W odcinku Arcyfakt zauważyłem totalną dziurę fabularną.
Dracz w jaskini tak jak w 3. Indianie Jonsie ma za zadanie wskazać prawdziwy święty Graal. Widzimy jak dokonuje złej decyzji, pije z tego fałszywego Graala, i ginie. No ok? Później Kozłowski przychodzi do Ferdasa i przynosi mu tego samego "złego" Graala. Z tym, że, kurde, po wskazaniu Graala w jaskini osoba poddana próbie musi z niego wypić, co nie? I może opuścić jaskinię z kielichem tylko wtedy, kiedy wybierze tego prawdziwego Graala.
No to kurde,
jak ten Graal znalazł się u Ferdka na stole? Można myśleć że to tylko losowy bubel, a wizja z Draczem to sen Ferdka. Jednak w tej sytuacji, czemu Ferdek tak się bał jak zobaczył co przyniósł prezes? Przecież jeśli zakładamy że to nie był sen Ferdka, to Kozłowski przeżył i wyszedł z jaskini z dobrym Graalem??? Tyle że wizualnie to jest ewidentnie ten zły Graal, bo ten właściwy
nie był złoty i na tym polegała cała idea tego testu w Indym. Więc Kozłowski nie miał prawa wyjść żywcem z tej jaskini! Skoro Kozłowski powrócił i Graal znalazł się na stole w mieszkaniu Kiepskich, to wówczas paniczna reakcja Ferdka i ten cały tarot były kompletnie bez sensu.