Odcinek średni, ciut lepszy od "Kapelusza Jacksona". W pierwszej scenie padają pierwsze minusy: rozmowa z Grażynką, jakieś głupie "papatki" i tekst "pieprzenie na antenie". Kiepskie Trio Robiące Serial, to was śmieszy
W drugiej scenie spotykamy Ferdka, Halinę i Mariolkę obżerających się paczkami (nie dziwota, że Halinie tylko d**a rośnie) i oglądających ten kretyński serial. Chociaż muszę przyznać, że tylko jeden tekst mnie w nim rozśmieszył, mianowicie "Wczoraj znowu cały dzień stał pod sklepem,... i wrócił pijany", ale poza tym były tylko jęki i lamenty, główna bohaterka ciągle się darła, a na dodatek ten denerwujący tekst jej przyjaciółki "Jakim strasznym człowiekiem jest ten twój mąż, Edek". Ferdek próbował "przełączyć na Polsata", ale mu się to niestety nie udało. Na plusik był jeszcze tekst Haliny "Wykapany Edek". Scena pod Stasiem na plus, Badura naprawdę fajnie tańczył tą Marusię, Malinowska zaś była neutralna. Zaraz po tym znów powtórka pierwszej sceny, znów "buziaczki" i "papatki", znów "pieprzenie na antenie", ale dobry był tekst "film grozy, w którym ja muszę z tobą grać od 30 lat". Kolejna scena znów głupia, darcia mordy ciąg dalszy, powtórzenie tego głupiego tekstu, a do tego wszystkiego doszła jeszcze idiotyczne ruchy rękoma. Kolejna scena na duży plus, Ferdek przy kiblu przypomniał mi tego starego Ferdka palącego fajki na korytarzu (nawet Grabowski wtedy fajnie grał), rozmowa z Paździochem i jego teksty też na plus. Dalszą recenzję napiszę po pewnym czasie. Prosiłbym moderatorów o zedytowanie tych dwóch postów.
C.D. mojej recenzji:
Nazwa portalu też była śmieszna. Kolejna scena - teksty Paździochowej, m.in. o rozdupceniu telewizji na plus, a co do tego czupiradła, to mam takie samie zdanie o Pupci-Dupci. Już trzecia scena w sypialni - słowa Haliny o tych scenarzystach, dotyczą one mojej opinii o scenarzystach, oczywiście. Tekst Ferdka "Była Danusia, nie ma Danusi, świeć panie nad jej duszą" na plus. Zaś w kolejnej scenie spotykamy Jaśnie Wielmożnych Państwa - pannę Jolantę "Pupcię" Kiepską, która jest głową rodziny i pana Waldemara "Cyca" Kiepskiego, który usługuje panience Jolanci. Spotykamy Jolantę wrzeszczącą "kuźwa" i "bynajmniej" na Waldemara, niosącego wielki wieniec pogrzebowy, który musi znosić jej straszne słownictwo i musi być przez nią gnębiony. Z kibla zaś wychodzi lokator kamienicy płaczącego nad tą tragedią serialową i mówiącego 150 razy "Olaboga!". Teraz na poważnie, bez jaj - ta scena była tragiczna. Lekko się uśmiechnąłem przy tekście Paździocha o ostatniej woli Danuty. W następnej scenie możemy zobaczyć czołówkę "owego" kretyńskiego serialiku i piosenki, która leci w tle. Powiem jedno - ŻE-NA-DA. W czołówce na plus były nazwiska bohaterów. I po raz trzeci już możemy usłyszeć w serialu jęki, lamenty i głupie teksty, które to panu Y. wydają się być śmieszne. Śmieszne były w tej scenie dwa teksty: "Mogę jeszcze paluszka?" i "Śpieszmy się kochać bohaterów serialowych - tak szybko odchodzą". Po raz kolejny słyszymy w tle "kuźwy", ale kolejnym (i ostatnim) dobrym tekstem w tym serialu był dialog:
- Mam jedno dziecko, w Krakowie,...
- (jęki, lamenty)
- ...drugie w Rzeszowie,...
- (jęki, lamenty)
- ...a trzecie, k**wa mać na Kozanowie.
(chwila ciszy, a w tle dramaturgiczna muzyczka)
- Ty kanalio!
Zaraz po tym euforia u kobiet, a Jolaśka z niewiadomego powodu kopie w ramię Waldka. Jednak zaraz po tym następuje punkt kulminacyjny odcinka: załamana Danusia dostaje kartonem w łeb, wtedy się roześmiałem. Lecz zaraz potem następują lamenty w domu Kiepskich: mianowicie płaczą kobiety, Waldek i Boczek, zaś Ferdek i Marian cieszą się, zaś w tle znów leci kiczowaty utwór z czołówki. Rozumiem, że Boczek rozpacza, ale Waldek
Przecież on powinien się cieszyć i trzymać sztamę z ojcem, ale to jak zwykle wina scenarzystów. Kolejna scena znów pod Stasiem, Malinowska rozpacza, zaś gdy odchodzi, Kiepski, Paździoch i Kozłowski cieszą się i śmieją - tu akurat jest dobrze, z toastami prezesa też nie jest źle. W kolejnej scenie wesołość i taniec Ferdka - znowu się uśmiechnąłem. Ale niestety, wszystko co dobre, bardzo szybko się kończy. Tutaj jest bez wyjątku. Znów możemy usłyszeć lamenty Danusi vel Bogusi nad Tadkiem i, po raz czwarty, głupi tekst "Jakim straszliwym człowiekiem...", oczywiście odpowiednio przerobionym, bo zresztą są w nowym serialu. Końcowe teksty Ferdka na plus.
Nie rozumiem, czemu pan Y. postanowił zrobić odcinek tak bardzo ocierający się o obecną sytuację ŚWK (chodzi mi o teksty z scenarzystami, z petycją, itp.), ale cóż, może nasz kochany pan reżyser takie fanaberie ma. Co do greenboxów nie miałem zastrzeżeń, jedynie pomieszczenia z serialu mnie troszkę parzyły w oczy. Ocena tego odcinka to 4,5/10.