Pierwsza scena całego sezonu beznadziejna, jedynie co ją ratuje to to, że była wprowadzeniem do reszty odcinka w których wszyscy mają kłopoty i kradną.
Pierwsza dobra scena to jak Pażdzioch przylazł w nocy z pretensjami o żarówkę i papier
Fajnie Ferdek zabierał co jego z mieszkania Pupcińskich, w końcu przeszedł od wrzasków do czynów.
Potem jak Kozłowski pozałatwiał pracę zrobiło się jak w Ciapciakach. Tu najlepszy kibel i "udanego stolca".
Bardzo żywy odcinek, jedynie Mariolka odstawała i za dużo tych "k.. mać" jednak.
Scena w mieszkaniu Kozłowskiego wepchnięta na siłę jak i Kurowska. Zapchajdziura.
Zazdrość sąsiadów: Boczek: "smarowanie w dupę, smalcem palcem" - czy jakoś tak, czyżby nowa perwersja Yoki ?
Pażdziochowa jak go wyganiała "pan tu nie mieszkasz" - bardzo słabo to zagrała Pałysowa, więc dla niej minus.
Pażdzioch w końcu się postawił Helenie jak dzwonił do Kozłowskiego: "cicho nie odzywaj się" - też jakiś pozytyw.
Kolacja u Pażdziochów, żenada z tymi bańkami z uszu. Mogli coś wymyślić sensowniejszego.
Fajnie jedynie awantura między Boczkami i Kiepskimi jak się dobijali do Pażdziochów. Prawie jak w Kurakao Drink i tak by ten odcinek można było zrobić bez Pupcińskich.
Boczek jak kiełbasą obwieszony - najlepsza scena odcinka.
Pogrzeb i gadka Dracza słabizna, do tego każdy się chyba domyślił, że zaraz Kozłowski ożyje - tak więc końcówka na minus.
Zmiany bohaterów:
- Kozłowski jakby chory, ten gul niepokojący
- Walduś - jaki grubas się zrobił, aż myślałem, że ten bebech to ma doczepiany
- Jolasia - pozbyła sie tego dziwkarskiego uroku i nawet te seksualne teksty nie drażniły
Reasumując, mimo wszystko to najlepsze rozpoczęcie sezonu od wielu, wielu lat, aż nie pamiętam od ilu. Dlatego 7/10 mogę dać