Odcinek słaby i mało śmieszny, wtórny, bardziej sentymentalny, generalnie bez wkurzających momentów (może z wyjątkiem pierwszego występu Jolasi z Waldkiem). Fabuła jednak mało ambitna i z wykorzystaniem motywu z odcinka
M jak Marian (najpierw się kłócą, a potem godzą). Deska do prasowania w łóżku też już była w odcinku
Wesołych świąt. Z kolei rozważania Ferdka i Haliny, za kogo innego mogli wyjść/ożenić się to też już oklepany temat. Poza tym, nie podobało mi się, że tym przyjęciu u Kiepskich był Kozłowski, ksiądz i jakiś strażak (po jaką cholerę? co ma jakiś strażak wspólnego z Kiepskimi?
). Na dodatek, odcinek chaotyczny. Urywające się wątki (np. z wywiadem), nagłe wchodzenie poszczególnych osób z życzeniami, przeskoki między scenami bez dźwięku a czasem też animacji, itd. też nie przypadły mi do gustu.
Dlatego ocena to tylko 3/10. To trzy to za brak wkurzania widza - inaczej byłoby dwa.
Mam nadzieję, że nigdy nie doczekam 457 odcinka ŚWK.