Tofik z alternatywnej rzeczywistości
Turek: Nasz klient, nasz pan! Nasz klient, nasz pan!
Klient: Dzień dobry.
Turek: Nasz klient, nasz pan!
Klient: Co pan robi?
Turek: Wygłupiam się "nasz klient nasz pan". Słucham?
Klient: A tu przypadkiem nie było kiedyś Chińskiej Restauracji?
Turek: Była, była. Ale już nie ma. Teraz jest Turek! Jest tutaj Turek!
Klient: To szkoda.
Turek: Ja nie żałuję.
Klient: A co się stało z tym właścicielem poprzednim?
Turek: Którym?
Klient: No był tu taki... BRZYDAL!
Turek: Był taki brzydal, ale już go nie ma. Jego też nie ma, ponieważ, niech pan sobie wyobrazi, pewnego dnia: opił się chińskiego piwa, położył się spać na pędach bambusa, w środku nocy bambus złapał wilgoć, jak to wszystko poszło do góry.... i po Chińczyku.
Klient: No straszna śmierć.
Turek: Tak by się wydawało, ale... NIE! Jak go znaleźli miał podobno zastygnięty na twarzy uśmiech.
Klient: Ale był też taki blondyn, klient co tu przychodził. To gdzie on jest?
Turek: Był, rzeczywiście. Natomiast, jego już nie ma. W ogóle nic teraz nie jada, bo ostatnio niestety wybrał się na sushi i się zatruł.
Klient: Aaa, w Londynie?
Turek: W Randomiu! W RANDOMIU!
Klient: A może ja bym coś zjadł!?
Turek: Proszę bardzo, ale co?
Klient: Ale co pan poleca?
Turek: To zależy co pan lubi.
Klient: Lubię kebaba!
Turek: To niech pan zamówi falafela.
Klient: A dlaczego pan mi każe zamawiać falafela, jak ja lubię kebaba?
Turek: Bo to wszystko jedno co pan zamówi, bo jest zamknięte.
Klient: To dlaczego tam wisi kartka że jest otwarte?
Turek: Chłyt marketingody! Chłyyt marketingoody!
Klient: Proszę?
Turek: Chwyt marketingowy, bęcwale.