WAŻNE:
Pomóż przetrwać forum - zbiórka na dalszą działalność! Przekaż dowolną kwotę przelewem poprzez PATRONITE lub PAYPAL
- KLIKNIJ po szczegóły!
Możesz nas wesprzeć poprzez: Blik, przelew SMS | PATRONITE.PL || PayPal.com (kliknij: paypal lub płatność kartą)
Dla osób, które pomogą ranga Zasłużeni + wyróżnienie nicka kolorem i pogrubieniem. DZIĘKUJEMY!
Moze to trochę plag... inspiracja Bundymi, ale w Kiepskich też powinno fajnie wyjść:
Prezes Kozłowski organizuje w kamienicy koncert Krzysztofa Krawczyka, jednak ten z przyczyn od niego niezależnych nie może dotrzeć na czas. Prezes postanawia przebrać Ferdka za Krawczyka aby zabawiał publiczność puszczonym z playbacku "Mój przyjacielu" (tylko ten utwór był pod ręką). Początkowo wszyscy bawią się świetnie, jednak po dwóch godzinach "śpiewania" tego samego w kółko, gawiedź zaczyna mieć dość i zapowiada obrzucanie "Krawczyka" pomidorami, jeśli ten nie zmieni piosenki. Wten zjawia się prawdziwy Krawczyk, uprzejmie przeprasza za spóźnienie i zaczyna śpiewać swój najnowszy szlagier - "Mój przyjacielu".
Ursus pisze: ↑2023-05-21, 21:20
Moze to trochę plag... inspiracja Bundymi, ale w Kiepskich też powinno fajnie wyjść:
Prezes Kozłowski organizuje w kamienicy koncert Krzysztofa Krawczyka, jednak ten z przyczyn od niego niezależnych nie może dotrzeć na czas. Prezes postanawia przebrać Ferdka za Krawczyka aby zabawiał publiczność puszczonym z playbacku "Mój przyjacielu" (tylko ten utwór był pod ręką). Początkowo wszyscy bawią się świetnie, jednak po dwóch godzinach "śpiewania" tego samego w kółko, gawiedź zaczyna mieć dość i zapowiada obrzucanie "Krawczyka" pomidorami, jeśli ten nie zmieni piosenki. Wten zjawia się prawdziwy Krawczyk, uprzejmie przeprasza za spóźnienie i zaczyna śpiewać swój najnowszy szlagier - "Mój przyjacielu".
A na tyłach tego tłumu Paździoch zakłada Koło Miłośników Lenina
Boczek zaczyna tyć tak szybko, że pewnego razu utyka w toalecie. Nie musi jednak czekać dwóch dni na pomoc, bo Paździoch i Ferdek też mają potrzebę. Większym problemem będzie jednak jego wydostanie
Paździoch wchodzi w posiadanie drogocennego i niezwykle rzadkiego (tylko dwa na świecie się pozostały) australijskiego ślimaka olbrzymiego (naprawdę dużego ) z zamiarem dopuszczenia go do tego drugiego celem reprodukcji i odnowy ich populacji. Pewnego razu, podczas przygotowań na przylot pewnego Australijczyka- właściciela drugiego mięczaka, zaginął ten należący do Paździocha. Gdy ten z wysokim ciśnieniem szuka zguby, przychodzi nieproszony Boczek i o mało nie rozdeptuje brzuchonoga. Marian widząc to dostaje zawału i trafia do szpitala. Boczek, dręczony wyrzutami sumienia postanawia zaopiekować się zwierzakiem najlepiej jak potrafi. Jada razem z nim ciastka, cukierki, placki, kopytka i bigos na świńskim ryju. Pewnego wieczoru podczas telewizyjnej emisji baletu mongolskiego, częstuje ślimaka paluszkami z sezamem. Te jednak niezbyt przypadają do gustu zwierzakowi, więc Arnold specjalnie dla niego idzie do sklepu po słone paluszki. Zajadają je ze smakiem, lecz po chwili dzieje się coś strasznego. Chyba nie muszę tłumaczyć jak ślimaki reagują na sól
Na piętrze Kiepskich i Paździochów psuje się toaleta. Ferdek wspólnie z Paździochem postanawiają od teraz wypróżniać się na piętrze Boczka. Boczek jednak wypierdziela ich na ich piętro. Kiepski i Paździoch postanawiają mimo woli sąsiada i tak się tam wypróżniać, pod jego nieobecność.
Panie, Pan to jesteś menda, świnia i wrzód na zdrowym organizmie narodu
Okazuje się że Krasnoludki ze Śniętej Krółewny mają swoją reprezentację w skokach narciarskich i szukają na Podwalu trenera. Potem oburzony Ferdek do Waldka:
,,Coooo, Paździoch, ta menda zboczona trzepie sobie Małysza pod kiblem ?!''
- Panie, nie dam bo nie mam, nawet jakbym chciał dać to nie dam bo mnie wyżarli do zera, do cna !
- Ale kto pana wyżarł ?
- Jak to kto, Pażdziochy biznesmeny zasrane...
- To u pana też byli ?
Marian: No, panie Ferdku, musze kończyć, bo muszę jeszcze u siebie posprzątać!
Ferdek: A coś pan? Baba?
Marian: Przyjeżdża do mnie w interesach pewien Anglik. Ma tyle szmalu, że mogę być i baba…
Ferdek: Ja żem zawsze wiedział, że jak chodzi o pieniądze, to nie ma dla pana żadnych świętości kurde…
Marian: Przyganiał kocioł garnkowi! Kto wczoraj w godzinach ciszy nocnej popisywał się marnym wykonaniem opery Moniuszki żeby mu żona dała na browara?
Ferdek: Śmiej się pan, śmiej, ale ja swoje wczoraj ugrałem! A pan ciekawe co dzisiaj ugrasz… Niby po jakiemu będziesz pan gadał z tym Anglikiem? On ma polskie korzenie czy co?
Marian: Jak to po jakiemu? W dzisiejszych czasach każdy zna angielski! No… może poza panem…
Ferdek: Tak? W takim razie jak jest po angielsku strajk?
Marian: Strike!
Ferdek: O! To prosty język!
Marian (śmieje się): Tak się panu tylko zdaje…
Ferdek: A pan taki znawca? A jak jest uderzać?
Marian: Też strike!
Ferdek: A atakować?
Marian: Też strike!
Ferdek: O! A tego pan pewnie nie będziesz wiedział! Dowiercić się do czegoś!
Marian: Ale pan wymyśla… Jednak tak się składa, że to też znam i to też jest strike!
Ferdek: Ta! Jasne! Gadać w koło jedno i to samo słowo jak Kupemon to każden jeden potrafi… A robić to ni ma komu!
Marian: Tak!? To patrz pan! (wyjmuje telefon i włącza słownik internetowy)
Ferdek: O kurde! Rzeczywiście…
Marian: No widzisz pan…
Ferdek: A jak se zdobędą punkt w tej ich grze, to jak wtedy mówią?
Marian: Chodzi panu o Amerykanów, nie Anglików i o baseball… To wtedy też jest…
Ferdek: Strike?
Marian: Strike!
Ferdek: Łee! To prosty język! To ja w takim razie też go znam!
Marian: Tak? To jak pan w takim razie powiesz: Jaki wpływ na pana biznes miał Brexit i czy ja mogę coś na tym ugrać?
Ferdek: Strike strike strike strike strike Strike strike strike strike strike Strike strike strike strike strike?
Napis na drzwiach od kibla: ,,Stary Paździoch ciągnie druta, aż gorzała leci z fi℅ta''
- Panie, nie dam bo nie mam, nawet jakbym chciał dać to nie dam bo mnie wyżarli do zera, do cna !
- Ale kto pana wyżarł ?
- Jak to kto, Pażdziochy biznesmeny zasrane...
- To u pana też byli ?
Ferdek, Boczek i Paździoch podczas wspólnej libacji doznają nagłego napadu szczerości. Dochodzi między nimi do takiego dialogu:
Ferdek: Panowie, drodzy sąsiedzi, muszę wam coś powiedzieć. Panie Boczku, ja żem kiedyś na pana powiedział, żeś pan grubas i świnia żarłoczna. Ale tylko w obecności pana Mariana. A na pana, panie Marianie powiedziałem, żeś pan menda i wrzód na zdrowym organiźmie narodu, ale tylko w obecności, obecnego tu pana Arnolda. Mam nadzieję, że mnie wybaczycie?
Boczek i Paździoch: Oczywiscie, było minęło.
Boczek: A ja żem, też muszę wam coś powiedzieć. Panie Ferdkuu, ja żem kiedyś na pana powiedział, żeś pan alkoholik i pijak. Ale tylko w obecności pana Mariana. A na pana, panie Marianku powiedziałem, żeś pan menda i świnia, ale tylko w obecności, obecnego tu pana Ferdka. Mam nadzieję, że sie na mnie nie gniewacie?
Ferdek i Paździoch: Nie no skąd...
Paździoch: Ja też chcę wam coś wyznać. Panie Ferdku, to ja składam na pana i pana rodzinę, regularnie od trzydziestu lat donosy do kolegium i prokuratury, oraz codziennie buntuję pana małżonkę przeciw panu i zachęcam ją do złożenia pozwu rozwodowego. A na panu, panie Arnoldzie muszę powiedzieć, że to ja znalazłem pana portfel, przywłaszczyłem jego zawartość i wziąłem na pana pożyczkę w wysokości jednego miliona dolarów w niezbyt renomowanej firmie zarejestrowanej w Federacji Rosyjskiej, o donosach nie wspominając. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe?
SCENA I
Boczek: Panie Ferdku, nie uwierzysz Pan! Wczoraj otrzymałem zaproszenia na 2 obiady w podobnym czasie- do ciotki i do szwagra!
Ferdek: I co? Który pan kurde wybrałeś?
Boczek: Pfffff! No chyba wiadomo, w mordę jeża!
Ferdek: No... Ciotka pewnie lepiej gotuje, to pewnie do ciotki pan poszedłeś...
Boczek: Też.
SCENA II
Paździoch: Pani Halino, jest pani cudowną, wyjątkową, najwspanialszą i najpiękniejszą na świecie kobietą!
Halina: Daj pan spokój, pewnie mówisz pan tak do każdej.
Paździoch. Owszem. (chwila milczenia) Lecz tylko do pani szczerze...
1) Rodzina Kiepskich postanawia za zaoszczędzone pieniądze wybrać się na zagraniczną wycieczkę. Udają się na lotnisko. Przy kontroli bagażowej pracownicy lotniska każą wyjąć z toreb i walizek wszystkie płyny. Ferdek wyjmuje więc dwie zgrzewki piwa, na co kontrolerzy mówią:
- Proszę Pana, w samolocie nie wolno przewozić płynów o pojemności większej niż 100 mililitrów. Nie może Pan zabrać tych piw.
- To nie ma problemu, ja to zaraz wszystko wypiję.
2) Kontynuacja powyższego. Na skutek wypicia tylu piw Ferdkowi bardzo chce się sikać w samolocie. Idzie więc do toalety, ale ta okazuje się być zajęta przez Boczka, który akurat też wybrał się na zagraniczne wakacje.
3) Ferdek opowiada innym o patriotyzmie:
- Ja pisał poeta "Kto ty jesteś? Orzeł biały".
4) Dwóch gangsterów porywa Waldusia, gdyż mylą go z osobą winną im pieniądze. Przesłuchują go w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Jeden z nich zadaje pytanie:
- Miałeś zwrócić nam cztery koła i co? Gdzie one teraz są?
- Ale takie koła od samochodu?
- Nie udawaj głupka, pytam się gdzie są nasze cztery kafle?
- Ja to mam w domu piec kaflowy, o to niego chodzi?
- Powiedziałem, nie udawaj głupka, wiesz o co mi chodzi.
Wtedy odzywa się drugi bandyta:
- Zaczekaj, on nie udaje.
5) Rodzina Kiepskich kupuje samochód. Chcą więc wybrać się na wycieczkę. Problem w tym, że cała (Ferdek, Halina, Waldek, Mariola i Babka) nie mieści się w środku. Tak więc postanawiają, że będą ciągnęli Babkę z jej wózkiem na haku. Po wyjechaniu paru kilometrów poza miasto Halina wyciąga z torby kanapki i pyta innych:
- Ktoś jest może głodny? Przygotowałam tu takie pyszne kanapki.
- Nie dziękujemy.
- Ferdek, zatrzymaj się na poboczu. Zapytam jeszcze mamusi, czy ona zje kanapkę.
Zatrzymują się więc, Halina wychodzi z samochodu i idzie do Babki. Odkrywa jednak, że od jakiegoś czasu ciągnęli oni przewrócony wózek, a samej Rozalii nigdzie nie ma.
- Ferdek! Mamusi nie ma!
- O ku***. No widocznie zgubiliśmy ją na jednym z zakrętów.
6) Ciąg dalszy poprzedniego. Po jakimś czasie Kiepscy odnajdują Babkę. Jednak kończy im się paliwo, gdyż poprzedniego dnia Ferdek zamiast zatankować wydał wszystkie pieniądze na piwo. Cała rodzina musi więc zostać na noc w lesie. Kiepski mówi do pozostałych:
- To ja proponuję, tak jak we wojsku, postawić wartę. Że jak będziemy spali, to jedna osoba będzie pilnowała reszty przed wilkami, złodziejami, Paździochami i innymi takimi.
- Tylko kto stanie na tej warcie?
- To ja proponuję tak. Najpierw ty Halinka, potem Walduś, potem Mariolka, potem Babka, a potem znowu Halinka.
7) Kiepscy oglądają w telewizji "1 z 10". Sznuk zadaje pytanie:
- Czy Amsterdam to siedziba holenderskiego rządu?
- Tak.
Słychać dźwięk oznaczający złą odpowiedź i Sznuk wyjaśnia:
- Otóż nie. Siedzibą holenderskiego rządu jest Haga. Amsterdam to natomiast siedziba holenderskiego nierządu.
Taki pomysł na scenkę do ktoregoś z odcinków 31 sezonu.
Korytarz, widok na drzwi Paździochów zza których wychodzi Paździochowa. Ledwo zdążyła je zamknąć gdy zadzwonił jej telefon. Wyciąga go z kieszeni, patrzy, kto dzwoni, kręci głową i nerwowo odbiera
Paździochowa: Czego znowu?! ... Oooo (łagodnieje) No to nasze najserdeczniejsze kondo..., znaczy gratulacje! Tak, tak jesteśmy z ciebie bardzo dumni.
Paździoch: (z offu) Helena! Z kim rozmawiasz?!
Paździochowa: Janusz dzwoni, twój syn. Przed chwilą został profesorem na Uniwersytecie Warszawskim!
Paździoch: (z offu) Powiedz mu, że mam to w dupie...
Boczek odkupuje paździochowego wartburga. Pewnej mroźnej i śnieżnej nocy puka pijany do dzwi Kiepskich, zdenerwowany Ferdek otwiera.
Boczek: Dobry wieczór panie Ferdku.
Ferdek: Jaki wieczór?! Trzecia w nocy jest!
Boczek: Panie Ferdku, bo sprawa jest w mordę jeża. Popchniesz mnie pan?
Ferdek: Po pierwo primo, to pan jesteś nietrzeźwy proszę pana. Po drugie primo, to ja nigdzie nie idę, bo jest mróz, śnieg i trzeba spać, żeby rano do roboty wstać. A trzecie primo, żegnam! (trzaska drzwiami i idzie do łóżka)
Halina: Kto to był?
Ferdek: Boczek.
Halina: Co chciał o tej porze?
Ferdek: Żebym go popchnął.
Halina: No i co?
Ferdek: I nic. Kazałem mu iść bo jest noc i trzeba spac, żeby rano do roboty wstać.
Halina: Czy ty jesteś nienormalny jełopie?! Człowiek pilnie pomocy potrzebuje, a ty mu jej odmawiasz?!
Ferdek: Halinka, on pijany w trzy dupy był.
Halina: Nie szkodzi. Może wjechał w zaspę, albo mu nawalił ten samochód na środku drogi w ten mróz i musiał biedak się rozgrzać jakoś od środka. Masz natychmiast iść i pomoc panu Boczkowi zapchnąć auto na parking!
(Ferdek bardzo niechętnie idzie. Grubo się ubiera i wychodzi na dwór. Mocno wieje, pada gruby śnieg, trzaska mróz)
Ferdek: Panie Boczek! Panie Boczek, gdzie pan jesteś?!
Głos Boczka: Tutaj panie Ferdku!
(Ferdek idzie za głosem Boczka, dochodzi do placu zabaw i widzi Arnolda siedzącego na huśtawce)
Boczek: To jak panie Ferdku? Popchnie mnie pan? Bo się coś już rozbujać nie mogie, w mordę jeża.
Boczek: Panie, Ferdku, ja żem czytał ostatnio taki artykuł o tym jaki alkohol jest szkodliwy dla zdrowotności. I wiesz pan co? Postanowiłem z tym raz na zawsze skończyć!
Ferdek: Z piciem?
Boczek: Nieee... Z czytaniem.
MendaISwinia pisze: ↑2023-10-14, 17:03
Nieświeża wóda wsiadła do kieliszka
To jest dobry toast do Kiepskich!
Ferdek: No! To wódka wsiadła do kieliszka, panie kurde Boczku!
Boczek (krzywi się) : Ale nieświeża jakaś taka, w mordę jeża...
Ferdek: Fermentacja, mówi to panu coś?
Boczek: Jaka fermentacja?!
Ferdek: hemoglobina, fermentacja, taka sytuacja! (śmieje się i pije)
- Panie, nie dam bo nie mam, nawet jakbym chciał dać to nie dam bo mnie wyżarli do zera, do cna !
- Ale kto pana wyżarł ?
- Jak to kto, Pażdziochy biznesmeny zasrane...
- To u pana też byli ?