Tylu błędów realizacyjnych, co w tym odcinku to jeszcze w Ranczu nie widziałem. Jak tak dalej pójdzie to szybko zbliży się do ŚWK.
Takie błędy:
- w czasie jednego dialogu różne pory dnia (ławeczka)
- w jednym wątku dziejącym się jednego dnia (liście) - różne pory roku
- jaki kuźwa sens miało zatrudnienie przez Więcławską najpierw Weronki a potem pójście na plebanię bez powiadamiania o tym Michałowej przed decyzją biskupa ? Już nie wspominając o tym, że na początku rozmowy o Dudzie Michałowa zachowywała się jakby o tym już wiedziała. Ktoś tu się wyraźnie pogubił, oj pogubił.
- i już się nie przyglądałem, Kusy miał inne włosy w lesie a inne jak wrócił
Odcinek w sumie nudnawy, największe ożywienie jak na zapleczu Więcławska układała z koleżankami - co za żywioł i gra aktorska. Co innego te smuty i pierdy sztabu Dudy - widać od razu różnicę w klasie aktorskiej
No i co, żadnych wątów Dudy do Klaudii o te audycje w radio ?!
Druga dobra akcja to Wójtowa rzucaja cegłą w aptekę i krycie jej przez Franceskę.
Trzecia dobra akcja to przesuwanie w ramach holdingu Weronki i radość Magistra.
No i stare dobre czasy na moment wróciły: Kozioł i Wezółowa
Kusego noga zaniemówiła, od takiego obleśnego cielska (Grabowski ma sporego konkurenta) nie dziwota.
Lodzia i ten syfiasty Roman - co to ma być. Jedynie dobre, jak Halina obrzydzała jej aptekarza.
Reasumując, od poprzedniego odcinka miało się rozkręcić a tu jakby na nowo stanęło wszystko w miejscu.