Odcinek lepszy od poprzedniego ale i tak brakowało w nim większego życia.
Na minus oczywiście Solejukowa w chustce na głowie chcąca uczyć czegokolwiek
Chyba tylko jak sprawnie i szybko umyć kibel. Żenada i niech spada.
Znowu rozhisteryzowane Lodzia z Haliną wałkujące temat "co to będzie" - rozwleczona już na drugi odcinek zapchajdziura.
Żeby się pokazać na koniec serialu Wezółowa i Francesca śpieszą z pomocą Kusemu - bezsens. Dobrze chociaż że obiad i kolacja była ciekawa a Kusy niczym yokowy Dziad siał zwątpienie i depresje u innych. I jako jedyny nie pił a wyglądał na najbardziej naprutego
Teraz na plus:
- bitwa na oświadczenia Kozłów
- jak wparował do Witebskiego jak do śmiecia i kazał nagrywać
- biskup agresywny a senator łagodny - znowu pomieszanie ról
- zaskoczenie i rozczarowanie plebanii
- Pietrek wyglądał jak młody Kozioł w tym kaszkieciku i płaszczyku, czy to oznacza zmianę warty w serialu na kiedyś ?
ps. a ciekawe kto zajmuje się Kozła pieczarkarnią i tartakiem jak on tak politykuje ? Nic o tym nie ma...