Pabfer pisze:Gdyby miał zdrowie jak w pierwszym sezonie miałby większą rolę.
Gdyby, gdyby... gdyby to sobie idą na ryby! Teraz niestety istnieją marne szanse na cudowne ozdrowienie Pana Smolenia, więc przestań w końcu marzyć o nie wiadomo czym i zejdź na ziemię!
Cóż, ja obiecywałem, że nie będę oglądał nowych odcinków, ale jednak się przełamuję. Obejrzę ten odcinek, tradycyjnie załamię ręce i skończę z oglądaniem...
Ale nie zamierzam już dzielić na sceny
Plusy:
- marzenie Ferdka o Kożuchowskiej
- rozmowa Waldka z kolegą (zapachniało starymi czasami), miejscami jego ubiór
- Boczek powyżej przeciętnej (żadnych „kuźw” i innych „zakluków”, tak trzymać
)
Minusy:
- początek (to nie wyglądało
fajnie, lecz
obleśnie)
- Jolaśka (przechodzi wszelkie pojęcie)
- wyobrażenia innych, a zwłaszcza Jolaśki
- Kozłowski (zapychacz)
- Malinowska (zapychacz i to jeszcze z błędnym imieniem, ale to tylko dlatego, żeby rym był!
)
- scena w sklepie (śmiech Malinowskiej nie wiadomo skąd, Ferdek kupujący wino zamiast browarów)
- tekst Haliny, że Ferdek nie pracuje od 10 lat (ogromna przesada)
- obiadek (tradycyjnie)
- zakończenie słabe i do bólu schematyczne (ile razy to się jeszcze będzie powtarzać?)
Więcej minusów nie pamiętam…
2/10 – ten odcinek skutecznie odgonił mnie od oglądania kolejnych epizodów ŚwK
PS: Z taką ilością rymów w tym żenującym tworze Sobisze powinni zająć się pisaniem dennych dramatów (chodzi o rodzaj literacki), bo to „coś” wygląda bardziej jak Teatr Telewizji, a nie jak Świat według Kiepskich.