Odcinek beznadziejny, totalnie nudny i bez sensu. Do tego cała masa greenboksów. Fabuła bez ładu i składu. Najpierw Ferdek znalazł pracę w fabryce gwizdków, która okazała się problematyczna - ok, można było na tym zrobić jakąś fabułę choć wyszło to byle jak (i było kopią kilku innych odcinków). Potem ta akcja z przebraniem za kobietę i jego perypetie w tej roli - rozumiem, że to miało być jakieś ukazanie siły kobiet, ale znowu zrobione byle jak. Do tego zapchajdziura w postaci dennego (podobnie jak w odcinku "Czosnkowy dziad") serialiku.
Śmieszna była trochę wiązanka Ferdka w kuchni ale już końcowa kwestia z "Czterdziestolatka" okraszona "k*****i" była żenująca.
Podsumowując, odcinek o niczym, sklejony z kilkunastu bezsensownych scen tak, by wypełnić jakoś te 22 minuty.
Jedyny porządny plus to brak Jolasi i Waldka.
2/10
Mam nadzieję, że nigdy nie doczekam 457 odcinka ŚWK.