Choć osobiście staram się oglądać w oryginale, ewentualnie z napisami angielskimi w przypadku trudno zrozumiałych kwestii, to byłem nie tak dawno ciekawy, co by było, gdyby dubbing się u nas przyjął, wzorem wielu krajów Europy Zachodniej, jak Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania, ale też Czechy i Węgry. Faktycznie chyba nikt z nas go nie lubi w filmach aktorskich (z wyjątkami animacji i Shreka), ale w ww. krajach widzowie są do niego przyzwyczajeni od dziecka i raczej nikt nie wyobraża sobie innej opcji adaptacji filmu.
Z kolei „Dom z papieru” z uwagi na znajomość hiszpańskiego jedynie piąte przez piętnaste typu „por que?” oglądałem już z lektorem.
Mało kto wie, że dubbing w filmach aktorskich był też dość popularny w PRL, pod reżyserią Zofii Dybowskiej-Aleksandrowicz zdubbingowano kilkaset zagranicznych filmów, załamanie tego na przełomie lat 80. i 90. i upowszechnienie się lektora miało miejsce nie tylko pod wpływem kryzysu ekonomicznego, rozwoju pirackich filmów na VHS, pirackich stacji TV i masowego zalewu filmów zagranicznych w TVP, ale też… pod wpływem morderstwa Zofii Dybowskiej-Aleksandrowicz w 1989, której następcy się nie znaleźli (ciekawe, czy było to na zlecenie jakiegoś VHS-iarza czy prezesa jakiejś stacji TV)