Średni niestety odcinek, a mogło być tak pięknie.
Bo i zaczęło się zbyt pięknie, by to mogło być prawdziwe, fantastyczny wątek wódki ziołowej, historia Paździocha, o dziwo dobry pierwszy występ Badury i druga noc z widziadłem...
No ale niestety, wszystko co dobre, szybko umknęło jak to widziadło po zmianie kanału.
Naraz wparowali Pupcińscy z obiadkiem i czar prysł, a sami bohaterowie raz że zirytowali, dwa że zmęczyli, co za dziwna maniera, że Jolasia musi wszystko najpierw opowiedzieć, żebyśmy potem musieli oglądać obraz tejże historii, powtórka z rozrywki.
Żałosna i przeraźliwie nudna scena u Stasia i rozmowa z Badurą na korytarzu zaczęły dobijać ten odcinek.
Zakończenie zaczęło się obiecująco, a skończyło fatalnie. Ja naprawdę już myślałem, że Sobiszewscy (którzy nota bene zakpili z własnego nazwiska, więc niech będzie, że sami się ukarali
) po tej dawce nudy, którą nas uraczyli zwieńczą odcinek w sposób w miarę sensowny, że to widziadło naprawdę miało tu jakiś metafizyczny i metaforyczny sens...
W zamian dostałem reklamę Polsatu, która przyniosła jednak odwrotny skutek i stała się skuteczną antyreklamą.
Może to i ciut za dużo, ale za pozytywną pierwszą połowę aż
5/10.