudzony donośnym głosem Boczka
- Czego bluźnisz od samego rana, panie Boczku? - odezwał się poirytowany. Dopiero teraz zauważył na podłodze potłuczone butelki.
- Jezus Maria! Co żeś narobił, grubasie jeden! Helena! Chyba mam zawał! - złapał się Paździoch za pierś - Albo nie. Przynieś mi strzelbę. Zastrzelę go jak psa!
Zatrzymanie kamery na groźnej i gniewnej twarzy Mariana Paździocha.
ZŁY
Boczek się mocno przeraził groźbą Paździocha i począł przepraszać:
- Ależ panie Marianku. To nie ja, jak Boga kocham. To ta siatka jakaś wadliwa była
- Pan jesteś wadliwy! - zakrzyknął Paździoch. - Helena! Gdzie ta strzelba - krzyczał w stronę swojego mieszkania.
Ferdek przez cały czas gromko się śmiał. Paździoch w końcu to zauważył:
- A pan, panie Ferdku, z czego pan tak rżysz?
- A no z pańskiego skąpstwa i pazerności - odpowiedział Ferdek - Lepiej pan powiedz, na co było panu tyle tej wódki.
- Na jajco. Pan, panie Boczku, zabulisz i to mocno zabulisz.
- A w dupie! - zaprotestował Boczek - Sam pan mówiłeś żeby nie kupować tej płatnej ekologicznej siatki, tylko tą darmową. No to wzięlem tak jak pan mówiłeś.
Scena w kuchni.
Ferdek je przy stole zupę, a Halinka zmywa naczynia.
- No i wtedy mu te butelki pierdykły o podłogę i się roztrzaskali na takie małe kawałeczki, ha ha ha. - opowiadał Ferdek Halince niedawno zaistniałą sytuację, śmiejąc się przy tym.
- No i z czego tak się śmiejesz z cudzego nieszczęścia. - odpowiedziała Halinka
- Bo to jest fałszywa menda, której się to należało. Tylko Halinka se spójrz na te jego brzydką, podstępną mordę to od razu słowa same się nasuwają: Małpie Oczy.
Po obiedzie, Boczek złożył wizytę Kiepskim.
- A pan tu czego? - zapytał Ferdek na widok Boczka.
- Ja to chciałem tylko powiedzieć, że ja to panu Marianowi za te wódkie to mu nie zapłace, normalnie formalnie. Niech mnie w dupę pocałuje.
- Ale czemu mnie pan to mówisz. Powiedz pan to panu Marianowi, jak takiś pan hardy.
- A żebyś pan wiedział, że tak zrobię. Jak tu stoję w tych laczkach, to z miejsca już idę panu Marianowi to oświadczyć, w dupę węża.
Boczek wyjmuje z kieszeni pętko kiełbasy. Kamera pokazuje jak odrywa zębami silny kęs. Na ekranie widnieje podpis:
BOCZEK
Cdn…