Słaby odcinek z mocno zmarnowanym potencjałem, Halina w zaledwie trzech scenach mogło być przepisem na największy sukces ostatnich lat, ale niestety nawet taką szansę nasi cudowni twórcy potrafią zaprzepaścić. Chyba jeden z najbardziej nierównych odcinków, pierwsza połowa była znośna z niektórymi dobrymi scenami, zaś druga to jakaś porażka.
Zaczęło się nudnym dziadowaniem Ferdka i wkurzającą Haliną, sceny z Paździochem pod śmietnikiem strasznie nudne, wkurzało mnie, że jedyne sceny z Boczkiem to wypierdzielanie
. Gadanie w mieszkaniu Paździochów neutralne, przedłużone i mało mieszne, ale do przełknięcia, scena w parku słaba, za to scena w sklepie, chyba jedna z fajniejszych dobry był ogólnie cały wątek tego wina, no i zabawne było jak od razu chcieli to wino, jak tylko Badura przyszedł
. Jak tylko usłyszałem słowo "mniamniuśne" chciałem czymś j*bnąć w ten ekran. Pupciński na wielki minus, Ferdek jeszcze mocniej dziadował, Jolasia wkurzała, Waldek pantoflarz do kwadratu, ale dobre było jak ciągle wstawał, Pupcińscy którzy się włamali wypierdzielili Ferdka z jego własnego domu - ŻENADA
. Ten cały "jubel" to jakaś porażka, miny Sztuki to po prostu zachęcanie do samobójstwa, i te wku*iające i sztuczne "spieprzaj dziadu !" Gąsowski u Paździochów - PO CO TO BYŁO, PO CO K**WA ? I jeszcze jedno z najgorzej zrealizowanych dźwięków ŻENADA, i ta reakcja tej Haliny. Dna sięgnął też Badura z tymi indianami (Czy ŚWK przypomina j*bany western ?) Sobiszewski chyba ma jakąś manię na tym punkcie, w każdym odcinku musi być coś o Indianinach (Nawet w tak genialnym odcinku jak "jesień średniowiecza" Indianie to musieli zepsuć) To jest dobre kiedy ma sens ("Kantry kurde !"). Zakończenie z tą "żyłką" może być. Wszystko w zasadzie do przewidzenia, początek miał wielki potencjał, a niektóre sceny mógłby stworzyć najlepszy odcinek w tej serii, ale niestety od sceny z Pupcińskim odcinek stał się nie do obejrzenia.
3/10 + mało Halinki, czyli
4/10.