PIERWSZY SUPERMARKET W POLSCE
SCENA I
ROK 1962 (czyli długo przed 1 sezonem, czyli nie muszę się trzymać żadnego stylu
)
Ferdek, Halina, Babka i Edzio jadą razem maluchem. Ferdek prowadzi. Mijają tabliczkę z przekreślonym napisem ,,Wrocław’’
Halina: Ferdziu, a gdzie my właściwie jedziemy?
Ferdek: Zobaczysz...
Halina: A wyśpisz ty się na jutro do pracy?
Ferdek: Wyśpię
Halina: A po co braliśmy ze sobą pana Edzia?
Ferdek: Bo to porządny Polak i katolik, nie taka ośmiornica jak ten Heniek...
Halina: A po co braliśmy ze sobą mamusię?
Ferdek: Żeby ją po drodze z jakiegoś mostu kurde zrzucić
Babka: Kanalia!
(Gra klimatyczna muzyka, w tle widać jak pasażerowie sobie jadą i dojeżdżają aż do Warszawy)
Halina: Ferdziu, co ty knujesz?
Ferdek: No dobre... Teraz to już ci powiem... Czytałem se w gazecie, że dzisiaj wielkie otwarcie...
Edzio: Parasola?
Ferdek: Pierwszego w Polsce super czegoś tam...
Halina: Super czego?
Babka (zaniepokojona): Gdzie ty nas wieziesz, zboczeńcu jeden?
Edzio: Super czego?
Ferdek: No nie wiem... Czegoś tam... Super to super i proszę mi tu kurde nie marudzić! (wyjmuje spod siedzenia gazetę i rzuca Halinie) Przeczytajcie se!
Babka: Ta gazeta piwskiem śmierdzi!
Ferdek: A co jest na ostatniej stronie?
Halina (czyta): Nowe piwo na rynku! 3 Mocne Fulle w cenie 1!
Ferdek: No widzi Babka... To jest ich element kampanii matyrkingowej! Na każdą gazetę wylewają trochę piwa zanim wypuszczają do sprzedaży. Rozumie Babka?
Babka: Dobra dobra...
Halina: Dobra! Cicho, bo czytam! Zapraszamy na wielkie otwarcie pierwszego supermarketu w Polsce! U Andrzejka znajdziesz wiele promocji! (niżej widać artykuł ,,Jan XXIII na wrocławskim Podwalu)
Babka: U jakiego Andrzejka?
Ferdek: No tak się chyba ten super nazywa...
Halina: A skąd ty na to wszystko weźmiesz pieniądze?
Ferdek: Nie bój żaby! Rzuciłem pracę i dostałem odprawę za 3 miesiące!
Halina: COOOOO?!?!?!
Ferdek: Nie bój żaby... Znajdę se lepszą... Może se kierownikiem tego super zostanę...
Halina: Ale...
Ferdek: Dzisiaj o tym nie myśl. Dobre, wysiadamy! Wy idźcie, a ja tu z panem Edziem mam kilka słów do zamienienia...
(Halina i Babka odchodzą, Babka idzie normalnie, bez wózka)
Edzio: O co chodzi?
Ferdek: Panie Edziu złociutki... Dzisiaj zakupy na mój koszt!
Edzio: A gdzie jest haczyk?
Ferdek: Nie ma. Po prostu pana lubię...
Edzio: Mhm...
Ferdek: Nie ma haczyka, tylko jest taka sytuacja, że jak ja do pana miło, to pan do mnie nie powinien nie miło...
Edzio: A w jakiej sprawie nie miło?
Ferdek: Moja Babka od następnego miesiąca będzie dostawać rentę?
Edzio: I co? Mam załatwić żeby więcej dostała?
Ferdek: Wręcz odwrotnie! Ma dostać jak najmniej!
Edzio: Jak to?
Ferdek: Rzuciłem robotę, bo mam pomysła na biznes. Pan będziesz 10% renty dawał Babce, 10% zostawiał dla siebie, a 80% dawał mi.
Edzio: Za to jest kryminał!
Ferdek (wyjmuje spod siedzenia wielki nóż): Za morderstwo też... I co mnie to?
Edzio (przerażony): Dobra! Zgoda!
(wysiadają, idą w stronę supermarketu)
Kolęda (podbiega do nich): E! Kierowniku! Dasz zarobić?
Bocian (biegnie za nim): Czy mam obić?
(Ferdek i Edzio mijają ich bez słowa i wchodzą do marketu. Ferdek widzi Paździocha, podchodzi do niego)
Ferdek: O! Widzę, że wszystkie drogi prowadzą do Mariana Paździocha!
Paździoch: Dlaczego panu się chce zawsze wtedy kiedy mnie?
Ferdek: Nie wiem... Warto by to kiedyś zbadać... Co pan tam kupujesz?
Paździoch: A nie interesuj się pan! Do widzenia!
Ferdek (pod nosem):Gbur...
(Idzie dalej. Przechodzi obok stoiska mięsnego)
Boczek: Halo! Proszę pana!
Ferdek: Ja?
Boczek: Pan, pan! Cho no pan tu!
Ferdek: Czego?
Boczek: Chcesz pan kiełbasy spod lady za darmo?
Ferdek: Ciekawa propozycja kurde...
Boczek: No ba!
Ferdek: Tylko dlaczego? Przecież my się w ogóle nie znamy? Pan tak każdego obcego zaczepiasz? Gdzie ta kiełbasa? W piwnicy?
Boczek: Tu jest! (wyciąga i macha) Interes do pana mam. Głodny jestem, a już zjadłem wszystkie kanapki. Chciałbym sobie troszkę szyneczki podskubnąć... Tylko Prezes Andrzej chodzi po sklepie i kontroluje. Zasłoń mnie pan przed nim i udawaj, że pan cos przebierasz, a ja sobie coś podskubnę, a potem panu dam za darmo!
Ferdek: A gdzie ten prezes tera stoi?
Boczek (pokazuje palcem): Tam!
Ferdek (widzi Boryska robiącego zakupy): Eeee! Jakiś taki niegroźny! Czego się pan boisz?
Boczek: Nie! Tam kawałek dalej!
Ferdek (widzi Prezesa Andrzeja Kozłowskiego z lornetką i strzelbą): O kurde... Ten to faktycznie wygląda na kawał mendy...
Boczek: No właśnie... To jak będzie?
Ferdek: No dobre...
(Ferdek zasłania Boczka, Boczek zjada szynkę, wstaje, wsadza Ferdkowi kiełbasę do wewnętrznej kieszeni płaszcza)
Boczek: Interesy z panem to czysta przyjemność!
Ferdek: O! Jakie fajne kurczaki pan tu masz! Tylko małe coś... A jutro będą większe?
Boczek: A niby jakim cudem? Martwe przecież są...
Ferdek (śmieje się) A to dobre!
(idzie dalej)
Ferdek: No no... Szkoda, że nie mam takiego sąsiada zamiast tej mendy Paździocha...
(widzi jak Kwiatkowska wsadza sobie paczki z makaronem do stanika)
Kwiastkowska: Ćśśśiii...
Ferdek: Jestem otwarty na negocjacje! (śmieje się)
(Po chwili idzie dalej, z nogawki wystaje mi kawałek zielonej, szklanej butelki. Dochodzi do kolejnego stosika, zatrzymuje się czyta gazetkę sklepu )
Ferdek (czyta pod nosem): Luksusowy ser Valbon jedyne 100 zł za kg...
Badura (podchodzi): W czym mogę pomóc?
Ferdek: Poproszę kilo sera Valbon
Badura: Mów pan do mnie po ludzku... Co to za ser?
Ferdek: Tu jest napisane, że ,,pok-pokryty wartwą jad-jadalnej pleśni”
Badura: A to nie wiem czy jeszcze mamy... Ale za to mamy pomidory Wablon i ananasy Wablon... Ile pan chcesz?
Ferdek: To ja się jeszcze zastanowię... (idzie dalej, przechodzi pod reklamą z napisem ,,Kup nasz dżem bo w ryj!”, a pod napisem zdjęcie jak postać grana przez Annę Ilczuk ma przystawiony do głowy pistolet, który trzyma postać Samuel L. Jackson.)
(Podchodzi obok kolejnego stoiska, widzi jak mała dziewczynka rozmawia z Paulinką)
Dziewczynka: Dzień dobly, poplosę klólicka!
Paulinka: A jakiego koloru?
Dziewczynka: Mojemu pytonowi wszstko jedno...
(Ferdek patrzy się ze strachem w oczach i idzie dalej)
Ferdek: O! Faraon! Kopę lat!
Faraon: O! Siema Ferdas!
Ferdek: Ty w końcu zdałeś tę ostatnią klasę czy nie, bo już nie pamiętam?...
Faraon: Zdałem, zdałem, ale ćśiii...
(Ferdek widzi jak Faraon piłuje nogę od regału)
Ferdek: A co ty? Skok na sklep robisz?
Faraon: Nie. Zaraz tu będzie moja teściowa szła...
(Ferdek chodzi sobie z mapą po markecie, gra klimatyczna muzyka)
Ferdek (sam do siebie): O kurde! Zgubiłem się!
Malinowska: Tylko towar na półki skończę rozkładać i zaraz pomogę. Ale najpierw wykona dla mnie 12 prac.
Ferdek: Jakich prac?
Malinowska: No pozmywa podłogę, poukłada towar na drugiej półce, kibel umyje... Ale na początek niech zrobi fikołka!
Ferdek: A pocałuj mnie w dupę, stara jędzo! Mi się tutaj tak podoba, że ja tu se zamieszkam i nigdzie nie muszę wychodzić!
(Ferdek kładzie się na łóżku, które stoi obok. Przez lata zmienia się otoczenie- najpierw delikatnie, bo na miejsce szyldu ,,U Andrzejka” pojawia się szyld ,,Supersam”. Potem zmienia się znacznie więcej, na miejscu marketu stoją różne inne budynki. Robotnicy zaczynają budować wieżowiec, zaczynają od dachu, Ferdek ma na tym dachu łóżko, które znajduje się coraz wyżej i wyżej, w tle gra wesoła muzyka.)
Ferdek (budzi się na dachu drapacza chmur i widzi tylko niebo): No... To teraz mnie nikt nie zaprowadzi do pośredniaka, kurde!
(Wieżowiec zaczyna mieć coraz mniej pięter, łóżko Ferdka coraz niżej, Ferdek budzi się w małym pomieszczeniu z napisem ,,Pośredniak”)
Ferdek (otwiera 1 oko, zmienia pozycję na półsiad): O kurde! (kładzie się z powrotem)
(Ludzie krzątają się po pośredniaku w te i we wte, omijając łóżko Ferdka, w tle gra muzyka)
ROK 2022
Urzędniczka z Pośredniaka:... Więc mówisz pan, że pan nie chcesz tutaj żadnej pracy, tylko pan poszedłeś w latach ’60 do marketu, położyłeś się pan, bo nie będziesz pan wykonyważ żadnych 12 durnych prac, bo to nie są prace dla ludzi z pańskim wykształceniem i obudziłeś się pan nagle w pośredniaku, a teraz pan dalej leżysz i czekasz aż tu stanie znowu coś innego... Na przykład kolejny market albo jakieś kino...
Ferdek: Dokładanie tak jest, kurde!
Urzędniczka: Ta... Tylko że pan w latach ’60 miałeś raptem kilka lat, a tego całego Boczka w ogóle na świecie nie było. Zresztą znam Panią Halinkę ze szkoły i wiem, że wy nigdy żadnego malucha nie mieliście. A poza tym widziałam jak się pan tu kładziesz pół godziny temu i chowasz za paprotką żeby nikt pana nie zauważył i żebyś pan potem mógł powiedzieć, że w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z pana wykształceniem...
Ferdek: Ja panią też rozszyfrowałem! Poznaję panią, pani Kwiatkowska! Oddawaj makaron, Kwiatkowska! (Ferdek wstaje i wali ręką w blat) Oddawaj makaron! (wali pięścią w blat)
(na podłogę spadają 2 paczki makaronu, Kwiatkowska robi głupią minę)
KONIEC
OCENA MOJEGO SCENARIUSZA:
Do dupy, 2/10
OCENA SCENARIUSZA BOCZKA22:
Ciekawy styl i klimat, szkoda, że nie dokończyłeś pisać...
26 sezon wyemitowali pół roku później niż pierwotnie planowali